The Witcher: Monster Slayer ma ogromną szansę na sukces niczym Pokemon GO
The Witcher: Monster Slayer wygląda bliźniaczo podobnie do Pokemon GO - czy gra studia Spokko uda się powtórzyć sukces tytułu od Niantic?
Po zauważeniu na Twitterze loga , każdy z nas zastanawiał się, czym jest nowy tytuł od studia Spokko. Polskie studio zarzekło się już pewien czas temu, że ma zamiar skupić się na rozwijaniu dwóch marek - Wiedźmina oraz Cyberpunka - i z racji tego, że dopiero co otrzymaliśmy w swoje łapki Cyberpunk 2077, przyszedł czas na nowy projekt z uniwersum wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Na pierwszy rzut oka ciężko było stwierdzić, czym jest nowy Wiedźmin. Czy to samodzielne rozszerzenie definitywnie zakończające przygodę Geralta z Rivii. A może jednak wprowadzające do Wiedźmina 4 (coś na wzór DLC Przybycie do Mass Effect 2 będącego idealnym prologiem do Mass Effect 3)? Pomysłów było sporo, ale lampka w głowie zgasiła się dosłownie chwilę po ujrzeniu materiału zapowiadającego produkcję, który pokazywał czarno na białym, że mamy tutaj do czynienia z mobilną produkcją. I to nie byle jaką, jak zdążył przyzwyczaić nas do tego rynek gier mobilnych, zalewany po brzegi wszelkiej maści crapami.
Zapowiedź The Witcher: Monster Slayer sprawiła, że od razu przypomniałem sobie o przebojowym Pokemon Go. Z tym tytułem spędziłem naprawdę wiele godzin i do tej pory pamiętam, jak mocno - wspólnie z kumplami - musieliśmy kombinować, aby baterie w naszych telefonach wytrzymały jak najdłużej. Podróże po zalesionych terenach czy miastach były wycieńczające ale cóż... czego się wtedy nie robiło dla podbicia kolejnych gymów i złapania najrzadszych pokemonów?
W produkcję Niantic wciąż bawią się moi niektórzy znajomi, ale jest ich zdecydowanie mniej niż między 2016 a 2017 rokiem. Deweloperzy próbują rozwijać swój innowacyjny projekt, ale widać gołym okiem, że zainteresowanie grą wyraźnie spadło - a przynajmniej w Polsce. Nie pomogły w tym na pewno restrykcje rządu wprowadzane w ostatnich kilkunastu miesiącach, które zmuszały młodzież do spędzania swoich najpiękniejszych lat w domu. Teraz, na okres letni, na szczęście je zniesiono, więc CD Projekt idealnie się wstrzelił z premierą swojej mobilnej produkcji, która zapowiedziana jest na lipiec.
Można, a nawet trzeba zadać sobie pytanie, czy deweloperom uda się rzucić rękawice Nianticowi i przekroczyć wysoką barierę ustaloną przez Pokemon GO? Będzie trudno, ale nic nie jest niemożliwe, zważywszy na to, jak ogromną rzeszę fanów posiada uniwersum fantasy od polskiego pisarza. Zna je cały świat, który - wraz z polskimi odbiorcami - zwariował na widok Wiedźmin 3: Dziki Gon.
Kreatywność odegra największą rolę
Ku zdziwieniu, osoby odpowiadające za The Witcher: Monster Slayer tagują swoją pozycję jako RPG-a opartego na rozgrywce korzystającej z lokalizacji gracza. Widząc Role-Playing Game możemy spodziewać się, że w trakcie zabawy nie zabraknie wielu rozbudowanych mechanik, które w znaczący sposób polepszą wrażenia z ubijania potworów. W pierwszej kolejności stworzymy oczywiście swojego bohatera, a następnie wybierzemy jego wyposażenie (począwszy od noszonych mieczy, poprzez mikstury, a skończywszy na olejkach) i wybierzemy interesujące nas zdolności.
Deweloperzy nie zdradzili do tej pory zbyt wielu szczegółów dot. mechanik, ale wiadomo już, że umiejętności zostaną podzielone na trzy drzewka - walkę, znaki (tak, w trakcie starć z potworami użyjemy nie tylko broni białej, ale także "czarów") oraz alchemię. Dzięki nim na pewno poczujemy na własnej skórze, jak bardzo nasz łowca potworów zaczyna przybierać na sile.
Głównym elementem zabawy będzie rozmawianie z NPC-ami i przyjmowanie zleceń. Oponentów ma być łącznie 78 i zostaną umieszczeni w trzech różniących się od siebie kategoriach: często spotykane, rzadkie i legendarne. Te pierwsze, jak sama nazwa wskazuje, będą stawać na naszej drodze niemalże zawsze. Drugie będą występować prawdopodobnie przy ciężej dostępnych miejscach (albo po użyciu wskazanych mikstur), a o legendarnych trudno cokolwiek więcej powiedzieć niż to, że będzie je bardzo trudno odnaleźć i pokonać.
Skoro wspomniałem już o zleceniach, to warto jeszcze dodać, że nie zabraknie w nich wiedźmińskich zmysłów. Aby osiągnąć wskazany cel, będziemy musieli dostać się do wyznaczonego miejsca, a następnie zbadać tropy - raz będzie to nieżyjący człowiek, a innym razem kończyna rozerwanego na strzępy potwora. Brzmi to naprawdę fascynująco i mam nadzieję, że twórcy oddadzą się wodzy fantazji i zaoferują sporą w tymże temacie różnorodność. Nie chciałbym, aby już po paru zleceniach kwestie dialogowe przy tropach zaczęły się powtarzać.
Interesująco brzmi na papierze także sam system walki, w którym nie zabraknie używania bomb, wspomnianych wyżej znaków, parowania ciosów, czy wyprowadzania krytycznych uderzeń, które zależą od momentu machnięcia mieczem i obecnego położenia wroga. Rzeczywistość rozszerzona zdziała tutaj cuda i co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Ogromna szansa dla studia Spokko!
Jeśli tylko The Witcher: Monster Slayer będzie taki, jak brzmi to na materiałach przedpremierowych, to jestem pewny, że na ulicach ponownie pojawią się dziesiątki zapalonych graczy, którzy będą trzymać w jednej dłoni telefon, a w drugiej powerbanka. Potencjał jest ogromny i wierzę, że polska firma nie zawiedzie i dostarczy kolejnego wciągającego jak bagno Wiedźmina na rynek.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Wiedźmin: Pogromca Potworów.
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych