Kariera Keanu Reevesa. Nietypowa droga na szczyt ambasadora Cyberpunku

Kariera Keanu Reevesa. Nietypowa droga na szczyt ambasadora Cyberpunku

Dawid Ilnicki | 12.12.2020, 19:00

Nie ma chyba drugiego takiego odtwórcy, który wystąpił w tak dużej ilości dziwacznych filmów, a mimo to utrzymał status aktora kultowego, jak Keanu Reeves. Jego karierę aktorską znaczą zarówno wielkie porażki, jak i spektakularne występy, które uwydatniają z jak nietuzinkową i niezwykle interesującą postacią mamy tu do czynienia.

Sporym echem, jak zwykle zresztą w takich przypadkach, odbił się ranking najlepszych aktorów XXI wieku, który przygotował New York Times. Niewątpliwym atutem tego zestawienia jest jego strona estetyczna, na którą rzecz jasna warto zwrócić uwagę, a także obecność na niej kilkorga mniej znanych odtwórców jak choćby Kim Min-Hee, Wes Studi czy Melissa McCarthy. Nie obyło się oczywiście bez kontrowersji, również dotyczących bohatera tego artykułu. Otóż Reeves znalazł się w nim na zaszczytnym, czwartym miejscu, wyprzedzając m.in. Joaquina Phoenixa, Julianne Moore, Song Kang Ho czy Nicole Kidman. Co zabawne sami autorzy domyślali się, że wybór ten wielu się nie spodoba i rozpoczęli opis jego dokonań mocno asekurancko, już w drugim zdaniu przechodząc jednak do kontrataku, zadając bardzo celne, w kontekście dokonań aktora pytanie: czy kiedykolwiek byliście zawiedzeni jego rolą w filmie?

Dalsza część tekstu pod wideo

Kontrowersje wokół Reevesa biorą się zapewne z tego, że nie za bardzo pasuje on do roli wybitnego aktora amerykańskiego, którego modelowym przykładem jest choćby wcześniej wspomniany Joaquin Phoenix. Urodzony w Bejrucie odtwórca nie jest bowiem aktorem ekspresyjnym i z pewnością nie byłby w stanie zagrać dowolnej roli, w której zostałby obsadzony. Najbardziej znani bohaterowie, odtwarzani przez niego, to osoby mocno wycofane, momentami jakby nieobecne i niezwiązane z jednym konkretnym miastem, swoiści “Obywatele świata”, co ma pewnie związek z tym, że jako młody człowiek Reeves wielokrotnie się przeprowadzał, sam zaliczył aż cztery szkoły średnie, co podkreśla brak przynależności do jednego miejsca. Jego niewątpliwym atutem są niezwykle oryginalne rysy twarzy; krytycy zazwyczaj zarzucają mu jednak wyjątkową jednowymiarowość, która jednakże nie wydaje się wielkim problemem, głównie ze względu na znakomity dobór ról w filmach, które często zupełnie niespodziewanie stają się filmowymi hitami.

Z uwagi na pochodzenie jego rodziców, a szczególnie ojca, który oprócz bycia rodowitym Hawajczykiem ma też korzenie irlandzkie, portugalskie, a przede wszystkim chińskie, młody Keanu zawsze był otwarty na różne wpływy. Rola w “Małym Buddzie” Bernardo Bertolucciego przez moment uczyniła z niego kogoś w rodzaju ambasadora buddyzmu, choć aktor sam twierdzi, że jego przekonania to prywatna sprawa i nie chce się nimi dzielić. Za sprawą występów, najpierw w “Johny Mnemonicu”, a następnie w trylogii “Matrix” aktor stał się niewątpliwie twarzą cyberpunku, co widać również w najnowszej grze CD Projekt Red, która ma właśnie swoją wielką, światową premierę. Początki kariery Reevesa są bardzo ciekawe, zwłaszcza, że jako Kanadyjczyk o trudnym do wymówienia imieniu, które można tłumaczyć jako “chłodny, górski wiatr” musiał on pokonać wiele przeciwności, by dojść na szczyt.

Trudne początki

Kariera Keanu Reevesa. Nietypowa droga na szczyt ambasadora Cyberpunku

Mimo całkiem niezłych wyników w nauce Keanu zakończył edukację w wieku zaledwie 17 lat, nie mogąc dogadać się zarówno z nauczycielami, jak i z większością rówieśników. Sam w wywiadach określał siebie z tamtych lat jako “private kid” jednocześnie zastrzegając jednak, że nie był typowym odludkiem. Zapewne miało to związek ze wspomnianą już wcześniej dużą liczbą przeprowadzek, bo jego ojciec opuścił rodzinę, gdy aktor miał trzy lata, a od tego czasu matka wraz z kolejnymi mężami i synem mieszkali w tak odległych miejscach jak Bejrut, Sydney, Los Angeles i Toronto.

Choć w młodości Keanu myślał o tym by zostać profesjonalnym graczem w hokeju na lodzie, zawsze ciągnęło go w stronę mediów i telewizji, a o tym że zostanie aktorem zadecydował w wieku 15 lat. Ważną osobą w jego życiu był drugi mąż matki - Paul Aaron, będący reżyserem, który zaproponował młodzianowi pracę w Teatrze Hedgerow w Pensylwanii. W wieku 20 lat Reeves pracował jako korespondent dla młodzieżowego programu telewizyjnego, ale przełomem był jego debiut w popularnym w tym czasie komediowym serialu “Hangin’ In”. Jego kariera nagle nabrała rozpędu i zaczęła się składać z przeróżnych części: od gry w teatrze, a skończywszy na występach w reklamach telewizyjnych. Jego debiut w pełnometrażowym filmie datuje się na 1986 roku, kiedy wystąpił w filmie “Youngblood”, którego gwiazdą był Patrick Swayze. O ironio, opowiada on o młodym chłopaku, który zastanawia się nad karierą  zawodowego hokeisty.

Przełomem we wczesnej fazie jego kariery była rola w przedziwnej komedii science-fiction, wyreżyserowanej przez Stephena Hereka: “Wspaniała przygoda Billa i Tedda”, w której Reeves zagrał drugiego z bohaterów, choć co ciekawe początkowo starał się o rolę Billa. Obraz ten, który często jest wymieniany w jednym rzędzie z filmami Johna Hughesa jako klasyki teen-comedy lat 80-tych, mógłby dziś być zapomniany - zwłaszcza w kontekście dalszego rozwoju kariery naszego bohatera - gdyby nie drobny szczegół. Tym okazały się oczywiście niezwykle popularne memy, które nawet dziś rozpoznaje każdy, średnio-zaawansowany użytkownik Internetu i które obecnie śmieszą przede wszystkim ze względu na kontrast z późniejszymi rolami aktora.

Groźba zaszufladkowania

Kariera Keanu Reevesa. Nietypowa droga na szczyt ambasadora Cyberpunku

Na początku lat 90-tych Reeves był więc już dobrze rozpoznawalnym aktorem, któremu w zrobieniu kariery nie przeszkodziło nawet trudne imię. Jego agent starał mu się nawet zaproponować zmianę, występowanie jako K.C. Reeves (jego drugie imię to Charles), na szczęście się to nie udało. Większym kłopotem zaczynało być to, że aktora zaczęto utożsamiać z jednym typem charakteru, jak sam stwierdził: “człowiekiem młodym, głupim, który ma przed sobą jeszcze całe życie”. W ten stereotyp paradoksalnie wpisuje się również rola w dobrze znanym i dziś uchodzącym za kolejny klasyk, filmie Gusa van Santa “Moje własne Idaho” gdzie Keanu partnerował swemu przyjacielowi Riverowi Phoenixowi i obaj stworzyli tam niezapomniane kreacje.

Podobno Van Sant postanowił, na czas realizacji tego obrazu, przyjąć do siebie młodych odtwórców, którzy mieszkali w jego domu w Portland. Decyzji tej zresztą szybko pożałował, bo według doniesień, codziennie organizowano tam głośne imprezy, a nieszczęśliwy reżyser po pewnym czasie po prostu się stamtąd wyprowadził. Film nie okazał się wielkim kasowym hitem, bo takim po prostu być nie mógł. Mimo udziału idoli młodych widzów, opowiadał o niezwykle trudnych kwestiach, w dodatku twórca zastosował w nim wiele bardzo niestandardowych środków realizatorskich, które mogły utrudniać seans niezbyt wyrobionemu widzowi. Pomimo tego, zarówno reżyser jak i odtwórcy głównych ról, zdobyli sławę w środowisku. Z obrazem wiąże się jednak również pierwszy dramatyczny moment w dorosłym życiu Reevesa: śmierć jego przyjaciela Rivera Phoenixa, który w wieku zaledwie 23 lat przedawkował narkotyki. Była ona dla aktora ogromnym szokiem, również dlatego, że częściowo się za nią obwiniał.

Ten tragiczny moment zbiegł się z realizacją kolejnego obrazu z Reevesem w roli głównej, który niespodziewanie był dla niego przełomem. Chodzi tu o niepozorny film akcji Jana de Bonta “Speed: Niebezpieczna Prędkość”, w którym Reeves partnerował Sandrze Bullock. Co ciekawe aktor nie chciał początkowo w ogóle słyszeć o występie w tej produkcji, bo nie bardzo rozumiał sam scenariusz, a postać jaką miał odtwarzać kompletnie do niego nie przemawiała. Jego agent spędził 12 godzin w samolocie z Los Angeles do Paryża, by namówić go do zagrania w tym obrazie. Podobno zaraz po lądowaniu Reeves zgodził się na to mówiąc: “Wiesz co, ten gość wstaje każdego dnia po to by czynić świat wokół niego lepszym”. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę, bo film ten stał się kasowym sukcesem i pozwolił Reevesowi zerwać wspomnianą wcześniej łatkę jednowymiarowego aktora. Mimo tego zrezygnował on z udziału w sequelu, w którym zastąpił go Jason Patric. Po raz kolejny była to dobra decyzja, bo produkcja ta zaliczyła klapę. Sam Reeves wspomina, że był bliski zagrania w niej, ale na odchodne rzucił reżyserowi, nawiązując do tytułu obrazu: “Łodzie nie są jednak tak szybkie!”.

Posmak Cyberpunku

Kariera Keanu Reevesa. Nietypowa droga na szczyt ambasadora Cyberpunku

Są oczywiście wśród kinomaniaków tacy, którzy uważają, że kolejny film z udziałem Reevesa był podobną klapą jak sequel “Speed”. Mowa tu oczywiście o “Johnny Mnemonicu” mało znanego Roberta Longo, który powstał na podstawie prozy klasyka literackiego cyberpunku, Williama Gibsona. O filmie tym można by rozprawiać długo, podsumowując jednak należy powiedzieć, że nie jest to film tak dobry jak można by wnioskować po materiale książkowym, a z pewnością otoczce wokół niego, ani tak zły jak twierdzą jego zajadli krytycy.  To przedziwna produkcja, mocno jeszcze zanurzona w erze VHS, która w pewnej mierze ukształtowała w części fanów filmowych wizerunek aktora, zwłaszcza w kontekście jego kolejnych ról, i z pewnością jest ważną, a czasem pomijaną częścią jego kariery.

Otrzymując bowiem scenariusz do “Matrixa” Wachowskich Keanu Reeves mógł bazować nie tylko na swoich zainteresowaniach, sporej ilości książek, które przeczytał, ale także na doświadczeniu z wcześniejszą produkcją należącą do tego bardzo specyficznego podgatunku filmowej fantastyki. Oczywiście twórcy kolejnego, osobliwego, tym razem jednak funkcjonującego na normalnych zasadach, klasyka zdecydowanie powiększyli listę różnorakich nawiązań literackich, sięgających nawet klasyków filozofii: przede wszystkim Kartezjusza i Jeana Baudrillarda, co w połączeniu z kapitalną oprawą audiowizualną i świetnym scenariuszem zadecydowało o jego wielkim sukcesie. Kolejne dwie części tylko potwierdziły gwiazdorski status odtwórcy Neo i zbudowały markę całej trylogii, dlatego widzowie obecnie z niecierpliwością czekają na czwartą część, która ma wejść do kin w przyszłym roku.

Po ogromnym sukcesie filmu Wachowskich Reeves zagrał kilka nietypowych ról, jak choćby sportowym dramacie “The Replacements”, nieszablonowym thrillerze “The Gift” czy komedii romantycznej “Lepiej późno niż później”. O jego związkach z cyberpunkiem świadczy również udział w oryginalnym filmie Richarda Linklatera “Przez ciemne zwierciadło” będące według wielu najlepszą ekranizacją prozy Philipa Dicka. Do wielkiej, blockbusterowej roli (nie licząc kolejnych części “Matrixa”) wrócił dopiero w 2005 roku, dzięki “Constantine” i choć ekranizacja znanego komiksu nie była takim hitem, jakiego się spodziewano, wpisuje się dobrze w ciąg ikonicznych ról tego aktora. Podobnie można ocenić obraz “Królowie ulicy”, zrealizowany sześć lat przed kolejnym ogromnym przebojem z Reevesem, rozpoczynającym następną niespodziewaną, bo przecież nie opartą o żaden znany wcześniej tekst źródłowy, franczyzową serię “John Wick”. Bez wątpienia można ją nazwać czwartym: po ”Szalonej wyprawie Billa i Tedda”, “Speed” i “Matrixie” wielkim przełomowym momentem w karierze tego aktora.

Niestety życie nie rozpieszczało naszego bohatera i dotąd nie było tak udane jak jego kariera aktorska. W 1999 roku miała się urodzić jego córka Ava Archer Reeves. Niestety partnerka aktora - Jennifer Syme, poroniła w ósmym miesiącu. Wstrząs po tym życiowym dramacie sprawił, że oboje się rozstali. Kolejnym dramatycznym wydarzeniem w jego życiu była jej śmierć w 2001 roku. Syme zginęła w wypadku samochodowym, mając zaledwie 28 lat. Z kolei siostra aktora stoczyła walkę z białaczką, a sam Keanu wspomaga wiele organizacji zajmujących się leczeniem raka. Jak sam twierdzi pieniądze to ostatnia rzecz o której myśli, bo mógłby równie dobrze żyć, za to co już zarobił, przez następne stulecia.

Nie są to żadne słowa rzucane na wiatr, gdyż aktor jest znany z rezygnacji z części gaży po to, by w budżecie filmu zostało więcej środków na inne pozycje: jak zatrudnienie Ala Pacino w „Adwokacie Diabła” czy lepsze efekty specjalne w kolejnych częściach trylogii Wachowskich. Oprócz kolejnego “Matrixa” widownia czeka również na czwartą część przygód Johna Wicka, a biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg kariery aktora można być pewnym, że nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa.

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper