Reklama
Miłość, śmierć i roboty (2019), sezon 2 – recenzja serialu (Netflix). Nierówność

Miłość, śmierć i roboty (2019), sezon 2 – recenzja serialu (Netflix). Nierówność

Jędrzej Dudkiewicz | 16.05.2021, 20:00

Dwa lata temu w serwisie Netflix zadebiutował serial Miłość, śmierć i roboty, będący swoistym przeglądem technik animacji, jak i gatunków, z mniej lub bardziej ciekawymi rozmyślaniami na temat ludzkiej natury. Jako że produkcja została dobrze przyjęta, dość jasne było, że w końcu pojawi się kontynuacja. Oto jej recenzja.

Drugi sezon serialu Miłość, śmierć i roboty jest o wiele krótszy niż pierwszy, ma bowiem zaledwie osiem odcinków wobec osiemnastu wcześniejszych. Z jednej strony sprawia to, że obejrzenie całości zajmuje niecałe dwie godziny, z drugiej wymagało od twórców mocnego przyłożenia się do pracy – przy większej liczbie epizodów łatwiej wybacza się ewentualne potknięcia. Postanowiłem, że zamiast zwartej recenzji zrobię tak samo, jak ostatnio w przypadku dodatkowych odcinków The Walking Dead, czyli o każdej historii napiszę kilka zdań. Chociaż czasem stanowiło to spore wyzwanie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Miłość, śmierć i roboty (2019), sezon 2 – recenzja serialu (Netflix). Pół na pół

Automatyczna obsługa klienta – pierwszy odcinek i w sumie od razu pierwsza skucha. To dość banalna opowiastka o rzeczywistości, w której inteligentne roboty wykonują wszystkie obowiązki za ludzi. A z tym łączy się strach o to, co stanie się, jeśli postanowią się zbuntować, albo po prostu zaczną wadliwie działać? Na plus można zaliczyć to, że na przestrzeni dziesięciu minut udało się zbudować chociaż odrobinę napięcia, także jakość animacji jest w porządku. Jednocześnie całość kończy się wtedy, kiedy potencjalnie mogłaby być najciekawsza, a przynajmniej najbardziej emocjonująca. Ocena: 4/10.

Miłość, śmierć i roboty (2019), sezon 2 – recenzja serialu (Netflix). Nierówność

Lód – drugi odcinek i znów jest tak sobie. Fabuła koncentruje się na dwóch braciach, młodszy – jak wszyscy dokoła – ma wszczepione w ciało modyfikacje, starszy jest „zwykłym człowiekiem”. I czuje się przez to traktowany o wiele gorzej. Jest to zatem opowieść o chęci udowodnienia własnej wartości, pokazania, że jest się przydatnym i wcale nie odstaje się od innych, a może nawet niekiedy ich przewyższa dzięki ludzkim odruchom. Trochę szkoda, że twórcy nie powiedzieli nic więcej o świecie, w którym żyją bohaterowie. Ogółem odcinek ten jest średni i nijaki. Ocena: 5/10.

Regulator – w końcu epizod, który naprawdę mi się podobał. Już abstrahując od naprawdę ładnej animacji, dostałem tu wreszcie okazję do jakichś większych przemyśleń, a także garść najróżniejszych emocji. Mamy tu do czynienia ze światem, w którym ludzie są nieśmiertelni, ale w związku z tym rozmnażanie się jest zabronione. Są jednak tacy, którzy nie chcą się podporządkować (i dlatego też żyją w o wiele gorszych warunkach), a tropieniem ich zajmuje się bohater, którego nachodzą wątpliwości. Jest to wciągające, dobrze poprowadzone, przypominające o jałowości wiecznej egzystencji i o tym, że czasem najwięcej piękna jest w prostych rzeczach. Na marginesie dodam, że Regulator mocno skojarzył mi się z filmem Equilibrium, który bardzo lubię. Ocena: 8.5/10.

Śnieg na pustyni – i znów jest naprawdę ciekawie. Podobnie, jak w przypadku Regulatora tematem jest nieśmiertelność, ale tym razem jest ona czymś, co niektórzy chcą dopiero zdobyć. Jest to chyba bardziej opowieść o samotności głównego bohatera, o ile oczywiście nie liczymy wszystkich grup łowców nagród, które chcą go zamordować. Fajnie byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o tym świecie, zwłaszcza o kwestii problemów z wodą, ale i tak nie ma na co narzekać. Dostałem interesującą historię, ponownie z bardzo dobrą animacją, jakoś mnie to też wszystko poruszyło. Choć może nie aż tak, jak poprzedni odcinek, stąd odrobinę niższa nota. Ocena: 8/10.

Wysoka trawa – niestety wracamy do gorszej jakości. Nie chodzi o animację, bo ta ma po prostu inną kreskę, zresztą całkiem mi się podoba, trochę przypomina mi This War of Mine. Problem w tym, że gdzieś w tej historii tkwił potencjał, który nie wydostał się na światło dzienne, prawdopodobnie z powodu krótkiego metrażu. Przypomniałem więc sobie, że nie należy samemu zapuszczać się w wysoką trawę, bo kto wie, co może w niej czyhać na zbłąkaną osobę. Ocena: 5.5/10.

Straszny dom – najkrótszy epizod (ledwie pięć minut) i w zasadzie trudno o nim cokolwiek napisać. Historia prosta, jak konstrukcja cepa, bez grama oryginalności, mająca chyba przypomnieć, że lepiej być dobrym niż złym człowiekiem. Ocena: 3/10.

Life Hutch – równie dobrze odcinek ten mógłby mieć tytuł z deszczu pod rynnę. Ranny żołnierz trafia do schronu na obcej planecie i musi sobie poradzić z nieprzewidzianym zagrożeniem do czasu przybycia ratunku. Jest to niezłe, ma całkiem sporo napięcia, a także dobrą animację. I w zasadzie tyle można powiedzieć. Prosta koncepcja, prosta historia, do obejrzenia i zapomnienia. Ocena: 6/10.

Olbrzym, który utonął – prawdopodobnie najlepszy odcinek w całym sezonie. Świetnie poprowadzona narracja, która unika banałów i sprawia, że rzeczywiście można się zastanowić nad sensem istnienia, naturą upływającego czasu, podejściem człowieka do różnych kwestii. Stawia ciekawe pytania o to, co i czemu nas zachwyca, do czego dążymy, jak zmienia się nasze patrzenie na różne kwestie. Do tego świetna animacja i coś trudno uchwytnego, co zostaje w człowieku po seansie na dłużej. Ocena: 9/10.

I to by było na tyle. Jak widać, jak to w tego typu antologiach, jest czasem dobrze, czasem o wiele gorzej. Na pewno drugi sezon serialu Miłość, śmierć i roboty jest o wiele mniej różnorodny od pierwszego. Nie zmienia to jednak faktu, że warto go obejrzeć, tym bardziej, że przecież każda i każdy z Was może zupełnie inaczej odebrać poszczególne odcinki. A ja za jakiś czas chętnie obejrzę następny zbiór animacji, bo trzeci sezon został już zamówiony. Ocena końcowa jest mocno orientacyjna, skupiłbym się raczej na notach konkretnych epizodów ;)

Atuty

  • Odcinki 3, 4 i 8 – moim zdaniem zdecydowanie najlepsze

Wady

  • Reszta epizodów gorsza, niekiedy wyraźnie (odcinek 6);
  • Mniejsza różnorodność niż w pierwszym sezonie

Drugi sezon serialu Netflixa Miłość, śmierć i roboty ma odcinki gorsze i lepsze, jednak wciąż warto sprawdzić, co komu się będzie podobać.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper