Suicide Squad - kopia Avengers - czy Rocksteady wzięło pod lupę odpowiednie uniwersum DC
Istnieją na tym świecie zespoły deweloperskie, którym z miejsca przyznajemy potężny kredyt zaufania. Robimy tak z racji zmniejszonego progu niepowodzenia ambitnych projektów. Zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę. Wyjątkiem nie jest jednak brytyjskie Rocksteady.
Wracamy do pierwszych zapowiedzi Batman: Arkham Asylum, kiedy tytuł jeszcze kojarzono dzięki legendzie Mrocznego Rycerza. Dla Batmana były to filmowe lata świetności, ponieważ ten bratał się z Christopherem Nolanem. Wciąż brakowało równie mocnej adaptacji na polu cyfrowej rozrywki. Od biedy, Batman Begins (2005, PS2/GC) jeszcze dawał radę. Tymczasem siódma generacja otrzymuje superbohaterski produkt z własnym, indywidualnym krojem scenariusza, ocierający się o lekki horror, stuprocentowo hołdujący komiksowy kolektyw.
Tak rozpoczyna się fenomen Arkhamverse oraz droga do światowej kariery dla Rocksteady. Jedna trylogia gier z Batmanem stworzyła markę dla najmocniejszego studia pod banderą Warner Bros. Po ostatniej, mocno widowiskowej batalii z Rycerzem Arkham, Rocksteady zamilkło na lata. Okazjonalnie wspominając trylogię Arkham na oficjalnym profilu w mediach społecznościowych. Teraz, znów się o nich mówi. Choć wydaje się, że to już nie ta liga.
Azyl przeszłości
Od lat mówiono o powrocie Rocksteady do historii Wayne'a, lecz przedstawiciele albo milczeli albo niedosłownie zaprzeczali. Co jakiś czas na stronie wyrastały nowe oferty pracy, natomiast prawdziwą sensacją w świecie branżowych ploteczek okazała się inna wersja. Niedługo po wydaniu obchodzącego właśnie 10. urodziny Batman: Arkham City (2011) serwisy hucznie notowały wzmianki o zaangażowaniu Brytyjczyków w legendarne uniwersum Turtless. Biorąc pod uwagę siłę nostalgii jaką wciąż dysponują Wojownicze Żółwie Ninja oraz doświadczenie Rocksteady, systemowy przepis Arhkamverse nadałby równie mocarny charakter w tym przypadku. Studio oficjalnie zaprzeczyło jakimkolwiek planom w tej kwestii. W milczeniu oczekiwaliśmy Arkham Knight (2015). Letnia premiera szybko przeminęła, natomiast po półrocznym wsparciu dla gry zapadła martwa cisza.
Team dawał oznaki wyłącznie dzięki kanałom społecznościowym. Brak jakichkolwiek informacji trwał na tyle długo, że społeczność powoli odpuszczała temat nowej gry. Aż do teraz. Sefton Hill przerwał milczenie prezentując światu . Wyłącznie dla obecnej od roku nowej generacji konsol. W przypadku zespołu Hilla, to istotna informacja. Batman: Arkham Knight wydobył mnóstwo wizualnego oraz technicznego dobra, ponieważ napisano go na leciwym Unreal Engine 3. Tymczasem gra oferowała mocną interakcję z otoczeniem. Silnik Epic Games słynął ze sterylności interakcji, więc Rocksteady zaskoczyło niejednego graficznego onanistę. Wybór Legionu Samobójców nieco mnie zaskoczył. Czy pozytywnie lub może odwrotnie? Z racji bycia wielkim fanem Arkhamverse, wciąż liczyłem na powrót do Azylu. I częściowo modły zostały wysłuchane. Ostatni zwiastun wprost od eventu DC rzucił widza na chwilę do ośrodka założonego jeszcze przez Amadeusa Arkham (jeśli skompletowaliście Arkham Asylum, natrafiliście na ducha założyciela). Tylko pierwsze kilkanaście sekund przyprawiło mnie o lekki dreszcz. Uwielbiam mroczny urok Arkham, który na moment był tutaj obecny. Poważniejszy ton szybko wrzucił na luz, choć właśnie taka jest natura całego Suicide Squad.
Nie ocenia się książki po okładce, zwłaszcza w obliczu zaufanego dewelopera. Rocksteady wiedzą co robią, więc może dla zespołu nadszedł bardziej kolorowy czas, czyli przeciwność trylogii z Batmanem. Nowa gra dzieje się już po Rycerzu Arkham, więc liczę na mocne nawiązania ku przeszłości. Całość stanowi raczej kolorowankę upadłych gwiazd DC, za wyjątkiem Harley Quinn. Kto ostatnio interesował się losami niejakiego Sharkmana? O tej postaci przeczytaliśmy jedynie garść wpisów w grach z cyklu Arkham, sam jednak nigdy nie uraczył nas swoją "osobą". Tymczasem w wydaniu Rocksteady, ten antybohater jakby otrzymuje drugą szansę by zaistnieć na poważnie. W przypadku Warnera oraz DC od ubiegłego roku można zauważyć ciekawą tendencję. Gotham Knight również podejmuje temat bohaterów bez Batmana, którego nieobecność często jest wskazywana na niekorzyść gry. Zainteresowanie projektem WB Games Montreal również nie powala. Rocksteady zdaje się podążać tym samym szlakiem, nie opierając się na historii Nietoperza. Czy i to wpływa na zainteresowanie?
W kupie siła
Nie obawiam się o jakość. Rocksteady nigdy przedtem nie zawiodło. Port Arkham Knight na PC realizowano za pośrednictwem innej firmy, stąd zapadła decyzja o tymczasowym usunięciu wersji pecetowej ze sprzedaży. Moje obawy sięgają raczej polityki wydawcy, co zasugerowano już w poprzedniej grze studia. Ilość dodatków dla Rycerza Arkham jest imponująca, nawet teraz. Problem tkwił w tym, że pakiety "Poszukiwani Gotham" wyglądały jakby wyjęte z podstawowej wersji i odsprzedawane jako zawartość dodatkowa. Głównym zarzutem padającym pod ostatnią grę z Batmanem stanowiła znikoma ilość walk z bossami. Przecież to jeden z gwoździ programu całej serii Arkham. Liczę na identycznie podejście twórców przy Suicide Squad.
Starcie ze zdeprawowanym Supermanem czy resztą przy możliwościach Rocksteady daje nadzieje na mocny rezultat. Na podróż wewnątrz lęków Batmana jaką fundował w Azylu Scarecrow raczej nie mamy co liczyć, lecz uwielbiamy zaskoczenia. Suicide Squad: Kill the Justice League rezygnuje z zachowawczego stylu Mrocznego Rycerza, więc będzie sarkastycznie, nieco z czarnym humorem. Więcej kolorowanki, więcej luzu. Czy to moja główna obawa? Nie do końca, chociaż średnio pasuje tutaj nacisk na strzelanie, w kooperacji lub samotnie. Wciąż chciałbym zasmakować tego systemu walki z Arkhamverse. Do dzisiaj lubię załączyć mapy wyzwań aby nieco podbić wyniki końcowe. W cykl Arkham nadal przyjemnie się gra. Doświadczenie znacznie bardziej interesujące oraz wymagające niż ciągła wymiana ognia. Spotkałem się również z opiniami sugerującymi pójście Rocksteady bardziej ku uciecze pokoleniom Fortnite. Stylistyka częściowo narzuca owe daleko idące wnioski. Odpowiedzi same przyjdą w momencie gdy wydawca ogłosiłby usługowy charakter gry. Nie zanosi się ku temu.
Suicide Squad prędzej okaże się alternatywą dla Marvel's Avengers. Przypomnijmy, że za projekt odpowiada równie uznane Crystal Dynamics. Gra spotkała się ze średnim przyjęciem mimo topowej oprawy oraz fali popularności gwiazd Marvela. Na chwilę obecną, podobnym szlakiem idzie Gotham Knights. Darzę Rocksteady ogromnym szacunkiem dzięki trylogii Arkham. Nadal świeci przykładem jak można zindywidualizować kierunek powszechnej marki.
Chociaż Suicide Squad wydaje się trudnym wyborem, tak podobnie mówiono przy pierwszych wzmiankach o Azylu. Rocksteady na przekór wszystkiemu, dopięli swego. Oprawa oraz design już teraz prezentuje wyborny poziom. Najważniejsze jest ujęcie rozgrywki. Dawniej Brytyjczykom udało się wypracować rozwiązania ochoczo powielane przez innych (Cień Mordoru, Mad Max, Spider-Man od Insomniac Games). Czy ta trudna sztuka uda się ponownie? Szczerze na to liczymy. Czekaliśmy na nowy projekt studia już wystarczająco długo.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych