Uważajcie na gotowe zestawy komputerowe z Allegro - często możemy paść ofiarą manipulacji
Na popularnym serwisie aukcyjnym znajdziemy bardzo wiele gotowych zestawów komputerowych, które są dosłownie tykającymi bombami. W dzisiejszym artykule omówimy, dlaczego trzeba na takie sprzęty bardzo uważać i jakie niebezpieczeństwa czyhają na nieświadomych użytkowników. Zakup takiego zestawu wiąże się zwykle z szeregiem kompromisów i problemów.
W temacie komponentów komputerowych "siedzę" od wielu lat, a często też pomagam znajomym przy składaniu sprzętów do gier czy zadań biurowych lub profesjonalnych, jak montaż albo projektowanie 3D. Odpowiedni dobór części ma kluczowe znaczenie dla stabilnej i bezpiecznej pracy, ale przede wszystkim dla spokoju i komfortu przyszłego użytkownika. To właśnie dlatego zwykle odradzałem zakup gotowych zestawów z Allegro. Takie komputery składane są często po łebkach, wykorzystując używane części z różnych, niepewnych źródeł, które sprzedawane są później jako całkiem nowe. Historia tego typu przytrafiła się mojej cioci, która nieświadoma, postanowiła kupić kompa gamingowego z Allegro za kwotę ok. 2500 zł. W środku czekało na nią całe mnóstwo przykrych niespodzianek.
Komputer z Allegro? Przygotuj się na szereg kłopotów
Świeżo kupiony sprzęt przyjechał w pełni złożony i zapakowany w dość solidne pudełko i wypełniacze, które miały zapobiec uszkodzeniu chłodzenia na procesorze i karty graficznej. Obudowa była cała czarna, sprawiała wrażenie kruchej, ale na zdjęciach musiała wyglądać imponująco - dwa, 140 mm wentylatory na przodzie rozświetlone w kolorach RGB to przecież solidna zachęta do zakupu i dowód na to, że komputer jest "gamingowy". Plomby zabezpieczające zamontowano w aż czterech miejscach, jasno dając do zrozumienia, że do środka zaglądać nie wolno. Gdy po trzech miesiącach urządzenie zaczęło zachowywać się bardzo dziwnie, poprosiłem ciocię, żeby przywiozła mi ten komputer. Wyłączał się nie tylko podczas grania, ale też i zwykłej pracy biurowej. Często resetował bez powodu, a temperatury procesora przekraczały 90 stopni na pulpicie.
Zanim zerwałem plomby i zajrzałem do wnętrza, pomyślałem o gwarancji i sposobie naprawy tego komputera u dostawcy z Allegro, który sprzedał cioci taki sprzęt. Okazało się jednak, że owszem, mogą przyjąć zgłoszenie, ale jego realizacja potrwa wiele tygodni, bo są kolejki, bo dostawca nie ma teraz części zamiennych, bo są jeszcze jakieś inne problemy. Byłem przekonany, że to jeden wielki szwindel, więc samodzielnie, lekceważąc gwarancje, otworzyłem dwa boki obudowy. Okazało się, że chłodzenie na procesorze jest... niedokręcone i ledwo trzyma się na jednej ze śrub. Płyta główna to jakiś odpad po starym komputerze biurowym, a procesor to nie Intel Core i5-7400, jak zapowiadano w opisie aukcji, tylko... Intel Core i5-2400.
Co gorsza, w środku znalazły się pamięci DDR3 o taktowaniu 1600 MHz - 8 GB w czterech kościach po 2 GB. Dodatkowe złącze zasilania dla karty graficznej GTX 1060 było prowizorycznie sklejone przejściówką ze złącza Molex, a same kable od "markowego" zasilacza jasno wskazywały, że w środku zamontowano tykającą bombę, która lada moment eksploduje. Płyta główna o zielonym laminacie nie miała, zgodnie z opisem aukcji, złącza M.2 na nowoczesny dysk SSD, a ten zamontowany w środku rozpędzał się do 350 MB/s przy odczycie i 210 MB/s przy zapisie, chociaż miał "do granic możliwości" wykorzystywać potencjał złącza SATA III. Został ostatni element szalonej układanki - zasilacz. Co to za ustrojstwo? Okazało się, że w środku siedzi jakiś iBox 300W, którego moc tylko teoretycznie powinna wystarczyć do sprawnego funkcjonowania. Nie istniała, rzecz jasna, żadna sprawdzona certyfikacja.
Jeszcze gorsze było to, że zasilacz wyglądał niczym wyciągnięty psu z gardła. Pogięta blacha, uszkodzone kable zasilające i wątpliwa gwarancja mocy zasmuciły mnie chyba najbardziej. Potwierdziło się bowiem to, czego unikałem od dawna. Sprzęt kupiony kilka miesięcy temu, w 2021 roku, okazał się zlepkiem komponentów z różnych lat, ewidentnie złożony z tego, co akurat zostało komuś na magazynie. Wystarczyło wsadzić to do "gamingowej" obudowy bez okna, zaplombować i sprzedawać po 2500 zł. Moja ciocia padła ofiarą takiej manipulacji, ale nie była jedyną poszkodowaną osobą. Szkoda, że wcześniej nie próbowała ze Mną konsultować tego zakupu. Po wielu tygodniach walki o odzyskanie pieniędzy, w końcu udało się połowicznie temat zamknąć. Sprzedawca zniknął z Allegro, a podczas jednej z rozmów tłumaczył się, że w środku zamontowano procesor Intel Core i5-2400, bo od i5-7400 nie różni się kompletnie niczym. Też ma 4 rdzenie, taktowanie 3,1 GHz i 6 MB pamięci cache. Zaskoczyła mnie znajomość specyfikacji technicznej u tego jegomościa, ale argumentacja była kompletnie absurdalna.
Niestety, dalej to plaga i wielka niewiadoma, czy kupując taki sprzęt nie wyrzucamy pieniędzy w błoto
W czasach gigantycznych problemów z dostępnością komponentów, możemy dalej trafić na oferty zestawów, które tylko powierzchownie wydają się sprawdzone i przetestowane. Rzekoma "gamingowość" takich składaków polega zwykle na wątpliwie atrakcyjnej obudowie obsadzonej kolorowymi wentylatorami i karcie graficznej pokroju mocnego GTX albo jakiegoś RTX zestawionego ze słabym procesorem. Liczba rdzeni CPU obowiązkowo uwzględnia wątki, czasem dodając do siebie te dwie wartości. Przez to czytamy, że komputer wyposażono w 18 rdzeni 4,5 GHz. Ktoś kompletnie nieobeznany będzie przecież pod wrażeniem, prawda? Absolutnym standardem są wstawki o wsparciu rozdzielczości 8K, wielu rdzeniach graficznych czy porównania do układów ze starszych generacji czy nawet z niższych segmentów cenowych.
Oczywiście na próżno szukać dokładnej specyfikacji technicznej. Zamiast tego dostajemy puste frazesy o "płycie głównej w wersji PRO, wyposażonej w nowoczesne złącza USB 3.0 i SATA III", w środku jest także najnowszy model RTX 2060 wyposażony w pamięć "DDR6" o superwydajności, a cichy i wydajny zasilacz ma 550W. Do zakupu mają nas zachęcić przede wszystkim wspaniałe zdjęcia promocyjne, obowiązkowo z naklejkami wybranych komponentów. Przecież AMD Ryzen 7 i 32GB pamięci RAM DDR4 muszą gwarantować potężny sprzęt gamingowy. Przykro na to patrzeć, ale takich jednostek jest w serwisach aukcyjnych całe mnóstwo. Przykład sprzętu kupionego przez moją ciocię też jasno pokazuje, że ten bezczelny precedens dalej istnieje i od lat nic się nie zmienia.
Dużo lepiej zrobicie, inwestując w gotowe zestawy poskładane przez duże sklepy internetowe - jak X-Kom czy Morele.net. Tam przynajmniej dostaniecie pełną i dokładną specyfikację techniczną, dlatego nie kupujecie kota w worku. Owszem, takie sprzęty będą nieco droższe, ale w ramach dopłaty fundujecie sobie spokój i bezpieczeństwo dla przechowywanych danych. Dramatyczne wentylowanie takich gamingowych obudów do jedno, ale zazwyczaj chłodzenie procesora należy do najtańszych i najgorszych, a płyta główna nie pozwoli na jakąkolwiek rozbudowę w przyszłości. Unikajcie też takich zestawów, gdzie w tandemie z grafiką RTX 3060, wsadzony jest bardzo przeciętny i stary już procesor AMD Ryzen 1600AF na fatalnej płycie głównej i z marnym chłodzeniem. Ograniczenia wydajności GPU przez tzw. bottleneck będą tu ogromne, a liczba generowanych klatek często bardzo rozczarowująca.
Uważajcie na takie pułapki i za wszelką cenę wystrzegajcie się zakupu gotowych zestawów z portali aukcyjnych. Często będzie to smutna i słabo przemyślana manipulacja. Obsługa gwarancyjna jest w takich okolicznościach utrudniona, a odzyskanie pieniędzy możliwe, ale okraszone wieloma zmaganiami z prawnikami, regulaminem Allegro czy nawet samym kodeksem karnym. Wiem niestety z doświadczenia, że wiele jest osób, którym nie przeszkadzają okazjonalne problemy, a komputer ma przecież działać. Nawet jeśli oferuje kilkadziesiąt procent niższą wydajność niż powinien, to skoro "wszystko działa" i się "nie zacina" to po co interweniować? Przykry to proceder, ale jeśli dalej trwa na taką skalę, to dalej trafiają się chętni kupujący, którzy wcale nie zamierzają narzekać.
Przeczytaj również
Komentarze (84)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych