One Piece - fenomen, który cały czas trzyma najwyższy poziom

One Piece - fenomen, który cały czas trzyma najwyższy poziom

Kajetan Węsierski | 20.12.2021, 21:30

Są takie serie, które zdają się być z nami od zawsze. Są też takie, które rzeczywiście są od zawsze. Dla mnie takim dziełem jest One Piece - anime starsze ode mnie, a wciąż trzymające najwyższy poziom. 

W świecie anime mamy bardzo dużo shonenów, całą masę tasiemców i wiele opowieści, które ciągną się latami. I choć dziś moda na tego typu produkcje ustępuje krótszym historiom tudzież dzieleniu mangowych adaptacji na kilka sezonów (a nawet owych sezonów na oddzielne części), wciąż mamy przedstawicieli „starej szkoły”. Co nie zaskakuje, to oczywiście te marki, które cieszą się największymi grupami odbiorców. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Kontynuowane jest przecież uniwersum „Naruto” (poprzez serię „Boruto”, która rozgrywa się wiele lat później), cały czas mamy kolejne historie ze świata Smoczych Kul (sam „Dragon Ball Super” oferował grubo ponad sto odcinków) i tak dalej. Jest jednak jedna seria, która zdaje się bić pozostałe na głowę pod względem długowieczności. Ani na moment nie była dzielna na sezony i w zasadzie cały czas opowiada jedną, zwięzłą i angażującą historię. 

Mowa o anime „One Piece”, które to jest ekranizacją kultowej już dziś mangi autorstwa niejakiego Eiichiro Ody. A tak się składa, że okres świąteczny to zawsze przyjemny czas na przeróżne wspominki i rozgrzewające przemyślenia - chciałbym więc zrobić to za pośrednictwem tego tekstu, albowiem seria o przygodach Luffy’ego ciągnie się ze mną prawie przez cały życie. A końca, jak nie było widać, tak właściwie nie widać dalej. 

One Piece - o co w tym chodzi? 

One Piece to seria (manga oraz adaptujące ją anime), która funkcjonuje w popkulturze od dawna. W 1997 roku, w grudniu, ukazał się pierwszy rozdział komiksu, a dwa lata później, z ramienia Toei Animation, wyprodukowano premierowy epizod. Co bardzo ciekawe, zgodnie z początkowymi założeniami, historia przedstawiona w mandze miała dobiec końca po pięciu latach. Tymczasem, za rok będziemy mogli świętować ćwierćwiecze. Trochę się plany zmieniły. 

Seria opowiada o przygodach Luffy’ego, który zbiera swoją załogę i - jak wielu innych ludzi w tej alternatywnej wersji świata - marzy o zostaniu wojownikiem mórz i dopłynięciu na wyspę, na której Król Piratów ukrył swój największy skarb (tytułowy One Piece). Brzmi jak prosta opowieść, jakich wiele. I właściwie, w gruncie rzeczy, tym właśnie jest. Kluczem jest tu jednak nieskończona wręcz kreatywność aktora. 

Z biegiem czasu Luffy zyskuje kolejnych towarzyszy, a powiększająca się grupa przyjaciół dopływa na kolejne wyspy i poznaje nowe kultury, miejsca oraz, co oczywiste dla shonenów, masę wrogów. Właściwie nie starczyłoby czasu i miejsca, by spróbować opisać tu przynajmniej część z nich, a także założenia funkcjonowania świata, które poznajemy w następujących po sobie w tygodniowych odstępach epizodach. To prawdziwa jazda bez trzymanki. 

Klucz do długowieczności

I tak to się powoli toczy. Do napisania samego tekstu skusiła mnie niedawna jubileuszowa premiera w anime - dostaliśmy odcinek numer 1000. Jeśli chodzi natomiast o mangę, do tej pory wydano ponad 1030 chapterów i 101 tomów. Kolejne są oczywiście w drodze i mam tu na myśli odcinki anime, rozdziały mangi oraz oczywiście wydania komiksu. Ponad dwadzieścia lat i to ciągle będąc na szczycie. 

One Piece - fenomen, który cały czas trzyma najwyższy poziom

Można odnieść wrażenie, że Eiichiro Oda odkrył klucz do długowieczności. Czasy się zmieniają, ludzie dojrzewają, gusta ulegają ewolucji, a One Piece wciąż zdaje się cieszyć stale rosnącą popularnością. Przeszkodą nie jest nawet fakt, że dziś, oglądając dwa odcinki dziennie, musielibyśmy poświęcić blisko 1.5 roku na nadrobienie wszystkiego. Nowi fani się angażują, a starzy nie zamierzają odpaść.

Gdy zastanawiam się, co stoi za tak niewyobrażalnym sukcesem, do głowy przychodzi mi kilka aspektów. Po pierwsze, cały czas mamy jasno nakreśloną metę. Jedną z zasad rozwoju jest „praca z wizją końca”. Tu ją ciągle mamy. Nasi bohaterowie, choć otrzymują mniejsze i większe cele poboczne, cały czas dążą do jednego. Zmierzają na ostatnią wyspę, na której ukryty jest piracki skarb. 

Dalej nie wiemy, czym ów jest. Przewidywań pojawiło się już naprawdę sporo (przy okazji, dajcie znać, jak Wy obstawiacie), ale właśnie to, że dalej mowa o tajemnicy, rozpala oczekiwania. Wiemy, gdzie będzie koniec, jak może wyglądać, ale nie mamy pojęcia, co nas tam czeka i kiedy. A Eiichiro Oda zgrabnie podrzuca kolejne puzzle, które składają się w jedną całość. I dalej mówią niewiele.

Końca nie widać…

A meta w zasadzie znajduje się poza zasięgiem wzroku. Choć widzimy, że Luffy staje się potężniejszy i raz za razem mierzy się z coraz to silniejszymi przeciwnikami (Imperatorzy są już w jego dziennym rozkładzie), a przy tym dostrzegamy kolejne aspekty, które pozwalają sądzić, że to już tuż, tuż… Wciąż jakby jest to wizja niejako rozmazana, która ledwie majaczy gdzieś w tle. A nic nie stoi na przeszkodzie, by i to było ułudą. 

One Piece - fenomen, który cały czas trzyma najwyższy poziom

Mangaka znalazł prawdopodobnie idealny balans między budowaniem oczekiwań a przesadnym wystawianiem ich na próbę. I to sprawia, że dziś, po ponad dwóch dekadach, wciąż chce się oglądać i czytać One Piece. Wszystko ciągnie się i ciągnie (a ekranizacja wątku w Kraju Wano to wręcz przesadnie spowolniona akcja), ale jednocześnie czujemy rozwój. Może brzmi to łatwo, ale wielu już na tym poległo. 

Nic natomiast nie wskazuje na to, aby One Piece miał podzielić los tych, którzy po drodze „upadli i sobie ten głupi ryj rozwalili” (cytując niezmordowany klasyk internetowy). Seria jest ze mną praktycznie od dzieciństwa, a ja dalej ekscytuję się każdym słowem Luffy’ego i potrafię śmiać z jego głupoty, która powinna być już boleśnie męcząca. Ani trochę nie jest. Częściowo dzięki uniwersalności, a częściowo przez jej ewolucję. 

Reasumując

Tak, jak nie mam pojęcia, co czeka nas na końcu podróży bohaterów oraz ilu z nich ostatecznie dotrze do mety, tak też nie wiem, jak długo będzie się to ciągnęło. Chcę jednak więcej. Nie czuję ani trochę zmęczenia materiałem, choć w wielu innych anime potrafię znużyć się fabułą po kilkudziesięciu, a nawet kilkunastu odcinkach. Tu jest ich ponad tysiąc, a ja dalej czuję ekscytację i każdy nowy element układanki chłonę jak dziecko. 

Może to sentyment (a tysięczny odcinek zagrał na nim perfekcyjnie), a może po prostu sztuka twórcy. Wiem, że One Piece już zdążył przejść do historii, a z każdym kolejnym miesiącem będzie tylko umacniał swoją pozycję w dziejach popkultury - nie tylko tej japońskiej. Na sam koniec, jeśli mogę Wam coś polecić, dajcie szansę tej serii. Jeśli anime to zbyt długa przeprawa, spróbujcie przynajmniej mangę (dostępna w Polsce pod szyldem wydawnictwa JPF).

Eiichiro Oda odkrył klucz do długowieczności i udowodnił, że można ciągnąć jedną fabułę i jeden świat, nie eksperymentując i nie uciekając od początkowych założeń. To fenomen i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś w życiu będę miał okazję spotkać się przynajmniej z podobnym. Wierzę również, że za kilka lat wrócę do tego tekstu i przeczytam go z perspektywy końca historii Luffy’ego, Zoro, Sanji’ego, Nami, Usoppa i pozostałych.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper