Wpływ na zakończenie w grach wideo. Dlaczego tak kochamy mieć wybór?
Większość z nas lubi wybory w grach wideo - ciężko z tym polemizować. Zastanawialiście się jednak kiedyś, z czego to wynika? Przyjrzymy się bliżej tego typu produkcjom i przeanalizujmy, co za tym stoi!
Możliwość podejmowania decyzji w grach od zawsze nas fascynuje, przyciąga i zachęca. Dziś, gdy dostajemy wielkie tytuły AAA – bez znaczenia, jakiego gatunku – chcemy mieć w nich choćby małe wybory, które mogą dawać nawet iluzoryczny wpływ na zakończenie. Gdy w dialogu mamy możliwość podjąć ścieżkę A lub B, czujemy się usatysfakcjonowani. Wierzymy, że mamy dzięki temu większą siłę sprawczą.
Immersja rośnie, a my możemy łatwiej związać się z bohaterem. Często wydaje nam się wtedy, że całość nie jest "oskryptowana" (a jest, po prostu mocno rozgałęziona), a my sami decydujemy, co stanie się z nami, naszymi towarzyszami, czy nawet światem przedstawionym. Z tego względu, gdy czytamy, że w grze będzie pięć, osiem czy dwanaście różnych zakończeń, czujemy ekscytację i chcemy je poznać.
Warto się więc zastanowić, z czego wzięła się tak duża miłość do tego typu zagrywek i dlaczego dziś wręcz wymagamy od twórców możliwości wyboru – począwszy od tych najmniejszych, związanych z wyglądem naszego bohatera, aż po te, które warunkują zakończenie i sprawiają, że w grupie kilku osób każdy może doprowadzić do innego. Aby jednak lepiej zrozumieć zjawisko, powinniśmy zacząć od tego, jak to wygląda.
Wybór, czyli co?
No właśnie, czym właściwie ów wybór jest. Jak możemy przeczytać w Słowniku Języka Polskiego, jest to „wybranie jednej z kilku możliwości” (cóż, niespecjalnie przyjemna definicja). Idąc tym tropem, właściwie każda gra daje nam jakąś formę selekcji – możemy zrobić misję, bądź zginąć. Oczywiście są to decyzje zero jedynkowe, gdzie wyłącznie jedna pozwoli nam pchnąć fabułę naprzód. Ja chciałem dziś nieco napisać o takich, w których wyborów jest więcej i bez znaczenia na to, jaki podejmiemy, możemy iść dalej.
I właściwie ta mnogość opcji towarzyszy nam od dekad – od zawsze utożsamiana była z gatunkiem RPG – tam wybór rozpoczynał się na decyzjach odnośnie do klasy postaci, ubioru, wyglądu, a kończył na podejmowaniu decyzji w rozmowach z NPC i ostatecznym wpływie na ogólny obraz świata przedstawionego. Czasem mogliśmy uratować uniwersum, innym razem upaść razem z nim – zawsze jednak będzie jakiś koniec.
Dziś jest nieco inaczej – choć wspominana wyżej kategoria dalej cechuje się serwowaniem graczom pewnej puli możliwości, to obecnie przodują projekty oferujące doznania wręcz filmowe. Mowa o produkcjach interaktywnych, gdzie wszystkie mechaniki oparte są głównie na podejmowaniu konkretnych decyzji. Tam często nawet najbardziej prozaiczne wybory okazują się pod koniec znaczące.
Najpopularniejsze gry
No dobrze, wiemy już, że wszystko zapoczątkowały pozycje z gatunku RPG, które w zasadzie opierały się na budowaniu historii bohatera, w którego się wcielamy. Tak było zarówno w przypadku pozycji tekstowych, jak i tych nieco nowszych i wirtualnych. Obecnie najpopularniejsze są jednak projekty interaktywne, o których wspomniałem wyżej.
Takich studiów jak Supermassive Games czy Quantic Dream chyba nie trzeba nikomu przedstawiać?
Bardzo głośno było przecież swego czasu o Fahrenheit, który imponował mnogością wyborów i możliwości prowadzenia samej rozgrywki. Później David Cage postawił dwa kolejne stemple na historii „filmów interaktywnych” – Heavy Rain oraz Beyond: Dwie Dusze. Trzy lata przerwy i w 2018 dostaliśmy tytuł, który znalazł się w wielu czołówkach tamtego roku – znakomite Detroit: Become Human.
Oprócz tego, pomimo skali zawodu grą Cyberpunk 2077, nawet najwięksi przeciwnicy chwalą możliwość budowania swojej postaci w wybrany sposób i wpływ na zakończenie – a te mogą być zupełnie różne. Podobnie jest z wieloma innymi grami AAA – Wiedźminem 3, czy serią Mass Effect. A mamy przecież masę produkcji od Telltale czy Fallouty. Można wymieniać w nieskończoność i śmiem twierdzić, że wciąż byłoby mało.
Naukowy punkt widzenia
Ok, ok – wiemy już, jakie są najpopularniejszy gry, które pozwalają nam podejmować konkretne wybory. Znamy mniej-więcej gatunki oraz pewien zarys wyboru, a przy tym zdajemy sobie sprawę, że większość z nas zwyczajnie lubi mieć wpływ na wirtualne światy, w których się poruszamy. Jak wiadomo, nic nie dzieje się samo z siebie. Tak jest też w tym przypadku, a odpowiedź pozwalają nam znaleźć konkretne badania.
Bardzo ciekawą tezę możemy znaleźć w książce „The Art of Choosing” od Pani Sheeny Iyengar. Kobieta postanowiła w prosty sposób sprawdzić zależność pomiędzy posiadaniem tylko jednej opcji a możliwością podjęcia decyzji między kilkoma różnymi. Wynik eksperymentu był taki sam dla małp, gołębi, szczurów i ludzi. Wszystkie te stworzenia stawiały na drugą opcję. Z czego to wynika? Cóż, najprostsza odpowiedź znajduje się w...
...naszych genach!
Mózg zaczyna łączyć ze sobą pewne aspekty. Możliwość wyboru daje nam poczucie kontroli (choć jest ono w sporej mierze złudne), której tak bardzo pragniemy w życiu. Co więcej – gdy przejmiemy panowanie, znacznie łatwiej jest nam przetrwać w środowisku. W ten sposób funkcjonowali nasi praprapra...pradziadkowie i tak jest także w naszym przypadku. Podejmowanie decyzji sprawia, że czujemy się dobrze. Tylko tyle i aż tyle.
Co ciekawe – wcale nie szukamy najprostszej drogi. Chcemy mieć ich kilka. W rzeczywistości właśnie to oferuje nam największy komfort i poczucie spełnienia. Gdy dodamy do tego odczuwanie immersji (poprzez większą odpowiedzialność za losy bohatera na ekranie) oraz angażującą, wręcz filmową fabułę, wchodzimy w to całościowo.
Z tego właśnie względu tak bardzo lubimy mieć ten wybór i dokładnie ten element naszej psychiki sprawia, że interaktywne gry cieszą się dziś tak dobrym przyjęciem i mogą świętować milionowe sprzedaże. Gwarantują nam powierzchowne posiadanie mocy sprawczej oraz wysyłanie do mózgu sygnałów o bezpieczeństwie obecnej sytuacji, gdyż zwyczajnie mamy nad nią kontrolę.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych