Szef roku (2021) - recenzja filmu [Best film]. Kandydata do Oscara

Szef roku (2021) - recenzja filmu [Best film]. Kandydata do Oscara

Piotrek Kamiński | 05.11.2021, 21:00

Właściciel firmy produkującej wagi staje na rzęsach, aby wszystko w jego zakładzie chodziło jak w szwajcarskim zegarku, a ludzie byli zadowoleni. Przynajmniej dopóki nie odbierze kolejnej nagrody za doskonałe prowadzenie działalności...

Była w latach pięćdziesiątych taka sztuka, "Oskar", którą John Landis postanowił przerobić na film w 1991 roku. Komedia omyłek opowiadająca o gangsterze, który przysięga swojemu ojcu na łożu śmierci, że rzuci przestępcze życie i zajmie się uczciwą pracą, co oczywiście łatwiej jest powiedzieć niż zrobić. Jedna z niewielu stricte komediowych ról Sylvestra Stallone i choć film nie zebrał przesadnie pochlebnych recenzji, dla mnie jest absolutnie przezabawnym klasykiem, do którego uwielbiam wracać. Dzisiejsza produkcja, kandydujący do Oscara (heh) dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego "Szef roku", do którego scenariusz napisał i który wyreżyserował Fernando León de Aranoa, pod pewnymi względami bardzo przypomina tamtą historię. Czy z perspektywy czasu okaże się jednak równie udaną?

Dalsza część tekstu pod wideo

Szef roku (2021) - recenzja filmu [Best film]. Niezaprzeczalny magnetyzm Blanco

Szef roku (2021) - recenzja filmu [Best film]. Kandydata do Oscara

Blanco (Javier Bardem) jest szefem firmy produkującej wagi, którą odziedziczył po swoim ojcu. Zawsze prosi by jego pracownicy nie traktowali go jak szefa, ale jak członka rodziny, ponieważ tak właśnie on widzi ich. Zawsze można poprosić go o przysługę, wytłumaczyć dlaczego ma się gorszy dzień. Ludzie pracują w jego firmie całymi latami i wcale nie chcą odchodzić. Stażystki wręcz kochają jego ciepło i płaczą, kiedy przychodzi im opuścić firmę. Nic więc dziwnego, że już wkrótce Wagi Blanco mają otrzymać kolejną nagrodę dla firmy zarządzanej w doskonały sposób. Naszego szefa poznajemy w momencie kiedy przemawia do swoich pracowników, a wszystkiemu przygląda się wysłannik lokalnej gazety, który ma napisać o firmie kilka ciepłych słów. I już wtedy, w tej pierwszej scenie, zaczynamy dostrzegać pierwsze pęknięcia na tym idealnie wypolerowanym lustrze... 

Szybko okaże się, że rodzinne relacje Blanco z pracownikami są tylko tak silne, jak opłacalność finansowa, bądź wizerunkowa trzymania ich w firmie. Doskonałe, braterskie wręcz relacje między poszczególnymi pracownikami są takie tylko z pozoru, a w rzeczywistości wzajemne animozje sięgają znacznie głębiej, niż mogłoby się wydawać. Wisienką na torcie są stażystki zatrudniane przez firmę, z których zawsze jakaś wpadnie w oko szefowi. Obrączkę przecież zawsze można zdjąć. Blanco jest jednak bardzo - niezwykle wręcz - charyzmatycznym i zaradnym szefem, zawsze pilnującym aby ostatecznie wszystko ułożyło się po jego myśli. Już za tydzień przyjdzie wreszcie komisja, on dostanie swoją nagrodę i będzie mógł odetchnąć. Tylko, czy na pewno uda mu się sprostać piętrzącym się na każdym kroku problemom? Katastrofa wisi w powietrzu.

Szef roku (2021) - recenzja filmu [Best film]. Przydałoby się trochę odchudzić

W teorii, "Szef roku" wygląda bardzo korzystnie. Doskonale czujący się przed kamerą Bardem czaruje widzów swoją charyzmą, każąc łowić każdy gest, każde słowo, balansując na granicy bycia szarmanckim łobuzem i bezczelną świnią. Można wręcz powiedzieć, że to on sam ciągnie cały film, a reszta jest tylko tłem, trybikami ciągnącymi platformę z szefem stojącym dumnie na niej. Szef produkcji, Miralles (Manolo Solo), podejrzewa, że żona go zdradza, a i sam ma swoje za uszami, ale jakimś cudem jego postać jest sama w sobie raczej nudna. Dopiero kiedy Blanco postanawia mu pomóc, cała sytuacja staje się ciekawa. Podobnie z wszystkimi innymi wątkami. Zwolniony dopiero co Jose (Óscar de la Fuente) nie chce odejść sprzed budynku firmy i zaczyna prowadzić jednoosobowy strajk, któremu przygląda się ochroniarz, Roman (Fernando Albizu). Reżyser nie pokazuje w związku z tymi wydarzeniami właściwie niczego ciekawego, dopóki w kadr nie wchodzi Blanco. 

Nie wiem jednak, czy sama charyzma Bardema wystarczy, by przeciągnąć widza przez dobrych 120 minut czasu projekcji. Dwie godziny to dużo, nawet kiedy mamy naprawdę mocny, ciasny scenariusz, a "Szef roku", mimo że niezaprzeczalnie ciekawy, jest produkcją raczej rozwleczoną. Kiedy już się śmiejemy, to robimy to nierzadko pełną piersią, ale zanim od jednego żartu przejdziemy do drugiego, zanim jedna sytuacja przejdzie w drugą, minąć musi niedopuszczalnie dużo czasu. W teorii wszystkie te sceny budują intrygę i dokładają doń kolejne klocki, lecz cierpi na tym tempo wydarzeń.

"Szef roku" to nie tylko żarty i Javier Bardem postępujący dokładnie odwrotnie do tego co mówi. To również komentarz społeczny, na warsztat biorący nierówności klasowe, rasizm, mobbing i parę innych tematów. Pod tym względem film Aranoy jest szalenie precyzyjny. Kolejne wątki wplatane są w film z zegarmistrzowską precyzją, powracają, zazębiają się ze sobą, prowadzą do wielkiego finału. Konstrukcja scenariusza to istny majstersztyk, podobnie jak gra aktorska głównego gwiazdora. W podobnym tonie nie można jednak wypowiedzieć się o tempie narracji, ani artyzmie kolejnych scen i poszczególnych ujęć. To wciąż bardzo dobry, angażujący film, ale czy wystarczy aby zdobyć Oscara? Jakoś wątpię.

Atuty

  • Od głównego bohatera ciężko oderwać wzrok;
  • Wciągająca, nieustannie eskalująca historia;
  • Kilka dobrych żartów;
  • Wpadający w ucho motyw muzyczny;
  • W nienachalny sposób komentuje problemy społeczne dzisiejszego świata.

Wady

  • Tempo mogłoby być lepsze, miejscami trochę się ciągnie;
  • Gwiazda Bardema świeci tak jasno, że przyćmiewa odrobinę całą resztę filmu.

"Szef roku" być może nie zostanie filmem roku, ale to wciąż solidna, dobrze pomyślana produkcja, ciągnięta samym tylko magnetyzmem Javiera Bardema.

8,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper