The Last of Us: Part II -  jak gra wpłynęła na polaryzację społeczności graczy

The Last of Us: Part II - jak gra wpłynęła na polaryzację społeczności graczy

Krzysztof Grabarczyk | 26.06.2021, 11:00

19 czerwca, 2020 roku to kolejna, bardzo istotna data dla branży gier. Nie mówimy jedynie o premierze wyczekiwanej kontynuacji najważniejszej marki w bogatej historii Naughty Dog. W kontekście odzewu graczy, część druga okazała się tytułem polaryzującym społeczność jak nigdy wcześniej.

Wyznaczyła nie tylko nowy standard jakości techniczno-wizualnej, lecz wpłynęła na system oceniania gier w okresie premierowym. The Last of Us: Part II pokazało środkowy palec wszystkim oczekującym od wysokobudżetowych gier minimalizowania poprawności politycznej. Historia pisana na kanwie wielomilionowego budżetu, nie boi się podejmowania tematów tabu, promuje autotematyczną inność i nie narzuca poglądów antyspołecznych. Wybitna gra zawsze obroni się sama. Burzom w komentarzach zdawało się nie mieć końca, jeszcze miesiące po debiucie. Dzisiaj, po roku spędzonym w postpandemicznym Seattle, czas na małe podsumowanie. Czy to faktycznie wielka, niepowtarzalna i przecierająca ścieżki superprodukcja? Postaramy się uniknąć możliwie jak największej ilości spojlerów, oraz przekonać niedowiarków, że nie taki diabeł straszny. Czasami. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Konsekwencja wyboru

The Last of Us: Part II -  jak gra wpłynęła na polaryzację społeczności graczy

Tuż przed pojawieniem się gry w sprzedaży cyfrowej oraz detalicznej, doszło do wycieku istotnych informacji dotyczących scenariusza. W roku 2020 wielu deweloperów zdecydowało się na przejście w zdalny tryb pracy. Siłą rzeczy, pracownicy danego zespołu byli w większym stopniu narażeni na ataki hakerów, poprzez klikanie w nieodpowiednie załączniki fałszywych wiadomości w skrzynkach pocztowych. Nie chroniły zabezpieczenia w firmie. Przypadek Naughty Dog jest w rzeczywistości wierzchołkiem góry lodowej, ponieważ cyberprzestępczość z racji pandemii - przybrała na sile jak nigdy wcześniej. Reżyser projektu, Neil Druckmann wyraził osobistą gorycz w wiadomości dla graczy jednocześnie prosząc o unikanie wszelakich doniesień o wykradzionych spojlerach. Patrząc teraz, większość odbiorców wysłuchała reżyserskiej prośby. Oczywiście, antyfani nie pozostali dłużni i wykorzystywali całe zamieszanie aby możliwie zaszkodzić przyjęciu The Last of Us Part II na świecie.

Pomimo dwukrotnego przełożenia terminu premiery, historia skupiona wokół Ellie Williams trafiła do sklepów 19 czerwca. Wraz z nią nastąpiło zderzenie poglądów samych graczy, nie zabrakło tradycyjnych gróźb, natomiast "wyrocznia" Metacritic raz na zawsze przeobraziła czasowe kryteria ocen. Wszystko za sprawą fali negatywnych ocen, które zaniżały średnią gry w serwisie. Oczywiście, pierwsze "recenzje" pojawiały się w ciągu niespełna sześciu godzin od rozpoczęcia faktycznej sprzedaży tytułu. The Last of Us: Part II zapewnia ponad trzydziestogodzinną podróż wzdłuż zmęczonego epidemią i czasem Seattle. Do wyrównania doszło po kilku dniach, kiedy pierwsi odbiorcy zapoznali się z całością przygody. Media naturalnie wprawiły się w zachwyt nad wykonaniem, bazującą na konsekwencji wyborów pierwszej części gry historią oraz podjęciem trudnej dyskusji nad wzajemną akceptacją.

Tym samym czas potrzebny na ukończenie gry mocno dyskredytował nieprzychylne werdykty końcowe, opierające się głównie na obecnej w Part II mniejszości seksualnej. Niedługo potem, Metacritic pozwoliło na wystawianie pierwszych not w ciągu 48 godzin od chwili debiutu. Za obecny stan rzeczy odpowiada dzieło Naughty Dog. Piękne, ambitne oraz bezkompromisowe. Najważniejszym z wyborów podjętych przez studio okazał się charakter tej opowieści, przedstawionej z dwóch, przeciwstawnych emocji - zemsty oraz odkupienia. To historia trudna w odbiorze, pozbawiona tak naprawdę nadzieji na lepsze jutro. Gdyby Druckmann postanowił napisać zbliżony do poprzedniej gry epos, czy nie mówilibyśmy o fabularnym pójściu na łatwiznę? 

Agonalne piękno 

The Last of Us: Part II -  jak gra wpłynęła na polaryzację społeczności graczy

The Last of Us: Part II nie tylko wywołało setki dyskusji o wartościach moralno-etycznych, lecz wyznaczyło kierunek w projektowaniu gier skoncentrowanych dla pojedynczego gracza. Pamiętam jak dziś moment premiery i pierwszą sesję z tytułem. Nieprzerwanie w ciągu sześciogodzinnego posiedzenia, delektowałem się wszechobecnym przywiązaniem do najdrobniejszych szczegółów. Wprawdzie to cecha z metką wizytówki Naughty Dog, tak studio nadal bardzo lubi zaskakiwać. Nigdy wcześniej nie było mi dane oglądać tak pięknie wygenerowanej panoramy podniszczonego miasta, pomniku niedawnej cywilizacji, przegrywającej z siłami matki natury. W stosunku do pierwszego The Last of Us, sequel uczynił to w sposób znacznie bardziej szerokopasmowy. Oto wzór projektu świata przedstawionego, z naciskiem na uzależniająca eksplorację oraz narrację z wykorzystaniem środowiska. Każde odwiedzane pomieszczenie jest wystrojone w sposób opisujący jakąś historię, często wzbogaconą o ciekawe notatki.

Ślady chaosu ogarniającego świat są widoczne na każdym metrze, jednocześnie wszystko zdaje się umieszczone w jak najdokładniejszym, koncepcyjnym porządku. The Last of US 2 przy tym zawsze uświadamia, z jakim smutnym i ciężkim klimatem mierzą się bohaterowie. Tutaj nie ma elementu groteski obecnego przy pierowzorze. Nawet walka z przeciwnikami nosi ze sobą tragiczny posmak. Dosłownie. Rozgrywka dość ostrożnie rozszerza perspektywę oryginału. Dzięki kilku nowym manewrom, walka oraz przekradanie się, mocno zyskało na taktyce i sposobności rozstrzygnięcia starć. Niedawno postanowiłem raz jeszcze przetestować ten system w części drugiej, przy okazji nowogeneracyjnej aktualizacji dla posiadaczy PlayStation 5. Odpowiednio dostosowana haptyka wibracji oraz wydajność naturalnie podniosły poprzeczkę komfortu rozgrywki. Wciąż jednak, pomimo kilkunastu miesięcy na rynku, dostrzegłem narracyjną ewolucję, dotyczącą chociażby głównej bohaterki, Ellie.

A raczej jej narastającą obojętność, wychodzącą bardzo sprawnie poza ramy przerywników filmowych w czasie rzeczywistym. Wraz ze zwiększająca się liczbą zabójstw, jej komentarze stają się chłodniejsze, prawie pozbawione jakiejkolwiek skruchy. A tak odtworzonej, ludzkiej agonii w obliczu nagłej śmierci, nie widziałem nigdzie indziej. Czasem po prostu widać jak z ludzkich wrogów uchodzi życie. Dramaturgii dodają rozpaczliwe komentarze ich towarzyszy broni. Walka, choć szalenie przyjemna, zyskuje dzięki temu na odbiorze. Myślę, że odczuła to każda osoba, doceniająca wysiłek twórców włożony w emocjonalny ładunek tego dzieła. To rzeczy, które się nigdy nie zestarzeją, nawet jeśli oprawa przestanie za jakiś rok czy dwa już tak zachwycać (choć wciąż ciężko w to uwierzyć). 

Rok później

Szczytowe osiągnięcie studia ani trochę się nie postarzało. Po debiucie gry, często wspominaliśmy w portalowej publicystyce o możliwej zapowiedzi edycji z dopiskiem "Remastered". Tymczasem wsteczna zgodność oferowana przez PS5 pozwoliła na upiększenie Seattle dzięki wydanej ostatnio łatce. Nawet na bazowym PlayStation 4, ten tytuł zachwyca. Prawdziwa definicja jak tworzyć ostatnie produkty swojej generacji, w dodatku w sposób budujący pomost do kolejnej. Sprawdźcie grę na konsoli nowej generacji, gdzie kosmetyka powoduje uczucie wręcz totalnie nowej jakości a przecież mowa głównie o podwojonym klatkażu oraz rozdzielczości. Zresztą, rekomendujemy granie nawet na leciwej PS4, jeśli wciąż nie zapoznaliście się z tym wyjątkowym tytułem. Brutalny, piękny i zjawiskowy.

O tej grze będziemy pisać jeszcze latami. Czy jej skomplikowana momentami treść zdoła przekonać do siebie purystycznych fanów The Last of Us? Jednym z głównych zastrzeżeń do samego reżysera była pewna decyzja, dość mocno druzgocąca wyobrażenia co niektórych osób. Gdyby zapytano mnie o słuszność reżyserskiego postępowania względem znaczenia dla całej fabuły, uznałbym to jako zabieg twórców na drodze skutecznej motywacji gracza. "Gra w golfa" stanowi punkt zwrotny w całej tej historii, nadając jej zupełnie odmienny charakter. Tymczasem, wracamy do Seattle. Minął pierwszy rok, więc może kolejne 12 miesięcy wzbogaci tytuł o wariant sieciowy? Czekacie czy korzystacie z dobrodziejstw obecnych usprawnień? Jak wspominacie kontynuację najlepszej serii w historii marki PlayStation?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Last of Us Part II.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper