10 rzeczy, których nie wiedziałeś o kultowej ekranizacji Mortal Kombat

10 rzeczy, których nie wiedziałeś o kultowej ekranizacji Mortal Kombat

Dawid Ilnicki | 23.01.2021, 19:00

Zrealizowany w 1995 roku przez Paula Andersona “Mortal Kombat” to film, który znakomicie wspomina się po latach. Mimo statusu adaptacji gry komputerowej, która z początku zdawała się do tego kompletnie nie nadawać, a także braku choćby jednej, wielkiej gwiazdy obraz ten zrobił furorę i obecnie jest chętnie oglądany, o czym świadczy choćby jego obecność w bibliotece Netflixa.

Kultowy status filmu Paula Andersona wcale nie jest czymś oczywistym, biorąc pod uwagę choćby odbiór tego dzieła jeszcze w latach 90-tych. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o recenzje zawodowych dziennikarzy, mocno podzielonych jeśli chodzi o ocenę filmu, ale również na wstępne oceny widzów, które były co najwyżej średnie. Kolejne lata jednak pokazały, że nie jest łatwo zrealizować choćby ciekawą, jeśli nie zupełnie udaną, adaptację gier komputerowych, bo era Uwe Bolla dopiero nadchodziła.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tymczasem na tle najpopularniejszych dzieł sławnego Niemca “Mortal Kombat” wyróżniało się pomysłowością, jeśli chodzi o stronę realizatorską, i dobrym doborem, wcale nie bardzo znanych, aktorów. W dodatku film zdaje się całkiem nieźle starzeć, co zadzięcza również mocno specyficznej i idealnie pasującej do całości, ścieżce dźwiękowej, będącej prawdziwą kwintesencją lat 90-tych.

Oto garść ciekawostek dotyczących tej niezwykłej produkcji.

“Połączenie Gwiezdnych Wojen z Wejściem Smoka”

Sam pomysł na ekranizację tak specyficznych gier był karkołomny i niewiele osób wierzyło, że może się powieść. Negatywnie działały na producentów klapy wcześniejszych filmów opartych o gry, takich jak choćby “Super Mario Bros.” i “Double Dragon” z 1994 roku. W projekt wierzył jednak Larry Kasanoff, który po zagraniu w dwie części zobaczył w nich potencjał na kilka filmów, a nawet serial telewizyjny. Przedstawiał je właśnie jako połączenie “Gwiezdnych Wojen” z “Wejściem Smoka”. Trzy miesiące zajęło przekonanie deweloperów z Midway Games do sprzedaży praw do ekranizacji gier, a nawet po zatwierdzeniu produkcji szef New Line Cinema powiedział Kasanoffowi, że uważa, iż scenariusz do tego filmu jest fatalny. 

Jean Claude Van Damme wolał zagrać w inną grę

10 rzeczy, których nie wiedziałeś o kultowej ekranizacji Mortal Kombat

Postać Johnny’ego Cage’a była ponoć oparta właśnie na licznych herosach granych przez Jean Claude’a Van Damme’a, który w latach 90-tych był prawdziwą gwiazdą filmu. O ile twórcom gry nie udało się wykorzystać wizerunku samego aktora, realizatorzy “Mortal Kombat” wierzyli, że uda im się nakłonić znanego odtwórcę do przyjęcia roli Cage’a. Van Damme ostatecznie jednak odmówił, bo w tym samym czasie realizowano inny film, który powstał na bazie gry, czyli “Street Fightera”, w którym oprócz Belga zagrała m.in. słynna australijska piosenkarka Kylie Minogue.

W filmie miał wystąpić Steven Spielberg

Znakomity amerykański reżyser jest ponoć wielkim fanem serii gier i przygotowano dla niego rolę w filmie Paula Andersona. Miał on zagrać twórcę filmu, w którym gra Johnny Cage, gdy poznajemy tego bohatera. Rolę tę ostatecznie otrzymał jednak Sandy Halberg, który nawiasem mówiąc fizycznie mocno przypominał Spielberga. Niestety na przeszkodzie w zrealizowaniu tego niezwykłego cameo stanęły inne zobowiązania legendarnego twórcy filmowego.

Pech Cameron Diaz

10 rzeczy, których nie wiedziałeś o kultowej ekranizacji Mortal Kombat

Rolę Sonyi Blade zagrała, znana dzięki grze w kilku filmach w latach 90-tych, Bridgette Wilson-Sampras, będąca jednocześnie żoną legendarnego tenisisty Pete’a Samprasa. Nie była ona jednak pierwszą kandydatką do występu w obrazie Paula Andersona. W zasadzie już ją porzuciła i wybrała rolę w filmie “Billy Madison” Tą odtwórczynią była zaś Cameron Diaz, której spora popularność w owym czasie spowodowana była występem w filmie “Maska”. Niestety aktorka, podczas jednego z treningów, złamała nadgarstek, co uniemożliwiło jej realizowanie scen walki. Tymczasem prace nad obrazem “Billy Maddison” zakończyły się wcześniej i realizatorzy wrócili do poprzedniego konceptu z obsadzeniem Wilson-Sampras.

Poważne kontuzje na planie

Jednym z powodów tak dużego uznania dla aktorów grających w “Mortal Kombat” było to, że wykonywali większość swoich walk bez udziału kaskaderów. Dotyczy to zarówno Robin Shou, jak i Lindena Ashby, a także Brigitte Wilson-Sampras. Dwoje pierwszych odtwórców miało na planie poważne kontuzje. Shou w scenie walki z Reptile, doznał  urazu dwóch żeber, ale nie powiedział o tym nikomu, gdyż wiedział, że jeśli to zrobi, prace na planie filmowym mogą zostać przerwane. Ashby początkowo chciał skorzystać z pomocy kaskaderów, do rezygnacji z tego przekonał go Shou, czego aktor niedługo mógł pożałować, gdyż po jednym z ciosów podczas kręcenia walki ze Scorpionem, doznał lekkiej kontuzji nerki, przyjmując na nią dość mocny cios i to pomimo noszenia zabezpieczenia przed podobnymi urazami.

Oryginalnie film miał być dużo brutalniejszy

Zaskakujący konserwatyzm twórców filmu, jeśli chodzi o pokazywanie na ekranie brutalności, zwłaszcza w kontekście niezwykle bogatych w ten element gier komputerowych, było czymś co zauważyli recenzenci filmowi po premierze w 1995 roku (np. Roger Ebert). Naturalnie twórcy filmu chcieli, by ich dzieło jak najbardziej oddawało specyfikę gier, ale jednocześnie byli zobowiązani do spełnienia wymogów klasyfikacji PG-13. Cały czas więc zmagano się z tym, by jednocześnie zadowolić widzów chcących zobaczyć brutalne widowisko, jak również przejść test na wspomianą już kategorię. To co ostatecznie zobaczyliśmy jest więc kompromisem pomiędzy tymi dwoma dążeniami. Zapowiedziany na ten rok reboot tego cyklu ma być już pozbawiony tego typu problemów.

Goro sprawiał największe problemy

W 1995 roku CGI nie było jeszcze w szerokim użyciu, a więc twórcy musieli się mocno napracować przy realizowaniu wszelkich scen z udziałem stworzeń nie z tej ziemi. Dotyczy to przede wszystkim Goro, przy realizowaniu walk którego pracowało nawet 16 różnych specjalistów, a wszelkie czynności z nimi związane realizowano w Los Angeles, nie zaś w Tajlandii gdzie kręcono poszczególne walki. Bano się bowiem, że sprowadzenie modelu tego znanego z gry wojownika, może spowodować jeszcze większe opóźnienia w realizacji obrazu, które i tak były już spore. Z tego powodu ekipa żartobliwie nazywała Goro największą aktorską divą na planie, gdyż często po prostu odmawiał on udziału w kolejnych ujęciach.

Walka o soundtrack

Nie tylko kategoria wiekowa tego filmu okazała się kontrowersyjna, ale także jego soundtrack. Twórcy od początku upierali się bowiem, by walki były ilustrowane muzyką elektroniczną, należącą do podgatunku EDM (Electronic Dance Music), a z kolei kompanie płytowe nalegały na obecność w filmie popularnych utworów, takich wykonawców jak choćby Janet Jackson czy Van Halen. Ostatecznie stanęło na tym pierwszym i okazało się to sporym zwycięstwem twórców, bo ścieżka dźwiękowa do “Mortal Kombat” okazał się pierwszym platynowym wydawnictwem EDM w historii. 

Cenna pomoc Christophera Lamberta

Będący już wtedy prawdziwym aktorskim weteranem Christopher Lambert był bardzo ważną postacią na planie, którego obecność mocno wpłynęła na dobrą atmosferę i dodawała pewności siebie wszystkim twórcom filmu, którzy w większości - co dotyczy również samego reżysera - nie mieli wielkiego doświadczenia w swoim zawodzie. Sporym atutem okazała się także jego znajomość francuskiego, bo aktor dograł linie dialogowe Raidena do francuskiej wersji językowej. Ze względu na najwyższą gażę Lamberta, zdjęcia z aktorem były początkowo zaplanowane na zaledwie kilka tygodni, jeszcze podczas kręcenia w Los Angeles. Sam odtwórca uznał jednak, że lepiej będzie jeśli uda się z ekipą do Tajlandii i co ciekawe ponoć nie zażądał za to żadnych dodatkowych pieniędzy, a w dodatku sam ufundował wielką, tradycyjną imprezę na zakończenie realizacji produkcji.

Duże problemy z kręceniem zdjęć w Tajlandii

10 rzeczy, których nie wiedziałeś o kultowej ekranizacji Mortal Kombat

Szukając interesujących rejonów, gdzie można by umieścić właściwą akcję filmu, młody reżyser Paul Anderson skierował swój wzrok na Tajlandię, gdzie ostatecznie rzeczywiście wylądowała ekipa filmowa. Sporym problemem okazało się jednak to, że rejony, w których kręcono zdjęcia były tak odległe, że musiano dzień po dniu transportować na nie zarówno aktorów, jak i sprzęt, łodzią. Później zadecydowano o zbudowaniu małego domu w pobliżu planów zdjęciowych, po to by uniknąć codziennych i dość niewygodnych podróży członków ekipy filmowej.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper