GRID Legends - sprawdzamy tryb fabularny. Brutalność świata motorsportu
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Electronic Arts, GRID Legends będzie posiadał wiele trybów. Lwia część z nich to spora dawka zabawy dla fanów modułów single-player, w których zainteresowani rzucają wyzwanie sztucznej inteligencji. Oprócz zwykłych Grand Prix, rozbudowanego kreatora wyścigów, czy trybu kariery przyjdzie nam sprawdzić jeszcze kampanię fabularną, która w przypadku najnowszej części GRID jest określana jako "Driven to Glory".
Uwaga! Ten wpis skupia się wyłącznie na module fabularnym gry GRID Legends. Ogólne wrażenia płynące z rozgrywki znajdziecie pod innym playtestem, który znajduje się dokładnie pod tym linkiem.
Znane twarze
Słowem wstępu - nad modułem "Driven to Glory" pieczę sprawuje Brad Kane, który zajmował się tworzeniem scenariusza do Ghost of Tsushima. To bardzo pozytywna informacja, która pozwalała mi uwierzyć, że historia przedstawiona w GRID Legends nie będzie tak infantylna i żmudna, jak ma to miejsce w przypadku większości produkcji z tego gatunku gier. Drugiej tak nijakiej przygody, jak chociażby w Need for Speed z 2015 roku, raczej nie dałbym rady przełknąć.
Brad Kane współpracował z dyrektorem ds. technicznych, Allenem Leitchem, który w swoim portfolio może pochwalić się dłubaniem nad Call of Duty: Black Ops - Cold War. Obaj deweloperzy, wspomagani przez innych twórców ze swojej ekipy, stworzyli wątek fabularny, w którym nie brakuje także gwiazd ze świata filmów i seriali (sporą rolę w scenariuszu odgrywa Ncutu Gatwa znany z produkcji Sex Education od Netfliksa). Odbiorców czeka łącznie 36 rozdziałów historii, co daje około 8-10 godzin soczystej zabawy.
Większość tego czasu to branie udziału w rozmaitych zawodach. Wcielamy się w bezimiennego kierowcę jeżdżącego z numerem "22", który dołącza do zespołu Seneca Motorsport. Biorąc udział w kolejnych rywalizacjach pnie się po szczeblach kariery jednocześnie poznając od środka świat motorsportu, który - niestety - nie jest tak piękny, jak może się to wydawać zza telewizora.
Nic nie jest takie, jak może się wydawać
Dzięki dobrze zrealizowanym filmom przerywnikowym (warto nadmienić, że nie są one tworzone na silniku gry, a nagrane kamerą wraz z udziałem prawdziwych aktorów) śledzimy z perspektywy widza, jak brutalne są wyścigi i jak ciągła rywalizacja oddziałuje na umysły kierowców. Tak naprawdę kolejne rozdziały przygody ogląda się jak dobry serial, w którym my, gracze, mamy jakiś wpływ na przedstawianą opowieść - w tym przypadku mowa o braniu udziału w zawodach rozsianych po wielu kontynentach.
Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Driven to Glory w GRID Legends bardzo przypomina produkcję Netfliksa o tytule: "Formuła 1: Jazda o życie". Widzimy na własne oczy, jak niebezpieczne są walki odbywające się nie tylko na torze, ale również w paddocku, gdzie osoby pragnące kolejnych zwycięstw dla swojego zespołu próbują wpłynąć na psychikę innych i sprytnie wywrzeć na nich presję nawet w trakcie zwykłych wywiadów.
W Driven to Glory nie brakuje zwrotów akcji, a jeśli kupujący jest fanem motorsportu, to na pewno z wielkim zainteresowaniem będzie poznawał kolejne rozdziały opowieści obracające się wokół kierowcy startującego z numerem "22". To interesujący powiew świeżości w gatunku wyścigówek, ponieważ daje on nie tylko frajdę ze ścigania się z botami czy prawdziwymi graczami, ale również w dobry sposób ukazuje brutalność świata wyścigów. Uważam wręcz, że osoby kupujące GRID Legends powinny zapoznać się z tymże modułem w pierwszej kolejności.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do GRID Legends.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych