„Kosz pełen głów” - recenzja komiksu. Syn Stephena Kinga na komiksowym szlaku

„Kosz pełen głów” - recenzja komiksu. Syn Stephena Kinga na komiksowym szlaku

Roger Żochowski | 02.03.2021, 23:30

Któż mógłby nadawać się lepiej do otwarcia nowej serii horrorów w uniwersum DC jeśli nie Joe Hill, syn Stephena Kinga? Znany nie tylko z powieści, ale również komiksu Locke & Key zekranizowanego przez Netflix, wysmażył nam brutalną i pełną emocji opowieść, która nie bierze jeńców. Ale czy jest straszna? 

Niedawno recenzowałem komiks Batman: Ostatni rycerz na Ziemi, w który Gacek podróżuje z gadającą głową Batmana. Gadające głowy pojawiają się też w komiksie Hilla, choć pełnią trochę inną rolę. Ale tylko trochę. Czytelnik przenosi się do lat 80., a dokładnie, do nadmorskiego kurortu Brody Island, który na pozór wydaje się kolejnym, spokojnym miasteczkiem, do jakiego udają się Amerykanie na wakacje. Ale skoro mamy tu do czynienia z horrorem, nie muszę dodawać, że pozory mylą?

Dalsza część tekstu pod wideo

„Kosz pełen głów” - recenzja komiksu. Syn Stephena Kinga na komiksowym szlaku

Na pierwszych stronach pierwszego komiksu sygnowanego marką Hill House Comics poznajemy parę głównych bohaterów - Liama, dorabiającego sobie w lato jako policjant u lokalnego szeryfa, oraz zakochaną w nim studentkę imieniem June, która wpada do niego spędzić miło ostatnie dni lata. Komiks bardzo udanie buduje całą otoczkę nadmorskiej społeczności oraz odpowiednio nakreśla bohaterów. Zarówno Liam jak i June są postaciami z krwi i kości, a ich związek przedstawiono wiarygodnie nie unikając słownictwa podkreślającego ich intymne relacje. "Język" jest czasem nieco kolokwialny, ale to nadaje bohaterom charakteru. Tym samym bardzo szybko udaje się nam wsiąknąć w klimat Brody Island. Atmosfera z czasem gęstnieje i tylko trochę żal, że drugoplanowi "aktorzy" dostali za mało czasu antenowego, bo czasami ciężko przejmować się ich losem, a nawet skojarzyć kim w ogóle są. 

Jak to w małych miejscowościach bywa, lokalna społeczność ma swoje mroczne sekrety, policja nie zawsze działa w służbie prawa, a w tle rozgrywa się też dramat pewnej nastolatki, którą znaleziono martwą na plaży. Jakby tego było mało po okolicy grasuje czterech przestępców, którzy zbiegli z więzienia w Shawshank. Te wszystkie wątki z czasem zaczynają się przenikać tworząc bardzo ciekawą siatkę zależności. Napięcie budowane jest powoli, ale gdy akcja zaczyna przyspieszać, a scenariusz zaskakuje kolejnymi plot twistami, ciężko się od tej historii oderwać.

„Kosz pełen głów” - recenzja komiksu. Syn Stephena Kinga na komiksowym szlaku

"Kosz pełen głów" to jednak komiks dla dorosłych, bardzo brutalny, w którym odrąbuje się nie tylko palce ale i głowy. Scenariusz nie raz zakręca dość mocno w stronę kina klasy B, a nawet pełnego tryskającej krwi slashera. Po prostu trzeba przyjąć i zaakceptować taką konwekcję, by dobrze się przy tym bawić. Czasami fabuła jest bowiem bardzo naiwna, a czasami świetna, kryminalna intryga zostaje zbyt mocno spłaszczona, wręcz przerysowana. Mimo wszystko czytelnik do samego końca śledzi wydarzenia z dużym zainteresowaniem. Wielka w tym zasługa znakomicie wykreowanej głównej bohaterki. June jest dziewczyną, która nie boi się "potworów". Ona z nimi walczy, zabija je, z czasem sama stajać się na swój sposób jednym z nich. Tutaj następuje całkiem udana zamiana ról, gdzie to kat staje się poniekąd ofiarą. Studentka psychologii ma bardzo mocny charakter, ale jest też słodka i naiwna, co daje wybuchową mieszankę. 

Choć w recenzji wspomniałem, że "Kosz pełen głów" można zaliczyć do gatunku horrorów, jest w tym wszystkim naprawdę sporo zamierzonego humoru, ironii i tragikomizmu. Dialogi June z kolejnymi postaciami tego dramatu mają w sobie magnetyzm, nawet jeśli czasami są bardzo suche, a niektóre elementy scenariusza potraktowano filtrem znanym od lat.  Warto jednak dodać, że kolejne rysunki zrealizowano ze smakiem. Mogą się więc podobać zwłaszcza, że stylistyką nawiązują do klasyki i lat 80. i 90.. Część kadrów autorstwa Leomacsa jest bardzo oszczędna, kolorystykę utrzymano w ciepłych, stonowanych barwach, a autor stara się kiedy tylko może pokazać emocje. Czasami powykręcane twarze postaci wyglądają jednak dość karykaturalnie i ciężko odczytać z nich, co autor miał na myśli. Z drugiej strony wszelkie sceny akcji są bardzo czytelne i spójną stylistykę zaczynamy z każdą kolejną kartką coraz bardziej doceniać.

„Kosz pełen głów” - recenzja komiksu. Syn Stephena Kinga na komiksowym szlaku

"Kosz pełen głów" ma jedną bardzo istotną dla mnie zaletę - domyka zgrabnie tak główny wątek, jak i wszelkie historie rozgrywające się z boku. Nie czujemy niedosytu po dobrnięciu do ekscytującego finału, bo nie czekają tam żadne cliffhangery. Trzeba jednak zaznaczyć, że jak na horror nie jest to straszna opowieść, po której ciężko będzie zasnąć. Choć atmosfera grozy, zaskoczenia i tajemnicy do samego końca unosi się nad farbą drukarską.

Wydawnictwo: Egmont
Scenariusz: Joe Hill
Rysunki: Leomacs
Oprawa: twarda
Objętość: 184 strony
Format: 170×260
Cena: 69,99

Atuty

  • Klimat lat 80. w kresce i scenariuszu
  • Dobrze wykreowana para głównych bohaterów
  • Trzyma do końca w napięciu
  • Kilka udanych plot twistów
  • Czytelne sceny akcji
  • Dialogi dodają bohaterom charakteru
  • Zwarta i zamknięta historia

Wady

  • Komiks jak na horror nie jest straszny
  • Scenariusz czasami zbyt mocno spłyca niektóre kwestie
  • Emocje ukazane na twarzach czasem są zbyt karykaturalne
  • Postacie drugoplanowe dostały za mało miejsca

Udana opowieść grozy otwierająca nowy cykl DC, nad którym piecze trzyma syn Stephena Kinga. Mało straszna, ale trzymająca do końca w napięciu.

7,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper