Forza Horizon 5 to gra dopracowana niemal do perfekcji. Xbox wydał diament
Choć nie planowałem wsiąknąć do świata najnowszej odsłony serii Forza od PlayGround Games, to napływające zewsząd informacje sprawiły, że nie mogłem nie dać szansy. I była to znakomita decyzja.
Może zacznę od tego, że nie jestem ogromnym wyjadaczem w grach wyścigowych. Właściwie miałbym problem, żeby określić siebie choćby jako fana lub wielbiciela gatunku. Jasne - mam za sobą przygody w całej masie produkcji z serii Need For Speed, Gran Turismo, czy godziny przy takich gierkach jak DiRT i Drive Club. Nigdy nie była to jednak wielka miłość, ani coś, co zatrzymałoby mnie na dłużej.
I pewnie przez wzgląd na to nigdy nie wyczekuję żadnej premiery. Jeśli nadarza się okazja - sprawdzam, a jeśli nie, po prostu odpuszczam. Nie mam parcia, aby rzucić rozgrzebane tytuły, wsiąść za wirtualne kółko i pościgać się ze sztuczną inteligencją lub kumplami przez sieć (z racji mojego „stażu”, w tym drugim nie mam zbyt wiele szans). Nie odliczam dni do Gran Turismo 7 i nie odliczałem do Forza Horizon 5.
Jednak siła mediów społecznościowych (gdzie wszyscy w ostatnich tygodniach trąbią tylko o Meksyku) oraz magia Xbox Game Passa, sprawiły, że postanowiłem dać szansę najnowszej grze wyścigowej wydawanej pod banderą Microsoftu. Choć już po zwiastunach wiedziałem, że wygląda wyśmienicie, a recenzje tylko utwierdzały w tym przekonaniu (Wojtek dał przecież dyszkę!), wciąż byłem sceptyczny.
Nie oceniaj gry po gatunku
Mój sceptycyzm był oczywiście naturalny, ale okazał się zdecydowanie niepotrzebny. Byłem w ogromnym błędzie, zakładając, że skoro sam gatunek nie dał rady mnie wcześniej porwać, to teraz będzie podobnie. Cóż, z bliźniaczego założenia wyszedłem w kontekście metroidvanii i F.I.S.T.: Forged in Shadow Torch (które recenzowałem w tym miejscu). I chyba do dwóch razy sztuka - pora przestać.
Ponad sto dwadzieścia gigabajtów danych wreszcie się pobrało, wszedłem do gry, ustawiłem opcje i start! Damn, ależ to był intensywny początek. Uwielbiam, gdy przeróżne dzieła popkultury już na starcie pokazują nam to, co mają w sobie najlepszego! Wszystko, aby potem dowiedzieć się, iż prawdopodobnie, jeśli pokusili się o taki zabieg, chowają jeszcze masę niespodzianek, które mogą to przebić.
Tak było również w tym przypadku. Cztery różne przejazdy na start, prezentujące zupełnie odmienne rodzaje tras, aut, a nawet wyzwań, pozwalały sądzić, że czeka mnie naprawdę mnogość opcji. Potem stworzenie swojego gravatara, wybór pierwszego auta i rzut okiem na mapę. Szok. Ogromna, imponująca i z całą masą aktywności. Nie ma jednak żadnych ograniczeń - można robić co, kiedy oraz jak nam się podoba.
Perfekcja w każdym calu
A wszystkie te zadania są naprawdę różnorodne. Możemy wziąć udział w wyścigu po bagiennych terenach, ażeby za chwilę śmignąć i cykać fotki w środku burzy piaskowej, a następnie spróbować pobić rekord prędkości na odcinkach kontrolnych. No, a jeśli starczy czasu, warto rozbić z dwie czy trzy tabliczki, co nagradzane jest sporym zastrzykiem doświadczenia. Po co? Dla satysfakcji i kręcenia kołem fortuny.
Kasa na nowe auta i tuning leci praktycznie z nieba, nie trzeba spędzać długich godzin, by zarabiać i wybijać kolejne poziomy, a wszystko właściwie pędzi miło i przyjemnie - dokładnie tak, jak pojazdy w Forza Horizon 5. Twórcy upchnęli w jednej grze tak wiele mechanik i przeróżnych opcji, iż spokojnie można było je rozbić na trzy różne (a te wciąż byłyby ciepło przyjęte). Brzmi to jak laurka, ale zdecydowanie na to zasługuje - wszystko jest tu wyważone do perfekcji.
Niezależnie od tego, czy chcemy wejść na 20 minut w przerwie od pracy, czy spędzić cały wieczór w Meksyku, w obu przypadkach będziemy usatysfakcjonowani. A najlepszym potwierdzeniem mojego zachwytu niech będzie to, iż łapałem się na tym, że przez kilkadziesiąt minut jeździłem po prostu po drogach szybkiego ruchu i myślałem o życiu, podziwiając widoki. Bez celu, bez zadań i bez przymusu. To po prostu tak przyjemna zabawa.
I muszę przyznać jedno, choć nie spodziewałem się, że napiszę to w odniesieniu do produkcji wyścigowej. To jedna z najlepiej dopracowanych gier, w jakie miałem przyjemność kiedykolwiek grać. Jeszcze nigdy nie widziałem pozycji, która tak skutecznie maskowałaby braki (jeśli jakiekolwiek są). Nie potrafię znaleźć poważnej wady, a to zdarza mi się niezwykle rzadko. Forza Horizon 5 to projekt, który od teraz wyznacza standardy gatunku. A poprzeczka wisi naprawdę wysoko.
Trudno się nudzić
Moim problemem z grami wyścigowymi było to, że dość szybko się nudziłem. Auta - nawet jeśli się różniły - nie dawały mi przyjemności z ich testowania, a po kilku godzinach tory zdawały się bliźniaczo podobne, nie oferując nic ponadto. Jasne, zdaję sobie sprawę, że to amatorska opinia, a najwięksi wyjadacze szybko wskazaliby mi dziesiątki różnic między pozornie podobnymi trasami.
Niemniej, ja odczuwałem znużenie. W Forza Horizon 5 tego nie ma, absolutnie. Tu cały czas jest coś do roboty. Po kilkudziesięciu godzinach dalej mamy masę „znajdziek” na mapie, sekrety do odkrycia, wyniki do pobicia i kolejne trasy, które zdecydowanie zachęcają, by próbować je pokonać innymi autami (a różnicę w prowadzeniu, przyczepności i prędkości czuje nawet taki „świeżak” jak ja).
Chyba właśnie w ten sposób będzie najsprawiedliwiej ocenić tę grę (jakąkolwiek inną też) - skoro nie umiem się nią znudzić, znaczy, że jest dobra. Tu przy każdym odpaleniu tytułu wciąż mam wrażenie, że zaczynam od nowa. Cały czas jest masa rzeczy do zrobienia, a to przecież dopiero początek. Xbox będzie dalej rozwijał swój hit, oferując coraz to nowsze rozszerzenia, dodatki i eventy. Nie mogę się doczekać, oby więcej takich gier.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Forza Horizon 5.
Przeczytaj również
Komentarze (147)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych