FIFA i NBA a rokroczne recenzje. Czy trzeba je oceniać negatywnie?
Temat wzięty na tapet jest bardzo kontrowersyjny i często budzi spore emocje - czy jednak słusznie? W niniejszym tekście postaram się wybronić sensowności recenzowania rokrocznie wydawanych gier oraz tego, w jaki sposób są one oceniane.
Pomysł na napisanie tego tekstu kiełkował we mnie już od jakiegoś czasu, a ostatecznym zapalnikiem okazała się moja recenzja tegorocznej odsłony najlepszej gry koszykarskiej, jaka jest obecnie dostępna na rynku - NBA 2K22. Sam tekst możecie znaleźć w tym miejscu i serdecznie zachęcam, by przynajmniej przez niego przelecieć, żeby mieć jako-taki ogląd na temat tego, o czym zamierzam pisać.
Chciałbym się bowiem zająć sprawą recenzji gier, które ukazują się w trybie rokrocznym. I mowa tu przede wszystkim o grach sportowych jak FIFA, Madden, NHL czy NBA od 2K, a do pewnego czasu również Pro Evolution Soccer czy WWE 2K. Wszystkie one łączą dwie rzeczy - po pierwsze, skupiają się na konkretnych dyscyplinach sportowych, a po drugie, następujące po sobie części charakteryzuje ewolucja, a nie - jak ma to miejsce w innych przypadkach - rewolucja.
I tu wchodzi główny temat tekstu, a więc sprawa recenzji. Jak wiadomo, w Internecie (wcześniej również w pismach czy rozgłośniach) cały czas pojawiają się artykuły na temat kolejnych części danych gier. To już normalna rzecz. Wciąż jednak jest przyjmowana w sposób negatywny. Wielu czytelników powtarza zarzut „sprzedajności”, „łapówkarstwa” czy „strachu przed wydawcą”. Ale czy na pewno jest w tym jakiś sens?
Opinia społeczna
W dzisiejszych czasach opinia społeczna ma ogromną siłę. Osobiście uważam, że do momentu kulturalnego wyrażania swoich poglądów i chęci dyskusji, nie powinno być z tym żadnego problemu. Jestem dużym fanem komentarzy na portalach różnego typu. Wszak jeśli mamy wolne media (któż wie, na jak długo…), wolni powinni być także czytelnicy, słuchacze i widzowie. Kreatywność to owoc konwersacji i tego się będę trzymał.
Niestety są także te mniej przyjemne momenty. Byłem ich świadkiem teraz, przy okazji recenzji NBA 2K22, a byłem również kilkanaście miesięcy temu, gdy recenzowałem FIFĘ 21. W tym roku - niezależnie od tego, kto napisze swoje wrażenia z gry - jestem przekonany, że podobne komentarze również się trafią. O czym dokładnie skrobię? O licznych zarzutach, które wymieniłem we wstępie. Z jakiego powodu? Bo gra się podoba.
Rozumiem, że patrząc z boku, może to wyglądać różnie. Tylko jaki jest sens zakładać najgorsze. Marazm w kontekście tego tematu nie ma sensu. Drodzy, którzy zarzucacie „sprzedajność” przy dobrych ocenach dla rokrocznie wydawanych gier, serio myślicie, że któryś z dziennikarzy, zarabiający w swoim fachu, skłamałby w recenzji dla koszulki, steelbooka czy nawet najładniej wykonanej figurki? Nie znam takiego. Pozwólcie, że wyjaśnię genezę tych ocen.
Detale i szczegóły
I nasuwa mi się tu jedno porównanie - nie do końca jestem pewien jego słuszności, więc warto podejść z pewnym dystansem. Otóż oceny każdego kolejnego wydania gier jak FIFA czy NBA 2K, są trochę jak oceny następujących po sobie odcinków jednego serialu. Nie jest to żadna nowość w świecie dziennikarstwa popkulturowego, a jednak nie stanowi startu dla tak zakrojonych kłótni i afer.
Jasne, serial to w gruncie rzeczy coś innego, ale recenzując kolejne epizody, podobnież cały czas operujemy na jednym trzonie, a więc samych fundamentach serii. Wtedy trzeba skupić się na szczegółach i detalach jak praca kamery, ujęcia, udźwiękowienie, podejście do tematu oraz - w nieco mniej profesjonalnych kwestiach - to, ile odcinka nużyło, a ile wypełniała akcja. Bliźniaczo można wejść w sprawy gier wideo.
Oceniając rokrocznie wydawane serie projektów, nie można do każdej wychodzić z pozycji startu, bo byłoby to błędem - trzeba przecież patrzeć na szerszy kontekst. Z drugiej strony, uważam osobiście, że niepoprawnie jest wymagać, aby recenzent oceniał projekt jako DLC za pełną cenę. To tak nie działa. Chodzi o wspomniane wcześniej skupienie się na minimalnych zmianach oraz detalach, które po rozłożeniu na czynniki pierwsze dają pewne spektrum dla oceny.
Raz jeszcze wrócę do wspominanego na łamach tego tekstu NBA 2K22. Twórcy zaimplementowali tam mechanikę zmęczenia, która ma kolosalny wpływ na przebieg rozgrywki. Zaledwie detal - malutka funkcja. I co? I tak naprawdę wymusza ponowne uczenie się przebiegu akcji oraz dysponowanie sił. Takich rzeczy trzeba szukać i na nich skupić swoją ocenę. W FIFIE podobnie jest choćby z nowym ustawianiem w defensywnie czy przerobioną techniką strzałów.
Reasumując...
...i jednocześnie odpowiadając na pytanie - nie, gier wydawanych rokrocznie nie trzeba oceniać negatywnie. Recenzje tego typu pozycji skupiają się zazwyczaj na zmianach, jakie zaszły w samej rozgrywce, a nawet pozornie niezauważalne, dla osób mających setki godzin w konkretnych tytułach, są często istnym „game changerem”. Tak to po prostu działa i to przeważnie podlega ocenie.
I tu moja rada - a właściwie prośba - czytajmy całość, a nie tylko końcową ocenę. W tekście znajdują się często informacje o stażu w grze osoby piszącej, podejściu do recenzji oraz sposobie oceny. Ja staram się wspominać o tym za każdym razem. Gdy, dla przykładu, NBA 2K22 podobała mi się bardziej niż poprzedniczka, musiałem dać oczko wyżej. Nie mogłem obniżyć oceny (nawet do 3/10, jak sugerowały niektóre komentarze), bo zwyczajnie byłoby to nie fair.
Uważam przy tym, że pisanie recenzji każdej z odsłon jest ważne - zwłaszcza gdy odpowiednio się ją zbuduje. Warto jest wyważyć informacje dla osób, które dopiero zamierzają wejść do świata danej pozycji, ale przecież takie teksty kierowane są przede wszystkim do graczy, którzy co kilkanaście miesięcy czekają na to, co się zmieniło. Trudno jest znaleźć złoty środek, ale trzeba próbować.
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych