Pożegnanie z Secondigliano. O fenomenie serialowej Gomorry
W cieniu trzeciego sezonu “Sukcesji” znalazła się w końcówce poprzedniego roku ostatnia odsłona innego, znakomitego serialu. Mowa o pięciosezonowym dziele “Gomorra”, lokalnej telewizji Sky, która stała się pierwszą włoską serią sprzedaną na całym świecie. Trudno zresztą o drugą produkcję, tak mocno związaną z jednym, konkretnym miejscem na Ziemi, czyli Neapolem.
Przełom lat zdecydowanie sprzyja wszelkiego rodzaju podsumowaniom, często tworzonym wyłącznie na użytek prywatny. Sam rozmyślając nad ulubionymi serialami ostatniego dziesięciolecia zorientowałem się, że mają one ze sobą wiele wspólnego. Wszystkie bowiem portretują bohaterów zepsutych. I o ile od zarania dziejów dobrze wiadomo, że to właśnie zło fascynuje ludzi najbardziej (wspominał o tym, przy okazji tworzenia swoich seriali, choćby Vince Gilligan), o tyle współcześni twórcy filmowo-serialowi zdają się pod tym względem znajdować już niemal przy ścianie. Z jednej strony dekonstruując mit największych herosów popkulturowych, czyli superbohaterów w serialu “The Boys”, z drugiej pokazując ponury świat ludzi zarządzających wielkimi pieniędzmi, a zatem również światem, we wspomnianej już “Sukcesji”. O krok dalej zdaje się iść trzecie dzieło w tym zestawieniu, którego premierę ostatniego sezonu mogliśmy niedawno śledzić na stronie HBO GO.
Mało jest w filmowej popkulturze tak oklepanych, bo wykorzystywanych już w wielu produkcjach przeróżnej jakości, tematów jak działalność zorganizowanej przestępczości. Czasem wydaje się, że po “Ojcu Chrzestnym”, a już z pewnością genialnej serialowej “Rodzinie Soprano”, uzupełnionych o przeróżne ujęcia lokalne i komediowe, nie da się w tym temacie powiedzieć nic nowego. Wszak nawet Włosi, których kraj powszechnie uchodzi za kolebkę mafii, mają już na koncie znakomitą serię gangsterską, jaką było “Romanzo Criminale”. Skupione wokół postaci trzech przyjaciół, pragnących zawładnąć rzymskim półświatkiem, z odcinka na odcinek coraz bardziej się od siebie oddalających. Okazuje się jednak, że wszystkim tym dziełom brakowało jednej ważnej cechy, jaką okazał się naturalizm w ukazywaniu nie tylko działalności przestępców, ale również losu ludzi, z konieczności zmuszonych do dzielenia z nimi miejsca zamieszkania. Tę lukę bez wątpienia zapełnił serial “Gomorra”.
Na jego sukces zapracowało przede wszystkim silne zakorzenienie fabuły w konkretnym miejscu we Włoszech, mieście Neapol. Położonej u stóp Wezuwiusza aglomeracji, kuszącej swym niewątpliwym urokiem, prócz samych widoków również ogromną tradycją kulturalną i sportową, związaną głównie z postacią Diego Maradony, ale jednocześnie od lat uznawanej za jedno z niebezpieczniejszych miejsc do życia. Owych korzeni, opowiadanej w dziele Sky historii, należy szukać w 2008 roku i niespodziewanym triumfie filmu o tym samym tytule, który z serialem, prócz nazwy, łączy również osoba pisarza, na podstawie którego książki powstały scenariusze obu produkcji.
Filmowe preludium
Mowa oczywiście o filmie w reżyserii Matteo Garrone, który w 2008 mocno namieszał w wielu zestawieniach najlepszych produkcji tego roku. Mało komu udało się bowiem w tak dosłowny sposób pokazać losy szeregowych żołnierzy lokalnej organizacji przestępczej, a samą ją odrzeć z wszelkich elementów upiększających. Czego by bowiem nie powiedzieć o geniuszu filmów Francisa Forda Coppoli, Martina Scorsese czy też “The Sopranos” trzeba przyznać, że zostały one zrealizowane w taki sposób, że wręcz fascynowały widzów, a w młodych pozostawały na długo, w postaci konkretnych scen czy cytatów, powtarzanych później w towarzystwie. Włoska produkcja nikogo zaś nie czarowała i można ją porównać do wyjątkowo groźnego, nieokrzesanego zwierza, od którego należy się trzymać z daleka.
Twórcą sukcesu filmowej i serialowej „Gomorry”, oprócz naturalnie ich reżyserów i głównych aktorów, był bez wątpienia Roberto Saviano. Włoski dziennikarz, który urodził się w Neapolu, od najwcześniejszych lat kariery interesował się sprawami kryminalnymi i postanowił podzielić się tajemnicami neapolitańskiej mafii, stając się nieformalnym specjalistą od tamtejszej przestępczości zorganizowanej. O jego statusie, a także prawdziwości tego co pisze, świadczy choćby to, że po tym jak w księgarniach ukazało się jego pierwsze literackie dzieło, w 2006 roku otrzymał on groźby od lokalnego klanu Canalesi, co zadecydowało o tym, że Saviano został objęty policyjną ochroną, która towarzyszy mu w codziennym życiu do dziś. Na podstawie jego kolejnej książki “ZeroZeroZero” powstał zresztą inny serial HBO, który postawił sobie za cel prześledzenie kolejnych stadiów handlu kokainą: od jej wytwarzania przez transport aż po sprzedaż na ulicach.
Ów naturalizm, o którym często się wspomina, widać jednak również w innych aspektach produkcji obrazu z 2008 roku. Sam Garrone, twórca świetnego, późniejszego “Dogmana”, tuż przed rozpoczęciem realizacji filmu postanowił przez dwa miesiące zamieszkać w niesławnej neapolitańskiej dzielnicy Scampia, którą tak dobrze znamy z samego serialu. Kompleks bardzo specyficznych budynków, które mogą w razie potrzeby zmienić się w silnie strzeżoną twierdzę, przypominającą nieco miejsce rozgrywania akcji słynnego “The Raid” Garetha Evansa, tym groźniejszą, że tym razem mającą realny odpowiednik. Po premierze filmowej “Gomorry” aż trzech występujących w niej aktorów-naturszczyków: Giovanni Venosa, Bernardino Terracciano i Salvatore Russo zostało aresztowanych za realne zbrodnie, takie jak choćby morderstwo, sprzedaż narkotyków i wymuszenia. Jeszcze w zeszłym roku do aresztu trafił również inny odtwórca Salvatore Abbruzzese. To rzadki przypadek dosłownego przeniknięcia rzeczywistości do świata fikcji fabularnej, pokazujący przy okazji to, że obraz Garrone dotykał rzeczywistego, niezwykle palącego problemu w mieście na południu Włoch.
Odzieranie z człowieczeństwa
Mający swą premierę w 2014 roku serial nie od początku cieszył się na świecie tak wielką popularnością jak na jego finiszu, zdobywał on ją raczej stopniowo. Spore zasługi w popularyzowaniu go w naszym kraju mogą sobie z pewnością przypisać komentatorzy piłkarscy stacji Eleven Sports, Filip Kapica i Mateusz Święcicki, którzy co rusz wspominali o nim podczas omawiania meczów Serie A. Obaj są zresztą nie tylko pracownikami telewizji sportowej, ale również wielkimi pasjonatami calcio i włoskiej kultury. Dowodem na to jest choćby znakomity, tworzony przez ponad 18 miesięcy, film dokumentalny, zrealizowany na potrzeby ich youtube’owego kanału “2 Angry Men”, którego głównym bohaterem jest Salvatore Esposito, grający w serialu centralną postać Gennaro Savastano.
Rzadko kiedy zdarza się, by seria zaczynała się w tak efektowny sposób jak właśnie “Gomorra”, co zresztą stanowi jej znak rozpoznawczy. Już w pierwszym odcinku żołnierz rodziny Savastano, Ciro Di Marzio, sierota z czasem przygarnięta przez mafiosów, wraz ze swym duchowym ojcem Atillio, przeprowadza zamach na mieszkanie matki, rywalizującego z klanem Savastanów, szefa lokalnego gangu. Don Pietro następnie obdarza Ciro tak wielkim zaufaniem, że zleca mu przygotowanie do przyszłego przywództwa swojego syna, Gennaro, z którym zresztą Ciro od lat się przyjaźni. Typowego, mocno zahukanego, mogącego sobie pozwolić praktycznie na wszystko, ale również na tym etapie życia właściwie niewinnego, dzieciaka bogatych rodziców, który w trakcie zaledwie jednego sezonu przechodzi błyskawiczną metaformozę.
Ową przemianę, z perspektywy czasu, należy ocenić jako jeden z największych atutów tej serii. Sytuację, którą rzadko zdarza się ukazać w tak przekonujący sposób, w jaki udało się to twórcom produkcji, spośród których warto wymienić przede wszystkim reżysera, Stefano Sollimę, odpowiedzialnego za wspomniane już "Romanzo Criminale" który niedługo zasłynie słynną “Suburrą”, dającą zresztą początek innej mafijnej serii. Sam Esposito, któremu seria wiele w tym zakresie zawdzięcza, mówił o niej we wspomnianym dokumencie Kapicy i Święcickiego, przy okazji opowiadając także o realiach życia w mieście. Sam bowiem, jako jeden z nielicznych aktorów grających w nim główne role, urodził się właśnie w Neapolu, w rodzinie właściciela salonu fryzjerskiego, od początku obierając sobie za cel zostanie aktorem.
Nowy status, z początku niepewnego siebie Genny’ego, staje się zarzewiem wielkiego konfliktu z Ciro, będącego motorem napędowym wszystkich pięciu sezonów i ukazanego w wyjątkowo brutalny sposób. Twórcy serii zdają się bowiem od początku, z odcinka na odcinek, odzierać swych bohaterów ze wszelkich warstw humanizmu. Jakby chcieli zobaczyć co pozostanie z człowieka, który dopuścił się najbardziej haniebnych czynów, łącznie ze zleceniem śmierci swoich bliskich. Uzasadnione w tym kontekście wydaje się zatem pytanie: w jaki sposób można zainteresować widza dziełem, w którym w zasadzie nie ma komu kibicować, bo wszyscy są jednakowo źli?
Z pomocą przychodzi tu swoisty fatalizm losu poszczególnych postaci, który zdaje się również, w pewnym stopniu, korespondować z ważnym wątkiem, ukazanym w “Rodzinie Soprano”. Główny bohater wielokrotnie pytał w nim o to dlaczego właściwie jest tym kim jest, odpowiadając sobie, że po prostu taki żywot był mu pisany. W dużej mierze dotyczy to również bohaterów takich jak Ciro i Gennaro, a dodatkowym czynnikiem jest tu trudny los wielu młodych ludzi, żyjących w Neapolu, którzy często - jak mówi jeden z księży w pierwszym sezonie - dość szybko zostają postawieni wobec wyboru: duchowieństwo lub gangsterka? Wiedząc to jednak, znakomicie grany przez Marco D’Amore, Di Marzio potrafi na początku trzeciego sezonu, w epizodzie rozgrywającym się w Sofii, uratować młodą dziewczynę sprzedaną przez handlarzy żywym towarem, ewidentnie widząc w niej kogoś, kto może jeszcze odmienić swoje życie.
Jak zapamiętamy serial “Gomorra”?
Choć takie postawienie sprawy mogłoby sugerować pewnego rodzaju usprawiedliwienie dla zbrodniczej działalności bohaterów serialu, o takim nie może być mowy. Każdy kto widział choćby kilka odcinków pierwszego sezonu dobrze wie, że mamy tu do czynienia z wyjątkowo brudną, brutalną rozgrywką, w której mordowanie i wykorzystywanie przypadkowych ludzi jest na porządku dziennym, a zarówno Ciro, jak i Gennaro dopuszczają się zbrodni na członkach własnej rodziny. Seria zresztą spotkała się z wieloma negatywnymi komentarzami, zwłaszcza ze strony polityków neapolitańskich, którzy zarzucali jej epatowanie brutalnością, pokazywanie miasta z jak najgorszej strony, a nawet usprawiedliwianie działań gangsterów. Prezydent słynnego piłkarskiego klubu SSC Napoli, Aurelio de Laurentiis z kolei zabronił twórcom wykorzystywania jakichkolwiek elementów związanych z klubem, nie chcąc by był on w jakikolwiek sposób łączony z organizacją przestępczą.
Te zabiegi są z jednej strony zrozumiałe, z drugiej jednak przypominają, że oba światy zwykle mocno się przenikały, o czym świadczy wiele historii, jeszcze z XX wieku. Warto o tym jednak wspomnieć w momencie gdy bardzo podobna debata przetacza się właśnie przez Polskę. Związana jest ona oczywiście z premierą filmu “Jak pokochałam gangstera” w dużej mierze opartego na życiorysie „Nikosia”, a z drugiej z niespodziewanym powrotem do życia publicznego niesławnego “Słowika”. I choć zarzuty kierowane w stronę samych produkcji bywają podszyte tanim dydaktyzmem, o tyle sama dyskusja jest niewątpliwie wartościowa. Warto ją toczyć również w oparciu o serial “Gomorra” pytając: dlaczego właściwie tak wciąga nas opowieść o bezwzględnych gangsterach?
Opowieść, której niektórzy - całkiem zresztą słusznie - zarzucali, że w ostatnich latach była zdecydowanie za bardzo rozwleczona. Wiąże się to oczywiście głównie z finałem trzeciego sezonu, a następnie wyprodukowanym później, całkiem niezłym filmem “Nieśmiertelny”, wyreżyserowanym zresztą przez samego Marco D’Amore. Dość karkołomny koncept fabularny finalnych odcinków był dla niektórych nie do przełknięcia i trudno się temu dziwić. Osobiście jednak, korzystając z popularnej metafory, muszę opowiedzieć o dwóch walczących we mnie wilkach. Jeden z nich zdaje się sugerować, że serial powinien się zakończyć na trzeciej serii, drugi zaś, że inny finisz niż ten zaprezentowany w piątej po prostu nie mógł się ziścić. Pozwolił on bowiem na wykorzystanie wszystkich bohaterów i właściwe domknięcie rywalizacji Ciro i Gennaro.
Mówiąc o włoskim dziele nie sposób pominąć znakomitej, zwykle lokalnej muzyki, którą były ilustrowane poszczególne epizody. Dużą rolę w niektórych scenach odgrywał lokalny, włoski rap, takich wykonawców jak choćby Luche, ewidentnie zainspirowanego samą serią, której znaczenie widać nie tylko po scenie na Półwyspie Apenińskim. Wystarczy tu wymienić tylko polski duet Tuzza Globale, muzycznie czerpiący głównie z cloud rapu i trapu, tekstowo jednak w wielu miejscach wyraźnie nawiązujący do “Gomorry”. Ogromnym atutem serii stał się z kolei utwór “Doomed to live” włoskiej formacji Mokadelic. Niezwykle poruszająca, instrumentalna kompozycja kończąca każdy odcinek serialu.
Warto wspomnieć również o nietypowej, przynajmniej z punktu widzenia zachodnich produkcji, konstrukcji każdego sezonu. Seriale amerykańskie przyzwyczaiły nas do sytuacji, w której najważniejsze, często szokujące wydarzenie dzieje się w przedostatnim odcinku serii, a kończący ma za zadanie swoiste uporządkowanie placu gry, często w celu przygotowania gruntu pod kolejne odcinki. “Gomorra” była pod tym względem ewenementem, bo o tym w jaki sposób zakończy się opowieść, widz dowiadywał się w samym epilogu, a finisz często pozostawiał widza w stanie szoku, tak jak choćby finał trzeciej odsłony. Być może ze względu na właśnie taką strukturę skończenie go szybciej po prostu nie wchodziło w rachubę.
Jak po latach będzie pamiętana “Gomorra”? Czy przejdzie do historii jako jedno z najlepszych dzieł traktujących o zorganizowanej przestępczości? Na tego typu pytania odpowiedzi poznamy pewnie za kilka lat, już teraz trzeba jednak powiedzieć o ogromnym fenomenie jakim jest to pięciosezonowe dzieło, które wbrew pozorom nie traktowało wyłącznie o gangsterce. Bohaterami pobocznymi byli tu bowiem ludzie starający się jakoś funkcjonować w niezwykle trudnym środowisku. Mało której produkcji udało się w tak udany sposób ukazać perwersyjny urok niezwykle niebezpiecznych dzielnic Neapolu, który - co pokazuje również przywoływany tu kilkukrotnie dokument Kapicy i Święcickiego - nie jest aż tak straszny jak jego serialowa wizja. I całe szczęście!
Przeczytaj również
Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych