Największe w historii wpadki Microsoftu - skąd biorą się takie absurdy?
Firmę Microsoft znają chyba wszyscy. Codziennie pracujemy na ich systemach operacyjnych, korzystamy z urządzeń elektronicznych czy oprogramowania, jak pakiet Office dla przykładu. To olbrzymia marka, gigantyczna korporacja zatrudniająca blisko 166 tysięcy osób na całym świecie. Dlaczego więc w całej historii tego przedsiębiorstwa przydarzyły się tak absurdalne wpadki czy błędy? W tym tekście przytoczymy największe pomyłki "zielonych" o których woleliby dzisiaj zapomnieć.
Na początek może kilka dobrze wszystkim znanych faktów. Microsoft został założony w 1975 roku w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk przez Billa Gatesa i Paula Allena, celem wyprodukowania i sprzedaży interpretera języka kodowania BASiC. Steve Ballmer, późniejszy, wieloletni prezes Microsoftu (dzierżył ten tytuł przez blisko 16 lat), dołączył do zespołu już w 1980 roku. Głowa całego przedsiębiorstwa, Bill Gates, zrezygnował z funkcji CEO pod koniec lat 90, pozostając jednak w radzie nadzorczej firmy. Początkowo osobiście kodował i przygotowywał oprogramowanie, potem tylko sprawdzał, czy nie ma gdzieś krytycznych błędów popełnianych przez jego pracowników. Microsoft na dobre wskoczył do historycznych annałów w 1981 roku, gdy przygotowano system operacyjny MS-DOS. Firma została wtedy jedną z najbardziej wartościowych marek informatycznych w dziejach i status ten posiada do dzisiaj.
Obecnie jej wartość ocenia się na blisko 143 miliardy dolarów. Jest właścicielem platformy Skype wykorzystywanej do przeprowadzania rozmów wideogłosowych, sieci społecznościowej Linkedin dla biznesu czy strony GitHub z treściami dla programistów i deweloperów. Najważniejsze marki własne to rzecz jasna Windows, Office, chmura Azure dla dużych przedsiębiorstw, Xbox czy Bing. Każdy z nas wypróbował przynajmniej jedną z nich. Osobiście mam do Microsoftu wiele różnych zastrzeżeń, ale to nic w porównaniu do wpadek, jakie popełnili na przestrzeni 46 lat, odkąd założono te megakorporację. Opiszę kilka najciekawszych i najbardziej nieprawdopodobnych wydarzeń, gdzie sam zastanawiałem się, jak to możliwe, że ktokolwiek w ogóle na coś takiego wpadł i do tego dopuścił.
Microsoft Bob? Poznajcie "rewolucyjny" interfejs graficzny
Pierwsza wersja tej zaskakującej nakładki na system operacyjny powstała w 1995 roku i miała przekonać użytkowników, że komputery mogą być "dla ludzi" i wcale nie są przerażające pod względem możliwości. Logowaliśmy się do systemu swoją nazwą użytkownika i hasła, a następnie, zamiast szarego, dobrze znanego z Windows 95 ekranu z paskiem start, witał nas... pokój z kominkiem, fotelami i biblioteczką (a także kilka innych ekranów, po których mogliśmy przeskakiwać). Obok siedział animowany pies imieniem Rover, który prosił nas o różne akcje. To nie była gra, to był autentyczny interfejs graficzny, mający w świadomości jego twórców, zastąpić znany nam dzisiaj, klasyczny pulpit. Co ciekawe, czcionka Comic Sans, do dzisiaj obecna w pakiecie Office, powstała w 1995 roku właśnie na potrzeby "Boba", ale nigdy nie została w nim wykorzystana. Taki paradoks.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że patrząc dzisiaj na Boba widzimy ciekawie zaprojektowany poziom w jakiejś przygodowej grze typu point&click. A to wcale nie o to chodziło. Chodząc po biblioteczce mogliśmy sporządzić notatki, zajrzeć do swoich finansów klikając w portfel czy zamknąć komputer, po prostu wychodząc przez drzwi. Miało być intuicyjnie, przyjaźnie i przede wszystkim, pomysłowo. W rezultacie skończyło się tym, że Microsoft Bob został okrzyknięty najgorszym pomysłem w historii firmy, a w czasach jego istnienia ówczesne komputery były zbyt słabe, by wygenerować tak rozbudowane grafiki i funkcjonalności. Projekt przepadł po blisko 12 miesiącach i nigdy już do niego nie powrócono. Nieco mniej uciążliwy, ale równie nieprzemyślany był "Pan Spinacz" z pakietu Office 97, podpowiadający wielokrotnie, co możemy zrobić w tym programie. Taki wirtualny asystent, którego nikt nie chce, potrafił odpalić się w najmniej oczekiwanym momencie i po prostu uprzykrzać nam życie. Aż dziw bierze, że przetrwał ponad 3 lata, zanim Microsoft usunął go w 2001 roku.
Wykupienie Nokii i prezentacja systemu Windows Phone
Microsoft słynie z tego, że jeśli czegoś nie potrafi stworzyć samodzielnie, to kupuje to od konkurencji. Dokładnie tak było w przypadku konstrukcji smartfonów pod swoje najnowsze "dziecko". W 2010 roku firma zdecydowała się na stworzenie następcy niezbyt chwalonego "Windows Mobile" i powstało niedopracowane środowisko o nazwie "Windows Phone" w wersji 7. Interfejs użytkownika bazował na mocno krytykowanym oprogramowaniu przeznaczonym dla tabletów i odtwarzaczy muzyki - Zune HD. Znacznie różniło się od dostępnych wtedy Androida i iOS, a Microsoft miał własny, bardzo konkretny plan działania w raczkującym jeszcze, chociaż niezwykle intensywnie rozwijającym się segmencie smartfonów. System przypominał klasyczne okienka dostępne na komputerach stacjonarnych.
Jego obsługa faktycznie była intuicyjna, a Microsoft początkowo zaprosił do współpracy firmy zewnętrzne, które tworzyły swoje smartfony ze wsparciem dla Windows Phone. Tak zrobiło HTC czy Motorola. To był jeden z największych błędów w ich historii. Niedługo później "gigant z Redmond" (określenie, które słyszałem tak często, że nie mogę go czytać) wykupił na własność wielokrotnie nagradzaną firmę Nokia i w przekazie reklamowym sugerował, że jeśli chcesz mieć Windows Phone'a z najwyższej półki, to kup smartfon Nokii, bo tylko na nim doświadczysz prawdziwego przełomu. Jednym słowem, trochę "nasrał" do własnego gniazda, odcinając się od partnerów. Brzydkie zachowanie, które tak dużej korporacji nie powinno się nigdy przydarzyć. W ciągu kilku lat, wraz z premierą Windows Phone 8, a potem 8.1, Microsoft sukcesywnie dobijał markę Nokia, regularnie wydając dobre, naprawdę udane telefony z fatalnym systemem operacyjnym, któremu brakowało dosłownie wszystkiego, na czele z rozbudowanym repozytorium aplikacji. A nawet gry pojawiały się te same appki na iOS, Androida i Windows Phone, to na tym ostatnim brakowało podstawowych funkcjonalności (nie było, dla przykładu, opcji wysłania wiadomości na Instagramie).
Windows Phone odszedł w niebyt w styczniu 2020 roku, gdy zakończyło się wsparcie techniczne. Ostatnia aktualizacja ponoć znacznie pogorszyła działanie nawet najlepszych telefonów Nokii, dlatego nie jest zalecana jej instalacja. Co ciekawe, nikt specjalnie nie żałował, że dziś nie ma już tego systemu. Jego powolne wygaszanie następowało w naturalny sposób i nie było specjalnie zaskakujące dla kogokolwiek, kto interesował się technologiami.
Xbox One - jeśli nie masz internetu to kup Xboxa 360
Te legendarne już słowa Dona Mattricka do dzisiaj pozostają synonimem największej wpadki w dziejach konsol stacjonarnych. Microsoft nie tylko przygotował koszmarną, słabą i paskudną konsolę z przymusowym Kinectem, ale na domiar złego wycenił ją o blisko 100$ więcej od konkurencji i sprzedawał jako "odtwarzacz multimedialny z funkcją grania", a nie dedykowaną konsolę dla graczy. Sam sposób reklamowania sprzętu, kampania marketingowa czy wreszcie kolejna wpadka za wpadką przyczyniły się do całkowitego usunięcia Kinecta z zestawu, a potem rezygnacji nawet z dedykowanego złącza pod jego obsługę. Co ciekawe, Xbox One nie był wcale pierwszą, tak poważną, wpadką w świecie konsol, jaka przytrafiła się Microsoftowi.
Wcześniej, wypuszczając w świat pierwszą wersję Xboxa 360, użytkowników dopadał niesławny czerwony okrąg śmierci (z ang. Red Ring of Death), który dotykał nawet co trzeci egzemplarz podstawowej trzystasześćdziesiątki. To było niczym plaga w Warcrafcie, absolutny nieokiełznany koszmar dla firmy i bodaj największa w jej historii, finansowa wpadka, której skutki odczuwali jeszcze przez wiele lat. Łączny koszt napraw (w tym logistyki) wyniósł aż 1,15 miliarda dolarów. Gracze prześcigali się w pomysłach, w jaki sposób można temu zaradzić, owijając konsole w koce czy wymieniając chłodzenie na własną rękę - niestety często bezskutecznie. Dopiero późniejsza wersja Xboxa 360 zwana Jasper przyniosła stosowne poprawki w konstrukcji, a Microsoft ostatecznie zdołał wyeliminować problem kolejną wersją sprzętu. Co ciekawe, w tamtym czasie szefem dywizji Xboxa był Peter Moore, który po obliczeniu wszystkich kosztów związanych z naprawami, bał się przekazać te wiadomość ówczesnemu prezesowi, Steve'owi Ballmerowi. Na szczęście CEO zgodził się na realizację programu napraw sprzętów, czym prawdopodobnie ocalił markę Xbox.
Windows ME - system operacyjny bardziej dziurawy od sera szwajcarskiego
Po bardzo udanym Windowsie 98 i edycji 2000, użytkownicy czekali na coś, co pozwoli na nowo odkryć potencjał w komputerach stacjonarnych. Microsoft przyszedł z rozwiązaniem i do sklepów wprowadził system Windows Millenium Edition. Jeden z najgorszych softów, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Był powolny, niedopracowany, pełen błędów i luk krytycznych, które w rezultacie doprowadzały do regularnych "blue screenów" i kłopotów ze stabilnością. System bazował na DOSie, a jego podstawy były przez użytkowników znienawidzone do tego stopnia, że skrót rozwijano do słów "Mistake Edition". Prawda, że pasuje?
Nie była to jedyna systemowa wpadka w historii Microsoftu, bo kilka lat później na świat przyszła kolejna paskuda - mianowicie system Windows Vista. Cóż to był za wynalazek, prawdziwy koszmar dla programistów i użytkowników. Po bardzo dużym sukcesie uwielbianego Windowsa XP, przyszła pora na stworzenie czegoś nowoczesnego, dostosowanego do ówczesnych, wydajnych i eleganckich komputerów stacjonarnych. Dlatego stworzono Vistę, bazującą na topornym rdzeniu, przestarzałych mechanizmach i olbrzymich wymaganiach sprzętowych, którym nie był w stanie sprostać nawet bardzo dobry PeCet z końca 2007 roku. Vista miała w sobie też szereg absurdalnych zabezpieczeń, które blokowały dosłownie wszystko i wszystkich. Co gorsza, prawie nic tutaj nie działało poprawnie, gry chodziły dużo gorzej niż na XP, a programy często nie chciały się kompletnie odpalać. To jedna z największych wpadek w historii firmy.
Inwestycja w HD-DVD też nie należy do przyjemnych. W czasach, gdy na rynku zadebiutował Xbox 360, niewiele osób wiedziało, że PlayStation 3 pochwali się wbudowanym napędem nowej generacji - Blu-Ray. Microsoft, żeby nie być gorszym, a przede wszystkim, żeby zaoferować użytkownikom filmy w jakości HD, zaproponował elegancką przystawkę do konsoli ze wsparciem eksperymentalnego formatu HD-DVD. Niestety przegrał on z kretesem z Blu-Ray, a Microsoft wycofał się ze sprzedaży swojego wynalazku po prawie 3 latach. Potem, w Xboxie One zamontował już napęd z niebieskim laserem, czym niejako przyznał się do porażki.
Wpadka goni wpadkę, to dopiero wierzchołek góry lodowej
To jednak nie wszystkie porażki związane z oprogramowaniem. Fatalna jest dzisiaj aplikacja mobilna Microsoftu, ale równie okropna była np. przeglądarka internetowa Internet Explorer, tak powolna i dziurawa, że służyła tylko do pobrania jakiejkolwiek innej po instalacji systemu operacyjnego. Do tego mogę też dopisać koszmarny wynalazek o nazwie "Games for Windows Live" mający przywrócić świetność graniu na PC. Pomysł był dobry tylko niestety, gorzej z wykonaniem. Problemy z serwerami, toporna obsługa i beznadziejny interfejs mocno przyczyniły się do upadku tej usługi, ale nawet po latach wprowadziła ona szereg zamieszania w strukturach plików. GTA IV po skasowaniu GWL przez długi czas nie mogli odpalić posiadacze wersji pudełkowej, bo gra wymagała połączenia z serwerami Games for Windows Live, które przestało istnieć. Rockstar naprawił ten problem dopiero wiele miesięcy później.
W temacie konsol to właśnie Xbox 360 był synonimem piractwa w Polsce. To jego mogliśmy znacznie łatwiej zmusić do odpalania "lewych" płyt, a to wszystko dzięki napędowi DVD. W przypadku PS3 prawie nie było takiej możliwości, nie każdy mógł sobie pozwolić na wydanie kilku tysięcy złotych na nagrywarkę blu-ray, poza tym złamanie zabezpieczeń tego lasera przez lata wydawało się dosłownie niemożliwe. Dzisiaj nikt o tym nie myśli, ale w 2005 czy 2006 roku w Polsce zapanował niesamowity rozkwit piractwa, który dotkliwie wpłynął np. na sprzedaż oryginalnych gier na PSP.
Microsoft miał w swojej historii tak wiele wpadek, że nie sposób opisać ich w jednym artykule. Nie wspomniałem o tym, że prawdopodobnie kupiono ZeniMax za blisko 7,5 miliarda dolarów tylko po to, by przejąć technologię usług streamingowych dla Xbox Game Pass i treści biznesowych, która potrafiła znacznie więcej od tej wynalezionej przez giganta z Redmond. Różnice były zarówno w stabilności i szybkości działania jak i rozdzielczości, która w przypadku ZeniMax mogła dochodzić nawet do 4K, podczas gdy deweloperzy z Microsoftu zatrzymali się na 720p. Takie słyszałem nieoficjalne plotki, dlatego spoglądam na nie trochę z przymrużeniem oka, ale patrząc na wieloletnie dokonania przedsiębiorstwa, potrafię w to uwierzyć. A jakie Wy kojarzycie największe wpadki tej firmy? Zapraszam do sekcji komentarzy! Do usłyszenia!
Przeczytaj również
Komentarze (77)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych