Dexter: New blood (2021) - recenzja serialu [Hulu]. Mroczny pasażer powraca (spoilery)
Po wydarzeniach z Miami Dexter Morgan zmienił nazwisko i zaszył się w niewielkiej miejscowości w stanie Nowy York. Od dziesięciu lat udaje mu się panować nad chęcią zabijania. Lecz, jak każdemu uzależnionemu, wystarczy jeden, odpowiednio silny impuls... [Aktualizacja recenzji]
Ponieważ nie płacę jeszcze dostatecznie dużo za dostęp do serwisów streamingowych (Netflix, HBO Go, Amazon Prime, Disney+, Canal+) postanowiłem skorzystać z darmowego okresu próbnego Hulu. Co prawda, podobnie jak w przypadku platformy Disneya, trzeba się trochę nagimnastykować przy zakładaniu konta, bo u nas rzecz jest normalnie niedostępna, ale przecież po coś mam tego vpna, prawda? A jako że mają w swojej ofercie nowy sezon "Dextera", który kończy się za niecały miesiąc, myślę, że warto. Nie bez powodu oryginalnych osiem sezonów tworzyło w pewnym momencie jeden z najbardziej popularnych seriali świata - również w kraju nad Wisłą. Jak zapowiada się nowy sezon po tylu latach przerwy? Sprawdźmy.
Dexter: New blood (2021) - recenzja serialu [Hulu]. Hello, Jim Lindsay
Dexter Morgan (Michael C. Hall) nie żyje. Poszedł na dno wraz ze swoją łodzią gdzieś u wybrzeża Miami. Lecz w tym samym czasie narodził się Jim Lindsay, cichy i spokojny facet, który postanowił osiedlić się w niewielkiej mieścinie Iron Lake i podjąć pracę w sklepie z bronią. Jim jest spokojnym, towarzyskim człowiekiem, spotyka się z miejscową panią szeryf (Julia Jones), wszyscy go lubią. Natomiast kiedy wraca do domu, najczęściej radość sprawia mu pogadać sobie z siostrą, Debrą (Jennifer Carpenter). Tą która umarła dziesięć lat temu. Sumienie człowieka niegdyś znanego jako Dexter Morgan raz jeszcze zmieniło formę. Dobrze im się razem układa, lecz cały ten delikatnie ułożony domek z kart może się już wkrótce zawalić, za sprawą trzech rzeczy - zdaje się, że w okolicy działa morderca; w kontakt z Jimem wchodzi agresywny, nieodpowiedzialny i szalenie irytujący młody mężczyzna; wszystko wskazuje na to, że pan Lindsay jest obserwowany przez jakąś tajemniczą postać. Kim jest morderca? Jak rozwinie się znajomość Jima i denerwującego Matta Caldwella (Steve M. Robertson)? Kto śledzi głównego bohatera?
Pierwszy odcinek udzieli odpowiedzi na dwa z tych pytań. Szybko okazuje się, że chłopak śledzący Jima to jego syn, Harrison (Jack Alcott). Przerażony tym, że ktokolwiek dał radę go odnaleźć i możliwością, że Harry mógłby być taki jak on, Jim... będę pisał Dexter, ok? Dexter odtrąca syna, nie przyznając się w ogóle, że jest jego ojcem. Druga sprawa, to postać Matta Caldwella, rozpieszczonego, bogatego syneczka tatusia. Jeśli to wciąż miał być ten sam Dexter co dawniej, oczywistym było, że mroczny pasażer powróci, a któż lepiej nadawałby się na pierwszą ofiarę, jeśli nie najbardziej irytujący typ od czasów Joffreya Baratheona. Widać jednak, że Dexter nie jest już tak dokładny jak kiedyś - zostawia po sobie wyraźne ślady. Czy zamordowanie Matta Caldwella oznacza początek jego końca?
Dexter: New blood (2021) - recenzja serialu [Hulu]. Czy to wciąż ten sam Dexter?
Mogłoby się zdawać, że wrzuciłem tu niepotrzebnie dużo spoilerów, ale uważam, że zaprezentowanie co dzieje się w pierwszym odcinku jest po prostu niezbędne, aby można było podjąć dyskusję. Poza tym to nie tak, że los Caldwella i tożsamość Harrisona są jakimiś pilnie strzeżonymi sekretami. Scenarzyści bardzo wyraźnie telegrafują kolejne rewelacje, albo nie doceniając inteligencji widza, albo po prostu nie potrafiąc wykazać się odrobiną subtelności. Prócz już wspomnianych wątków w premierowym odcinku dowiadujemy się również o kolejnym przypadku zaginionej osoby, co może sugerować obecność mordercy w okolicy, a do miasta przyjeżdża piekielnie bogaty facet (Fredric Lehne). Poznajemy też tutejszych policjantów, których Dexter będzie wodził za nos w kolejnych odcinkach.
Michael C. Hall wciąż jest doskonałym Dexterem - dziwacznym, lekko wyalienowanym, ale przy tym sympatycznym. Jednak gdy tylko ktoś wzbudzi jego ciekawość, albo niechęć, jego wesołe oczy natychmiast stają się zimne jak lód. Nie jestem pewien, czy podoba mi się decyzja scenarzystów aby zrobić z niego nieostrożnego potwora. Rozumiem, że minęło już dziesięć lat, ale przecież kodeks Harry'ego utrzymywał go przy życiu przez dobre dwie dekady zanim odłożył nóż na dobre. Mam uwierzyć, że przez ten czas zapomniał, że podczas krojenia zwłok krew bryzga na wszystkie strony i dobrze by było przykryć folią wszystkie powierzchnie dookoła? A kiedy w ostatniej scenie odcinka widzimy jak wyraźny ślad czerwieni zostawił za sobą pozbywając się ciała, nietrudno jest zacząć zastanawiać się, czy twórcy serialu rzeczywiście rozumieją postać o której opowiadają.
Ciężko na razie powiedzieć, jak spisze się nowa obsada. Na pierwszy rzut oka są raczej sympatyczni, co pozwala obawiać się, że będą równie nieudolni jak Miami Metro, ale to już czas pokaże. Brakuje mi tu silnych osobowości, jak Doaks, czy Masouka. Jak na razie kolejni policjanci są tak nijacy, że nawet w tej chwili ciężko mi przywołać choćby ich twarze, o imionach nawet nie wpsominając. Aktor wcielający się w dojrzałego Harrisona sprawia wrażenie dziwnego, ale można śmiało założyć, że jest to celowy zabieg, bo mamy się zastanawiać na ile podobny jest do taty pod... tym względem. Ma potencjał na stanie się ciekawą postacią, a już na pewno ciekawszą niż kiedy był mały i wszyscy tylko mówili jak szalenie inteligentne z niego dziecko, ale nigdy niczego ciekawego z nim nie zrobiono.
"Dexter: New blood" zdecydowanie ma potencjał, choć pierwszy odcinek przesadnie mnie nie powalił. Fabuła była boleśnie przewidywalna, a sam główny bohater miał chyba po drodze udar żeby zapomnieć aż tyle o swoim fachu. Jednocześnie Michael C. Hall wciąż doskonale czuje postać, pokryty śniegiem las robi bardzo dobre wrażenie estetycznie i aż prosi się żeby zachlapać tę biel wściekle czerwoną krwią. Brakuje muzyki Daniela Lichta, lecz w końcu to nowa krew, więc nie może być zbyt znajomo. Pozostaję nastawiony ostrożnie, acz optymistycznie.
[Aktualizacja]
Dexter: New blood (2021) - recenzja serialu [Hulu]. Porozmawiajmy o tym finale
Sezon dobiegł końca. Wiemy już co i jak, możemy ostatecznie zdecydować się, czy ta nowa krew była dobra, czy może pasowała do kodeksu Harry'ego. Poniżej pozwolę sobie na swobodne omówienie poszczególnych wątków oraz co mi w nich zagrało, a co nie. Jeśli więc nowy "Dexter" wciąż przed tobą, zalecam przeskoczyć od razu do ostatniego akapitu.
[Spoilery dotyczące całego sezonu]
Zacznijmy od końca, bo nie mogę przestać o nim myśleć. Samo zakończenie serialu, w sensie ostateczny los postaci, od zawsze musiał być właśnie taki - ewentualnie ktoś mógł go jeszcze zwyczajnie złapać, co byłoby pewnie nawet bardziej satysfakcjonujące. Scenarzyści kompletnie upuścili piłkę w ósmym sezonie, nie dość że kończąc na tym, że nikt spoza kręgu jego przyjaciół nie dowiedział się kim naprawdę był Dexter Morgan, to jeszcze pozwalając mu dalej żyć. Jeśli "New blood" miał cokolwiek naprawić to trzeba było pogodzić się z faktem, że Dexter, jak sympatyczny by nie był, wciąż jest mordercą i ostatecznie musi ponieść karę. 144 potwierdzone morderstwa to nie jest detal, który można po prostu ominąć. Problemem nie jest los postaci tylko sposób w jaki do niego doszliśmy. Finałowy odcinek nakręca przynajmniej kilka niesamowicie interesujących sytuacji, konfrontacji które dałyby fanom niezliczone pokłady radości, po czym... Absolutnie nic z nimi nie robi.
Dexter zostaje aresztowany przez swoją dziewczynę i Logana (Alano Miller) - jedynego policjanta w tym mieście z odrobiną charakteru - pod zarzutem zamordowania młodego Caldwella. Rozumiem, że Angela nie ufała już w tamtym momencie swojemu chłopakowi, ale cała ta sytuacja nie ma żadnego sensu. Ktoś spalił mu dom, do niej wysłał list oskarżający Dexa wraz z paroma tytanowymi śrubkami, które siedziały w ciele młodego Calwella, po czym pani szeryf odnajduje w zgliszczach jeszcze jedną śrubkę i natychmiast dochodzi do wniosku, że to Dexter zabił Matta? A co z listem? Kto go wysłał, skąd miał te śruby? Czy nie jest absolutnie prawdopodobnym, że ta sama osoba spaliła dom i podrzuciła jeszcze jedną śrubkę na miejscu? Angela wymyśliła, że Dexter był prawdziwym Rzeźnikiem z Zatoki na podstawie śladu po igle w szyi ćpuna, a nie przeszło jej przez myśl, że sprawa Matta nie klei się w NAJMNIEJSZYM nawet stopniu?
No i wracając jeszcze do tego śladu po ukłuciu. Nie mogę uwierzyć, że scenarzyści oparli całe rozwiązanie sprawy na fabularnym błędzie. Każdy fan "Dextera" zapytany o to jak główny bohater usypiał swoje ofiary nawet w środku nocy odpowie, że przy użyciu M99. Tym razem używa ketaminy, co być może jest bardziej realistyczne, ale nie wiąże go w żaden sposób z rzeźnikiem. To znaczy nie wiązało, ponieważ ktoś postanowił zmienić historię i okazuje się, że Dex zawsze korzystał z ketaminy...
Nie jest to jedyna duża zmiana, na jaką pozwolił sobie Clyde Phillips i spółka. Udający większość emocji, słuchający kodeksu Harry'ego ponad wszystko Dexter Morgan już nie istnieje. Nie dość, że ratując skórę zabił kompletnie niewinną osobę, to jeszcze na koniec zaczął gadać jak typowa osoba uzależniona, wypierająca się swojej winy, wciągając w swój problem własnego syna. "Inaczej się nie dało", "rzucę to, tylko musisz mi pomóc" to teksty kompletnie niepasujące do postaci. Podobnie jak fakt, że chcąc chronić swojego syna stwierdza, że dobrym pomysłem będzie poprosić go żeby go zamordował. Przecież na pewno nie zniszczy go to psychicznie do końca życia. To znacznie lepsza opcja niż po prostu oddać się w ręce prawa.
A skoro już przy oddawaniu się mowa. Jak śmieli pokazać nam raz jeszcze Angela Batistę (David Zayas), pokazać nam, że już jedzie żeby stanąć twarzą w twarz ze swoim dawnym przyjacielem? Jak mogli zasugerować nam, że wreszcie zobaczymy rozmowę w trakcie której wszystkie karty zostaną wyłożone na stół, zadane zostaną wszystkie najważniejsze pytania, po czym zupełnie o tym wątku zapomnieć? Żeby chociaż jeszcze na koniec pokazali, że Angel identyfikuje zwłoki, tłumaczy Angeli całą sytuację, wyciąga jakieś wnioski, cokolwiek. No nie robi się tak.
Zaraz po premierze przedstawiono nam ojca pierwszej ofiary Dextera od dziesięciu lat, pana Kurta Caldwella (Clancy Brown). Sama postać była bardzo ciekawa. Clancy jest fenomenalnym aktorem - na poletku growym też się zasłużył, między innymi grając detektywa Hanka Andersona w "Detroit. Become human" i użyczając swojego głosu Neo Cortexowi w paru "Crashach Bandicootach" - i od samego początku trzymał swoją postać gdzieś na pograniczu bycia sympatycznym typkiem, szukającym jedynie swojego syna, a patrzącym na ludzi jak na zwierzynę świrem. Problem w tym, że widz natychmiast zaczyna podejrzewać, że to on jest mordercą, a fałszywy trop w postaci pana milionera po prostu znika z ekranu po drugim odcinku. Cała intryga staje się przez to bardzo liniowa, przewidywalna i... pełna dziur. Jakim cudem Kurt domyślił się gdzie skończył jego syn tylko po tym, że z nieba padał popiół, a nie śnieg? Skoro w miasteczku stoi aktywna spalarnia to czy nie jest to dosyć normalna rzecz? Z początku myślałem, że może stary Caldwell też pozbywa się w ten sposób ciał, ale nie. Ponadto, w ósmym odcinku Dexter zostaje postrzelony w nogę, ale w dziejącym się chwilę po tym dziewiątym epizodzie zdaje się zupełnie już o tym nie pamiętać. Podobnych dziwactw można pewnie wymienić jeszcze przynajmniej kilka, ale może już wystarczy.
[Koniec spoilerów]
"Dexter: New blood" jest na pewno krokiem w dobrą stronę po katastrofie, jaką okazał się być ósmy sezon. Nowe miejsce i zupełnie świeża obsada pozwoliły scenarzystom zacząć niejako od nowa, co częściowo wykorzystali bardzo dobrze, a częściowo wcale. Wszystkie ciekawe postacie mieszkające w Iron Lake widzimy na zdjęciu nad całym tym tekstem. Co do reszty ciężko mi choćby przypomnieć sobie ich imiona. Fabuła jest boleśnie przewidywalna i pełna większych i mniejszych dziur, a sam finał nie wykorzystuje nawet dziesiątej części potencjału drzemiącego w tej marce. Czekałem na kolejne odcinki z wywieszonym jęzorem i oglądało mi się je bardzo dobrze, lecz ostatecznie nie mogę powiedzieć, że warto było czekać.
Atuty
- Dobra, wyrazista obsada;
- Klimat starego "Dextera";
- Nowy czarny charakter z własnym, unikalnym twistem;
- Lepszy niż sezon 8...
Wady
- ...ale słabszy od prawdopodobnie wszystkich pozostałych;
- Masa dziur i faktycznych błędów w fabule;
- Prosta, przewidywalna historia;
- Beznadziejny, niewykorzystujący potencjału finał.
"Dexter: New blood" osiągnął to, co zamierzał - zmył niesmak po okropnym finale serialu sprzed 9 lat. Szkoda tylko, że nie udało mu się osiągnąć niczego ponad to. Gdyby nie słaby finał, ocena wahałaby się pewnie gdzieś w okolicach 7/10, albo i wyżej.
Przeczytaj również
Komentarze (42)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych