Xbox - kronikarski obowiązek? - o promowaniu i przejmowaniu pałeczki lidera
Wszyscy uwielbiamy wracać do starszych tytułów. Nostalgia jest wartością nieocenioną. Nierzadko koniecznością czynnego powrotu do wspomnień stanowi posiadanie konsoli, z czasów której pochodzi interesujący nas tytuł. To z kolei wiąże się z magazynowaniem dawnego sprzętu gdzieś w domowych czeluściach.
Dzisiejsze poczucie osobistej wygody przyzwyczaiło nas do pozbywania się nieużywanych konsol, co nie stanowi jednak żadnej reguły. Dawniej również sprzedawaliśmy poprzednie systemy na drodze posiadania ich następców. W bardziej nowoczesnej historii stacjonarnego grania, standard wstecznej kompatybilności ustaliło Sony w złotej epoce PlayStation. Firma zmieniła model opcji uruchomienia starszych gier przy okazji PS3. Od kilku lat prym w tej dziedzinie wiedzie Microsoft. I prawdopodobnie tak zostanie.
Siła usprawnień
Rozpoczęty prawie sześć miesięcy temu, dziewiąty cyk generacyjny mocno opiera się na promowaniu gier poprzedniej kadencji. Często spotykamy się z doniesieniami o umownej dostępności PS5/XSX . Najnowsze informacje opiewają na "powrót do normalności" dopiero w przyszłym roku. Swoją drogą, owe hasło stało się powtarzalne w masowej świadomości bardziej niż coroczne cykle FiFa czy Call of Duty. Z technicznego punktu widzenia, fantastycznie brzmi perspektywa uruchomienia gier z poprzednich konsol w lepszej jakości. Ten stan rzeczy zawdzięczamy jednak konglomeratowi z Redmond. Phil Spencer, czyli dzisiejszy ulubieniec publiczności poniekąd ustanowił ten ciekawy trend. Dlaczego wsteczna zgodność w ogóle stała się elementem machiny marketingowej w kontekście aktualnej generacji konsol?
Wśród osób nie posiadających jeszcze żadnego z reprezentantów dziewiątego pokolenia generowania cyfrowych światów, nie brakuje opinii sugerujących zwykłego braku konkretnych gier, które skutecznie zmotywują do zakupu. To miecz obusieczny. Wszyscy bowiem jesteśmy świadomi deficytowego stanu PS5/XSX. Czy aby na pewno brak gier jest adekwatnym do rzeczywistości zarzutem? Czy może wynika to z niemożności zakupu w odpowiednim momencie? Dzisiaj na świeży produkt konsolowy musimy zwyczajnie polować. Co takiego konkretnego uczynił Phil Spencer razem ze wsparciem odpowiedzialnych za całokształt dywizji Xbox? Cofnijmy się jeszcze na chwilę do przedpandemicznej epoki, łabędziego śpiewu targów w Los Angeles. E3 2017 zasłynęły nie tylko jako zapowiedź ówczesnego projektu Scorpion. Dla Microsoftu prawdopodobnie była to najważniejsza konferencja od czasów niesławnego ogłoszenia Xbox One.
Scena rozbłysła zielonym firmamentem, natomiast twarz Xboxa, dziedzicząca skrzywiony częściowo wizerunek po Donie Mattricku właśnie tego pamiętnego dnia, stała się prawdziwym "królem". Xbox One miał otrzymać perspektywę usprawnionej wstecznej zgodności, która obejmowała regularne dodawanie pozycji z Xbox 360 wraz z klasyką pierwszej konsoli w dalszej przyszłości. Inicjatywa okazała się bardzo skuteczna, czego dowodem jest dzisiejsza wartość kompatybilności ze starszymi tytułami w oczach odbiorców. Microsoft rozpoczął ciekawą strategię konkurencyjną, sięgając po usprawnienie nieco zapomnianej praktyki, dawniej stosowanej w ramach dodatku przez Sony czy bardzo tradycjonalistyczne Nintendo. Nikt nie przypuszczał, że w obliczu rozpoczęcia nowej generacji, wsteczna zgodność nabierze tak radykalnego znaczenia.
Moc nostalgii
Wróćmy zatem do początku stosowania procedury wstecznego uruchamiania gier poprzednich konsol. Sony wraz ze startem PlayStation 2 pozwoliło na zabawę z grami dedykowanymi wielkiemu poprzednikowi. Wówczas traktowano tę funkcję jako zwyczajny dodatek, lecz nieco inny wymiar przybrała za czasów PS3. Nazwijmy, odpłatny. Pierwsza partia konsol obsługiwała funkcję wstecznej zgodności z poziomu konsoli, w kolejnych rzutach na rynek, usunięto patent emulacji z płyty. Działały jednak czarne krążki z PSX, co wprawiało w pewne zdumienie. Dlaczego zdecydowano wówczas na regresję emulacji nośników z ery PlayStation 2? Redukcja wysokich kosztów produkcji to jedno, lecz pojawienie się wielu klasycznych pozycji w wirtualnej sprzedaży dawało częściową odpowiedź. Japońskie przedsiębiorstwo poszło jeszcze o krok do przodu. Modne stały się zremasterowane edycje największych hitów minionej epoki. Nie odkryjemy Ameryki stwierdzając początki owego trendu właśnie u Sony. Dzisiaj już zjawisko odświeżonych wydań stopniowo wypiera natura wstecznej zgodności w wykonaniu PS5/XSX. Większość gier działa zwyczajnie lepiej, z odblokowanym klatkażem, często niezależnie od dodania aktualizacji przez dewelopera.
Sony zaniedbało kompatybilność wsteczną najbardziej podczas kadencji PS4. Microsoft sprawnie wykorzystując zaniedbanie konkurencji, dostarczył prawdopodobnie najbardziej definitywne rozwiązanie całego procederu. Gry nie tylko prezentowały się lepiej i działały żwawiej, lecz usługodawca nie pobierał żadnych opłat, czego nie można powiedzieć o Sony. Dzisiaj, w obliczu rozpoczęcia nowej generacji konsol, często promowane jest ulepszenie gier z poprzedników. Nastały bardzo ciekawe czasy, w których systemy przeznaczone do interaktywnej, stacjonarnej rozrywki w pierwszej kolejności służą jako luksus pierwszej potrzeby. W końcu dzisiejsze usługi pokroju Xbox GamePass czy oferta PlayStation Plus Collection opierają się w znacznym stopniu na grach poprzedniej generacji. Wydawniczych okienek w tym roku jest względnie sporo, więc praktyka wstecznego upiększania przybierze jeszcze bardziej na sile. Xbox jednak wychodzi o krok dalej, ponieważ obejmuje katalog gier nawet z klasycznej konsoli, niczym historyczny zbiór dotychczasowych dokonań marki zapoczątkowanej 21 lat temu. Prawie jak kronika.
Przyszłość i przeszłość
Microsoft jako pierwszy stosując usprawnienia dla gier poprzednich generacji, ukrócił trend remasterowania znanych produkcji. Czy jeśli firma z Redmond nie wzięłaby się "na poważnie" za promocję wstecznej zgodności, to czy aby na pewno otrzymalibyśmy darmowe aktualizacje do innych znanych superprodukcji? Teraz już bardzo rzadko słychać jakiekolwiek doniesienia o szykowaniu edycji zremasterowanych, części pada hasło "remake". Możliwość rozgrywki wstecznej stała się obecnie motorem napędowym w obliczu wciąż niewielkiej ilości nowogeneracyjnych tytułów. Wszakże, wszyscy uwielbiamy wracać do starszych, ulubionych gier. Dzisiejszy stan rzeczy związany z darmowymi upgrade'ami możemy jednak zawdzięczać Microsoftowi z Philem Spencerem na czele dywizji Xbox. Często korzystacie z wstecznej zgodności?
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych