Lassie, wróć! (2020) – recenzja filmu [Kino Świat]. Tym razem w niemieckim klimacie

Lassie, wróć! (2020) – recenzja filmu [Kino Świat]. Tym razem w niemieckim klimacie

Piotrek Kamiński | 21.08.2021, 20:00

Młody chłopiec, Florian musi na jakiś czas oddać swojego ukochanego psa pod opiekę przyjaciela rodziny. Źle traktowana przez jednego pracownika, ucieka aby odnaleźć swojego pana. W międzyczasie i on wyrusza na poszukiwania swojego pieska.

To historia, którą zna każdy, nawet jeśli nigdy nie oglądał, ani nie czytał oryginału. Lassie jest psem tak ikonicznym, że więcej ludzi pewnie prędzej poda jej imię, niż rasę. Co ciekawe, popularny tekst o tym, że mały Timmy wpadł do studni, który popkultura tak bardzo lubi małpować, nigdy nie został wypowiedziany w żadnej produkcji o przygodach bohaterskiego owczarka szkockiego. Typowy przykład efektu Mandeli.

Dalsza część tekstu pod wideo

Lassie, wróć! (2020) – recenzja filmu [Kino Świat]. Tym razem w niemieckim klimacie

Lassie, wróć! (2020) – recenzja filmu [Kino Świat]. Przyjaźń dziecka z psem

Florian (Nico Marischka), czy też Flo, jak mówią na niego rodzice, mieszka w niewielkiej miejscowości gdzieś w Niemczech. Jego mama (Anna Maria Mühe) niedługo urodzi drugie dziecko, a ojciec (Sebastian Bezzel) jest dmuchaczem szkła i, niestety, właśnie stracił pracę. Zapotrzebowanie na ręcznie wytwarzane wazy, ozdoby, czy butelki z roku na rok jest co raz mniejsze, więc właściciel huty, pan Graf von Sprengel (Matthias Habich), zmuszony jest ją sprzedać. Razem ze swoją posiadłością i większością rodowych pamiątek.

Po tym, jak właścicielka mieszkania, które wynajmują rodzice Flo, upiera się, że albo Lassie zniknie, albo wywali ich na bruk, tata, Andreas, decyduje się zostawić Lassie na kilka tygodni u swojego byłego szefa. Tak się składa, że w przeszłości Andreas i syn Grafa byli przyjaciółmi. Stary biznesmen i jego wnuczka, Priscilla (Bella Bading) zabierają Lassie do domku letniskowego na wyspie na Morzu Północnym, lecz pies szybko ucieka, ponieważ jest źle traktowany przez służbę. Gdy Flo dowiaduje się, że jego kochany zwierzak zaginął, ucieka z domu aby go odnaleźć. Rozpoczyna się podróż dziecka i jego psa aby odnaleźć siebie nawzajem.

Mógłbym tu tak naprawdę skrócić nawet i cały film, a i tak nikomu nie drgnęłaby pewnie powieka, bo i tak każdy wie, co wydarzy się dalej. Może nie dosłownie minuta, po minucie, ale to przecież typowe kino familijne, więc kolejne zwroty akcji można strzelić i niemalże na pewno trafić. Sprawia to, że "Lassie, wróć!" jest z jednej strony doskonałą pozycją dla młodszego, głodnego przygody, dobrych morałów, przyjaźni i lekkiego dreszczyku widza, z drugiej dla rodzica, który najpewniej wybierze się z dzieckiem na seans, może być ciut nudnawa. Dużo zależy tu od tego na ile jesteśmy w stanie przymknąć oko i jak bardzo drażni nas oglądanie enty raz tego samego. Ja raczej trochę się wynudziłem, ale bliżej końca, jak to w kinie familijnym, hydraulika siadła i łzy lały się już same, bez mojego udziału.

Lassie, wróć! (2020) – recenzja filmu [Kino Świat]. Typowe kino familijne

Z filmami tego typu rozmawianie o jakości aktorstwa, czy poszczególnych ujęć jest raczej trudną sztuką. Ujęciom brakuje pomysłowości, ciekawszego, bardziej przemyślanego oświetlenia, czy kadrów, ale są jak najbardziej poprawne, czytelne i miłe dla oka. Aktorstwo to nic wybitnego - dzieciaki przesadzają z każdą jedną emocją, czarny charakter robi głupie miny i potyka się o własne nogi. Gdyby oceniać te elementy przez pryzmat "dorosłego kina", nie wyszłoby im to pewnie na zdrowie.

Lecz biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z filmem dla dzieci, które mają czuć radość i śmiać się, zrozumiałym jest, że czarny charakter jest zły i niegodziwy ponieważ - i nie mogę uwierzyć, że daję radę to napisać - chce znaleźć Lassie za pieniądze, a nie z dobroci serca, że operator nie wysilał się zbytnio i tak dalej. Idąc na kino familijne godzimy się na pewną konwencję i normalnym jest, że więcej tu slapsticku, niż poważnego dramatu. Co nie znaczy, że w "Lassie, wróć!" go nie znajdziemy. Mimo lekkiego tonu większości filmu, o niektórych jego elementach trzeba będzie później porozmawiać z latoroślą, wyjaśnić, wrzucić w odpowiedni kontekst.

"Lassie, wróć!" nie wynajduje koła na nowo. To po prostu nowa wersja tej samej historii, co 80 lat temu. Niektóre wątki złagodzono, niektóre dostosowano do dzisiejszych standardów - co czasami wychodzi filmowi na dobre, a czasami na złe, jak na przykład wtedy, kiedy dzieciak ucieka z domu, bo nie może skontaktować się z tatą. Zła pani opiekunka nie pozwala. Nie ważne, że ma facebooka, messengera, tablet, laptop i w ogóle wszystko co się da. Tata jest poza zasięgiem i koniec, bo stary telefon z cyferblatem jest poza zasięgiem. Pamiętajmy jednak, że dziecko pewnie nawet tych dziur nie zauważy i jemu się produkcja spodoba. Tyle, że ja zawsze byłem zwolennikiem tezy, że sam fakt, iż produkcja kierowana jest do młodego odbiorcy nie zwalnia jej z obowiązku trzymania się kupy i ogólnego bycia dobrą. Stąd taka, a nie inna ocena.

Atuty

  • To wciąż piękna opowieść o przyjaźni;
  • Sporo humoru, który powinien trafić w gusta młodego odbiorcy;
  • Poprawnie nakręcony i zagrany (polski dubbing jak najbardziej ok).

Wady

  • Dorośli raczej się wynudzą;
  • Przeniesienie historii w dzisiejsze czasy nie zawsze działa.

"Lassie, wróć" to doskonała okazja aby pokazać dzieciom tę ponadczasową historię. Dorośli mogą w trakcie trochę przysnąć.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper