„Batman: Trzech Jokerów” - recenzja komiksu. Czy jesteś gotów poznać tożsamość Jokera?
Joker to ikoniczna wręcz postać, która bez wątpienia uchodzi za najbardziej znanego wroga Batmana. A niektóre komiksy z jego udziałem to prawdziwy kult i obowiązkowe pozycje dla fanów superbohaterskich tytułów. A co byście powiedzieli gdyby okazało się, że Jokerów jest trzech?
Geoff Johns, który opowiada nam historie „Trzech Jokerów”, zdradzał w wywiadach swoje uwielbienie do arcywroga Batmana i sam pomysł na kolejne rozdanie w tej elektryzującej walce był naprawdę intrygujący. Oto bowiem w Gotham dochodzi do trzech zbrodni, a świadkowie i kamery rejestrują właśnie Jokera. Tylko jakim cudem był on w trzech miejscach jednocześnie? Czy to może oznaczać, że Jokerów jest w Gotham trzech? I zawsze było? A może to kolejna, szalona intryga snuta w umyśle szaleńca?
Tak naprawdę fani czekali na rozwiązanie tej zagadki od kilku lat. Bodajże w 2016 roku Geoff Johns w ramach serii „Justice League” przedstawił Batmana, który nasycony mocą Metrona próbuje poznać tożsamość Jokera i dowiaduje się, że być może nie jest to jedna postać. Być może Jokerów zawsze było trzech. Tylko czy to faktycznie prawda? A jeśli tak, to czy nie zatrzęsie to filarami uniwersum DC? Po ponad 4 latach przyszło nam w końcu rozwiązać tę tajemnicę. Zanim weźmiemy się za lekturę warto przypomnieć sobie kultowy „Zabójczy żart”, ale i takie opowieści jak "Śmierć w rodzinie” czy „W cieniu Red Hooda”. Trzech Jokerów nie tylko nawiązuje do wydarzeń z tych komiksów, ale można powiedzieć, że jest to również swoisty ich sequel.
Z racji tego, że komiks wydany został w serii Black Label, mamy tu naprawdę mroczną, momentami depresyjną opowieść, w której nie brakuje krwi, morderstw i cierpienia. Batmanowi partnerują tu Batgirl (Barbary Gordon) i Jason Todd (dawny Robin, obecnie Red Hood) i to nieprzypadkowo. Oboje bowiem zostali w przeszłości okaleczeni przez Jokera i nadal przeżywają swoje traumy. O ile Barbara zdaje sobie z tym radzić, tak Jason jest niestabilny emocjonalnie i w komiksie kilka razy bardzo fajnie ukazano jego mroczną naturę. Również Batman wróci do historii sprzed lat. Śmierci rodziców, ale i bardzo przykrych konsekwencji związanych z Jasonem Toddem, którego swego czasu opuścił w najtrudniejszym momencie. Jest to więc nie tylko opowieść o próbach rozwikłania zagadki związanej z tożsamością Jokerów, ale również pogodzenia się z przeszłością. Tak Batmana jak i jego towarzyszy. I na tym polu narracja i relacje między postaciami naprawdę mogą się podobać.
Tyle tylko, że to wszystko już było. Geoff Johns czerpie garściami z komiksów, które fani znają, a od siebie dodaje tak naprawdę niewiele. Na dodatek jest w tej historii kilka drażniących luk fabularnych, irracjonalnych decyzji i bezsensownych motywów, które są po prostu mało wiarygodne, jeśli głębiej się nad nimi zastanowić. Im dalej w las tym scenariusz robi się coraz bardziej przewidywalny, a sam koniec opowieści, choć z dość ciekawym twistem, nie jest tak spektakularny, jakbyśmy tego chcieli. A wręcz sprawia, że zaczynamy się zastanawiać jaki ta cała historia miała sens.
Najgorsze jest jednak to, że Joker przeważnie zawsze wywoływał chaos i niepokój, które powinny udzielać się czytelnikowi. Wiecie, to najgroźniejszy przeciwnik Batmana, przed którym drżą nie tylko mieszkańcy Gotham, ale i inni przestępcy. Tutaj mamy tych Jokerów trzech, a miałem nieodparte wrażenie, że totalnie nie wykorzystano tego potencjału. Współpraca "przestępcy", "komika" i "klauna", jak tytułuje się kolejne „wcielenia Jokera”, wydaje się wręcz momentami pozbawiona sensu, bo następuje tu niejako konflikt interesów i ciężko nadrzędny cel tej zbieraniny uwiarygodnić. To raz. Dwa - gdzieś w międzyczasie ucieka budowane na początku napięcie. Jokerowie dostają zdecydowanie za mało miejsca, nie poznajemy ich na tyle dobrze, by wejść w ich psychikę i zrozumieć motywację. Nawet jeśli zabawa w kotka i myszkę z bohaterami Gotham ma naprawdę dobre, a nawet szokujące momenty. I szkoda, że Geoff nie poszedł na całość, wszak nie jest to główna linia fabularna, a swoisty spin-off, więc aż prosiło się o to, by wspomniane we wstępie posady uniwersum Batmana zadrżały.
Nic takiego jednak nie ma miejsca. Komiks czyta się z zaciekawieniem do samego końca, może podobać się ponury klimat, można nawet przymknąć oko na nieścisłości fabularne, bo w gruncie rzeczy to nie jest zła opowieść. Ona jest po prostu do bólu bezpieczna, zachowawcza i pozostawia niedosyt po tak długim oczekiwaniu na finał zarzuconej wcześniej przynęty. Nie ma tu głębi "Zabójczego żartu", ani tej bezkompromisowej przemocy z "W cieniu Red Hooda". jest za to historia, którą przyjemnie się śledzi, ale nie zostanie zapamiętana na lata.
Ale jeśli przyjrzeliście się już kadrom z komiksu to widzicie, że stoją na bardzo wysokim poziomie. Tutaj naprawdę ciężko powiedzieć coś złego o pracach Jasona Faboka. Kreska jest nowoczesna, sceny walk świetnie ukazane, podobnie jak mroczne kadry jaskini nietoperza, czy kolejne szalone wizerunki Jokerów, których bez problemu możemy rozróżnić dzięki doskonale uchwyconej mimice. To jest komiks, który momentami zachwyca dbałością o detale, kolorystyką i soczystymi kadrami. I choćby dlatego, warto się z nim zapoznać. A alternatywne okładki z końca albumu oprawię chyba w ramki i powieszę na ścianie.
Atuty
- Znakomite rysunki
- Soczysta kolorystyka
- Ciekawy twist związany z Red Hoodem
- Dobry, intrygujący początek
Wady
- Zachowawczy scenariusz
- Trzech Jokerów dostało za mało miejsca
- Nie czuć grozy i napięcia, które zazwyczaj gwarantował arcywróg Batmana
Nie jest to ani wybitny komiks, ani tytuł specjalnie zły. Jest dość sztampowo, przewidywalnie, ale też do końca ciekawy byłem jak skończy się to starcie. Mimo wszystko - taka postać jak Joker przyzwyczaiła nas do znacznie lepszych historii.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych