The Batman - mroczniejszy Rycerz niż za czasów Nolana. Czy film z Pattinson przebije kultowa trylogię?
Strumień świadomości często jest naginany przez odpowiednią inspirację. Inspiracja nie bierze się tak zupełnie znikąd. Przede wszystkim bazuje na odbieranych w danej chwili bodźcach, tonacjach i przede wszystkim, dźwiękach. Wprawnemu pisaniu niemal zawsze towarzyszy odpowiednia muzyka, dobierana spontanicznie lub zgodnie z preferencjami.
Matt Reeves, reżyser nadchodzącego "The Batman" pod wpływem pewnej nuty zainspirował całkiem nowe oblicze panicza Wayne'a, skrytego pod maską żałoby, która nie przeminęła od traumatycznego powrotu wzdłuż Crime Alley. Batman to historia znana każdemu, niczym przypowieść, mit choć najlepiej pasuje tutaj termin "legendy". Jak ująć treść znaną od pokoleń w atrakcyjnej stylizacji?
W 2005 roku zrobił to Christopher Nolan, dając "Początek" wielkiej trylogii przekutej z komiksowego żelaza w kinową stal. Powrotem do rysowanego oblicza Nietoperza stała się Snyderowska epopeja z udziałem reszty gwiazd DC. Batman sprawował tam jednak bardziej rolę komentatora i inicjatora idei stojącej za powstaniem Ligi Sprawiedliwości. Przyszedł czas na reinterpretację nocnego krucjatora w masce i pelerynie. Gotham City wzywa następne pokolenie.
Niecodzienna inspiracja
Christian Bale oraz Ben Affleck utworzyli ciekawy kontrast swoimi występami pod osłoną nocy. Nolanowski "Mroczny Rycerz" stał się moim ulubionym filmem. Do tej pory żadna inna wizja nie wprawiła mnie w taki zachwyt. Wyczuwając Wasze komentarze odnoszące się wyłącznie do uwielbienia nieśmiertelnej roli księcia zbrodni przez nieodżałowanego Ledgera, uprzejmie donoszę, że to jeden z filarów obrazu, lecz nie jedyny. W filmie dużą rolę odgrywa aspekt moralno-społeczny. To niecodzienne ujęcie w tzw. kinie superbohaterskim. Ciekawszym pytaniem jest istota superbohaterstwa przypisywana Batmanowi. W odróżnieniu od kolegów po fachu z własnego uniwersum lub Marvela, jego moc sprawcza bazuje na tężyźnie fizycznej oraz potężnych środkach finansowych, z którymi równać może się tylko Iron-Man (konstrukt postaci dość zbliżony). Stąd Mroczny Rycerz staje się portretem nader łatwym do identyfikacji. "Be the Batman" - slogan promujący debiut finału trylogii mistrzów z brytyjskiego Rocksteady nieco lepiej charakteryzuje pokoleniowy charakter sylwetki nakreślonej kilkadziesiąt lat wcześniej przez nieżyjącego Boba Kane'a.
Batman: Arkham Knight to najlepsze z wcieleń Bruce'a Wayne, niezależnie której płaszczyzny medialnej sięgniemy. Dzisiaj ma być o filmowej inkarnacji, więc tak też się stanie. Christian Bale okazał się Batmanem nader wrażliwym, lekko aspołecznym i mającym konflikt z własnym ja. Robert Pattinson sięga jeszcze głębiej, prawie ku szaleństwu. Matt Reeves przysiadł do pisania scenariusza The Batman, jak sam wspomina, użył ciekawej nuty w tle inspiracji. Ten sam utwór usłyszeliśmy gdy pojawił się zupełnie pierwszy zwiastun filmu w sierpniu 2020 roku. Repertuar sięgnął samej Nirvany - "Something in the Way" z bardziej orkiestrowym akcentem. Jak to się zaczęło? "Kiedy piszę, słucham muzyki. Pisząc akt pierwszy, załączyłem Nirvanę" - tak o swojej inspiracji opowiadał Matt Reeves. Czy jeden utwór miał szansę tak znacząco wpłynąć na całokształt Bruce'a Wayne'a? Okazuje się, że jak najbardziej. Reżyser tłumaczy decyzję chęcią uwydatnienia kontrastu pomiędzy dwoma obliczami bohatera - playboya oraz kogoś dotkniętego dramatem z dzieciństwa. Stąd padł wybór Roberta Pattinsona na odtwórcę głównej roli.
Jaki w końcu jest widoczny na zwiastunach Bruce? Pierwsze ujęcie, jeszcze z umalowanymi oczami mocno przypominało Nightwinga. To nie pierwszy Batman o dłuższych włosach (Christian Bale). To pierwszy Nietoperz zahaczający o szaleństwo nawet w oczach Alfreda, co skromnie zasugerował reżyser. Gdyby dbano o mocny komiksowy charakter filmu, The Batman odnalazłby źródło inspiracji w rewelacyjnym komiksie "Azyl Arkham: Poważny Dom na Poważnej Ziemi". Ten z kolei podsunął koncepcję Rocksteady. Rozumiem intencję Reevesa. Film mimowolnie będzie porównywany o wiele bardziej z wizją Nolana niż Snydera. Stąd inne ujęcie głównego bohatera, zmagającego się z samym sobą. Bo nie wspominałem jeszcze, że Pattison odgrywa rolę aspołecznego miliardera. Skąd jednak pierwiastek ikony grungowej muzyki lat 90.? Reevesowi chodziło o aparycję zbliżoną do Kurta Cobaina, legendarnego wokalisty Nirvany. Oto ile może zdziałać muzyka dla uszu pisarza.
Codzienne problemy
The Batman podejmuje wątek pierwszych dwóch lat nocnych eskapad Mrocznego Rycerza. To jednak stylistyka kompletnie odmienna od pozostałych. Sam zainteresowany, tytułowy Nietoperz momentami wydaje się nazbyt emocjonalny, co podkreśla wyjęta z ostatniego zwiastuna scena autoagresji w bardziej "samochodowej" wersji Batmobila. Jaka jest cała intencja The Batman? Perspektywa podpowiada mi, że twórcom zależy na wypunktowaniu psychiki ikony komiksu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zasadniczo, od lat panuje moda na łamanie komiksowych bohaterów. Publika uwielbia oglądać najpierw upadki a potem wzloty. Stąd złotym środkiem "Mrocznego Rycerza" stała się odwrotna kolejność. Złamany moralnie bohater ucieka w niesławie, ledwie kilku znało prawdę. The Batman idzie o krok dalej ujmując wewnętrzny konflikt Wayne'a, który ma problem z ukryciem natury nocnego drapieżnika. Film więc skoncentruje się na osobowości Batmana, stawiając całe Gotham, postaci drugoplanowe jako niezbędne tło. Nie bez znaczenia jest częsty akcent kocicy (Catwoman).
Wolałbym nie czynić z tego dramatu miłosnego. Uważam Batmana za postać nie wymagającą zewnętrznego mentoringu, choć Nolan w Batman: Początek (2005) interesująco zarejestrował proces inicjacji. Cała reszta w postaci starć, konfliktów autorytarnej władzy z przestępczą masą Gotham wydaje się dla mnie totalnie drugorzędną partią. Film skupia się na psychice oraz zemście, która nigdy się nie dokona. Batman nie zabijał, co nie daje mu żadnej przewagi w walce. Bohater prawy działający w mroku prawa. Tylko mocna psychika jest w stanie dźwignąć ciężar tak szczytnej idei. Bo cały The Batman wygląda jak terapia dla fanów tej postaci obnażająca wszelkie słabości. Robert Pattinson słynie z takich ról. Myślę, że teraz też da radę.
Przeczytaj również
Komentarze (46)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych