Days of Play - najlepsze darmowe indyki, czyli co wybrać?
Gry niezależne stały się prawdziwą kopalnią pomysłów i kreatywności. Nierzadko ich koncepcje znacznie przewyższają korporacyjny imperatyw zasilający segment AAA. Minione kilkanaście miesięcy udowodniło, że twórczość odpowiednia dla pozycji niezależnych przenika w świat ekspansywnej ambicji, tej rzekomo z "najwyższej półki".
Death Stranding czy nadchodzące Returnal klasyfikują gatunki pochodne od sceny indyków, nie robią tego dosłownie, lecz ich twórcy umiejętnie korzystają z palety barwnych pomysłów, od dawna znanych niepodległej grandzie twórców gier. W ramach światowej akcji "zostań w domu", Sony przygotowało zupełnie darmową ofertę Days of Play. Do 31 marca pobrać mogliśmy pixarowską opowieść Insomniac Games, nowy/stary początek historii Ratcheta i Clanka (aktualizacja dla PS5 jest do wzięcia). Od kilku dni natomiast japońska firma funduje prawdziwy festiwal niezależnej rozgrywki, z małymi wyjątkami. Dziewięć pozycji w katalogu, nieodpłatnie. Lista nie obejmuje pierwszoligowych członków rodziny PlayStation (oprócz Astrobota), lecz demonstruje prawdziwą wartość gier "niższego szczebla". Ta jest nieoceniona, więc polecimy Wam garść inspiracji, dla których przedstawicieli Days of Play warto zagospodarować kilka dodatkowych wolnych chwil.
Abzu
Dyrektor artystyczny odpowiedzialny za zmysłowe the Journey, postanowił skierować nasz podziw dla "Podróży" w stronę podwodnego spektaklu. Czym jest Abzu? Tytuł ciężko jednoznacznie sklasyfikować, lecz jego unikalność zawdzięcza autorskie korzenie w grze Sony. Debiutancki projekt studia Giant Squid nie jest historią ani prostą, ani skomplikowaną. Tylko bardzo tajemniczą. Abzu kierowany przez odbiorcę wydaje się jednocześnie narratorem historii czczonych istot. Na ścianach zatopionych pomników starożytnej cywilizacji namalowano pewną opowieść, która wymaga od nas własnej interpretacji. Wniosek jest jeden - gra stawia nas bardziej w roli widza.
Eksploracyjny charakter Abzu pozwala na swobodne odkrywanie podwodnego świata, lecz robi to dość zachowawczo. Nie znajdujemy się w otwartym świecie, lecz szerszych lokacjach, połączonych korytarzowymi sekwencjami. Czasem uruchomimy prosty mechanizm pozwalający brnąć dalej przez głębiny. Mocną stroną gry jest desing i oprawa. Feria morskich barw przeplatana z wodną roślinnością oraz symulacją łańcucha pokarmowego. Trzygodzinna historia relaksuje zmysły tworząc iluzję podwodnego spokoju.
Enter the Gungeon
Gdyby wcielić środowisko klasycznego Doom w przestrzeń rogalikowych shooterków, efektem byłaby wizja niczym w grze 505 Games. Tutaj kluczowe znaczenie również tkwi w responsywności i reakcji gracza. Pikselowa otoczka książkowo wpisuje się w dynamikę generycznych starć i konstrukcji poziomów. Droga wytyczona kilka lat wcześniej przez kultowe już The Binding of Isaac urozmaicona o taniec broni, wielu broni. Po każdej przegranej, rozgrywkę zaczynamy od nowa, z odmiennym zestawem (układem) pomieszczeń i przeciwnikami.
Tym wprawdzie aparycją daleko do demonicznej watahy z Marsa, lecz im dalej, tym intensywniej. Stosując dostępne pod ręką uzbrojenie, uniki i elementy otoczenia (przewracanie stolików w ramach osłon jest na porządku dziennym) walczymy o sukcesywne dotarcie do każdego z bossów rządzących danym lochem. Twórcy zadbali o odpowiednio humorystyczny nastrój całości, oraz czterem dostępnym postaciom, z Marine na czele. Nie, nie tym z cyklu Doom. Chociaż podobieństwo jest ironicznie uderzające.
REZ Infinite
Weterani złotej epoki klasycznego PlayStation zapewne mają w pamięci tytuł o wdzięcznej nazwie Omega Boost. Kierowaliśmy w niej kosmicznym robotem bojowym, który eliminował wrogie jednostki, całe setki. Pierwsze chwile z REZ Infinite od razu przypomniały mi o tym nieprzeciętnym tytule. Nie ze względu na geometryczny styl oprawy, lecz mechaniki rozgrywki. Sterowanie jest tutaj bardzo zbliżone, choć część może przypisać nieco podobieństw do cyklu Zone of the Enders.
Z mojej perspektywy, gra prezentuje się jak szkielet tamtej pozycji, przez co zdołała mnie do siebie przekonać. Likwidacja kolejnych obiektów łączy się muzycznymi brzmieniami, im intensywniejsza akcja, tym efektowniejsze natężenie oprawy dźwiękowej. Twórcy rekomendują pozostanie przy opcji słuchawek i warto się zastosować do zaleceń. Siłą REZ Infinite jest udźwiękowienie. Czy gra stanowi wyzwanie? Sprawdźcie sami.
Thumper
Według mnie - najbardziej niestandardowy tytuł w całej ofercie Play at Home, na szczęście wymagający czegoś więcej niż obserwacji. Futurystyczny żuk rzucony na śmiercionośny tor przeszkód, z demoniczną głową wysyłającą zagrożenia w jego stronę. Brzmi banalnie? Tylko na papierze. Thumper świetnie łączy elementy gry rytmicznej, szybkością akcji niczym w WipeOut oraz futurystycznym soundtrackiem.
Tutaj do maksimum twórcy bawią się naszym refleksem. Gra oferuje kilka poziomów, z których każdy podzielono na kilkanaście torów. W zależności od skutecznego omijania przeszkód, wchodzenia w zakręty i naciśnięcia przycisku w idealnym momencie, system ocenia nasze działania przez scoring. Jeśli szukacie niecodziennej adrenaliny w grach, Thumper to idealne rozwiązanie, do tego darmowe. Polecamy.
Play at Home 2021 to ciekawa inicjatywa w zakresie promocji gier niezależnych. Powyższa lista obejmuje pozycje, które zdołały mnie wciągnąć na dłuższe posiedzenie. W zestawie znajdują się jeszcze AstroBot na PSVR, Moss czy The Wittness. Ta ostatnia łączy elementy gry eksploracyjnej oraz logicznej, umieszczonej w otwartym, pastelowym świecie. A już od 19 kwietnia dla entuzjastów AAA czekać będzie Horizon: Zero Dawn. Zachęcamy jednak do zapoznania się z wymienionymi grami, ponieważ mimo swojej umowności i zachowawczości angażują bardziej niż mogłoby się wydawać. Czy sprawdziliście już kilka produkcji zostając w domu?
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych