Reklama
F1 2010 - Ural maca dziecko Mistrzów Kodu!

F1 2010 - Ural maca dziecko Mistrzów Kodu!

Ural | 06.09.2010, 02:05

Jak wskazują wypowiedzi na naszym forum, wiele osób jest ciekawych, jak F1 2010 przedstawia się w akcji. A Wy jak myślicie, co było pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po przybyciu do Hansogrodu, zaraz po odcedzeniu ziemniaków?

Jak wskazują wypowiedzi na naszym forum, wiele osób jest ciekawych, jak F1 2010 przedstawia się w akcji. A Wy jak myślicie, co było pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po przybyciu do Hansogrodu, zaraz po odcedzeniu ziemniaków?xxxxx

Dalsza część tekstu pod wideo

 


Oczywiście pognanie z wywieszonym ozorem do stanowiska Codemasters, gdzie na kilku bardzo efektownych standach eksponowano najnowszą inkarnację królowej wyścigów! Z jednej strony ciągnęła mnie pasja do tego sportu, która w moim przypadku znacznie wykracza poza ramy gier, z drugiej zaś byłem po prostu ciekaw, co się zmieniło od czasu mojej wizyty w siedzibie studia, gdzie produkcja i owszem, prezentowała się efektownie, ale model jazdy pozostawiał wiele do życzenia.
 

 


 
Fakt ten był spowodowany okolicznością cokolwiek prozaiczną, mianowicie gdy zamęczałem mój żołądek na śmierć na Wyspach wcinając kanapki sponsorowane przez Mistrzów Kodu, sezon F1 jeszcze nie ruszył, a zatem nie było wiadomo na jakim poziomie będą jeździć poszczególne teamy, tym samym ten aspekt rozgrywki twórcy zostawili sobie na deser, a dodać trzeba, że w takiej grze jak F1, model jazdy i dobre odwzorowanie możliwości zespołów, są rzeczami kluczowymi.


 
Na halach w Kolonii udostępniono około siedmiu swoistych kokpitów, które były niestety podłączone do PeCetów, z którego to też powodu źle się grało, bo jak wiadomo PC do gier się nie nadaje. No dobra, nie ukrywam, że tym zdaniem chciałem prowokacyjnie i perfidnie wywołać małą wojenkę PC vs. konsole, ale że potem pewnie musiałbym banować co bardziej krewkich dyskutantów, to sobie odpuszczę ;). Więc (nie zaczynaj zdania od "więc" - czuję w tym momencie nad sobą dłoń mojej polonistki, która dała mi z polskiego 3 na maturze - "who's retarded now?":]) żeby było poważnie i rzetelnie, to jedynym faktycznym minusem jest rzecz jasna konsekwencja cokolwiek oczywista niczym w jabłku zgniłym glisda, mianowicie ocena oprawy graficznej nie może być w tym momencie wiążąca, bo na konsolach gra może prezentować się nieco inaczej, choć twórcy twierdzą, że różnic nie będzie, a ja z kolei u Codemastersów podpatrzyłem cała masę debugłow i "testówek" PS3, więc mniemam, że ich docelową maszynką jest najpewniej PS3. Dlaczego nie X360 spytacie? Odpowiedź jest prosta - bo jestem fanbojem Sony, hyhy! A tak poważnie - nowa Formuła 1 powstaje głównie z myślą o kierownicach, a na tym polu konsola Microsoftu radzi sobie średnio, czyli wspiera tylko i wyłącznie oficjalne kółko Mikro-miękkiego, które - dyplomatycznie to ujmując - jest średnie. Nie od dziś wiadomo, że najlepsze kierownice produkuje Logitech i właśnie z tym osprzętem wrażenia będą najlepsze - niezależnie od tego, czy grać będziemy na konsoli, czy na PC (a propos - skoro pady są takie złe, to chcę zobaczyć tych PeCetowców szarpiących w F1 na klawiaturze i myszy).


 
Tak jak każdy bez wyjątku wie, że Christina Aguilera jest tak chuda, że praktycznie nie ma tyłka, tak w przypadku każdej symuacji odpowiednio dopasowane, czułe i wygodne sterowanie, jest niezbędne, aby zabawa była realistyczna i dostarczała odpowiednich emocji. W przypadku standu Codemastersów było średnio. Z jednej bowiem strony dostarczono stanowiska stylizowane na kokpity bolidów F1 i również takie kierownice, z drugiej o wygodzie można było z grubsza zapomnieć. Po pierwsze nie dało się dostosować odległości pedałów, co dla niektórych osób mogło być pewnym problemem. Po drugie same pedały były na swoistym podwyższeniu, przez co nogi opieraliśmy o jakiś stopień, więc musieliśmy wciskać je połową stopy. Po trzecie kierownica, choć stylizowana na tą z F1, wygodna nie była i (po czwarte) takie też było siedzisko. Dlaczego? Ano dlatego, że po prostu nie mogło to być wygodne. Kierwocy F1 mają kierownice przygotowane specjalnie pod siebie (mam na mysli kształt uchwytów), z kolei "fotel" jest odlany w kształcie pleców zawodnika - czyli jest idealnie dopasowany do ciała.


 
No ale dobra, to tylko szczegóły - trudno, by odlewano na miejscu siedzisko dla każdego ;). Niemniej kwestia pedałów była faktycznie nieco irytująca, bo po prostu przeszkadzała w zabawie i z pewnością dało się to lepiej rozwiązać. Dodam tutaj, że w przypadku bolidów i skrzyń półautomatycznych odpada kwestia korzystania ze sprzęgła, wskutek czego kierowca lewą nogę cały czas trzyma nad pedałem hamulca, a prawą nad pedałem gazu. Ma to także znaczenie taktyczne, tj. szybsza jest reakcja na sytuacje wymagające nieprzewidzianego hamowania. Piszę o tym dlatego, że wielu Graczy przenosi przyzwyczajenia ze zwykłych samochodów seryjnych i hamuje prawą stopą, co jest oczywiście błędem.


 
Przejdźmy jednak do sedna. Na targach zapomnieć mogliśmy niestety o wyścigu - robiliśmy sobie tylko kółka na wybranym torze i można było co najwyżej pobić najszybszy czas innego zawodnika, który był wyświetlony na ekranie. Postanowiłem rzucić się na głęboką wodę i wybrałem tor w Monaco, który wprawdzie jest najwolniejszy w serialu, ale i najbardziej klimatyczny... no i zdecydowanie najtrudniejszy, gdyż nawet minimalny błąd momentalnie eliminuje nas z danej sesji, czy wyścigu. Niestety (albo stety) w Kolonii tak źle nie było, bo uszkodzenia były wyłączone (przynajmniej na moim stanowisku). Tym samym nie byłem w stanie ich ocenić. Niemniej patrząc na umiejętności dziennikarzy mnie to podejście nie dziwi, bo niektórzy lądowali na bandzie już w pierwsyzm zakręcie i to torów znacznie prostszych od Monaco.

 


 
Nie było mi też dane wybranie sobie zawodnika, więc siłą rzeczy musiałem jechać bolidem znienawidzonego przeze mnie McLarena, ale na szczęście wcielając się w szanowanego i lubianego przez moją skromną osobę Buttona (który zapewne czytając te słowa poczciwego Uraliska sie ucieszy, a jestem pewien, że to przeczyta), a nie słynnego miłośnika starych rur z Pussycat Dolls. I muszę przyznać, że model jazdy bardzo przyjemnie mnie zaskoczył, bo już przy pierwszej szykanie na torze, która wyróżnia się fajnym krawężnikiem odgradzającym go od pit-lane, po najechaniu nań mój bolid zaliczył fajny uślizg tylniej osi wskutek czego o mały włos, a doświadczyłbym spotkania pierwszego stopnia z barierą okalającą tor. Dalej nie było wcale lepiej - na długim łuku pierwszego sektoru otarłem się kołami o bandę, a gdzieś w połowie trasy tak mną obróciło, że stanąłem w poprzek toru. Gdyby nie wyłączone uszkodzenia, pewnie na tym skończyłaby się moja przygoda. Ale, jak to się mawia między Odrą, a Bugiem, pierwsze koty za płoty i z każdym okrążeniem było coraz lepiej, bo w większym stopniu wyczuwałem bolid i model jazdy, który znacząco się różni od - całkiem niezłego zresztą - z produkcji Sony sprzed ponad 3 lat. W konsekwencji już podczas mojego trzeciego okrążenia pobiłem rekordzik ustanowiony przez najszybszego dotąd zawodnika na tym standzie, co spotkało się z aprobatą kolesia od Codemasters (może po prostu sami ustawili jakiś docelowy czas do pobicia, albo sami w to grali wcześniej - cholera wie). Inna sprawa, że to okrążenie wyjątkowo mi się udało, bo następne, choć również solidne, nie przyniosły dalszej poprawy czasu, z drugiej jednak strony mogłem już mieć zjechane opony, bo te w trakcie okrążeń się zużywały (a w każdym razie tak chcę myśleć, dla lepszego samopoczucia).


 
Podczas samej jazdy i pożerania kolejnych metrów trasy na asfalcie były wyświetlane strzałki, które miały nam pomagać w ocenie optymalnego toru jazdy i momentów hamowania. Osobiście z grubsza je ignorowałem, bo gdyby się do nich stosować, to czasy byłyby znacznie słabsze, ale jestem pewien, że dla początkujących będzie to spore ułatwienie. Wracając natomiast do pomykania po torze, to muszę przyznać, że Wyspiarze odrobili zadanie domowe i jechało się świetnie - auto było niepokorne, jak Jenna Haze w swoich najlepszych fimowych kreacjach (takie małe odniesienie filmowe, bo ja kinomaniak jestem) - wystarczyło dodać za dużo gazu i już musieliśmy sobie radzić z olbrzymią mocą bolidu, który przecież nie posiada kontroli trakcji (zakazana od sezonu 2007). Podobnie to wygląda w przypadku najechania na krawężnik, ba, nie zapomniano o różnych fajnych niuansach torów, nierównościach, widać że współpraca z Anthony Davidsonem (byłym kierowcą Minardi i Super Aguri) nie poszła na marne, bo tam gdzie kształt trasy powinien zwiększać ryzyko uślizgu, tam ma to miejsce i ogólnie z dużą satysfakcją donoszę, że gra jest naprawdę bardzo wymagająca, oczywiście jeśli wybieramy symulacyjny poziom trudności, bo z włączonymi ułatwiaczami będzie znacznie prościej. Niemniej o jeździe na pamięć możemy zapomnieć - chwila dekoncentracji i już przed oczyma stanie nam widmo roztrzaskania bolidu, bo praktycznie w każdej chwili możemy być zaskoczeni jakąś reakcją naszych czterech kółek (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) wskutek czego będziemy musieli szybko skorygować nasz tor jazdy kierownicą. Rzecz jasna piszę w tym momencie o Monaco, bo inne miejscówki powinny być w tym aspekcie nieco łatwiejsze.


 
Grafika, no cóż, nie będę ukrywać, że głównie koncentrowałem się na prowadzeniu, więc nie podziwiałem za bardzo widoków - zwłaszcza w Monaco owocuje to zwykle efektownym dzwonem. Niemniej trochę teraz podjudzam, bo nie byłbym sobą, gdybym grafiki nie obczaił, a ta przedstawia się faktycznie bardzo dobrze - tor oddano w sposób doskonały, widać totalną dbałość o szczegóły, a do tego efekty są naprawdę wysmakowane, często subtelne, dzięki czemu jest bardzo duże wrażenie realności i świetne poczucie olbrzymiego pędu.


 
Za mało widziałem, by przesądzać, czy F1 2010 będzie sukcesem i grą na którą czekaliśmy, czy też nie, ale mój krótki, bo około 20-minutowy test napawa mnie olbrzymim optymizmem i szczerze mówiąc na razie nie miałem się czego przyczepić (poza samym stanowiskiem, które było średnio wygodne, ale to problem, który jest od gry niezależny). Z niecierpliwością czekam na pełną wersję, która powinna trafić w moje łapki już wkrótce - a wtedy zobaczymy, czy pozytywne wrażenia pozostaną!


 
Fanów F1, jeśli nie mieli jeszcze okazji, zapraszam tymczasem na mojego bloga, gdzie poruszam temat od czasu do czasu. Do znalezienia tutaj.

Źródło: własne
cropper