Crysis 2: Remastered - czy tytuł jak i całe uniwersum broni się dzisiaj? I tak, i nie
Niemieckie studio z tureckimi korzeniami, Crytek zapoczątkowało cykl Far Cry. W zasadzie tylko pierwszą część. Historycznie mówimy o debiucie silnika CryEngine, późniejszej wizytówki dewelopera. Piękna, niemała przestrzeń dowolnej eksploracji naznaczyła oczywistą przewagę komputerów osobistych nad konsolami.
Wersje przeznaczone na stacjonarne sprzęty to poucinane w korytarzowej strukturze porty. Potem nadszedł Crysis, technologiczna bomba choć rzekłbym, że to bardziej benchmark. Naturalnie gracze konsolowi musieli na jakiś czas zapomnieć o dawnej potędze Cryteku. Dopiero przed dziesięcioma laty, w marcu 2011 roku, na konsole oraz PC z systemem Windows trafił Crysis 2. Postawiono na totalnie alternatywną otoczkę, czyli "betonową dżunglę".
Za punkt odniesienia obrano miasto dewastowane przy filmowej kliszy czy książkach dziesiątki razy. Nowy Jork to jednoczesny pomnik amerykańskiej kultury oraz zagłady. W końcu ile to razy kosmiczni najeźdźcy chcieli zniszczyć tę metropolię? Crytek podążając za rosnącym wówczas trendem przenoszenia pecetowych marek na konsolowe salony, wybrał dość trudną sztukę kompromisu. Kosztem pewnych mechanizmów, Crysis 2 okazał się "technologicznym potworem" oraz jednoczesnym debiutem IP dla urządzeń innych niż PC. Było warto? Spójrzmy na debiut gry ponad 11 lat dalej.
Achieved with CryEngine
Jest marzec, 2011 roku. W tle już majaczą wiosenne przebłyski po okresie zimowym. Kadencja PlayStation 3 trwa w najlepsze. Zdaje się, że Sony wreszcie rozpoczyna dodatni bilans zysków. Czas najwyższy, ponieważ druga połowa 7. generacji konsol już dawno zaczęła odliczanie ku następcom. Na 18 miesięcy przed nowym świtem PlayStation 4/Xbox One, Crytek wespół z Electronic Arts wydają "Kryzys Dwa". Produkcją interesowałem się od dawna, w końcu benchmarkowy Crysis wchodzi w nową erę swojej marketingowej egzystencji. Znałem niewielu graczy, którym pierwsza historia uruchamiała się na maksymalnych ustawieniach. Dzisiaj wiemy, że potworne wymagania sprzętowe okazały się przedmiotem miernej optymalizacji. Zwłaszcza w obliczu wydania na jesieni tego samego roku (2011) remastera Crysis, jeszcze na te same konsole. Działał ponadprzeciętnie, natomiast sam mogłem zapoznać się z wielkim hitem kultury pecetowej. Moje odczucia? Dżungla, wszelakie plaże oraz swoboda w poruszaniu się zrobiły robotę niczym kiedyś Far Cry. To produkt oferujący podobną narracją środowiskową, lecz nic ponad to.
Sztuczną inteligencję najpewniej zażarły systemowe zapotrzebowania na umocnienie warstwy wizualnej. W pracy dewelopera, zwłaszcza szykującego produkt na rynek konsolowy - liczy się sztuka kompromisów. Cry Engine wszakże ma swoje potrzeby, systemowe. Zanim trafiłem do imitacji prawdziwej dżungli, czekała mnie jeszcze ta miejska, betonowa. Pomimo rozgrywki na coraz bardziej już ograniczonej PlayStation 3, Crysis 2 wprawił mnie w lekki zachwyt. Nie wiem czy to aby zasługa wyłącznie grafiki czy rozgrywki. Główny bohater, zupełnie randomowy, niemy oraz obowiązkowo marine - wskakuje w warty średnio miliard dolarów nanokombinezon. Wszystkie systemy sprawne, zaczynamy rozgrywkę. Umiejscowienie akcji gry w nowojorskim pobojowisku sugerowało mocno korytarzowy szlak ku zwycięstwu naprzeciw inwazji. Nowy Jork tradycyjnie padł ofiarą wewnętrznej eskalacji zagrożenia ze strony Cephidów, obcej rasy będącej gdzieś w jądrze naszej planety od tysięcy pokoleń lub dalej.
Historia mało skomplikowana, lecz smacznie podana. Miejskie ulice tworzyły szeroki obraz sytuacji. Do większości lokacji mogliśmy wejść by trafić na jakieś nieobowiązkowe sekrety. Crysis 2 choć tworzony po sznurku potrafił wywołać iluzję otwartej przestrzeni. Poziomy stały się pół-otwarte, z dziesiątkami taktycznych możliwości. Bronie ustawiano wedle osobistych preferencji, całkowicie w czasie rzeczywistym. Jednym z mocniejszych wspomnień związanych z Crysis 2 pozostaje hollywoodzkie intro, któremu przygrywał sam Hans Zimmer. Główny motyw przejawiał tendencję do powtórek w bardziej epickich chwilach ponad 10-godzinnej kampanii. Jak na ówczesne standardy wyznaczone jeszcze przez Call of Duty 4: Modern Warfare (2007, Infinity Ward), samotny wilk miałby tutaj co robić. Multiplayer w grze stanowił jedynie średnio udaną kopię konkurencji. Crysis 2 stał trybem fabularnym.
Pierwszoligowe skrypty
Docieramy do sedna tego czym był/jest Crysis 2. Festiwal pięknie oskryptowanych chwil desperackiej walki o przeżycie, bohaterstwa i siły zniszczenia. Piękna, czysta siła zarejestrowana przez CryEngine 3. Bieg wzdłuż dachów nowojorskich budynków kończyła brawurowa akcja z helikopterem. Podobnie jak mocna ucieczka przed zapadającym się wieżowcem. I chciało się oglądać owe sceny kilka razy. Robiły potwornie dobre wrażenie. Rzadko który FPS mógłby tutaj dorównać Crysis 2. Absolutnie pierwszoligowa robota. Jednak wzorem z poprzednika, wizualny spektakl niszczycielskiej inwazji kosztował AI. Nawet przy ustawieniu najwyższego poziomu trudności, wrogowie pchają się pod mechaniczny celownik. Zapomnij o przebiegłości Elity z Halo lub helghańskiej zawziętości. To zmora współczesnych FPSów, po dziś dzień. I to w zasadzie główny zły całej tej historii - zerowa sztuczna inteligencja.
Wielka szkoda, że prezentujące ciekawy design Cephidy nie okazały się mądrzejsze niż zakładano. Liczył się głównie efekt wizualny, lecz rozgrywka trzymała podstawowy poziom. Brakowało udźwiękowienia broni na miarę DICE, lecz przy całej prezentacji to mała wada. Responsywność poruszania się nie raziła w oczy, nawet mimo rozgrywki przy użyciu DualShock 3, który średnio sprawdzał się w grach FPS. Nie jest to żadnym, epokowym odkryciem. Wydanie Crysis 2: Remastered to wyjątkowo przemyślany ruch. Tytuł w pierwotnej wersji już się zestarzał, lecz nadal widać było w nim ogrom możliwości jeśli tylko ktokolwiek postanowi usprawnić oryginalny kod. Tak też się stało. Choć przeznaczone dla PS4/Xbox One smakuje bardzo dobrze na sprzętach obecnej generacji. Gdyby premiera odbyła się dopiero teraz, zachwyt nad oprawą staje się akceptowalny. Oskryptowany, nowojorski kataklizm zyskał wiele na szczegółach.
Na starszych sprzętach, nawet skrypcik potrafił lekko zachwiać animację, co pokazuje jak wiele mocy obliczeniowej zjadały owe sceny. Dzisiaj, nanokombinezon wydaje się lekko ograniczony. Pancerz, kamuflaż czy chwilowe przyspieszenie to jedynie namiastka pokazu zaawansowanego techu. Szkoda, że nie pomyślano o rozszerzeniu opcji taktycznych na drodze odświeżania projektu. Taka jest rola remasterów, kosmetyczna. W Crysis 2 udało się nad wyraz poprawnie. Niczym druga młodość. W zalewie nastawionych głównie na multiplayer strzelanin, często opiewających na Battle Royale, Crysis 2 niczym przed dekadą - jest interesującą odskocznią. Jeśli graliście dawniej w oryginał, polecam raz jeszcze uratować Nowy Jork. Prorok nie grzeszy pokoleniowym urokiem Master Chiefa, lecz w połączeniu z filmowymi skryptami daje niezły pokaz siły zniszczenia. W końcu dawno nie było inwazji, prawda?
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych