Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Mateusz Wróbel | 11.12.2020, 22:00

Spędziłem w Night City już około 50 godzin, co pozwala mi szerzej wypowiedzieć się o najnowszym projekcie Polaków. Jeśli jesteście zainteresowani moją rozbudowaną opinią nt. Cyberpunka 2077, w której opowiadam o relacjach między postaciami, mechanikach, optymalizacji, jak i bugach, zapraszam do rozwinięcia tekstu.

Ochłonęliśmy, zdecydowanie już ochłonęliśmy. Recenzje najbardziej wyczekiwanej - tuż obok The Last of Us Part II - gry tego roku pojawiły się w sieci 4 dni temu. Osoby, które miały przyjemność spędzić w mrocznym, skrywającym wiele tajemnic Night City wydali swoje werdykty. Zgadzali się pod wieloma względami - Cyberpunk 2077 to niesamowita historia ze świetnie napisanymi dialogami i bohaterami, przepięknym otwartym światem, którego zwiedzanie może być w niektórych momentach uciążliwe przez dziesiątki, jak i nie setki bugów, czy to tych mniejszych, czy to większych zmuszających do ponownego uruchomienia gry, tudzież wczytania ostatniego zapisu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Od ponad tygodnia i ja całuję ściany w najnowszej pozycji rodzimych deweloperów, ponieważ - jak zapewne wielu z Was już zauważyło - pracuję nad poradnikiem, na którego zerknąć możecie po kliknięciu tutaj. Z racji tego, iż spędziłem z Cyberpunkiem 2077 już około 50 godzin, sprawdzając przy tym wszystkie trzy ścieżki życiowe V, postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami nt. omawianej produkcji. Zaznaczam, że nie jest to żadna recenzja (ją znajdziecie w tym miejscu), a jedynie opinia (oparta na wersji PC), w której mam zamiar poruszyć najważniejsze kwestie gry, pomijając najmniej istotne elementy. Zaczynajmy!


Spoiler free! W poniższym tekście, mówiąc o warstwie fabularnej, nie znajdziecie nic nowego, o czym nie wspomnieliby RED-zi w ramach Night City Wire. 


Night City Wire jednak nie wyszło odbiorcom na dobre?

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Prolog - niestety - niczym Was nie zaskoczy, o ile śledziliście informacje o rzeczonym tytule. Załączacie grę, tworzycie postać w rozbudowanym kreatorze, a następnie przenosicie się do jednej z dzielnic Night City, Watson, aby przez pierwsze 3/4 godziny... przechodzić po raz drugi Cyberpunka 2077. Dziwnie to zabrzmiało, nieprawdaż? Tak to jednak wygląda dla kogoś, kto ekscytował się nawet najmniejszą, ujawnioną przez deweloperów, popierdółką. Polacy przedstawili - za sprawą Night City Wire - cały pierwszy akt przygody, co sprawia, że początek przygody niczym nie zaskoczy osób, które obejrzały przedpremierowe gameplaye udostępnione przez RED-ów. Ale pomińmy temat pierwszego, dosyć krótkiego aktu i skupmy się na tym, co dzieje się dalej.

V, czyli główny bohater CP2077, jest najemnikiem, który w pewnym momencie otrzymuje chip wywracający jego życie do góry nogami. I to dosłownie. Protagonista poznaje Johnny'ego Silverhanda, któremu wizerunku użyczył popularny aktor - Keanu Reeves. To, jak CDPR przedstawił relację pomiędzy obiema postaciami, zasługuje na ogromne wyróżnienie. Głos Michała Żebrowskiego (to on wcielił się w Silverhanda w polskiej wersji językowej i mogę z czystym sumieniem przyznać, że odrobił pracę domową na piątkę z plusem) słyszymy niemalże na każdym kroku, wysłuchując przy tym wszelkiej maści podpowiedzi sugerujących, jak przebojowy rockerboy zachowałby się w danej sytuacji. To, czy skorzystamy z jego porad i wraz z nim spalimy miasto, zależy tylko i wyłącznie od podjętych przez nas decyzji.

CDPR to mistrzowie tworzenia świetnych historii

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Pomijając kwestię, że pierwszy akt niczym mnie nie zaskoczył, tak drugi wciskał w fotel od samego początku, aż do końca. Przede mną jeszcze trzeci rozdział, który zamknie historię prosperującego najemnika, ale gdybym miał ocenić 2/3 fabuły, którą już poznałem, z ręką na sercu muszę stwierdzić, że Warszawiacy po raz kolejny dowieźli wciągającą jak bagno historię, choć żałuję, że tak krótką, bo można ukończyć ją nawet w 15 godzin. Chyba że chcemy poznać resztę zakończeń (każde z nich chwyciło mnie za serce), wtedy czas rozgrywki wydłuża się nawet o 10 godzin.

Scenariusz nie zostałby jednak tak ciepło przyjęty, gdyby nie świetnie wykreowani bohaterzy. Po ukończeniu - dla mnie gry generacji - Red Dead Redemption 2 musiałem zmagać się z tzw. "gamingowym kacem" (dla niezorientowanych: nie mogłem znaleźć kolejnej gry, w której aż tak zżyłbym się z bohaterami, która tam mocno by mną poruszyła, jak to było w przypadku najnowszego hitu Rockstara), a lek pojawił się dopiero za sprawą Cyberpunka 2077, który ma dużo ciekawiej napisanych postaci, aniżeli Wiedźmin 3: Dziki Gon.

Oba tytuły Polaków oferowały rozbudowane wątki poboczne skupiające się na wybranym bohaterze/bohaterce. Rozpoczynaliśmy je za sprawą historii głównej, a ich dokończenie nie było obowiązkowe (przykład: Krwawy Baron). System ten zaimplementowano również do CP2077, co pozwala zainteresowanym poznać mistrzynię w tworzeniu braindance'ów, Judy Alvarez, próbującą zmienić świat na lepsze, Panam Palmer, byłą Nomadkę, która "zabłądziła" w Night City i zaczęła nie zgadzać się ze swoim klanem, Rivera Warda, detektywa, który podejmuje się bardzo niebezpiecznych, często również osobistych śledztw, czy nawet Rogue, czyli byłą przyjaciółkę Silverhanda, której wątek najbardziej mnie poruszył, i myślę, że w Waszym przypadku będzie również podobnie, gdy tylko się w niego zagłębicie.

Trudno nie zżyć się z najważniejszymi postaciami Cyberpunka 2077

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Trudno tutaj napisać cokolwiek bez rzucania spoilerami, ale wierzcie mi, że te kilka przygód (zazwyczaj jedna z nich zajmuje około 2-3 godziny, więc one same oferują 20-30 godzin rozgrywki) pozwalają zrozumieć otaczające nas postacie, które coraz bardziej się do nas otwierają, a w zależności od tego, jakie decyzje podejmiemy, będą coraz bardziej nienawidzić lub lubić V. To nie jest kolejny Asasyn, w którym każdy z góry uważa nas za boga potrafiącego rozwiązać każdy problem NPC-a. Tutaj czujemy, że to my, we własnej osobie, właśnie siedzimy w wirtualnym świecie i rozmawiamy ze swoimi przyjaciółmi. RED-zi udowodnili kolejny raz, że najlepiej czują się w tworzeniu emocjonalnych, ryjących przysłowiowy beret historii. I oby - potencjalny - sukces multiplayera nie zmienił ich założeń, tak jak widzimy to w przypadku Rockstara, który zachłysnął się GTA Online.

Oprócz bardziej rozbudowanych zadań pobocznych, mamy również do czynienia z pytajnikami (coś na wzór tych z trzeciego Wieśka), które w 90% ograniczają się do poznania - najczęściej - ciekawych NPC-ów proszących nas o pomoc. Ich króciutka opowieść potrafi zaintrygować, co zachęca do zainteresowania się nieobowiązkowymi questami. Jednakże widoczny jest spory krok w tył mówiąc o kontraktach. Polując na potwory często doświadczaliśmy zwrotów akcji, a w pamięci utkwił mi przede wszystkim pewien łowca potworów, któremu zleceniodawca nie zapłacił za upolowanie bestii, więc postanowił wyrżnąć całą wioskę. W Cyberpunku 2077 kontrakty (lub, jak kto woli: zlecenia) skupiają się niestety tylko do zeskanowania jakichś obiektów, zniszczenia samochodów, zabicie przestępców, co śmiało można nazwać zapychaczami mającymi wydłużyć czas rozgrywki. No ale z drugiej strony - jeśli komuś bardzo podoba się gra, wykonanie wszystkich zleceń będzie dla niego wręcz czystą przyjemnością.

Miasto do spalenia? Raczej do zwiedzania

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Wspomnieć warto co nieco także o samym Night City. Jestem pod wrażeniem, jak Polakom udało się stworzyć, z pozoru, malutki open world, i wypełnić go tak ogromną zawartością, która aż sama na siebie nachodzi. Do sporej ilości budynków, w tym bloków, klubów itd. możemy wejść i zwiedzić nie tylko parter, ale i nawet dwa poziomy lokacji. Najważniejsze jest to, że zwiedzając n-ty bar, w którym możemy się napić rozmaitych trunków, nie znajdziemy elementów kopiuj/wklej, każda lokacja wyróżnia się czymś innym, co automatycznie sprawia, że całowanie ścian w wirtualnym świecie nie nudzi. A dodając do tego ogromną ilość easter eggów, które zalały ulice tętniącego życiem świata, trudno oderwać się od komputera.

Zauważyłem, że sporo osób narzeka na małą ilość samochodów na drodze oraz mieszkańców przechadzających się po swoich dzielnicach. O ile w bazowych wersjach PS4 i XONE wygląda to biednie, patrząc na gameplaye, tak w przypadku komputera osobistego nie odczułem ani przez chwilę, jakbym poruszał się w nieżyjącym mieście. Przechodniów w moim przypadku jest sporo, a gdy poruszałem się pieszo często im się przyglądałem, i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zauważyłem "CTRL + C / CTRL + V". Warto w tym miejscu zaznaczyć, że CDPR zaoferował odbiorcom na PC opcję, w której sami ustalamy ilość przechodniów na mieście, więc może tytuł automatycznie ustawił Wam wartość najniższą w tymże przypadku? Zalecam zerknąć do zakładki ustawienia -> rozgrywka, o czym wspomniałem już w tym miejscu.

Nijaki model jazdy? Bzdura

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Okey, zostawmy już w spokoju scenariusz oraz świat gry i przejdźmy do warstwy technicznej. Po pierwsze - kompletnie nie rozumiem narzekań na jazdę samochodami, ponieważ wozy prowadzi się bardzo przyjemnie. Czuć nutkę realizmu, co mnie, jako fana wyścigówek, bardzo cieszy - nie poruszamy się kartonami, jak w przypadku Watch Dogs Legion, tylko prawdziwymi wozami, które - jeśli generują sporą moc, jak np. Porsche Silverhanda - potrafią złapać uślizg, gdy dodamy gazu wchodząc w zakręt. Jesteśmy także świadkami buksujących kół, gdy samochód wkręcimy na zbyt wysokie obroty podczas startu, co nie pozwala wykonywać nam skrętów. Odnoszę wrażenie, że sporo osób myślało, że model jazdy będzie "kartonowy", banalny, a co za tym idzie, ograniczał się jedynie do: wciśnij R2 aby dodać gazu, L2 aby zahamować, i lekko przesuwaj prawy analog, aby skręcić, stąd też tak dużo narzekań. Jedyne, do czego można, a raczej trzeba się doczepić, to to, iż podczas uderzenia motocyklem o inny pojazd, V nie spada z jednoślada, co wygląda dosyć...dziwnie w porównaniu z chociażby Grand Theft Auto V wydanym kilka lat temu.

Strzelanie jest przyjemne, ja od początku poczułem moc giwer, choć ładowanie aż czterech pocisków ze strzelby w głowę przeciwnika, który i tak nie ginie, wygląda trochę śmiesznie. No ale to wciąż tylko gra rzucająca nam wyzwania, a nie symulator strzelania. Implementowanie wszczepów działa poprawnie, modyfikowanie i rozmontowywanie swojego wyposażenia jest w pełni uzasadnione, a co więcej, w Cyberpunku 2077 liczy się przemyślane zarządzanie wirtualnym portfelem, czego nie można było powiedzieć o Wiedźminie 3, w którym pieniędzy mieliśmy aż nadto już po paru godzinach rozgrywki. W najnowszej produkcji Polaków wszystko kosztuje dużo więcej, a jeśli nie chcemy odstawać technologicznie od innych, musimy władować w swoje ciało nawet kilkaset tysięcy dolarów.

Najpiękniejsza gra, w jaką dane było mi grać na PC

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Teraz wisienka na torcie: błędy i optymalizacja, czyli coś, po co zapewne tutaj przyszliście. Nie będę owijał w bawełnę - gdy tylko pobrałem Cyberpunka 2077, miałem ogromne, naprawdę, ogromne problemy techniczne. Pierwsze uruchomienie gry mnie zszokowało, ponieważ na sprzęcie:

  • GPU: GTX 1080
  • CPU: i5 8600K @ 3.6GHz 
  • RAM: 16 GB o taktowaniu 3000 MHz
  • Monitorze 32' obsługującym rozdzielczość QHD - 2560x1440p
  • Dysku HDD 

Mogłem cieszyć się jedynie 60 klatkami na sekundę na najniższych ustawieniach graficznych, zwiększając jedynie wartość odpowiadającą za jakość tekstur (anizotropia) na "średnie". Rezygnując z rozdzielczości 2K na rzecz FHD mogłem spokojnie bawić się na wysokich, ale na 32 calowym monitorze 1080p odpada - co do tego nie powinien mieć ktokolwiek wątpliwości. Cyberpunk 2077, tuż po RDR 2 na PC, to kolejny dowód na to, że bawiąc się na PC trzeba co 3-4 lata wymienić kartę graficzną, żeby móc cieszyć się świetną jakością. Stary, ale jary GTX 1080 już niebawem pójdzie na emeryturę, a ja sam muszę zainteresować się jakimś GPU od Nvidii z serii RTX 30xx. Posiadacze monitorów QHD, jeśli macie gorszą kartę od zwykłej 1080-tki, nie oczekujcie, że poznacie Night City w 60 klatkach na sekundę.

Uważam, że optymalizacja na "piecykach" jest dobra, ponieważ Cyberpunk 2077 to najpiękniejsza produkcja, w jaką było mi zagrać na PC. Zgadza się z tym nawet mój GTX 1080, który potrafił bez jakiejkolwiek przerwy działać w 100% (tak wskazywało zużycie w MSI Afterburner) przez 6-7 godzin rozgrywki. Night City błyszczy na każdym kroku, ilość detali wciska w fotel, animacje prezentują się świetnie (czuć, że postacie żyją, nie zachowują się jakby mieli kija w pupie), a kamera FPP pozwala jeszcze lepiej wczuć się w V. 

Zabugowany fenomen, który początkowo był niegrywalny

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Natomiast się we znaki dają błędy techniczne. Bez pierwszego patcha Cyberpunk 2077 bardzo często się zawieszał i wymagany był restart komputera (nie aplikacji, a komputera), co - muszę przyznać - początkowo bardzo mnie zniechęcało do dalszej rozgrywki, z której nie czerpałem przyjemności. Na szczęście patch wyeliminował crashe, a jedyne, czego doświadczałem w ostatnich dniach to: przenikanie bohaterów przez przechodniów, brak animacji otwierania drzwi do samochodu, źle zsynchronizowany lipsync. Błędy graficzne, w stylu kartonowe koła do pojazdów czy przebijające się tekstury krzaków przez budynki, wyeliminowały najnowsze sterowniki.

Myślę, że wersja, z którą obcowałem przez pierwsze dwa dni od otrzymania kodu na najnowszą pozycję Polaków, była tą, którą otrzymalibyśmy 19 listopada. Dziękuję CD Projekt RED za to, że nie baliście się przełożyć po raz kolejny premiery, co pozwoliło Wam wyeliminować sporo irytujących błędów. Build bez patcha otrzymałby ode mnie - bez żadnych skrupułów - jedynie ocenę 6/10, a listopadowa wersja na PC otrzymałaby na Metacritic - zapewne - średnią na poziomie 50-60/100. Cyberpunk 2077 był jeszcze kilka dni temu niegrywalny, ale najnowsza łatka, która jest już dostępna na serwerach, krytyczne problemy wyeliminowała. Wciąż zdarzają się te pomniejsze, ale już od ponad 30 godzin w Night City nie musiałem restartować aplikacji/komputera ani wczytywać poprzedniego save'u, aby dany NPC nie blokował mi drogi do miejsca, do którego musiałem udać się z powodu misji głównej.

Moja ocena po spędzeniu około 50 godzin w świecie wykreowanym przez CD Projekt RED we współpracy z Mikem Pondsmithem? Mocne 9/10. Za co odjęte oczko? Za potraktowanie po macoszemu kontraktów i za prześladujące nas pomniejsze bugi, którymi mógł poszczycić się także Wiedźmin 3, czyli GOTY 2015 roku.

CD Projekt RED - prosimy o więcej takich killerów skierowanych dla pojedynczego gracza!

Cyberpunk 2077 - opinia o grze po spędzeniu 50 godzin w Night City. Zabugowany hit, czyli powtórka z rozrywki

Życzę rodzimym deweloperom, aby i Cyberpunk 2077 otrzymał najważniejszą nagrodę podczas TGA 2021, bo w pełni na nią zasługuje. RED-zi zrobili krok w przód w kategorii kreowania bohaterów i tworzeniu ich osobistych historii, wypełniania zawartością otwartego świata (dziesiątki kilometrów pustych lasów w Wiedźminie 3 do dnia dzisiejszego źle wspominam), tworzeniu dopracowanych animacji, czy nawet mechanik. Pogratulować trzeba także twórcom systemu strzelania, dla których przerzucenie się z walki bronią białą na rzecz wszelkiej maści giwer nie było przeszkodą. Natomiast krok w tył został popełniony w przypadku kontraktów (zleceń), bo nie są one aż tak interesujące, jak te, które mógł poznać Geralt z Rivii. Dla mnie to tym razem zapychacze, które nieumiejętnie wydłużają czas rozgrywki. Błędy to jedyna rzecz, która nie uległa pogorszeniu lub poprawie - po Wiedźminie 3 otrzymaliśmy kolejny zabugowany fenomen, który skradnie serca milionom graczy.

Dajcie znać, jak Wy odebraliście Cyberpunka 2077. Co więcej, powyższe zrzuty są mojego autorstwa, więc możecie sami zobaczyć, jak wyżej omawiany tytuł prezentuje się w rozdzielczości QHD na niskich ustawieniach graficznych. Powtarzam, na niskich.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper