Thorgal jako gra RPG w stylu wiedźmina? To ma sens!
Jeśli zagłębić się w temat, która marka mogłaby dać branży gier tyle, ile swego czasu Wiedźmin, do głowy przychodzi przede wszystkim jedno... Thorgal!
Od premiery Wiedźmin 3: Dziki Gon minęło już trochę czasu. W maju mogliśmy celebrować szóste urodziny gry i choć jest to niemało, CD Projekt RED cały czas zdaje się dbać o fanów. Przecież zaledwie kilka tygodni temu dostaliśmy informację o tym, że jeszcze w tym roku pojawi się odświeżona wersja kapitalnej gry, która podrasowana zostanie do wersji na PS5 oraz XSX, a także zupełnie nowe DLC (związane z serialem od Netflixa).
Co jednak warte zauważenia, przez ten czas nie pojawiło się wiele produkcji, które mogłyby konkurować w podobnych kategoriach z trzecią częścią przygód Geralta. Dość powiedzieć, że dla wielu osób tytuł ten wciąż nie został strącony z podium najlepszych gier minionej dekady - i trudno się temu dziwić. Najbliżej zaoferowania podobnych schematów były prawdopodobnie nowe odsłony Assassin’s Creed, ale…
To nie było to. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. A pewien deficyt w tym zakresie pozwala zrozumieć, dlaczego fani z takim rozrzewnieniem i zniecierpliwieniem wyczekują kolejnych doniesień na temat nadchodzącej aktualizacji Wiedźmina 3. Osobiście odnoszę wrażenie, że problemem nie jest tu bynajmniej nieumiejętne podejście do gatunku, a materiał źródłowy - tudzież jego brak.
Remedium na problem
Dużą siłą gier o Wiedźminie był bez wątpienia sam szum oraz kult, jakimi otoczona jest marka. Jeszcze na długo przed pojawieniem się gier, świat od pana Andrzeja Sapkowskiego zachwycał. Sam pamiętam, że miałem przyjemność czytać pierwsze opowiadania, zanim sięgnąłem po jakikolwiek projekt growy. Sprawiło to, że wchodziłem do znanego mi świata. A to zawsze smakuje najlepiej i pozwala przymykać oko na pewne niedociągnięcia i wpadki.
Wielu z nas - zwłaszcza w Polsce - brało z gier o Wiedźminie całymi garściami. Po pierwsze ze względu na to, że sami mogliśmy stać się częścią fantastycznego uniwersum, które chłonęliśmy w podstawówkach i gimnazjach z książek wypożyczonych w bibliotekach. Dopiero „po drugie” traktuje o tym, jak pieczołowicie całość została wykonana przez CD Projekt RED. Sporą część sukcesu mieli podaną na tacy w postaci materiału źródłowego.
Czasem pojawiają się więc głosy na temat tego, jaki świat powinni na tapet wziąć polscy deweloperzy (niekoniecznie REDzi), aby doczekać się tak fenomenalnego przyjęcia. Przewija się mnóstwo opcji - od „Pana Lodowego Ogrodu” przez „Funky Kovala”, aż po „Yans” czy „Thorgala”. Jestem przekonany, że większość z Was kojarzy te nazwy i właściwie jest to najlepszym potwierdzeniem siły tych marek.
Thorgal - z czym to się je?
I osobiście muszę przyznać, że najmocniej przemawia do mnie ta ostatnia opcja. Nie tylko ze względu na klimat, który mógłby idealnie wpisać się do świata gier, ale także bardzo rozbudowane uniwersum. Zacznijmy jednak od początku. Z dziennikarskiego obowiązku powinienem założyć, że nie każdy miał przyjemność obcować z tym tytułem, więc pozwolę sobie niejako opisać, o co właściwie chodzi.
Thorgal to belgijski komiks, który ukazuje się już od ponad 40 lat - debiutował bowiem w 1977 roku. Przez większość czasu tworzony był we współpracy scenarzysty z Belgi, Jeana Van Hamme oraz polskiego rysownika, Grzegorza Rosińskiego. Zaledwie trzy lata po premierze zaczął ukazywać się w formie tomów, a po kolejnych kilku trafił także na Polskie podwórko. Od 2006 za scenariusz odpowiadają nowi twórcy, a trzy lata temu serię opuścił także Pan Rosiński.
Dość jednak o tym. Najważniejsza jest przecież fabuła, a ta jest przednia. Wszystko rozgrywa się w alternatywnej wersji średniowiecza i cały czas wodzi nas przez przeróżne odmiany gatunku fantasy, zahaczając przy tym w ogromnej mierze o mitologię nordycką i klimaty Wikingów (całość rozpoczyna się przecież w Skandynawii). Nie brakuje zjawiskowych pojedynków, licznych intryg, zdrad, miłości oraz pogoni za siłą.
Brzmi sztampowo? Być może! Ale najważniejszym aspektem jest to, że za tą pozornie prostą budową fabuły, kryje się naprawdę fenomenalnie prowadzona opowieść, która wciąga ludzi na lata. A jeśli i to Was nie przekonuje, po prostu sięgnijcie po komiks. Jestem pewien, że już po pierwszym tomie sami zrozumiecie, dlaczego ten świat nie tylko może dostać grę, ale zwyczajnie na nią zasługuje.
Przepis na sukces
I pokuszę się o stwierdzenie, że wydanie gry RPG w stylu Wiedźmina, ale korzystającej z uniwersum Thorgala, byłoby strzałem w dziesiątkę. Jestem przekonany, że dobrze zrealizowane przeniesienie motywów z komiksu na ekrany (co przecież udawało się niejednokrotnie) mogłoby zrobić dla oryginału to, co pozycje od CD Projekt RED dla książek Andrzeja Sapkowskiego - tchnąć drugą młodość.
Warto odnotować, że dotychczas ukazało się 38 tomów głównej historii (i kolejnym podstawowej osi fabularnej w drodze), a przy tym mnóstwo spin-offów. Co to oznacza? Że materiału źródłowego jest naprawdę dużo i bez wątpienia deweloperzy mieliby z czego korzystać, aby opowiedzieć konkretną historię. To tak na dobry początek, aby później iść przetartą ścieżką i opowiedzieć coś swojego.
Nie raz i nie dwa, gdy przeglądałem zeszyty Thorgala, rozmyślałem nad tym, jak trafnym pomysłem mogłoby okazać się przeniesienie tego do formy gier wideo. Kosmiczny potencjał i wręcz samograj. Wyobraźcie sobie tylko te skandynawskie krainy albo wyspę, na której zamieszkali główny bohater i Aarcia. Wszystko to z klimatycznym podkładem dźwiękowym i grafiką z nowej generacji…
Osobiście mocno liczę, że tak się wreszcie stanie, albowiem to po prostu uniwersum, które mogłoby załatać braki wywołane oczekiwaniem na coś, co wywoła we mnie podobne odczucia co gry o Geralcie z Rivii. Nie mam pojęcia, czy gdzieś za kulisami coś się w tej kwestii dzieje, ale bardzo mocno liczę, że tak jest. Kierowanie Thorgalem to jedna z tych rzeczy, których w branży gier wyczekuję najmocniej.
Przeczytaj również
Komentarze (55)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych