Space Punks - wrażenia z gry. Braliśmy udział w pokazie nowej zwariowanej gry od Flying Wild Hog
Jakiś czas temu miałem okazję posmakować, jak wypada najnowszy projekt powstający we współpracy krakowskiego oddziału Flying Wild Hog oraz legendarnego Jagex. Jeśli jesteście ciekawi, co wyszło z prawdziwego miksu kilku znamienitych dzieł popkultury, rzućcie okiem!
Moje podejście do gatunku kosmicznego science fiction jest dość nietypowe. Choć jestem stosunkowo młody, to klasyczne i sztampowe produkcje z tej kategorii zdążyły mi się zwyczajnie przejeść - międzygalaktyczne epopeje nie są w stanie mnie wciągnąć. Inaczej jest z tymi, które w całości bazują na komedii i niejako nabijają się z tych klasycznych dzieł, które zapisały się dużymi literami w kulturze popularnej.
Przykłady takiego podejścia znajdziemy w serialach (Futurama), filmach (Strażnicy Galaktyki) czy grach wideo (Borderlands). Wszystkie umiejętnie wykorzystywały osiągnięcia gatunku, a następnie przerabiały go tak, by ten zapewniał odpowiednią dozę frajdy. Podobny kierunek obrali twórcy z krakowskiego oddziału Flying Wild Hog, którzy niedawno zaprezentowali nam swoje najnowsze dziecko - Space Punks.
Guardians of the Borderlands
Space Punks to, cytując słowa z prezentacji, darmowa gra kooperacyjna w formule live service z elementami action RPG i DNA rodem z looter-shooterów. Wcielamy się w niej w jednego z czterech (z tylu osób składa się maksymalnie drużyna) bohaterów i wykonujemy misje na przeróżnych planetach, które w fundamentalnym założeniu skupiają się na pokonywaniu tabunów wrogów przy użyciu specjalnych zdolności oraz szerokiego arsenału.
I wszystko to rzeczywiście zalatuje looter-shooterami (np. skrzynki z bronią i różnymi bonusami rozsiane są po mapach) oraz grami action RPG (odblokowywanie kolejnych ataków i zdolności poprzez klasyczną formę drzewka). Reasumując - wykonujemy zadania, miażdżymy zastępy przeciwników i awansujemy na kolejne poziomy, co pozwala na dostęp do następnych, jeszcze mocniejszych elementów. Proste? Proste!
A jakże przyjemne! Nie jest tajemnicą, że w produkcjach tego typu ważniejsza od fabuły czy grafiki jest frajda płynąca z kolejnych podejść. Ta jest tu naprawdę wysoka. Przyznam szczerze, że choć podczas prezentacji wszystko wypadało naprawdę ok, to dopiero gdy na własnej skórze przekonałem się o tym, jak przyjemnie niszczy się kosmicznych wrogów, zrozumiałem, że tytuł może być fenomenalny.
F2P + Live Action
Połączenie gry live action oraz free to play ma niestety negatywne skojarzenia w branży gier wideo. Często wiąże się z rynkiem mobilnych baboli, niespełnionymi obietnicami i nastawieniem na zysk. Pierwszy i trzeci element pozwoliłem sobie odrzucić już w przedbiegach - mówimy przecież o Flying Wild Hog, a więc ekipie, która jak już coś robi, to raczej nie zawodzi. Ich dotychczasowe produkcje są tego najlepszym potwierdzeniem.
Kwestii obietnic nie mogę w tym przypadku ocenić - to wyjdzie dopiero po czasie. Już teraz mogę jednak z pełnym przekonaniem napisać, że plany są naprawdę ogromne. Po pierwsze - zaczynamy z czterema różnymi postaciami, spośród których będziemy mogli wybierać:
- Duke - typowy zabawny typek w kosmosie, który nastawiony jest na bogactwo;
- Eris - słodka i zabawna dziewczyna, która zawsze służy pomocą;
- Finn - humanoidalna świnia, która marzy, by się wzbogacić;
- Bob - kosmiczna modliszka z zamiłowaniem do technologii.
Kluczowe jest jednak to, że na tym nie koniec. W rozmowie z producentem gry dowiedziałem się, że już teraz istnieją pomysły na kolejne istoty, które mogłyby zasilić listę tych, w które możemy się wcielić. A to świadczy naprawdę bardzo dobrze - wszak osiągnięcie maksimum umiejętności jedną to już robota na dłuższe godziny.
Więcej, więcej, więcej!
Oprócz tego pojawi się sporo broni (jeśli chodzi o modyfikacje, to trudno wyobrazić sobie takie, których tu nie będzie), a z czasem zaczną dochodzić nowe. Podobnie jest w kwestii planet i biomów. Twórcy zamierzają skorzystać z faktu, iż mówimy o science fiction. To otwiera przecież masę bram - na miejsce można podróżować nie tylko między planetami, ale również skakać w czasie i wymiarach! Brzmi ekscytująco.
Już teraz mam wrażenie, że twórcy podchodzą do tego rzeczywiście na poważnie. Uświadomiła mi to odpowiedź mojego rozmówcy na pytanie dotyczące grafiki. Zjadała mnie ciekawość w kwestii tego, dlaczego zdecydowano się postawić na komiksowość. Mój rozmówca stwierdził, że taki typ obrazu po prostu się nie starzeje i nie nudzi po kilku latach. To daje do myślenia. W mojej głowie wybrzmiało: „wow, oni rzeczywiście chcą rozwijać ten projekt przez długi czas”!
Są pomysły na lore, nowe postaci, więcej broni, kolejne mapy i misje. Dowiedziałem się, że planem jest osiągnięcie statusu Runescape od tych samych wydawców, którzy pracują przy Space Punks - Jagex. Cel to liczyć lata życia gry w dekadach. I osobiście właśnie tego życzę Flying Wild Hog. Celowo nie użyłem wyżej określenia „marzenie”, a „plan” i „cel”. Tak właśnie to odczytałem. Oni nie tylko marzą, oni w to wierzą.
Kiedy Space Punks?
Wczesny Dostęp do początkowej wersji gry wystartuje na PC już 14 lipca, a więc w środę. Aby się do niego zapisać, trzeba mieć nieco szczęścia, albo wolnej gotówki (Founders Pack i te sprawy). Otwarta beta dla wszystkich planowana jest na zimę tego roku, a premiera konsolowa to już nieco bardziej odległa sprawa, albowiem 2022. Osobiście jednak muszę przyznać, że nawet teraz zabawa wypada satysfakcjonująco.
Co również ciekawe, w przypadku PC gra będzie rocznym exclusivem na Epic Games Store. Jeśli więc macie nie po drodze z tą platformą, musicie zaczekać przynajmniej 12 miesięcy, aby sprawdzić osobiście, jak wypadają Kosmiczne Punki w praktyce. Czy to dobra decyzja? Okaże się po premierze.
Reasumując…
Space Punks ma ogromny potencjał, by być czymś dobrym. Twórcy z krakowskiego oddziału studia zawiesili sobie naprawdę wysoko poprzeczkę, ale stąpają przy tym twardo po ziemi. Wydaje się, że doskonale wiedzą, do czego dążą i mają ścisły plan na produkcję, który może wypalić. Moją największą obawą jest to, czy uda się odpowiednio zachęcić ludzi. Bo choć mówimy o darmowej grze, to różnego rodzaju Battle Passy czy płatne skórki (nawet jeśli nie są elementem P2W) kojarzą się niekorzystnie.
Z drugiej strony jestem przekonany, że gdy już uda się przyciągnąć ludzi, to ci zostaną na dłużej. Gra daje naprawdę sporo frajdy, a dodatkowa możliwość zabawy w kooperacji online to jeszcze większy plus. Najlepiej bawić się oczywiście ze znajomymi, bo to zupełnie nowy poziom. Można dzielić się zdobyczami, porównywać osiągnięcia i wspólnie się bogacić. Zapowiada się naprawdę dobrze.
Dostajemy więc komiksową grę science fiction z iście zwariowaną fabułą i postaciami, które bardzo szybko polubicie, jeśli rodzaj bezpośredniego humoru (jak na przykład w innej grze studia, Shadow Warrior) Wam odpowiada. Osobiście czuję się mocno zachęcony i z dużą przyjemnością właduję kolejne godziny w walkę z przeciwnikami na obcych planetach. Wierzę, że to przyjaźń na dłużej.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych