Branża (2020) – recenzja serialu [HBO]. Krach gwarantowany

Branża (2020) – recenzja serialu [HBO]. Krach gwarantowany

Piotrek Kamiński | 24.12.2020, 21:00

Główni bohaterowie serialu są stażystami w banku inwestycyjnym Pierpoint, w samym sercu Londynu. Nie dość, że zarabiają kupę pieniędzy, to jeszcze w zasadzie jedyne, czym się zajmują to wciąganie kolejnych kresek i uprawianie seksu. Cholera. Chyba źle wybrałem zawód.

Seriale o mechanizmach działania różnych interesujących zawodów potrafią być szalenie interesujące. Dla lwiej części widzów jest to wgląd w kompletnie obcy, fascynujący świat. Seriale takie jak Mad Men, czy Suits, a patrząc z odpowiedniej perspektywy również Breaking Bad odniosły sukces w dużej mierze dzięki temu, że poruszały interesujące tematy. Oczywiście nie tylko. Don Draper, Harvey Specter i Walter White byli równie ważnymi, jak nie ważniejszymi gwarantami sukcesów seriali w których mogliśmy ich oglądać. Niestety, "Branża" HBO oferuje jedynie powierzchowne spojrzenie na zakulisowe machinacje wielkich banków, a jej bohaterom brakuje uroku, interesujących cech i ogólnie pojętego charakteru, którym mogliby zyskać sympatię widza.

Dalsza część tekstu pod wideo

Branża (2020) – recenzja serialu [HBO]. Krach gwarantowany

Branża (2020) – recenzja serialu [HBO]. Młodzi, piękni i rozpieszczeni

Grupa nowych stażystów rozpoczyna pracę w banku Pierpoint. Wśród nich przybyła z Ameryki Harper Stern oraz troje miejscowych - Yasmin, Gus i Robert. Każde z nich będzie próbowało jak najlepiej wykonywać powierzone im zadania, aby po finałowej ewaluacji zostać w firmie na stałe. Różne pozycje wiążą się z różnym zakresem obowiązków, więc poszczególnym bohaterom przydzieleni zostają mentorzy, którzy mają dbać o ich rozwój. Ponieważ wszyscy stażyści są zasadniczo młodymi ludźmi, którzy nagle znaleźli się w świecie wielkich pieniędzy, nie trudno domyślić się, że większości z nich woda sodowa uderza do głowy. Rozpoczyna się jedna wielka orgia przetykana kolejnymi torebkami koksu i okazjonalną chwilą spędzoną na faktycznej pracy. Komu uda się przebić i złapać ciepłą posadkę? Komu uda się w ogóle przeżyć ciągły stres, imprezy i brak snu?

"Branża" długo każe czekać aż zacznie się w niej dziać coś konkretnego. Pierwsze odcinki to w zasadzie tylko powierzchowne konflikty, cycki, siurki i imprezy. Nie wiem, może po prostu jestem już starym, zgryźliwym prykiem, ale to dla mnie zdecydowanie za mało. Niespecjalnie kręci mnie Yasmin robiąca sobie zdjęcie, kiedy jej chłopak zajmuje się nią językiem i wysyła koledze z pracy. Romantycznie ze sobą spleceni chłopcy w windzie też niezbyt, a od patrzenia jak ktoś wali koks wolę... Kurde, coś innego wolę! Tak naprawdę pierwszy faktycznie interesujący konflikt pojawia się dopiero w czwartym z ośmiu odcinków, kiedy Harper przypadkiem traci kupę pieniędzy i musi wykombinować jak je odrobić przed zamknięciem dnia. Oczywiście to nie tak, że w pierwszych częściach opowieści nie dzieje się absolutnie nic. Z jednej strony mamy Harper, która przyjechała ze Stanów z podrobionym dyplomem i ciągle żyje w stresie, czy uda jej się oszukać przyszłych pracodawców. Z drugiej Yasmin, która najpierw bezczelnie kradnie jej pomysł, aby później zgrywać jej przyjaciółkę. Właściwie wszystkie odcinki poprzetykane są niewielkimi (głównie romantycznymi, ale są i zawodowe) konfliktami. Problem polega na tym, że wspomniani już wyżej główni bohaterowie nie mają za grosz sympatii, która sprawiłaby, że te małe wydarzenia byłyby ciekawe. Taka na przykład Harper podejmuje jedną złą decyzję za drugą, jest relatywnie bezwzględna i przy tym raczej niemądra, więc bardzo ciężko mi jest z nią empatyzować. I tyczy się to w zasadzie wszystkich głównych bohaterów. Wynika też z tego kolejny problem. Otóż jak głupio by się nasi bohaterowie nie zachowywali i tak za każdym razem udaje im się jakoś prześlizgać - a to ktoś wyciągnie pomocną dłoń, a to bóg zjedzie z maszyny żeby ich uratować. Konsekwencje nie istnieją.

Branża (2020) – recenzja serialu [HBO]. Ale za to jak brzmi!

Zdaję sobie sprawę z tego, że głównie narzekam, ale to tylko dlatego, że serial miał naprawdę olbrzymi potencjał. Świat finansjery jest bezwzględny i nieprzewidywalny, jeśli nie wie się jak go kontrolować, więc stworzenie intrygujących wątków dla ledwie ośmiu odcinków nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Tymczasem jest jak jest. Zamiast intrygującej fabuły twórcy postawili na niekończące się imprezy, które w zasadzie nie pchają fabuły do przodu choćby w najmniejszym stopniu. Nawet kiedy wydaje się nam, że podczas kolejnej pudrowanej orgii wreszcie doszło do jakiegoś przełomu w relacjach między postaciami, kolejne sceny boleśnie uprzytamniają nam, że wcale tak nie jest, a całość wraca do statusu quo. Ale jeśli jest jedna rzecz, którą rzeczywiście trzeba w nowej produkcji HBO pochwalić, to jest to zdecydowanie jej ścieżka dźwiękowa. Pulsujące dźwięki syntezatora przywodzą na myśl klasyki takie jak niezapomniane kawałki Vangelisa dla Blade Runnera, choć większość proponowanych utworów jest lekko szybsza. Do tego twórcy dorzucają mocno stonowane, pasujące klimatem covery znanych hitów sprzed lat. Zdecydowanie jest to najjaśniejszy punkt całego serialu, co samo w sobie jest dosyć paradoksalne, jako że większość utworów ma raczej melancholijny, szary, senny wręcz charakter.

"Branża" mogła być czymś naprawdę ciekawym. Wciągającą historią o ludziach próbujących się odnaleźć w nieludzkim otoczeniu. Tymczasem zamiast ludzkich sylwetek i ciekawych historii dostaliśmy wymuskane, porcelanowe lalki i lekką erotykę. Jest tu trochę interesujących wątków i zwrotów akcji, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że to nie one miały tu grać pierwsze skrzypce. Nie mówię, że takie, a nie inne podejście do prowadzenia narracji nie może się podobać, ale jak dla mnie jest to definitywny przerost formy nad treścią. Dramaturgia ginie gdzieś, utopiona spermą zmieszaną z kokainą. Pablo pewnie byłby dumny.

PS Wesołych Świąt wszystkim :)

Atuty

  • Świetna ścieżka dźwiękowa;
  • Aktorzy robią co mogą żeby ożywić swoje postacie;
  • W drugiej połowie sezonu zaczyna się robić ciekawie

Wady

  • Mało tytułowej branży;
  • Głupie, niesympatyczne postacie;
  • Więcej tu cycków niż fabuły

Branża na pewno znajdzie swoich fanów, choćby ze względu na bezpardonowe podejście do narkotyków i seksu. Ale to trochę mało żeby usprawiedliwić istnienie całego serialu.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper