Bodyguard i żona zawodowca (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Cierpienia młodego Michaela

Bodyguard i żona zawodowca (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Cierpienia młodego Michaela

Piotrek Kamiński | 30.06.2021, 21:00

Pościgi, strzelaniny, piekielnie niepoprawne i ordynarne żarty, doznający jakichś obrażeń w każdej jednej scenie Ryan Reynolds i jeszcze więcej żartów. Czego więcej można wymagać od typowego, letniego blockbustera?

Patrick Hughes nie jest na razie przesadnie znanym reżyserem. Ma na koncie ledwie garść filmów, w tym, moim zdaniem, najsłabszą - trzecią - odsłonę "Niezniszczalnych". Lecz w 2017 udało mu się nakręcić naprawdę porządny, piekielnie wręcz głupi, ale przy tym bardzo zabawny film pod tytułem "Bodyguard zawodowiec". Nie daj się zwieść niemądremu polskiemu tytułowi, to nie jest budżetówka zrobiona za tygodniowe kieszonkowe, a akcyjniak z prawdziwego zdarzenia. Sam Hughes przyznaje, że mógłby kręcić filmy z Michaelem Bryce'em do końca świata, jeśli tylko ludzie wciąż będą chcieli je oglądać. Podoba mu się fakt, że może w nich krzywdzić na tyle różnych sposobów Ryana Reynoldsa, którego prywatnie bardzo lubi i jednocześnie nienawidzi za to jak przystojną, zabawną, wysportowaną i utalentowaną jest jednostką. Nie można krzywdzić ludzi w prawdziwym życiu... ale filmy to nie prawdziwe życie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bodyguard i żona zawodowca (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Antonio Banderas gra Greka

Michael Bryce (Ryan Reynolds) nie jest już profesjonalnym bodyguardem. Jego licencja została cofnięta, a on sam męczy się z koszmarami, w których główną rolę zawsze gra Darius Kincaid (Samuel L. Jackson). Lekarz kazała mu odpocząć, zrelaksować się, nie myśleć o ochranianiu innych, lecz wakacje zostają bardzo szybko przerwane przez żonę Kincaida, Sonię (Salma Hayek), która potrzebuje jego pomocy przy odbijaniu męża z rąk mafii. Już wkrótce okaże się, że przez przypadek uwikłali się w intrygę, która zagraża istnieniu całego kontynentu Europy (poza Grecją!). Lecz walka nie toczy się wyłącznie o losy świata. Drugim, być może nawet ważniejszym zadaniem - przynajmniej dla części zainteresowanych - jest umieszczenie plemnika w jajeczku Sonii. Bryce się do tej grupy nie zalicza. Nie żeby miał coś do gadania.

Bodyguard i żona zawodowca (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Cierpienia młodego Michaela

"Bodyguard i żona zawodowca" to zasadniczo więcej tego, do czego przyzwyczaiła nas część pierwsza. Uciekający przed mafią główni bohaterowie nie raz pędzić będą przez zapchane ulice i alejki różnych miast Europy w przedziwnych konfiguracjach - na przykład na skuterze, gdzie siedzący z tyłu Bryce (lub, jak mówi Sonia: "Breece") trzyma kierownicę, a opierająca biust na jego głowie Sonia wali z pistoletu do ścigających ich ludzi. Będzie krwawo jak diabli - twórcy, za co trzeba ich pochwalić, pamiętali o tym, że kiedy ładujesz komuś kulkę między oczy, a ona wychodzi tyłem, to poza krwią ściana zostanie również ubabrana mózgiem, fragmentami czaszki, oka i tak dalej.

I będzie również bardzo zabawnie. Humor, jak wiemy nie od dzisiaj, jest czymś kompletnie subiektywnym i coś, co jedną osobę rozbawi do łez, drugą co najwyżej zażenuje. Powiem więc krótko, że żarty w filmie Hughesa są w sporej części oparte na mocno wulgarnym języku, maltretowaniu głównego bohatera i ubliżaniu mu w każdy możliwy sposób oraz wywracaniu oczekiwań widza do góry nogami. Tu i ówdzie znajdzie się też gag dotyczący czyjejś przynależności rasowej, czy tego, że szkocki akcent jest niemożliwy do zrozumienia dla przeciętnego Kowalskiego, lecz są to raczej pojedyncze przypadki. Ja to kupuję. Może jedynie część ostrzejszych tekstów Sonii bardziej mnie krzywiła niż bawiła. Bardzo niewielka część. No i Antonio Banderas gra Greka! Jakim cudem to przeszło w dzisiejszych czasach? Nie mam pojęcia, ale bawi mnie setnie.

Bodyguard i żona zawodowca (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Ciut za długi

Nietrudno się domyślić, że zatrudniając tak znakomitych aktorów (niewielką rólkę w filmie ma również Morgan Freeman, lecz najlepiej nie wiedzieć zawczasu kogo dokładnie gra, bo jest to fundament jednej z zabawniejszych scen w całym filmie), Patrick Hughes mógł być spokojny o jakość ich występu i skupić się na bardziej technicznych elementach kolejnych scen. Właściwie cała obsada jest bezbłędna, ale gdybym musiał wyszczególnić jakąś jedną osobę, która spisała się gorzej niż reszta, to byłby to pewnie Frank Grillo jako detektyw Bobby O'Neill i to też nie chodzi raczej o jakość jego gry, a o prosty fakt, że jego postać nie miała nic sensownego do roboty. Z powodzeniem można by wyciąć go z filmu całkowicie i wyszłoby mu to tylko na lepsze (filmowi, nie Frankowi) ponieważ "Bodyguard i żona zawodowca" jest zwyczajnie zbyt długi. Dwie godziny tak wypełnione akcją i kolejnymi żartami z jednej strony mijają całkiem prędko, z drugiej stają się pod koniec już lekko męczące. Przynajmniej dwa razy czułem, że wchodzimy już w ostatni akt, że zaraz koniec, a minęło dopiero trochę ponad pół filmu.

Podobnie jak w przypadku części pierwszej, sceny akcji w filmie stoją na bardzo wysokim poziomie. Jest dynamicznie, brutalnie, pomysłowo. Nie liczyłbym na realizm jak w "Mission: Impossible", raczej sporo greenscreena poszło w ruch, ale jeśli zawarty w filmie humor trafia w nasze gusta, miejscami lekko widoczna sztuczność efektów specjalnych nie powinna specjalnie razić. Muzycznie mamy do czynienia z jakością podobną do reszty filmu - szału nie ma, ale nie przeszkadza i miejscami potrafi solidnie rozśmieszyć. Jestem przekonany, że "Bodyguard i żona zawodowca" nie będzie filmem uwielbianym przez krytyków. Jest zbyt chamski, fabularnie prosty i głupkowaty, brutalny. Lecz wydaje mi się, że jak na typowe, letnie kino popcornowe jest to pozycja jak najbardziej satysfakcjonująca i szerszemu odbiorcy powinna się spodobać.

Atuty

  • Spore zagęszczenie żartów (różnej jakości);
  • Kilka pomysłowych scen akcji;
  • Dobra obsada, która ewidentnie lubi ze sobą pracować.

Wady

  • Ciut za długi;
  • Niektóre żarty zupełnie nieśmieszne;
  • Główna intryga nijaka i powtarzalna.

Proste kino popcornowe, w sam raz na lato. Jest szybko, głośno, zabawnie i brutalnie. Grunt żeby nie szykować się na nic przełomowego.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper