
Casual Gaming - przeszłość konsolowego rynku
Wszystko w podstawowym założeniu koncepcji gier wymyślono już na samym początku. Stwierdzenie to jest stosunkowo adekwatne do niemal całej historii branży aplikacji interaktywnych jakimi są przecież umiłowane przez nas gry. Jedyne co się tak naprawdę zmienia to myśl artystyczna, projektowa i oczywiście technologiczne drogowskazy na drodze lepszej jakości.
Od zarania dziejów, twórcy gier kierowali się zasadą, w myśl której gra wideo powinna być prosta do opanowania, lecz trudna do pokonania. I za jednego z głównym reprezentantów takiej filozofii uważano Nintendo. Firma powstała z ramienia rodu Yamauchi, która nierzadko oferowała wyzwanie w kompletnym ukończeniu autorskich tytułów. Jak na ironię, to samo Nintendo sprowadziło zjawisko tzw. "casual gamingu" w konsolowej rzeczywistości. Być może całkowite przypisywanie nasilenia trendu kompanii braci hydraulików jest nie do końca uczciwe, lecz owy sektor niedzielnych graczy skoncentrował się wokół pewnej szalenie popularnej konsoli. O dziwo, konkurencji przez pewien czas nie pomógł nawet technologiczny dystans.
(Nie)dzielny gracz





Może zacznijmy w pierwszej kolejności od tego czym (lub kim) jest elektorat casual gamingu. To przede wszystkim odbiorcy niespecjalnie gustujący w poszukiwaniu wyzwań lub zaangażowania mentalnego czy praktycznego w świat gry. Wedle dzisiejszej racji bytu, większość "casuali" grywa okazjonalnie za pośrednictwem wszechobecnych smartfonów czy prawdziwą ikoną dzisiejszego świata, Facebooka. Sam trend to pojęcie bardzo szeroko rozumiane i należy je klasyfikować odpowiednio dla danego rynku. W końcu grać można już prawie na wszystkim co posiada w sobie jakikolwiek OS. Ten tekst jednak nie będzie omówieniem zjawiska na każdym polu. Obszerność i mnogość nurtu "casual gaming" to materiał na wielostronicową publikację. Nas interesuje konsolowy próg. Zwłaszcza, że konsolowcy przez dekady kojarzono z synonimem zahartowanych i elitarnych graczy. Latami stanowiliśmy coś w rodzaju subkultury, na przekór społeczności kreowanej przez rynek pecetowy.
Wiele zmieniło się w pierwszej połowie istnienia siódmej generacji konsol. Nie przypadkiem wcześniej podjąłem kwestię Nintendo na wstępie. Ten bardzo tradycyjny w metodach projektowania, praktyce dystrybucji i założeniach sposobu narracji producent wybrał nową ścieżkę rozwoju (lub regresu w pewnych aspektach). Najbardziej konsolowy z ich wszystkich systemów, GameCube, nie zdobył wystarczającego grona entuzjastów. Pomimo bogatej oferty gier na wyłączność i pokaźnej mocy obliczeniowej. Pierwszy raz w historii nie zdecydowano o implementacji mocniejszych komponentów. Zdaje się, że ówczesny korporacyjny imperatyw nakazywał wydobycie jak największej fortuny kosztem (nie)graczy. W tej historii walki o ludzi wcześniej nie interesujących się graniem na konsolach zapomniano o tych, którzy od zawsze trwali przy szlifierskim praktykowaniu swoich umiejętności.
Rewolucja? Nie. Rewelacja?

Początków masowej migracji niedzielnych graczy przed telewizory można szukać gdzieś pod koniec 2006 roku. Oto bowiem na rynek wkracza Nintendo Wii. Produkt wcześniej określony nazwą "Revolution". Owa nazwa była mocno na wyrost, rzecz jasna. Najmocniejszym punktem całego przedstawienia był oczywiście ruch, a raczej jego wykorzystanie. Z racji technicznego zacofania względem konkurencyjnego Xbox 360 i PlayStation 3, Nintendo kroczyło własną ścieżką, pierwszy raz w swojej konsolowej historii. Jak się później okazało, celem firmy było pozyskanie jak największej grupy odbiorców. Marketingowa świadomość podpowiedziała, że sektor sporadycznie grających ludzi może wygenerować gigantyczne przychody. I tak też się stało. Nintendo Wii przykuło uwagę milionów nowych graczy. Patent z kontrolerem ruchowym okazał się motorem napędowym sukcesu. A przecież sam w sobie nie był już pierwszym takim zjawiskiem na konsolach. Zdecydowanie pierwszym na tak masową skalę.
Wówczas nastąpił prawdziwy wysyp niedzielnych graczy. Ciężko jednoznacznie określić czy to komercyjny sukces Wii spowodował takie nasilenie casual gamingu czy może branża gier przeniknęła jak nigdy wcześniej do masowej świadomości. Granie stało się po prostu modne. Same gry? Cóż, lata 2006 - 2008 to tendencja produkcji "łatwiejszych" gier, dominacja produkcji muzycznych (hegemonia Guitar Hero, Rock Band), moda na krótsze gry. Owa tendencja uwydatniała się zwłaszcza w gatunku szalenie wówczas popularnych FPS. Nawet znane z większego poziomu wyzwania serie stały się przystępniejsze dla mniej wymagającego klienta. Dobrym przykładem niech będzie reset Prince of Persia (2008, Ubisoft). Co zatem spowodowało, że ten trend praktycznie zanikł w świecie konsol?
Mobilna ucieczka

Casual Gaming trwał przez kilka lat w konsolowej rzeczywistości. Od dawien dawna gracze z tego sektora tworzyli elitarną społeczność. Kiedy weszły nowe trendy na "modne granie", sytuacja się zmieniła. W końcu przychody branży gier zaczęły wychodzić ponad obieg filmowy i muzyczny. Konsumencka świadomość zaakceptowała fakt lepszej atrakcyjności interaktywnej formy rozrywki. Ten swoisty szał nowych graczy przypominał sytuację sprzed dekad. Kiedy modne stało się grania na automatach w barach, mniej więcej w pierwszej połowie lat 80, jeszcze przed branżowym kryzysem w 1983 roku. Nic jednak nie trwa wiecznie.
Sony oraz Microsoft także postanowili sięgnąć po nowych klientów. Wzorem Nintendo zainwestowali w ruch. Zarówno PlayStation Move jak i Kinect (pamiętacie Milo?) promowano jako odskocznię. Siódma generacja konsol została przedłużona dzięki tej decyzji. Wszystko jednak zaczęło się od firmy hydraulika. Z biegiem czasu rzeczywistość się zmieniła. Czar kontrolerów ruchowych i gier muzycznych nagle prysł. Facebook zaczął dominować świat, a smartfonów było już więcej niż ludzi na globie. Casual Gaming powędrował właśnie tam. Natomiast gracze znowu chcieli wymagających produkcji (wtedy narodził się cykl Dark Souls), i dzisiaj widać jak bardzo wrócono na właściwy tor. Chociaż wydawcy w większym lub mniejszym stopniu angażują się w casualową społeczność, tak na konsolowym polu "plaga" niedzielnego podejścia do odbiorcy praktycznie wymarła. Ale to chyba dobrze, prawda?
Przeczytaj również






Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych