Jak wielbiciel PlayStation przekonał się do Xboksa - opowieść o błędach i rozgrzeszeniu
W swojej nieco ponad dwudziestoletniej karierze gracza miałem styczność z wieloma sprzętami do grania i zdążyłem wyrobić sobie pewne dość trwałe upodobania, które ku mojemu zaskoczeniu zaczęły diametralnie zmieniać się przez ostatnie miesiące.
Być może zdążyliście to już zauważyć, ale tym którzy nie do końca śledzą moje bzdurne teksty wyznam, że jestem zagorzałym wielbicielem konsol PlayStation - ba, niektórzy śmiało mogą stwierdzić, że jestem ich fanbojem. Na swoich półkach w salonie do gier mam każdą konsolkę Sony, a samego PSX'a mam w aż 3 egzemplarzach (Fat + One + Mini). Dlatego z góry zakładałem, iż moim pierwszym wyborem na next-gena będzie PlayStation 5 i o ile finanse mi na to pozwolą, Xbox Series X zamówię jakoś po kilku miesiącach. Dziś mam już co do tego inne przemyślenia.
Pierwszy raz w życiu, żałuję
Oczywiście niczym typowy zapaleniec PlayStation 5 zamówiłem już w parę godzin od ogłoszenia pre-orderów i już za kilka dni przyjedzie do mnie mój egzemplarz konsoli Japończyków. Niestety muszę otwarcie przyznać, że po kilku ostatnich akcjach jakie odstawia Sony zacząłem szczerze żałować tej decyzji. Co się do tego przyczyniło? Oj wiele czynników, ale ogólnie rzecz ujmując Sony zaczęło mnie od siebie odpychać, Microsoft zaś zaczął mnie coraz bardziej przyciągać.
Pierwszą kością niezgody zostały szalenie wygórowane ceny gier ekskluzywnych, które jak na polskie standardy są wręcz skandaliczne i niewybaczalne. Aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć dlaczego Sony i reszta zagranicznych firm podniosły swoje ceny - dla nich 10 dolarów czy tam 10 euro to jest jak dla nas 10 złotych. Jako przykład weźmy sobie średnie zarobki jakie dostaje taki projektant gier - jeden z głównych przedstawicieli branży i jednocześnie jeden z tych słabiej opłacanych. Takowy pracownik dostaje w USA średnio 26 dolarów na godzinę, czyli na swój egzemplarz premierowej gry musi pracować tak mniej więcej ze 3 godziny, choć w "najgorszych" przypadkach czas ten wydłuża się do 5 godzin. U nas każdy chyba wie jak długo trzeba harować, aby wyciągnąć 349 złotych z portfela.
Drugim poważnym sygnałem ostrzegawczym zaczęły być dość słabe tłumaczenia przedstawicieli Japończyków, w odniesieniu do tak głupich decyzji jak na przykład brak możliwości przeniesienia zapisu gry z Marvel's Spider-Man na PS4 do wersji na PS5, czy też bardzo wysoka cena owego remastera. Na tym oczywiście nie koniec, bo jako miłośnika retro klimatów bardzo rozczarowała mnie postawa Sony względem wstecznej kompatybilności.
Podczas gdy Xbox odwala najcięższą robotę, dwoi się i troi aby dać nam jak najwięcej starszych produkcji na nowym sprzęcie, tak Sony olało sprawę po całości. Fajnie, że PlayStation 5 odpali gry z PS4. Szkoda, że nie wszystkie i to jeszcze bez jakichś specjalnych ulepszeń jak to ma miejsce u konkurentów. Skoro naprawdę Microsoft dał radę i nawet Nintendo daje radę przenosić retro klasyki na Switcha, to i Sony dałoby radę wziąć się w garść i uszanowało wolę milionów fanów. Jedyne co ratuje PlayStation 5 przed totalną klapą są dość dobre tytuły startowe i nacisk na innowacyjność niektórych aspektów sprzętowych.
Phil "Wybawca" Spencer
Nie wstydzę się przyznać do tego, że po tym co Don Mattrick odstawił na premierę Xboksa One, z miejsca skreśliłem sprzęt Amerykanów ze swojej listy zakupów nawet pomimo tego, że wcześniej posiadałem u siebie zarówno pierwszego Xboksa jak i Xbox 360. Jednakże po tym jak do zespołu dołączył Phil Spencer i zaczął robić w Zielonym namiocie porządki pod swoje dyktando, Microsoft ponownie zyskał moją uwagę.
Wiadomo, że początkowe zagrywki Spencera mogły się wielu z nas nie podobać - typek w końcu zrezygnował z ekskluzywności gier na Xbox One wrzucając je na PC, lecz o ile wtedy wydawało się to drastycznie głupie, tak dziś już doskonale rozumiem co stało za tymi decyzjami. Xbox Game Pass. Dość zaskakujące okazało się przynajmniej dla mnie to, że gdy w branży filmowej, muzycznej czy nawet w przypadku książek, żądamy od firm tanich abonamentów z dostępem do tysięcy świetnych produkcji, tak gdy widzimy to samo na naszym podwórku, kręcimy nosem. Dla mnie jest to jednak bardzo duży atut Microsoftu i jeden z głównych czynników motywujących mnie do zakupu Xbox Series X lub Xbox Series S (bo swoją drogą tak tani next-gen to strzał w 10 dla niewymagających graczy).
Za marne 55 złotych na miesiąc dostajemy dostęp do całej biblioteki gier Xbox Games Studios na PC, konsolach oraz w ramach chmury Project xCloud. Dodajmy do tego setki tytułów pochodzących od zaprzyjaźnionych partnerów, dołączony abonament EA Play oraz miesiąc Disney+, a mamy przepis na najlepszą usługę w całej branży. Oczywiście na tym Amerykanie pewnie nie poprzestaną. Jak taka sytuacja wygląda zaś u Sony? U Japończyków musimy płacić osobno za PlayStation Now i PlayStation Plus - w jednej usłudze mamy dostęp do setek tytułów, lecz bardzo starych i do tego bardzo słabo działających zarówno na PC jak i na PS4 (wsparcie mobilne zostało odcięte). W ramach Plusa dostaniemy zaś mikroskopijną bibliotekę jakichś tam klasyków poprzednika PS5, wśród których brakuje oczywiście wielu najważniejszych produkcji.
Mamy zatem pojedynek usługi za 55 złotych, gdzie pogramy na 3 platformach nawet w premierowe superprodukcje, z dwoma serwisami za łączną cenę 40 złotych, gdzie jeśli będziemy mieli szczęście trafi nam się jakiś fajny tytuł jakiego jeszcze nie ograliśmy.
Gdyby nie to, że opóźniona została premiera Halo Infinite, zmieniłbym swój preorder z PS5 na Xbox Series X, aczkolwiek i tak postanowiłem już, że gdy Microsoft wyda swój wielki hicior, biorę najlepszy i najbardziej dopakowany zestaw Xbox Series X z Master Chiefem na pokładzie. A na premierę "piątki" wziąłem tylko Valhallę, bo chyba ich serio pogrzało, że zapłacę ponad 300 złotych za przygody Sackboya czy mini Spider-Mana.
Przeczytaj również
Komentarze (223)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych