A Plague Tale - o tym jak gra czerpie inspiracje z The Last of Us
Plagi trawiły ludzkość od zawsze. Gdybyśmy nagle znaleźli się na pograniczu średniowiecza - więc cywilizacyjnego regresu, rychło zmienilibyśmy zdanie na temat dzisiejszego obrazu sytuacji. Czasy biedy, pogardy i wojen. W tym wszystkim, przy zerowym poziomie sanitarnym, braku odpowiedniej kanalizacji i często praktycznej wiedzy tworzyły się warunki idealne dla rozwoju wszelakiej zarazy, pustoszejącej lokalne wsie, tudzież średniowieczne miasta.
Najbardziej ucierpiała niewinność, pokładająca naiwną wiarę w uzdrawiającą moc ówczesnych, kościelnych autorytetów. Z nadejściem czasu Inkwizycji, religia stała się narzędziem rozlewu w krwi w imię wiary. Ciemne wieki w epoce Inkwizytorów stanowią solidny fundament do opisania niejednego, ludzkiego dramatu, w najlepiej angażującym doświadczeniu, jakim są gry. Tym punktem odniesienia powstał jeden z najciekawszych projektów segmentu AA, A A Plague Tale: Innocence. Focus Home Interactive prócz inspiracji średniowiecznym mrokiem, skutecznie zaczerpnęło garść rozwiązań z The Last of Us. Grunt to odpowiedni wzorzec naśladownictwa. W ujmowaniu przejmujących historii, Naughty Dog osiem lat temu wyznaczyło ciekawy kierunek.
Kategoria wagowa
We wstępie zaznaczyliśmy, że A Plague Tale: Innocence należy do produkcji o niższym budżecie. Można niekiedy odnieść wrażenie, że gdy pada słowo AA przy budżetowej kategoryzacji, z miejsca obniżamy próg spodziewanej jakości. Branża pod tym względem zaskoczyła już nie pierwszy raz, niejako wygrywając nawet ze słabszej klasy wykonaniem technicznym (drogowskaz stanowiłby NieR: Automata). W ostatnim czasie nie brakuje reprezentantów niższej kategorii wagowej, którzy zaskakują dbałością o warstwę techniczno-wizualną, np. Hellblade. Kolejnym, chyba najbardziej efektywnym przykładem jest temat przewodni dzisiejszego wpisu, czyli wirtualnej opowieści o konfrontacji przedwcześnie utraconego dzieciństwa z okrucieństwami plagi oraz Inkwizytorami. O tym starają się opowiedzieć twórcy ze studia Asobo Studios. Przemierzając świat przedstawiony, trudno nie zauważyć szeregu inspiracji najmocniej rozpoznawalną obecnie marką Naughty Dog. "Skłamałbym mówiąc, gdyby nie chodziło o The Last of Us.
To wspaniała gra, lecz dziwnie byłoby stwierdzić, że stworzyliśmy to samo" - twierdził David Dedeine, dyrektor kreatywny spytany o bazową inspirację podczas opracowywania mechaniki rozgrywki. Tym samym, Dedeine zaznaczył jeszcze jedną, bardzo interesującą zależność. "The Last of Us otworzyło wydawniczą furtkę. Nie jestem pewny, czy wydawca pokroju Focus zdecydowałby się na publikację tego typu doświadczenia. Narracja tej gry pokazała, że można" - wspominał. Idąc dalej słowami wypowiedzianymi przez twórcę A Plague Tale, widzimy znaczenie gry Naughty Dog dla gatunku tytułów przygodowych. Produkt kategorii ciężkiej (czyt. AAA) , stawiający przede wszystkim na fabularne sploty, wokół których wykreowano postpandemiczny świat. Być może zespół o skali Asobo Studios nie brałby się na poważnie za taką konstrukcję gry, gdyby już wcześniej na podobny krok nie zdecydował się kolejny, wysokobudżetowy gigant. Cory Barlog, wkrótce po głośnej premierze God of War, stwierdził o The Last of Us, że "zmieniło branżę".
Jego gra również podążyła stylem narracji ujętym latem 2013 roku, gdy przemierzaliśmy zainfekowane Stany Zjednoczone wespół z Joelem oraz Ellie. Mimo wszystko, nigdy nie podpiąłbym A Plague Tale: Innocence jako "udanego plagiatu" ośmioletniego już dzieła Naughty Dog. Na drodze umiejętnego naśladowania warsztatu studia Sony, zadbano o autorski charakter projektu. Przede wszystkim, wybrano epokę historycznie adekwatną do licznych plag, jakie wówczas nękały gatunek ludzki. Wiernie odtworzono tamte realia, opiewające na totalny brak higieny, zabobońską mentalność lokalnych społeczności oraz wiszącą w powietrzu niepewność wobec szerzących się chorób i oczywiście wojen. Do tego nadmienić muszę wysoki stopień brutalności, oraz często smutny wydźwięk niejednego wątku fabularnego. Przy dość liniowej warstwie narracyjnej, odwiedzane lokacje często oferują chwilę swobody. A Plague Tale należy do gier o niższym budżecie, lecz umiejętnie próbuje dotrzymać kroku najlepszym, podsuwając kilka ciekawych pomysłów na rozgrywkę. Inna kategoria wagowa, podobne zaangażowanie.
Nie na skróty
Czy inspiracje The Last of Us można złośliwie określić drogą na skróty? Stwierdzą to głównie osoby nie mające zbytniej styczności z A Plague Tale. Gra dorzuca kilka, bardzo interesujących rozwinięć (walka światłem, procą, przywoływanie drugiej postaci komendami), nadających jej indywidualny krój. Przede wszystkim, rzuca dwoje dzieci naprzeciw brutalnej machinie Inkwizycji, bez względnych szans na przetrwanie. Amicia oraz Hugo - rodzeństwo bezpowrotnie pozbawione wszystkiego co bliskie. W rzeczywistym średniowieczu, były to zapewne częste przypadki. Cieszy, że znalazło się studio chętne ująć odbywające się wieki temu dramaty w autorskim, lecz stosunkowo wiernym realizmowi stylu. Wykonanie już w chwili premiery stało nad wyraz dobrze. Różnorodność scenerii, widokówki w tle oraz przywiązanie do wszelakich szczegółów. Artyście koncepcyjni albo brali korepetycje od kolegów po fachu z Naughty Dog, albo są mistrzami obserwacji. Często mijane, średniowieczne zaułki opowiadają makabryczne historie.
Świadczą o tym zaznaczone białym krzyżem wejścia od domów, symbolizujące obecność zarazy, dziesiątki zniszczonych i spalonych mebli, porozrzucanych przedmiotów. Skądś już to wszystko znamy, prawda? Z technicznego punktu widzenia, nadal mamy do czynienia z tytułem bardzo dopracowanym. Nie odstaje gorszą jakością nawet pojedyncza tekstura. Otoczenie prezentuje się pierwszoligowo. Pewne braki warsztatowe zauważyć można jeszcze niekiedy na modelach postaci oraz ich poruszaniu się w grze. Mówimy tutaj raczej o pierwotnym wydaniu, sprzed dwóch lat. Nowogeneracyjne szlify praktycznie wyeliminowały wahania jakości. Koniecznie sprawdźcie, jeśli nie graliście w A Plague Tale: Innocence, natomiast w drodze jest sequel.
Efekt światła przebijającego się przez liczne szczeliny wskutek zatrzęsienia lampą, czy rozpaleniem węgla zadowala oczy. A to kluczowe w konfrontacjach z zalewającą obszar szczurzą masą. Już pierwsze, standardowe wydanie gry stanowiło świetną rozgrzewkę przed wycieczką do zniszczonego Seattle (The Last of Us 2). Obecnie, po solidnej kosmetyce, grę warto byłoby kupić za pełną cenę. Świat przedstawiony wzorem z dzieła Naughty Dog, nierzadko pełni rolę narratora. Epoka wczesnego średniowiecza ujęta została realistycznie, z wiernie odtworzoną scenerią. Od wypełnionych zielenią lasów, po bagniste, szarobure widokówki. Wnętrza kapliczek, czy chatek opiewają takim ascetycznym urokiem.
W tym wszystkim znajduje się para głównych bohaterów, ścigana przez samych Inkwizytorów na drodze chorej ambicji ówczesnych, kościelnych autorytetów. Oprawa to pokaz cyfrowej sztuki, zwłaszcza w świetle kategorii AA, do której należy projekt. Jednocześnie wprawne oko dostrzeże minimalne braki warsztatowe, lecz historia broni się koncepcją i wykonaniem. Rdzeń mechaniki łączy cechy skradania się i grą światłem. To ciekawa propozycja, kiedy plaga szczurów niczym ciemna masa rozpływa się na boki w trakcie manewrowania lampą. Nastawiony na eksplorację i historię projekt to pozycja absolutnie obowiązkowa. Zwłaszcza dla nas, szlifujących umiejętności przetrwania w czasach zarazy. Absolutnie warto. Rekomendowałby sam Druckmann. A Plague Tale: Innocence to również bardzo uzależniająca eksploracja. Mimo świadomości, że na danym obszarze niczego nie znajdę, kręciłem się jeszcze chwilę, analizując otoczenie, w którym twórcy skryli niejedną historię, dopowiedzianą oczami naszej wyobraźni. Sięgnęliście po tytuł w ramach lipcowej oferty czy graliście premierowo?
Przeczytaj również
Komentarze (22)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych