Nie będę oryginalny - Marvel's Guardians of the Galaxy jest niesamowicie dobre
Czy ktoś z tutaj obecnych uważał przed premierą, że Marvel's Guardians of the Galaxy będzie tak dobre? Ja nie i nawet parę dni po ukończeniu gry cieszę się, że Eidos Montreal we współpracy ze Square Enix dowiozło na rynek tak świetny produkt.
Marvel: Strażnicy Galaktyki kompletnie nie intrygowali mnie przed premierą. Materiałów promocyjnych było naprawdę sporo, ale przez cały ten czas czułem, jakby była to gra tworzona wyłącznie z myślą o najwierniejszych fanach MCU, a także młodszych odbiorcach. Specjalne umiejętności, tanie kombinacje w trakcie walki, rzucające się w oczy kolorowe lokacje - choć chciałem zainteresować się głębiej tą produkcją, nie potrafiłem tego zrobić.
Mizerne zainteresowanie w pewien sposób było spowodowane również klapą, jaką było Marvel's Avengers. Na wieść o tym, że Marvel's Guardians of the Galaxy w pierwotnej formie również miało być grą-usługą, nie liczyłem, że Eidos Montreal przebuduje tytuł w porządnego singla. Finalnie, ku mojemu zaskoczeniu, myliłem się.
Po przeczytaniu paru recenzji zachwalających pod niebiosa pozycję wprowadzoną na rynek przez Square Enix (tak naprawdę ciężko było znaleźć opinie krytyków, którzy narzekaliby na jakieś podstawowe mechaniki), wszedłem do jednego ze sklepów i bez zastanowienia się zamówiłem rzeczoną grę w wersji na PlayStation 5 wraz z pięknie prezentującym się steelbookiem.
Dobrze wyważony humor przepisem na sukces?
Już od pierwszych minut z Marvel's Guardians of the Galaxy czułem, że pokocham bohaterów mieszkających na Milano. Zbieranina, za którą odpowiadał Star Lord, była dla mnie totalną nowością, ponieważ nie przepadam za MCU i niezbyt orientuje się, kto jest kim. Gdyby było inaczej, to cóż... myślę, że ogromne zainteresowanie postacią Gamory, Draxa, Rocketa i Groota na pewno byłoby mniejsze, bo wiele o nich wiedziałbym już przed zakupem gry.
Dlatego też cieszę się, że historia przedstawiona przez Eidos Montreal nie jest ściśle powiązana z filmem czy komiksem albo - co gorsza - ich kontynuacją. Wykorzystując niektóre charaktery, deweloperzy wedle własnego uznania wykreowali swoich bohaterów (począwszy od wyglądu, a skończywszy na ich zachowaniu) i przygotowali fabułę, którą cieszyć mogą się dosłownie wszyscy. I osoby zaznajomione z uniwersum Marvela, jak i ci omijający je szerokim łukiem. Za to należy się ogromny plus.
Będąc już przy bohaterach, budowanie relacji między Star Lordem a Draxem, Gamorą, Rocketem i przemiłym Grootem wyrażającym swoje zdanie dwoma słowami, to istny majstersztyk. Słuchając niesamowitych opowiadań Draxa (inaczej: walecznego bajkopisarza), odpyskiwania egoistycznego w wielu sytuacjach Rocketa, złotych myśli inteligentnej Gamory czy chcącego naprawić świat Groota, niejednokrotnie czułem się, jakbym oglądał dobry, interaktywny film.
Złego słowa nie można powiedzieć również o samych dialogach, które nie są drętwe, jak wyglądało to przy materiałach promocyjnych. Są one przemyślane i jeśli jest tylko szansa (szczególnie na statku Milano), pisarze dodają szczypty - ku mojemu zdziwieniu - dobrze wyważonego humoru. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zaśmiałem się ogrywając jakąś produkcję. Marvel's Guardians of the Galaxy w połączeniu z rodzimym dubbingiem i polskim Kratosem w roli ciągle gotowego do boju Draxa to coś, co trzeba poznać na własnej skórze. Osoby, które grały lub wciąż grają w omawiany dzisiaj tytuł będą doskonale wiedzieć, o czym mówię.
Gra liniowa? Świetna decyzja Square Enix
Cieszę się również z tego, że nie otrzymaliśmy otwartego świata. Po chwilowym namyśle uważam, że Strażnicy Galaktyki byli tytułem, który - na upartego - pasowałby do rzeczonej formy. W produkcji zwiedzamy kilka zróżnicowanych planet, więc jeśli twórcy przygotowaliby jakieś bezpieczne osady, w których zbieralibyśmy zadania od NPC-ów, Square Enix mogłoby pochwalić się kolejnym "open worldem" w swoim portfolio. Można gdybać, czy byłaby to dobra gra, ale finalnie jestem uradowany tym, co dostałem.
Liniowe pozycje otrzymują ostatnio "mocnego boosta" i Strażnicy Galaktyki tylko to udowadniają. Nie trzeba daleko sięgać, aby zauważyć, że coraz więcej deweloperów rezygnuje z wypełniania swojej gry nijaką, powtarzalną do bólu zawartością na dodatek wybijającą z rytmu fabularnego transu. Eidos Montreal w ogóle zrezygnowało z jakichkolwiek pobocznych aktywności (nie ma nawet jednej mini-gry) oraz znajdziek-zapychaczy (są jedynie artefakty, które pozwalają nam uruchomić dodatkowe rozmowy z kompanami) i wyszło im oraz graczom to wyłącznie na dobre.
Prawie majstersztyk
Podczas całej przygody podziwiałem widoki ciesząc się 60 klatkami na sekundę - wyłącznie w finałowej misji poczułem spadki płynności, ale nie przeszkadzały one w rozgrywce. Większych błędów nie doświadczyłem, choć dwukrotnie musiałem wczytać ostatni zapis kontrolny, ponieważ nie odpalił mi się przygotowany przez twórców skrypt. Niby nic, ale finalnie warto o tym wspomnieć.
Gdybym już miał się do czegoś przyczepić, to byłaby to z pewnością walka, która w ostatniej fazie rozgrywki może już nużyć. Strzelanie z pistoletu, używanie umiejętności (także towarzyszy), a także korzystania ze specjalnych efektów jest zjawiskowe, ale przez zbyt wczesne odblokowanie wszystkich możliwości, końcówka produkcji niczym nas nie zaskakuje. Oczywiście pod względem starć, bo fabularnie dzieje się sporo.
Koniec końców dla mnie Marvel's Guardians of the Galaxy to świetna gra, która zasługuje na bardzo mocne 9.5/10. Nie jest to produkcja idealna, ale do tego miana brakuje jej naprawdę mało. Może gdyby Eidos Montreal nie musiało przebudowywać tytułu po klapie Marvel's Avengers, a od razu projektowałoby swoją pozycję pod tytuł single-player, wyszłoby jeszcze lepiej. Tego się już nie dowiemy.
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych