Rosnąca liczba abonamentów nie jest dobra. Taki podział odpycha konsumentów
W ubiegłym tygodniu miałem przyjemność opublikować tekst, w którym podzieliłem się listą najpopularniejszych abonamentów i skorzystałem z tej okazji, aby spytać Was, co Wy subskrybujecie na co dzień. Jak się okazało - odpowiedzi było naprawdę sporo, a wśród komentarzy można było trafić na całą masę przeróżnych form abonamentów. Były zarówno te najpopularniejsze, jak i te mało znane.
Przeważnie jednak pojawiały się odpowiedzi, w których można było znaleźć po przynajmniej 3-4 różne subskrypcje. I jakby nie spojrzeć, jest to naprawdę wysoka wartość. Mówimy przecież (zazwyczaj) o opłacaniu ich w skali miesiąca, co niekiedy wiąże się z opłatą przekraczającą 150-200 złotych. A przecież były także komentarze, w których wypisywaliście znacznie dłuższe listy.
To tylko pokazuje, jak dziś to wygląda i o jak ogromnym rynku mówimy. Nie chcę nawet myśleć, ile pieniędzy trzeba by wydawać, aby cały czas mieć dostęp do absolutnie wszystkich wirtualnych bibliotek treści. Ogromne kwoty, które znikają z naszych kont w trybie, który sprawia, że często po prostu tego nie zauważamy. To niebezpieczne i prawdą jest, że powoli zaczyna przeszkadzać coraz większej grupie społecznej.
Dywersyfikacja
Jasne, pojęcie z podtytułu nie jest do końca prawidłowe. Zdaję sobie sprawę, że odnosi się do strategii biznesowych i ma nieco inny obraz. Brzmi jednak ładnie i mam niekiedy wrażenie, że sama popkultura przeżywa swego rodzaju dywersyfikację. Jest podzielona na mnóstwo mniejszych działek, spośród których każda ma przynosić ogólne zyski. I jest tego wszystkiego coraz więcej z roku na rok.
W samym 2022 w Polsce pojawią się przecież HBO Max (już w marcu) i Disney Plus, a być może powinniśmy liczyć także na PlayStation Plus Spartacus. Mało? Prawdopodobnie będzie kilka abonamentów, o których dziś nie wiemy, a niektóre (jak Netflix czy może Game Pass) zaliczą podwyżki cenowe. To powoli przestaje być tak "opłacalne", jak było wcześniej. I zaczyna irytować społeczność, co w żadnym wypadku nie może dziwić.
Jeszcze kilka lat temu w gruncie rzeczy wystarczyło mieć Netflix i HBO Go. Za kilka miesięcy wszystkie te produkcje zostaną rozlokowane dodatkowo na Disney Plus, Prime Video, ViaPlay, PlayStation Plus Video Pass i tak dalej. Za wszystko trzeba płacić, a biorąc pod uwagę, że opłaty w skali globalnej idą w górę, być może będzie trzeba ciąć koszta właśnie na rozrywce?
Niestety korporacje w żaden sposób w tym nie pomagają i trudno się dziwić - nie mają w tym żadnego biznesu. A podział będzie uskuteczniany coraz bardziej. Filmy Disneya u Disneya, filmy Sony u Sony, filmy Warner. Bros na HBO Max… Wszystkiego będzie trzeba szukać w innych miejscach i być może niedługo znów dojdzie do momentu, w którym zakup pełnych produkcji okaże się bardziej opłacalny.
Do czego dojdziemy?
Jestem przekonany, że idąc dalej w tym kierunku, ludzie zaczną się powoli odwracać od kolejnych abonamentów. Już teraz widać tendencję do przerywania ciągłości subskrypcji i zakupów tylko w miesiącach, gdy pojawiają się produkcje, które nas interesują. Czasu coraz mniej, ceny coraz wyższe i zwyczajnie trudno to pogodzić. Niestety wszystko zmierza w tę stronę i niewiele wskazują na to, aby coś miało się w tej materii zmienić.
Poza samą kwestią opłat, wchodziła tu sprawa wygody. Gdy rozmawiałem z osobami, które zrezygnowały z piracenia gier czy filmów na rzecz abonamentów, bardzo często powtarzał się argument o tym, że to po prostu bardzo przyjemne i wygodne. Trudno było się dziwić - dwa kliknięcia i oglądamy film czy serial, na który mamy ochotę. Nie trzeba się babrać w pirackich zatokach.
Niestety ciągłe żonglowanie serwisami stanie się uciążliwe. I choć (na szczęście) nie wierzę, abyśmy znów wrócili do ery nielegalnych źródeł, to zdaję sobie sprawę, że to również zacznie odpychać. Zwyczajnie nie będzie nam się chciało skakać z biblioteki do biblioteki, aby znaleźć to, czego w danym momencie szukamy. I nawet zbawienny Upflix może okazać się niewystarczająco pomocny. Nie brzmi to zbyt kolorowo.
Podsumowując…
Wygląda na to, że powyższy scenariusz - choć niezwykle czarny - jest obecnie nie do uniknięcia. I tak, jak musiało dojść kiedyś do krachu na rynku, tak będzie musiało dojść również do załamania w świecie abonamentów i subskrypcji związanych z kulturą popularną. Gdy ceny i liczba opcji będą rosły, a potencjalni konsumenci zaczną się buntować, wpadniemy w błędne koło i ostatecznie wylądujemy na rozdrożu.
Wtedy decyzję będą musieli podjąć albo najwyższej zasiadający w korporacjach rozrywkowych, albo sami odbiorcy. I znów znajdziemy się w pozycji poszukiwania złotego środka. Będzie niełatwo, ale to chyba jedyne racjonalne rozwiązanie. Ani my nie będziemy w nieskończoność subskrybować kolejnych pozycji, ani usługodawcy nie będą w nieskończoność podnosić cen. Tak się po prostu nie da.
Szczerze chciałbym, aby do takiej sytuacji nigdy nie doszło i byśmy po prostu dalej mogli funkcjonować w idealnym świecie, gdzie za jak najmniej opłat dostajemy jak największy dostęp do dóbr popkultury. Niestety wiem, że to nie ma prawa bytu, a kolejne firmy będą chciały zawłaszczać dla siebie kawałek tego tortu. A ten w końcu się skończy. Miejsca zabraknie,albo kawałków będzie coraz więcej, a sam deser coraz droższy. Słodkie porównanie, ale obrazujące bardzo niebezpieczną przyszłość.
Przeczytaj również
Komentarze (61)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych