Straszne historie (2021) – recenzja filmu (Netflix). Opowieści dla wiedźmy
Można próbować kręcić filmy, które zadowolą wszystkie grupy wiekowe. Można też jednak czasem zrobić produkcję przeznaczoną wyłącznie dla dorosłych, by niedługo zaproponować coś zdecydowanie dla młodszego odbiorcy. Chyba z tego założenia wyszedł David Yarovesky, który po Brightburn: Syn ciemności zrealizował dla Netflixa Straszne historie (2021).
Alex uwielbia pisać opowieści z dreszczykiem, jego wyobraźnia pracuje niemal non stop. Zaczyna mieć jednak przez to problemy towarzyskie, co sprawia, że ucieka z domu. Nie zajdzie daleko, bo trafi do zaczarowanego mieszkania, w którym rządzi zła wiedźma. Każe ona sobie codziennie czytać nowe straszne historie, których Alex nie chce już tworzyć. Chłopiec zrobi więc wszystko, by razem z również uwięzioną tam Yasmin, uciec.
Straszne historie (2021) – recenzja filmu (Netflix). Dla dzieci okej, dla dorosłych nudy
Nie będzie to zbyt długa recenzja, bo prawdę mówiąc, nie za bardzo mam o czym pisać. Straszne historie przeznaczone są – moim zdaniem – w zasadzie tylko dla młodszej części widowni. I ona dostanie w sumie całkiem porządną produkcję. Fabuła jest prosta, ale w miarę nieźle poprowadzona. Zwłaszcza rozwój relacji Alexa i Yasmin jest niezły, bo dziewczynka jest mocno nieufna względem chłopaka i ma dość sensowne powody, by niespecjalnie wierzyć w to, że istnieje jeszcze szansa na ratunek. Są tu niezłe efekty specjalne, całość jest też przemyślana kolorystycznie, co buduje z jednej strony magiczną, z drugiej niebezpieczną atmosferę.
Co istotne, jest tu też trochę całkiem sensowne przesłania. O tym, żeby nie przejmować się opinią innych i robić to, co się kocha. Bo nawet jak komuś się to nie podoba, to znajdą się w końcu takie osoby, które dostrzegą w nas to, co najlepsze, nie tylko zaakceptują „dziwactwa”, ale też je polubią. Tym bardziej, że przecież stanowią one o naszej wyjątkowości. Innym tematem, chociaż niespecjalnie rozwiniętym, jest obserwacja, że przemoc rodzi przemoc, a niektórzy wolą wybrać łatwiejsze rozwiązania, niż próbować zmienić coś na lepsze. Straszne historie opowiadają też trochę o przyjaźni, nadziei i nie poddawaniu się nawet w najgorszych momentach.
Wszystko to jest zrealizowane na solidnym poziomie, ale – powtórzę – dla młodszych. Obawiam się, że większość dorosłych, podobnie jak ja, się zwyczajnie wynudzi. Jasne, może docenią wyraźnie nieźle bawiącą się w roli wiedźmy Krysten Ritter (Jessica Jones). Z drugiej strony strasznie irytowali mnie dziecięcy aktorzy – zarówno Winslow Fegley, jak i Lidya Jewett nie sprawili, że kibicowałem ich postaciom. Straszne historie były też dla mnie za długie, za wolne i pozbawione jakiejś energii. Do tego co jakiś czas można natrafić w tej produkcji na pomysły, które – gdyby tylko je lepiej wykorzystać i rozwinąć – mogłyby być naprawdę udane. A tak pozostawiają raczej uczucie niedosytu. No i opowiadane przez Alexa tytułowe Straszne historie są zupełnie nijakie. Podobnie, jak animacja, której twórcy używają do ich wizualizacji.
Straszne historie oceniam ostatecznie z perspektywy osoby dorosłej. Obejrzałem ten film, nie był tragiczny, ale też nie zostawił we mnie zupełnie żadnych emocji. Nie mogę powiedzieć, by była to przyjemna rozrywka i że nie żałuję czasu, który poświęciłem na seans. Jeśli jednak ktoś zastanawia się, czy włączyć akurat tę pozycję razem z dziećmi, to myślę, że warto to rozważyć. A do oceny końcowej dodać ze dwa oczka.
Atuty
- Młodzi widzowie powinni być zadowoleni;
- Krysten Ritter w roli wiedźmy;
- Fajne przesłania;
- Niezłe efekty specjalne
Wady
- Dla dorosłych straszna nuda;
- Sporo niezłych, ale niewykorzystanych pomysłów;
- Dziecięcy aktorzy raczej irytujący;
- Brak emocji, tempa, energii
Dostępne w serwisie Netflix Straszne historie (2021) to dla dorosłych raczej średniak, za to dla młodszej części widowni pewnie niezła przygoda.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych