Dlaczego chciałbym zobaczyć kontynuację tych serii gier? Dzisiaj bardzo ich brakuje
Muszę przyznać, że w ostatnich tygodniach często siadam przed konsolą i trudno mi wkręcić się w jakąś grę na dłużej. Co prawda, zostałem dosłownie pochłonięty przez Strażników Galaktyki, którzy są dla mnie największym zaskoczeniem roku, ale przed nimi taką produkcją był... Ratchet & Clank na PS5 wydany w połowie roku. Żałuję, że nie powstały kontynuacje wskazanych w tym artykule serii gier, bo mogłyby kompletnie zdominować rynek.
Na mojej subiektywnej liście growych upodobań znajdziecie co najmniej kilkanaście tytułów, do których wracam po latach i nie potrafię się nimi znudzić. Chciałbym wskazać najważniejsze z nich. Kontynuacje tych gier wykonane w starym, dobrym stylu mogłyby zawojować rynek, chociaż w zdecydowanej większości niestety nie mogę na to liczyć. Powody są przeróżne. Od zmian czysto biznesowych, przez odejścia głównych projektantów, po inne gusta, upodobania i przyzwyczajenia na rynku. Gracze oczekują jakiegoś powiewu świeżości, otwartych światów i większych możliwości, ale nie każdej grze pasuje taki rozwój. Czasem masz ochotę na dobrą, liniową strzelankę, która nie sili się na wciskanie wszędzie miliona znaczników. Ciekaw jestem Waszego zdania na ten temat, dlatego gorąco zachęcam do komentowania.
Soldier of Fortune z kapitalnym systemem strzelania
To jedna z tych serii do których wracam regularnie i trudno mi powiedzieć, czy wolę jedynkę czy dwójkę. Pierwsza odsłona stworzona przez studio Raven Software w 2000 roku do dzisiaj stanowi dla mnie wzór brutalności i prowadzenia akcji w świetnym, staroszkolnym stylu. Wcielamy się w postać Johna Mullinsa, którego zadaniem jest powstrzymanie szerzącego się terroryzmu na świecie. Niby banalne, ale w to nawet dzisiaj gra się niezwykle przyjemnie. Wszystko za sprawą niezwykłego realizmu przy masakrowaniu ciał przeciwników. Nie było problemu, żebyśmy komuś odstrzelili głowę czy nogę na kilka sposobów. W dwójce znacznie ten system rozbudowano, dodając też bardziej złożoną fizykę czy możliwość wykorzystywania pojazdów. Chciałbym dziś zobaczyć jeszcze więcej brutalności (ale to niestety niemożliwe), jeszcze bardziej zniszczalne środowisko, a przy tym mroczny i stonowany klimat, bez spektakularnych wybuchów i akcji rodem z Call of Duty.
Prince of Persia z nawiązaniem do Sands of Time i Warrior Within
Jestem przekonany, że ostatnie doniesienia o remake'u pierwszej części przygotowywanym przez Ubisoft musiały skutecznie ostudzić zapał każdego fana Księcia Persji. Wielka szkoda, że tak cudowna trylogia trafiła pod skrzydła nieodpowiedzialnych ludzi, bo kontynuacja Warrior Within, a nawet Dwóch Tronów, wykonana w starym stylu z lepszą grafiką i kilkoma kreatywnymi pomysłami dotyczącymi walki, mogłaby kompletnie zdominować rynek. Prince of Persia to jedna z najlepszych zręcznościowych, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Tutaj wszystko zasługuje na uwagę. Od fabuły, przez lokacje, po system walki, kończąc na regularnie dostarczanej adrenalinie. W to po prostu chciało się grać, bo zestaw blisko 70 ciosów przygotowany przez twórców pozwalał na przyjęcie absolutnie swobodnego stylu zabawy. My decydowaliśmy, jak chcemy grać bezimiennym Księciem i chciałbym zobaczyć dzisiaj coś podobnego.
Transport Tycoon i w ogóle cała seria Tycoon
Gdy w 1994 roku na półkach sklepowych pojawił się Transport Tycoon, mój starszy brat dostał na urodziny wielkie, tekturowe pudełko z czterema dyskietkami w środku. To był moment, gdy zatraciłem się zupełnie w graniu w strategie ekonomiczne. Do tej części wracam regularnie, nie tylko za sprawą wydanego później Transport Tycoon Deluxe, ale też kapitalnej, fanowskiej modyfikacji OpenTTD, rozwijanej regularnie po dziś dzień. Chciałbym dalej móc budować sieć połączeń transportowych, tylko w dużo lepszej grafice i z wieloma rozwiązaniami, których wtedy nie dało się stworzyć przez ograniczenia technologiczne. Wiem, że w kolejnych latach wychodziły zbliżone tytuły, a nawet rzekomy "następca" Transport Tycoon, ale nie spełniły w ogóle moich oczekiwań i dalej wolałem wracać do dobrego, klasycznego i starego Tycoona. Zresztą po głowie chodzi mi też RollerCoaster Tycoon i Airline Tycoon, które także zabrały z mojego życia co najmniej kilkaset godzin.
Max Payne, ale w stylu znakomitej jedynki i dwójki
Pierwszą i drugą część Maxa Payne'a, podobnie jak GTA Vice City, przechodzę co roku. Uwielbiam wracać do tych gier i rozkoszować się mrocznym, brudnym i brutalnym klimatem Nowego Jorku. Gdy usłyszałem, że po latach powstanie trójka, zbierałem szczękę z podłogi i chociaż nie jest to zła gra, to jednak daleko brazylijskim fawelom do drapaczy chmur z amerykańskiego snu. Potężne opady śniegu, wieczna noc i sugestywna, bardzo zawiła historia gliniarza, który stracił wszystko, przemawiała do mnie o wiele bardziej od zapitego ochroniarza bogatej, kapryśnej rodziny. Gdy w trójce pojawiały się nowojorskie retrospekcje, były to moje ulubione momenty z tej części serii. Chciałbym, żeby ktoś kiedyś wrócił do tych czasów i wydał Maxa Payne'a 4 wracającego do korzeni. Szkoda, że to praktycznie niemożliwe.
Prawdziwy Gothic 4, bo Kroniki Myrtany pokazały, jak bardzo tego potrzebuję
Nie wiem, jak wielu jest tutaj fanów pierwszego i drugiego Gothica, ale dla mnie to gry, które mimo swoich drętwych animacji i problemów technicznych, były doskonałymi RPGami z niesamowitą fabułą. Opowieść krążąca wokół Bezimiennego, magicznej bariery i walki ludzi z orkami przyciągnęła mnie do ekranu na setki godzin i do dzisiaj wracam do tych dwóch części z rozkoszą. Nie lubię trójki i nie grałem w czwórkę, dlatego swoją przygodę z Gothiciem rokrocznie kończę na Nocy Kruka. Na szczęście wydane niedawno Kroniki Myrtany pokazały, że fani potrafią zrobić coś doskonałego, kultywując przepiękną, bogatą historię tych dwóch części. Bezpłatny dodatek jest tak dobry, że nie powstydziłoby się go nawet Piranha Bytes. We wspaniały sposób prezentuje nowych bohaterów i kompletnie odmienne wydarzenia. Kto jeszcze nie grał, temu bardzo polecam. To przepiękny prezent dla każdego fana. Szkoda, że na "prawdziwą" trójkę nie mamy co liczyć, bo wyszło to... zabugowane coś.
Warcraft 4, który rozwinie wydarzenia z trzeciej części
Bardzo źle się dzisiaj dzieje z Blizzardem, a na domiar złego World of Warcraft kompletnie zdominował listy przebojów na kilkanaście lat. Mimo to, po premierze Warcraft III: The Frozen Throne w 2003 roku, chciałbym zobaczyć czwórkę zrobioną w podobnym stylu. Wydany jakiś czas temu remaster trójki to jedno, wielkie nieporozumienie. Niestety, nie sposób w nią grać w tej wersji, więc regularnie powracam do klasycznej odsłony, przechodząc fabułę i bawiąc się trybem dowolnym, rozgrywając nieskończenie wiele potyczek. Dla mnie to strategia doskonała, ale jestem też ogromnym fanem uniwersum Warcrafta i chociaż w World of Warcraft grałem przez blisko 6 lat, to chciałbym dzisiaj zobaczyć Warcrafta IV, który nie będzie splugawiony przez ówczesne czasy i trendy. Patrząc jednak na to, w jakiej formie jest nie tylko Blizzard ale też Activision, wątpię by kiedykolwiek doszło do takiej premiery.
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych