Prawie jak Mad Max. Najciekawsze filmowe post-apo

Prawie jak Mad Max. Najciekawsze filmowe post-apo

Dawid Ilnicki | 17.04.2021, 14:00

Mający swą premierę w 1979 roku film “Mad Max” George’a Millera okazał się światowym fenomenem, który z jednej strony rozpoczął niezwykle popularną i obecną - na szczęście także w tej dekadzie - filmową franczyzę, a z drugiej zainspirował spore grono naśladowców, z początku tworzących typowe plagiaty, z czasem wykorzystujących jednak formułę kina postapo w bardzo ciekawy sposób. 

Choć oczywiście filmy postapokaliptyczne były realizowane już wcześniej, o czym świadczą choćby dwie pozycje umieszczone w tym zestawieniu, o tyle dopiero wielka popularność produkcji Millera zwróciła uwagę na ten niezwykle interesujący podgatunek. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Pierwszy film z tej serii nie kosztował nawet pół miliona dolarów (i to australijskich), na całym świecie zarobił zaś ponad 100 milionów amerykańskich, pozwalając realizować ciekawe i już dużo droższe sequele. Obraz zdecydowanie wypromował również Mela Gibsona, który stał się prawdziwą gwiazdą, do dziś jednak kojarzoną również z rolą Maxa Rockatanskiego.

Dalsza część tekstu pod wideo

O tym jak pojemna i nadal aktualna jest formuła kina postapokaliptycznego przekonał wielki, zarówno kasowy jak i artystyczny, sukces “Mad Max: Fury Road” z 2015 roku, w którym Miller wrócił do swej najbardziej znanej serii, fantastycznie ją uwspółcześniając. Choć w międzyczasie powstało wiele filmów, próbujących podkupić nieco uroku, ale również szaleńczej energii, pierwszych filmów, udało się to dopiero samemu ojcu-założycielowi, który zrealizował jeden z najlepszych rebootów w historii kina.  

Już w latach 80-tych za tworzenie podobnych filmów wzięli się reżyserzy przeciętni, których produkcje dziś ogląda się jednak całkiem nieźle (większość z nich jest dostępna na Youtube), zwłaszcza jeśli ktoś ma sentyment do starych, VHS-owych filmów. Ich głównymi atutami są ładne plenery i ciekawe maszyny, wadami zaś zdecydowany schematyzm fabularny i niski poziom charyzmy głównych bohaterów. Na szczęście i za pozycje z podgatunku postapokaliptycznych thrillerów brali się coraz lepsi twórcy, efektem kilka niezwykle interesujących produkcji. Część z nich to oryginalne widowiska akcji, inne podchodzą do znanych tematów z dużą dozą humoru, zdarzają się także typowe filmowe eksperymenty. 

No Blade of Grass 

Bez porównywania do wielkiego dzieła George'a Millera funkcjonuje ten brytyjski klasyk fantastyki apokaliptycznej, który miał swoją premierę dziewięć lat wcześniej. Oparty jest on o powieść Johna Christophera z 1956 roku “The Death of Grass” i opisuje tajemniczą plagę, która nawiedziła świat - w tym także Wielką Brytanię gdzie toczy się jego akcja - w niedalekiej przyszłości, powodując zamieszki na tle braku żywności. Głównym bohaterem jest człowiek, starający się doprowadzić grupę, której przewodzi, do farmy swojego brata.

Obraz ten w swoim czasie narobił sporo zamieszania, także ze względu na osławioną scenę gwałtu, wyciętą z wersji VHS, która została dołączona do późniejszego wydania. Rzadko zdarza się w kinie, zwłaszcza we wczesnych latach, tak sugestywna próba wykreowania pierwszych momentów tuż po opuszczeniu zamykanej metropolii i choć film razi zdecydowanymi uproszczeniami w konstruowaniu psychologii bohaterów, a momentami także dętym moralizatorstwem i tak jest nadal bardzo ciekawy.

Chłopiec i jego pies

Z kolei cztery lata przed Mad Maxem zrealizowano tę przedziwną czarną komedię (dostępną na CDA i VOD.pl w wersji darmowej), na podstawie twórczości znanego pisarza fantastycznego Harlana Ellisona, w której pokazano niedaleki z naszej perspektywy rok 2024. Tytułowego chłopca gra młody Don Johnson, lata przed początkiem największej sławy, za sprawą serialu “Miami Vice”. Towarzyszy mu czworonożny przyjaciel, który nie jest jednak zwykłym psem.

Posiada bowiem nadzwyczajne zdolności telepatii, ułatwiające bohaterowi lokalizację kobiet, które ten zamierza wykorzystywać. Choć scenariusz wygląda dość karkołomnie filmowi udało się w bardzo dobry sposób uchwycić sposób życia młodego człowieka, wychowanego już po zagładzie nuklearnej, którego napędzają wyłącznie głód i chuć. Nieprzypadkowo mówi się więc o tym, że obraz w reżyserii L.Q. Jonesa zainspirował kolejne części Mad Maxa, w tym przede wszystkim “The Road Warrior”. Można w nim znaleźć również wiele podobieństw do znanej i lubianej serii gier “Fallout”. 

Battletruck (Warlords of the XXI century)

Jeden z pierwszych, ewidentnych plagiatów filmu z Melem Gibsonem, który rozpoczął prawdziwą serię. Trudno się temu dziwić, bo wielka popularność kina postapokaliptycznego sprawiła, że producenci widzieli w kolejnych produkcjach szanse na zarobienie dużych pieniędzy, a koszt ich realizacji również nie był duży. Na tle późniejszych dzieł, twórców takich jak choćby Cirio H. Santiago, tworzącego je niemal taśmowo, “Battletruck” wyróżniał się całkiem sprawnym wykonaniem i niezłym bohaterem negatywnym. Choć więc jego przeciwnik zdecydowanie zawodził, całość oglądało się nieźle, także ze względu na interesujący model tytułowej ciężarówki. Film można zobaczyć w całości na Youtube. 

Miasto Żab (Hell Comes to Frogtown)

W nieodległej przyszłości, za sprawą wielu wojen, zdecydowanie zmniejszyła się populacja mężczyzn, co wpłynęło na ogromne problemy demograficzne. Na szczęście amerykańskie władze wcale nie przysnęły i zidentyfikowały osobnika, którego nasienie ma podobno wyjątkowe właściwości, a jego przyrodzenie staje się własnością rządu. I to dosłownie!

Nasz heros ma się udać do miasta, pozostającego we władaniu zmutowanych żabo-ludzi, by uwolnić grupkę kobiet, z którymi następnie uda się w ustronne miejsce, w wiadomym celu… Jeśli dodamy, że głównego bohatera gra pyzaty, wiecznie uśmiechnięty Roddy Piper, znany choćby z “They Live” Carpentera, dobrze wiadomo z jakim obrazem mamy do czynienia. Polski tytuł kompletnie nie oddaje gry słownej “Hell Comes to Frogtown”, bo protagonista tego szalonego, ale przy tym sprawnie zrealizowanego widowiska, ma na nazwisko Hell.

Krew Bohaterów (Blood of Heroes)

Niedoceniony VHS-owy klasyk, w którym wielkie role zagrali Rutger Hauer, Joan Chen i Vincent D’Onofrio portretuje bliską przyszłość, w której po zagładzie nuklearnej ludzkość oddaje się wyjątkowo brutalnej rozgrywce, nieco przypominającej futbol amerykański, ale rozgrywanej psią czaszką. Jeśli zaliczyć film Davida Webb Peoplesa do podgatunku filmów sportowych byłby to wyjątkowo nietypowy przedstawiciel tego typu kina. Odnaleźć się w nim mogą zarówno fani postapo, jak i obserwatorzy futbolu, narzekający na miękkość dzisiejszej piłki nożnej, w której ruch skrzydeł motyla na jednej półkuli powoduje kontuzję Neymara na drugiej...

Droga Sześciu Strun (Six-String Samurai)

Prawdopodobnie najbardziej cudaczna produkcja ze wszystkich umieszczonych na tej liście. Przedziwna wizja, w której władzę na terenach Stanów Zjednoczonych, w końcówce lat 50-tych, przejmują Rosjanie, a królem USA zostaje Elvis Presley. Jego władanie, z uwagi na rychłą śmierć, szybko się jednak kończy. Właściwa akcja tej produkcji zaczyna się w momencie, gdy każdy szanujący się gitarzysta bieży do Lost Vegas, by tam zmierzyć się z innymi pretendentami w walce o koronę.

Wśród nich jest główny bohater filmu - Buddy, który oprócz znakomitej gry na gitarze, umie również po mistrzowsku władać samurajskim mieczem. Ścigają go zaś m.in. wysłannicy śmierci, mocno przypominający muzyków Guns’n’Roses. Obraz Lance’a Mungii to szalona przebieżka przez najróżniejsze filmowe konwencje, który podobno miał być częścią trylogii. Film okazał się jednak tak specyficzny, że nie znalazł wielu sympatyków, czemu trudno się dziwić. Można go obejrzeć na Youtube, gdzie wrzucili go sami przedstawiciele wytwórni. Polecam!

Czas wilka

Prawdopodobnie nikt nie spodziewał się na liście VHS-owych dziwów i nietypowych rozrywkowych produkcji filmu wyreżyserowanego przez klasyka współczesnego kina - Michaela Haneke. A jednak Austriak raz sięgnął po konwencję filmu postapokaliptycznego realizując specyficzny film z 2003 roku. W rezultacie powstało dzieło nieomal dla nikogo: wielbiciele twórczości reżysera “Ukrytego”, “Pianistki” czy “Funny Games” w większości uznali je bowiem za miałkie, a z kolei miłośnicy specyficznej, post-Mad Maxowej konwencji, której przedstawicielem jest choćby znane “The Road” z Viggo Mortensenem (oparte na powieści Cormaca McCarthy’ego), raczej się nim znudzili. Sam jednak uważam, że produkcja ta w dość ciekawy sposób pokazuje początki budowy nowego społeczeństwa po globalnej katastrofie i z tego punktu widzenia jest warta zobaczenia.

Doomsday

Film Neila Marshalla, znanego z kilku typowo rozrywkowych tworów, to przykład dzieła niezwykle samo-świadomego, przede wszystkim przez wzgląd na wykorzystywanie znanych filmowych klisz z przeszłości, także z “Mad Maxów” (twórcy pomyśleli gojako hołd dla kina post-apo lat 70-tych i 80-tych) , i w tym sensie jest to z pewnością propozycja interesująca. Naturalnie znawcy tematyki nie znajdą w nim kompletnie niczego nowego, ale jednocześnie sposób realizacji sprawia, że “Doomsday” ogląda się naprawdę dobrze (obecnie na Netflixie), pod warunkiem oczywiście, że nie traktujemy go zupełnie poważnie. Film w udany sposób łączy klimaty post-apo z apokalipsą, którą powoduje śmiertelny wirus, a zasłużona także dla świata gier Rhona Mitra, gra tu całkiem dobrą rolę. 

The Rover

Na film Davida Michoda warto zwrócić uwagę przede wszystkim ze względu na świetne aktorstwo Guy Pearce’a i Roberta Pattinsona. Zdecydowanie dźwigają oni na swych barkach ten pozbawiony skomplikowanego scenariusza film, w którym stopień zniszczenia postapokaliptycznego świata, ukazanego w produkcji, wyraża się przede wszystkim w postawie obu bohaterów. Pozostałe elementy sprawiają bowiem dużo mniejsze wrażenie, a ci, którzy szukają w obrazach z tego nurtu wartkiej akcji mogą być rozczarowani. Piękne plenery i świetni odtwórcy wynagradzają jednak z nawiązką ewidentne dłużyzny.

Turbo Kid

Seans obrazu z 2015 roku przekonuje widza o tym, że najbardziej istotną rzeczą jest czasem trafienie w odpowiedni moment. Rok później premierę miał bowiem pierwszy sezon “Stranger Things”, który ponownie rozbudził zainteresowanie latami 80-tymi w popkulturze. Oglądając tę kanadyjsko-nowozelandzką produkcję kilka lat później można doznać małego dysonansu poznawczego, głównie za sprawą muzyki, która w kilku momentach wydaje się imitować tę ze znanego serialu Netflixa. Mamy tu ponadto kilka ewidentnych popkulturowych tropów, łącznie z aktorem do złudzenia przypominającym pewnego ikonicznego bohatera lat 80-tych.  Całość robi niezłe wrażenie, także dlatego, że z jednej strony jest stylizowana na film dla nastolatków, a z drugiej jest mocno brutalna, zwłaszcza w scenach walki. Mogą ją docenić zatem także miłośnicy gore.

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper