Death Stranding - w obliczu PlayStation 5
Na kilka chwil przed kresem przedpandemicznej rzeczywistości, Kojima Productions pod patronatem Sony wydało hybrydę koncepcji odpowiedniej bardziej wobec gier niezależnych przy wysokobudżetowej jakości. Przeznaczona dla koneserów, wybiegająca przed szereg pojęcia "ruchu" w nowoczesnej historii gier.
Kojimowskich techno-archaizmów próżno szukać na siłę w Death Stranding. Interesująca wizja podparta interpretacją cyklu życia i śmierci według starożytnych podań. Strefa narracyjna, merytoryczna oraz audiowizualna na przekór anty-kojimowskim malkontentom, pozbawiona jest staroszkolnych przyzwyczajeń, które stanowiły pewnego rodzaju lukę dla krytyki jeszcze za czasów Metal Gear Solid. Drugim faktem jest zwyczajnie uzależniający model rozgrywki, banalny w teorii, zaawansowany w praktyce. Niestandardowe pomysły zawarte w Death Stranding wraz z emocjalnym mariażem tworzonym przez gwiazdorskie korzenie odgrywanych postaci czynią tytuł dziełem wyjątkowym w swojej klasie - czyt. "triple A". Chęć wtórnego przeżywania tytułowego "Wdarcia Śmierci" przemawiała wobec mnie niejednokrotnie. A ja nadal czekam na odpowiednią okazję - nowogeneracyjne zaadaptowanie gry, dla PlayStation 5. Czy się w końcu doczekam? Dlaczego warto czekać?
Projekt życia?
Czy Death Stranding jest pionierskim tworem wirtualnej kultury? Rewolucja w całym przemyśle gier skończyła się szybciej niż zakładano. Od bowiem dekad obserwujemy skuteczne rozwijanie wszystkiego co już znamy w sferze koncepcyjnej, resztą zajmuje się już warstwa audiowizualna, reprezentując przy tym najrozmaitsze formy przekazu. Innymi słowy, ciężko dzisiaj o prawdziwie ewolucyjny charakter wysokobudżetowych produktów. Ten biznes jest obecnie na tyle lukratywny, że wystarczy zadbać o odpowiednią jakość pomysłów oraz względnie poprawną implementację. Wszystko przy zachowaniu odpowiednich norm adekwatnych do oczekiwań społeczności oraz relacji inwestorskich. Czasem jednak zdarzają się odstępstwa od tej reguły, odważne decyzje projektowe, które na pozór wydają się infantylne, niedostosowane do standardów produkcji kosztującej miliony dolarów. Jakiej reakcji wszakże mógł spodziewać się autor wizji kuriera, który ma odbudować Stany Zjednoczone, nosząc przy sobie "podpięte" niemowlę?
Jednak, udało się. Same zwiastuny wywołały tysiące interpretacji, oddzielnych materiałów sugerujących obupólną konspirację znanych nazwisk ze świata gry oraz filmu. Tak, to jedyny w swoim rodzaju projekt życia, nie tylko Hideo Kojimy. Death Stranding rozpoczęło początek czegoś bezprecedensowego. Zasadniczym celem w grach jest dotarcie z punktu A do B. Niezależnie od gatunkowej przynależności, to nieprzerwany cykl każdej myśli twórczej wszystkich zajmujących się ich projektowaniem. Kurierskie wyzwanie Sama Portera Bridges'a utwierdza w przekonaniu, że oddanie niemal wzorowo dopracowanej mechaniki poruszania się w ręce gracza stanowi klucz do wszystkiego. Gra sprawiająca, że samo chodzenie jest przygodą. Poprzednie zdanie choćby częściowo nie zdoła podkreślić kreatywnego ujęcia rozgrywki przez Kojima Productions.
Niecodzienne podejście zaowocowało prawdziwie definitywnym obrazem metafory życia, który przy wykorzystaniu nowatorskiej i jednocześnie najprostszej mechaniki rozgrywki stał się unikatem. Wyrafinowanym dziełem kwestionującym częste zarzuty w kierunku Hideo, czyli zerojedynkowym twórczym zmysłem, opierającym się na światowym przyjęciu Metal Gear Solid. Widać, że ten wizjoner wraz z większością dawnego zespołu potrafił zaskoczyć odmiennym podejściem. I to jeszcze jak. Niezależnie od powstawania kontynuacji, Death Stranding wciąż imponuje jakością, nawet na bazowym modelu PS4. Definitywnym przekazem jest oczywiście wersja PC, która oferuje chociażby rozgrywkę w lepszej wydajności wraz z udogodnieniami wizualnymi.
Lepsza perspektywa
Aktualny postęp prac nad kolejnym projektem studia jest względnie okryty aurą tajemniczości. Ba, nie wiemy tak naprawdę czy Death Stranding 2 kiedykolwiek zaplanowano. Skoro już wyszliśmy ze strefy tajemnic, dość interesującym faktem wciąż jest brak konkretnych liczb reprezentujących bilans sprzedaży gry, zwłaszcza na PlayStation 4. Jeszcze w maju ubiegłego roku, Hideo Kojima zaznaczył pokrycie kosztów produkcji oraz generację przychodów gwarantujących bezpieczne powstanie kolejnej gry studia. Nieoficjalnie padają sumy powyżej 4 milionów egzemplarzy, cyfrowo oraz detalicznie. Według grupy SuperData Research, wersja gry na Steam znalazła 477 tys. interesantów w ciągu pierwszego miesiąca od rozpoczęcia dystrybucji na platformie. Biorąc pod uwagę niecodzienność założeń rozgrywki, Death Stranding przyjęło się bardzo dobrze, jeśli te liczby są autentyczne.
Pomogły znane nazwiska, to pewne. Gracze jednak należą do grupy częściej kierującej się bezpośrednio wyglądem i działaniem wyczekiwanych zapowiedzi niż obecnością nazwisk z innych mediów. To cecha obecna częściej w branży kinowej, lecz nie definiuje każdego przypadku. Sytuacja z ogólnoświatowym przyjęciem Death Stranding nie jest wprawdzie tak problematyczna jak z niesławnym Cyberpunk 2077, lecz nowogeneracyjna aktualizacja nie zaszkodziłaby w skutecznej promocji ostatniej supeprodukcji Kojima Productions. Sama rozgrywka wręcz automatycznie podsuwa ciekawe możliwości do implementacji. Po pierwsze, najważniejszy element - sterowanie postacią. Death Stranding doskonale symuluje autentyczność w stawianiu kroków analogicznie do rzeźby terenu i jego zmian w wyniku częstych zjawisk atmosferycznych.
Haptyczne wibracje DualSense doskonale sprawdziłyby się w roli ostrzegawczego komunikatora, jeśli pokonywany obszar stanowiłby znaczną przeszkodę. Oporność triggerów to dobry materiał na trudy wspinaczki, czy to po górzystym terenie czy linie. Pomijając już temat oczywistej poprawy wydajności, o wiele ciekawszym scenariuszem na drodze nowej strefy komfortu jest zastosowanie dźwięku 3D Tempest. Piękne krajobrazy obecne w grze często zahaczają o liczne strumyki czy wodospady. Wsłuchiwanie się w wodny szum przy sporadycznych utworach takich jak "Bones" czy "Asylum for the feelings" w ulepszonym udźwiękowieniu jawi się co najmniej kusząco. Czy tak się jednak stanie?
Brnąc dalej
Death Stranding nie jest wyjątkiem na drodze braku korzystania z peryferyjnych dobrodziejstw PlayStation 5. Społeczność wciąż czeka na łaskawy ruch ze strony From Software, odpowiedzialnego za Bloodborne. Wersja PC częściowo wyjaławia ciekawość co do usprawnionego działania Wdarcia Śmierci na mocniejszej konsoli. Gdyby nagle ogłoszono prace nad aktualizacją, wydanie Steam oferuje skuteczny podgląd dla konsoli aktualnej generacji. Nie wszyscy gramy na komputerach osobistych, lecz Death Stranding jako port z konsoli stanowi miły wyjątek na tle częstych niepowodzeń innych przeniesień między zamkniętymi architektonicznie sprzętami a otwartą platformą jaką jest PC. Znany "insajder" o wdzięcznym nicku NaVtra wspomniał na znanej ReSeterze o możliwym powstawaniu rozszerzonej edycji gry.
Ponadto stwierdził, że w przyszłości rozgrywka w Death Stranding będzie możliwa w nowym stylu. Czyżby szykowały się ambitne plany związane z umieszczeniem irracjonalnej rzeczywistości przez pryzmat gogli VR? Tak czy inaczej, bardzo chciałbym wrócić do dostarczania kolejnych przesyłek, tych ważkich i ważniejszych. Dostosowanie tego wyrafinowanego tytułu dla PS5 to całkiem skuteczny argument przemawiający za powtórnym odtworzeniem amerykańskiej infrastruktury. Kiedy poznamy jakiekolwiek szczegóły w temacie? Wiedzą to najpewniej tylko twórcy. Rzecz jasna, najlepszy byłby sequel, lecz czy wizjonerski styl myślenia Kojimy pozwoli na zachowawczość? Czy dostalibyśmy więcej tego samego? Ambicja zawsze wygrywa, czasem nawet z samymi pomysłodawcami.
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych