BioWare szaleje. Studio pracuje jednocześnie nad czterema grami, ale czy to dobra wiadomość?
BioWare pracuje obecnie nad czterema grami. W rozwinięciu wyjaśniam, dlaczego tworzenie dwóch gier AAA może nie wyjść Kanadyjczykom na dobre.
Obecnie jesteśmy świadkami sytuacji, w których deweloperzy tworzą jedną produkcję przez pięć, sześć, a nawet i osiem lat, o ile tylko popatrzymy na niedawno wydanego, będącego na ustach wszystkich fanów gier wideo, Cyberpunk 2077, który podzielił odbiorców - jedni zatopili się w Night City zwiedzając każdą ciemną uliczkę, a z kolei drudzy próbują - korzystając ze wszystkich opcji - zwrócić produkt Polaków i odzyskać swoje pieniądze. Myśląc o tym w mózgu automatycznie otwiera się szufladka z karteczką, na której widnieje napis: "The Last of Us Part II", choć trzeba zaznaczyć, że w przypadku tytułu Naughty Dog sedno sprawy leży zdecydowanie gdzieś indziej.
Jedna gra na pięć lat, czy trzy w jednej porze roku?
Przeciwieństwem Rockstar Games, CD Projekt RED, a i nawet Techlandu (tak, tę ekipę również można śmiało do tego worka wrzucić), jest m.in. Ubisoft i.... BioWare. O ile ten pierwszy zespół, liczący już ponad 18 tysięcy pracowników, nie powinien nikogo dziwić, tak kanadyjska ekipa już tak. Jeszcze dwa, tudzież trzy lata temu nikomu nie przeszłoby nawet przez myśl, że w 2022/2023 roku otrzymamy od weteranów branży nawet dwie ogromne pozycje pokroju AAA, a w międzyczasie zaserwują na deser swoim fanom przebudowanego od podstaw Anthema mającego zachęcić zainteresowanych do pierwszego lub ponownego wskoczenia do javelinów (mechów, którymi poruszamy się podczas rozgrywki), a także zremasterowaną, tak mocno pożądaną przez społeczność N7, trylogię przygód komandora Sheparda.
Wspomniałem przed chwilą o ilości zatrudnionych osób we francuskiej firmie nie bez powodu. Z najnowszych danych wynika, iż w Ubisofcie pracuje dokładnie 18 045 deweloperów porozsiewanych po całym świecie. Ekipa ma już stworzonych ponad 40 zespołów, z czego w kilku z nich (np. w Quebec, Toronto, Milanie, czy Montrealu) odbywają się prace nad nowymi tytułami z takich marek, jak: Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogsa, The Division, Immortals Fenyx Rising, a teraz nawet i Prince of Persia. Pozostałe zespoły (np. w Bordeaux, czy Odessie) wspierają w tworzeniu nowych tytułów AAA, a także odpowiadają za wspieranie branży gier w rozmaitych krajach na całym świecie - tutaj najlepszym przykładem jest oddział w Abu Dhabi.
BioWare nie jest już tak duże, jak kilka lat temu
W przypadku BioWare nie wiadomo, ilu deweloperów jest zatrudnionych w kanadyjskim studiu. Dane z 2010 roku wskazują, iż jeszcze dziesięć lat temu było ich 800 - teraz te dane mogą wskazywać 3-4 tysiące pracowników, jak i 500. Możemy tylko i wyłącznie strzelać. Wiemy natomiast, ile oddziałów posiada kultowy zespół znany przede wszystkim ze swojej autorskiej marki Mass Effect - dwa. Tak, tylko i wyłącznie dwa - Austin i Edmonton. Jeszcze parę lat temu mogliśmy dodać do tego zestawienia zespół w Montrealu, San Francisco, Mythic oraz Sacramento, choć o tych dwóch ostatnich nie ma co wspominać, bowiem zajmowały się one mobilnymi urządzeniami.
Zapytacie, dlaczego BioWare Montreal już nie istnieje? A dlatego, że ich pierwszy, ogromny projekt, jakim był Mass Effect: Andromeda, okazał się być klapą - jakościową, jak i finansową. Oczywiście twórcy szybko załatali błędy (z naciskiem na animacje twarzy), ale pierwsze wrażenie robi się tylko raz, nieprawdaż? Electronic Arts postanowiło nie dawać kolejnej szansy Kanadyjczykom i połączyli oddział z Montrealu z tym nowo powołanym - EA Motive - którego pierwszym owocem było ciepło przyjęte przez krytyków, jak i odbiorców Star Wars: Squadrons.
Patrząc na wyżej przedstawione informacje widać czarno na białym, że BioWare składa się z dwóch zespołów, w których trwają prace nad aż (tak, ten spójnik pasuje tutaj jak ulał) czterema tytułami mającymi dać znać całej branży, czy deweloperzy potrafią jeszcze coś ciekawego zmajstrować, czy też z opuszczoną głową kierują się w stronę zamknięcia studia.
Spore obawy
Pierwszym testem, choć nie do końca pełnoprawnym, będzie remaster trylogii. Trzeba jednak tutaj zaznaczyć, że w żadnej notce nie zostało potwierdzone, czy to BioWare odpowiada za stworzenie odświeżenia, czy też prace nad nim zostały zlecone jakiemuś innemu zespołowi, tak jak w przypadku usprawnienia Wiedźmina 3 i dostarczenia go na PS5 i XSX, tak więc pomińmy .
Wciąż nie wiadomo, kiedy zostanie wprowadzony na rynek Anthem 2.0, ani czy będzie darmowy, czy też przyjdzie zainteresowanym ponownie zapłacić za produkcję mającą kosmicznie różnić się od tej wersji, która ujrzała światło dzienne na początku pierwszej połowy zeszłego roku kalendarzowego. Nad tymże tytułem pracuje jedynie 30-35 deweloperów, więc nie dziwota, że prace idą tak powolnym krokiem. Ba, można śmiało stwierdzić, że gdy już doczekamy się nowego Anthema, o tym pierwszym nie będzie już nikt pamiętał.
Wszystkie oczy są skierowane natomiast na nowego Mass Effecta i Dragon Age'a. To ten drugi projekt pojawi się na komputerach osobistych oraz konsolach PlayStation 5 i Xbox Series wcześniej, ale marne szanse, abyśmy mogli z nim obcować w 2022 roku, nie wspominając nawet o tym, który zacznie się już za równe dwa tygodnie. BioWare wciąż nie ujawniło choć kilkusekundowego gameplayu, w którym pokazałoby, nad czym dłubią już od paru lat, więc o przedstawieniu rozgrywki z potencjalnego Mass Effect 4 nie ma w ogóle mowy, dopóki Kanadyjczycy nie wykonują kroku w przód w związku z DA4.
I tak, mam obawy dot. wszystkich wyżej wymienionych tytułów, ponieważ nauczony przeszłością (popatrzmy na tworzenie Andromedy i w międzyczasie planowanie pierwszej, pełnoprawnej sieciówki od BioWare) wiem, że te gry mają większą szansę na bycie klapą, aniżeli hiciorem wciskającym w fotel. Omawiany zespół jest zbyt mały, aby jego twórcy mogli tworzyć dwie pozycje AAA, a co dopiero cztery gry, o ile zespół rzeczywiście sprawuje pieczę nad remasterem trylogii komandora Sheparda.
Przeczytaj również
Komentarze (38)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych