Ghost of Tsushima Director’s Cut - bilet na wyspę Iki jest nieco drogi
Spotkałem ostatnio bardzo wiele komentarzy, że wyciąganie tak dużej sumy za aktualizację do nowej generacji i dodatek to rozbój w biały dzień. Ale czy na pewno powinniśmy formułować takie wnioski już teraz?
Należę do grupy ogromnych fanów gry Ghost of Tsushima. I choć prawie zawsze gdy się do tego przyznaję, w odpowiedzi dostaję teskty, że „to przecież najnudniejszy otwarty świat od Sony” albo „fajna walka, ale fabuła słaba”, wciąż jestem innego zdania. Uważam, że to zdecydowanie czołówka gier na wyłączność od japońskich gigantów i tytuł, którego powinien spróbować każdy, kto zachwyca się azjatyckim klimatem.
Dostaliśmy bowiem projekt, który godnie pożegnał poprzednią generację, a przy tym spełnił oczekiwania naprawdę wielu osób. Dostarczono nam Assassin’s Creed, na jakie długo czekaliśmy - grę z otwartym światem i swobodą poruszania, ale na dalekim wschodzie. Spełnienie marzeń? Jak najbardziej! A osadzenie wszystkiego na malowniczej Cuszimie podczas najazdu Mongołów było strzałem w dziesiątkę.
I nawet powtarzalne odbijanie wiosek nie zraziło mnie przed ciągłym wracaniem do tytułu. Spędziłem tam kilkadziesiąt godzin i wciąż co jakiś czas zdarza mi się odpalać Ghost of Tsushima, aby posiekać kilku przeciwników w akompaniamencie klimatycznej muzyki oraz szumów wiatru. Sucker Punch stworzyło po prostu świat, w którym aż chce się przebywać. To czysta przyjemność.
Ghost of Ikishima
Jeśli już zobrazowałem Wam, jak zafascynowany jestem tym projektem i jaką skalę ma moje zamiłowanie do rzeczonego świata, jesteście sobie w stanie wyobrazić, co czułem, gdy pojawiły się plotki o samym dodatku. Dzień po pierwszych doniesieniach opublikowałem mój tekst (zapraszam tutaj) na temat tego, czego się spodziewam po premierze, jeśli tylko ta okaże się prawdziwa, a my zostaniemy zabrani na wyspę Iki.
W komentarzach czytałem wtedy wiele sceptycznych wypowiedzi - często w kontekście tego, że przecież spin-off nie może być uznawany za topową grę, albo przekonywanie, że przecieki nie są prawdziwe. Cóż, częściowo nie były. Wszystkie lata spędzone w branży gier nauczyły mnie jednak, że w przypadku tej dziedziny należy powiedzieć jedno - w każdej plotce jest przynajmniej malutkie ziarenko prawdy.
Tak było również w tym przypadku. Tytuł ów nie okazał się bowiem spin-offem ani samodzielnym dodatkiem, a po prostu rozbudowanym (najprawdopodobniej) DLC do głównej wersji. Gwoli ścisłości - do Ghost of Tsushima Director's Cut, którego zapowiedź wywołała wiele skrajnych emocji. Z jednej strony ogromną radość z powrotu Jina Sakaia, a z drugiej podirytowanie. Czym? Ceną, jaką przyjdzie nam zapłacić.
Cena zawsze gra rolę
Nie chcę się jednak skupiać na radości związanej z nową wersją, która będzie skrojona pod next-geny. Pozostańmy przy tym, co rozsierdziło graczy (a oni znowu wściekli!). Chodzi oczywiście o brak darmowej aktualizacji z wersji PlayStation 4 na PlayStation 5. Na nową generację gra Ghost of Tsushima: Director’s Cut została wyceniona na 69,99 dolarów, co można przełożyć prawdopodobnie na standardowe już 349 złotych.
No dobrze, ale rodzi się tu pytanie - co w przypadku posiadania zwykłej wersji gry na PlayStation 4? Cóż, jak wspomniałem, na ogarnięcie sprawy za friko nie ma co liczyć. Przyjdzie nam się trochę wykosztować. I dla lepszego wglądu pozwolę sobie tu skopiować trzy opcje, które pojawiły się w tym newsie Wojtka:
- Jeśli posiadasz Ghost of Tsushima na PlayStation 4, to aktualizacja do Director's Cut została wyceniona na 19,99 dolarów.
- Jeśli posiadasz Ghost of Tsushima Director's Cut na PlayStation 4, to możesz ją zaktualizować do wersji z PlayStation 5 za 9,99 dolarów.
- Jeśli posiadasz Ghost of Tsushima na PlayStation 4, to możesz dokonać aktualizacji do wersji Ghost of Tsushima Director's Cut z PlayStation 5 za 29,99 dolarów.
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, posiadając obecnie zwykłą wersję gry na PS4 i chcąc przeskoczyć na PS5, musimy wydać 29,99 dolarów (lub 29,98 idąc okrężną drogą, ale umówmy się - to gra niewarta świeczki). W przybliżeniu daje nam to około 115 złotych, więc można się spodziewać, iż Sony „zaokrągli” to po swojemu do około 119. Mało czy dużo? Cóż, to jak zwykle zależy.
Z Cuszimy na Iki
Kluczowe przy ocenie opłacalności takiego zakupu będzie to, czym właściwie okaże się dodatek. Jeśli dostaniemy podniesioną rozdzielczość oraz około 5 godzin nowej zabawy, to taka stawka wydaje się zabawna - przy Final Fantasy VII Remake rozegrano to znacznie lepiej. W tym przypadku będzie trzeba z bólem serca przepłacić (jeśli oczywiście się na to zdecydujecie). No nie brzmi to zbyt ciekawie.
Jeżeli jednak dodatek okaże się czymś rozbudowanym i prócz podniesionej warstwy wizualnej oraz samej płynności, dostaniemy przynajmniej 10-15 godzin zabawy na nowej wyspie… Nie będę narzekał. Jasne, to wciąż wysoka cena za bilet na inne, stosunkowo małe terytorium, ale jeśli tylko fabuła będzie odpowiednio poprowadzona (przynajmniej jak w DLC do Wiedźmin 3: Dziki Gon), poczuję satysfakcję.
Wszystko zależy więc obecnie od twórców i leży w ich rękach. Może teraz rzeczywiście są krytykowani i zalewani falą hejtu, ale jestem przekonany, że mogą to w bardzo łatwy sposób odwrócić. Wystarczy pokazać, że warstwa fabularna nie była robiona po łebkach, a na rozszerzenie rzeczywiście był pomysł. Chciałbym zobaczyć, że Wersja Reżyserka to coś, co wkomponuje się w oryginał i zapewni podobne odczucia. Na tę wątpliwość prawdopodobnie odpowiedzą nam najbliższe informacje.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Ghost of Tsushima Director's Cut.
Przeczytaj również
Komentarze (121)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych