Nie tylko Ghosbusters. 10 kultowych filmów z dzieciństwa, które wkrótce powinny powrócić
W kinach w zeszły weekend pojawiła się najnowsza odsłona “Ghostbusters”, czyli “Pogromcy duchów. Dziedzictwo”. To kolejna w ostatnich latach próba wykorzystania potencjału legendarnego filmu i zapewne nie ostatnia. W przygotowaniu jest już bowiem kilka produkcji, nawiązujących do wielkich hitów lat 80. i 90., a w odwodzie pozostają również inne tytuły.
Z powrotami do wielkich tytułów wiążą się zwykle nadzieje na dobry wynik sprzedaży biletów w kinach, które jednak często nie znajdują odzwierciedlenia w późniejszej rzeczywistości. Sporą klapą okazała się choćby kontynuacja legendarnego “The Blues Brothers” z 2000 roku, której nie udało się nawet zwrócić kosztów produkcji. Mało kto słyszał z kolei o spin-offie do “Big Lebowskiego”, mającym swoją premierę w 2019 roku “The Jesus Rolls”, nakręconym przez Johna Turturro, który skupiał się na postaci Jesusa Quintany. Choć projekt ten od początku był traktowany jako żart widownia chyba się na nim nie poznała, bo sama produkcja okazała się kompletną porażką. Podobne przykłady można mnożyć.
Tego typu przypadki z pewnością nie będą stanowiły lekcji dla twórców podejmujących próby wykorzystania marketingowego potencjału znanych filmów. Po drugiej stronie bowiem mamy przykład “Bad Boys for Life”, którzy okazali się sporym sukcesem i już planuje się realizację kolejnych części. Nie będzie to przypadek odosobniony. W najbliższym czasie powinniśmy bowiem zobaczyć kilka kontynuacji znanych serii, a w przyszłości filmowa maszyna marketingowa z pewnością skorzysta również z innych tytułów.
Zabójcza Broń
Niedługo powinniśmy zobaczyć piątą część przygód Martina Riggsa i Rogera Murtaugha, którzy stworzyli wręcz wzorowy duet partnerów niby tak sobie odległych, a jednak tak bliskich. Wiara w sukces kolejnej odsłony opiera się zapewne przede wszystkim na niezwykłej wręcz żywotności Mela Gibsona, który w ostatnich latach wystąpił choćby w bardzo dobrym “Dragged Across Concrete” Craiga Zahlera czy też “Boss Level”. Danny Glover również nie skończył jeszcze kariery, a zatem można się spodziewać, że rzeczony duet będzie w dobrej formie.
Spawn
A oto kolejny film, o którego realizacji mówi się w ostatnim czasie coraz więcej. Dzieło z 1997 roku trudno nazwać filmem kultowym, ale miało ono kilka zalet, a największą był niezwykle interesujący bohater, wymyślony zresztą przez Todda McFarlane’a. Sam twórca wyreżyseruje reboot, który podobno został pomyślany jako dużo poważniejsze dzieło, a zagrać w nim mają Jamie Foxx i Jeremy Renner. Prace nad tą produkcją były już kilkukrotnie przekładane, wierzymy jednak, że w końcu zostanie ona dokończona i spełni pokładane w niej nadzieje.
Gremliny
Pewny jest także powrót Gremlinów, jednak nie w filmie, a w serialu animowanym. Ten przygotowało już HBO Max i niedługo ma on mieć swoją premierę. Seria będzie się składała z dziesięciu odcinków i została pomyślana jako prequel do pierwszego filmu z 1984 roku. Akcja “Gremlins: Secrets of the Mogwai” ma się rozgrywać w latach 20. poprzedniego stulecia w Szanghaju. Joe Dante, reżyser dwóch pierwszych obrazów, wyjawił, że pracował na planie najnowszej produkcji jako konsultant. Głosów postaciom mają udzielić m.in. B.D. Wong i Matthew Rhys.
Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki
Pierwszy film Joe Johnstona z 1989 roku cieszył się ogromny zainteresowaniem, o czym świadczy ponad 200 milionów dolarów zebranych w box-office, przy dość skromnym, 18-milionowym budżecie. Jak zwykle w takich wypadkach bywa sukces ten pociągnął za sobą serię kontynuacji, ostatnia miała swą premierę w 1997 roku i nie spotkała się z gorącym przyjęciem. Jak się jednak okazuje po latach pomysł powraca, a za kamerą ma znów stanąć sam Johnston. W filmie mają zagrać Josh Gad, a także znany z pierwszych części Rick Moranis.
Gliniarz z Beverly Hills
Po powrocie Eddie Murphy’ego w sequelu do “Księcia z Nowego Jorku” pojawiła się również pokusa, by wskrzesić dawno nie widzianego na ekranach kin Axela Foleya. Amerykański gwiazdor wraca na salony po kilku chudych latach, a czwarta część nieśmiertelnej serii, której ostatnia odsłona miała swą premierę w 1994 roku, z pewnością dopełniłaby dzieła. Realizacja tego projektu była już kilkukrotnie przekładana, głównie przez pandemię, ale biorąc pod uwagę spore zainteresowanie pewnie w końcu zostanie dokończona.
Liga Niezwykłych Dżentelmenów
Zdecydowanie najmłodszy, bo mający swą premierę w 2003 roku film, mocno zawiódł oczekiwania widzów, mimo obecności w nim Seana Connery'ego w roli Alana Quatermaina. Oparty w dużej mierze na komiksie Alana Moore’a i Kevina O’Neilla obraz Stephena Norringtona miał zwyczajnie dużo większe możliwosci, biorąc pod uwagę choćby wszystkie postacie w nim występujące. Mimo tych narzekań zdołał zarobić blisko 180 milionów dolarów. Planowany na 2017 rok reboot został skasowany, ale nikogo nie powinno zdziwić jeśli przy okazji kolejnej fali nostalgii za kinem nowej przygody i popularności retro-futurystycznej estetyki projekt ten wróci do łask.
Koszmar z ulicy Wiązów
O właściwym powrocie demonicznego Freddy Krugera, nieprzypominającym nieudanego filmu z 2010 roku, mówi się już od kilku lat. Sprzyjać temu powinien udany reboot serii o Michaelu Myersie, dokonany przez Davida Gordona Greena, który po premierze trzeciej części nowego “Halloween” ma się zająć reaktywacją “Egzorcysty”. Co prawda zaś Robert Englund odgrażał się, że występ w filmie “Freddy vs Jason” z 2003 roku był jego ostatnim w tej roli, ostatnie wywiady wskazywały jednak na to, że mógłby ponownie wcielić się we Freddy’ego, a podobne zdanie wypowiedziała również, grająca Nancy, Heather Langenkamp.
Flash Gordon
Jedno z najbardziej cudacznych widowisk science-fiction w historii kinematografii było już jednym z motywów popularnej komedii “Ted”, dzięki której dowiedziało się o nim mnóstwo ludzi, którzy nie mieli tej przyjemności oglądać go wielokrotnie w dzieciństwie. Sam „Flash Gordon” miał zawsze potencjał na kolejne części, które zresztą zapowiadała już końcówka dzieła z 1980 roku, ale ten nigdy nie został wykorzystany. Pewnie dlatego, że musiałby być radykalnie inny od pierwszego filmu, przez co straciłby również duża część swego czaru. Jest to jednak idealny materiał na reboot, który obok przepychu inscenizacyjnego powinien zaproponować widzowi również dużo lepszą historię. Kto się tego podejmie?
Re-Animator
Wspólne dzieło Jeffreya Combsa i Stuarta Gordona, wykorzystujące literacką spuściznę H.P. Lovecrafta od lat znajduje się na wielu listach życzeń fanów horroru, którzy uwielbiają obraz z 1985 roku, ale jednocześnie nie darzą sympatią kolejnych części tego niszowego klasyka. Grany przez Combsa Herbert Wells jest niezwykle interesującą postacią, a fabuła wykorzystująca motyw prac szalonego naukowca nad miksturą ożywiającą martwych ma potencjał na reboot.
Strażnik czasu
Dzieło niezrównanego rzemieślnika czasów VHS, Petera Hyamsa swego czasu zarobiło całkiem sporo pieniędzy. Przy budżecie nieprzekraczającym 30 milionów dolarów wpływy okazały się ponad trzy razy większe. Fabuła, całkiem nieźle łącząca typowe kino akcji z elementami science-fiction, koncentrowała się na przeciwdziałaniu przestępstwu poprzez cofanie się w czasie. Potencjału na sequel tu zdecydowanie nie ma, ale przydałby się porządny reboot, umiejscowiony kilkadziesiąt lat później, w którym małą, ale ważną rolę mógłby zagrać sam Jean Claude van Damme.
A ty na jaką grę czekasz bardziej?
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych