Podróż w czasie. Te wieczorynki w latach 90. były najlepszą rzeczą przed snem
Piątek, koniec tygodnia, weekend za rogiem, więc warto jeszcze bardziej umilić sobie obecny nastrój. Zawsze dobrze jest wykorzystać do tego celu nostalgię i niejako cofnąć się w przeszłość do czasów młodości bądź dzieciństwa - wtedy bowiem największym zmartwieniem nie były podwyżki za gaz czy prąd, ale to, czy uda się zdążyć na nowy odcinek Dragon Balla i czy damy radę dotrwać do wieczorynki.
O Dragon Ballu pisałem już mnóstwo razy, natomiast ten drugi temat - wieczorynek, bądź dobranocek - trzeba wreszcie poruszyć. Z tego względu chciałbym wraz z Wami cofnąć się do lat 90. ubiegłego wieku (albowiem te jeszcze niejako pamiętam) i przypomnieć sobie, które pozycje najbardziej nas wtedy bawiły. Szczególnie wieczorami, gdy od godziny 19:00 zasiadaliśmy przed telewizorami.
Dziś - w dobie streamingu i powszechnie dostępnych treści dla najmłodszych - tego typu przedsięwzięcie nie ma już prawa bytu. Dawniej było jedynym oknem na ogromny świat animacji i zwariowanych przygód, które idealnie wprowadzało nas w klimat snów i marzeń. Przedstawię Wam dziesięć wieczorynek, które najlepiej wspominam i które bez strachu pokazałbym sam swojemu dziecku.
Brygada RR
Gdy byłem mały, Chip i Dale byli dla mnie synonimami słowa „cool”. Po prostu wydawali się niesamowicie zabawni, zawsze gotowi na przygody i wręcz niemożliwie zaradni. Świetnie oglądało się ich poczynania, a ja sam jeszcze przed snem wyobrażałem sobie, że mógłbym być jednym z nich. Tyle, ile zrodziło się wtedy w mojej głowie historii, starczyłoby prawdopodobnie przynajmniej na kolejny sezon.
Smerfy
Ta marka do dziś cieszy się ogromną popularnością, a fakty, że ostatnio figurki można spotkać w Kinder Niespodziankach i obserwować niebieskie stworki w nowej grze wideo, są najlepszym potwierdzeniem siły Smerfów. Kapitalny pomysł na przedstawienie świata i genialne archetypy przeróżnych charakterów w postaci zabawnych stworzeń. Uwielbiałem tę bajkę i do dziś ciepło ją wspominam.
Muminki
Buka był pierwszym bohaterem z bajki, którego się szczerze bałem - rany, jak on przerażał! Prócz tego Muminki były kapitalnie zrealizowaną ekranizacją kultowych powieści. Naprawdę wszystko tam zagrało, a ponadczasowe podejście do prowadzenia historii sprawia, że nawet dziś ogląda się te przygody z niezmierzoną przyjemnością. Każdy znajdzie tam coś dla siebie - niezależnie od wieku.
Gumisie
Uwielbiałem, gdy przed snem trafiał mi się seans Gumisiów (nie znałem nigdy rozkładu, więc zazwyczaj była to dla mnie sprawa losowa). Błyskawicznie wprawiał on w baśniowy nastrój i przenosił do magicznego świata jeszcze przed zmrużeniem powiek. Fantastyczne przygody pełne magii, czarów i zabawy. Miśki prezentowały się genialnie, a nawet późniejsze odświeżenia warte są sprawdzenia.
Bolek i Lolek
Klasyk i bajka, która ma w naszym kraju ogromne znacznie. Nie jestem tym jednak ani trochę zaskoczony, albowiem to naprawdę porządna produkcja. Przygody tytułowych chłopaków zawsze rozbawiały i edukowały - choć padało tam niewiele słów, bardzo łatwo można było dać się porwać ich przygodom. A następnie wspólnie z nimi przeżywać je jeszcze przed snem. Coś pięknego, serio!
Kacze Opowieści
Jedna z tych pozycji Disneya, które błyskawicznie doczekały się statusu kultowych w naszym kraju. I właściwie nic w tym dziwnego - całkowicie na to zasługiwała. Fenomenalna opowieść o Hyziu, Zyziu i Dyziu, a także McKwaczu, który się nimi opiekował. Do dziś lubię wrócić do komiksów z tej serii i Wam również to polecam. Humor, który jest tam fundamentem, zdaje się nieśmiertelny.
Tabaluga
„Oto Tabaluga, dzieeeeeelny Tabaulga…” - do teraz jestem w stanie zaśpiewać całą czołówkę tej bajki i to prawdopodobnie najlepiej opisuje mój stosunek do niej. Chyba to właśnie ją wytypowałbym na moją ulubioną i tę, której zawsze najbardziej wyczekiwałem. Świetne historie i ten element walki dobra ze złem, który od dzieciaka niesamowicie mnie pociągał. Do dziś polecam odpalić to swoim pociechom - perypetie zielonego smoczka są ponadczasowe.
Strażak Sam
Wielu z nas chciało być kiedyś strażakami - bardzo często właśnie ze względu na przygody Sama! Uwielbiałem te „plastelinowe” postacie i ich przeprawy. Choć nie zawsze chodziło tam o gaszenie pożaru, to za każdym razem można było wyciągnąć jakiś przydatny morał. Czasem wyłapywałem go sam, innym razem opowiadał ktoś starszy, o co właściwie tu chodziło. I bez wątpienia w jakimś stopniu mnie to ukształtowało.
Pszczółka Maja
Dobra - ręce do góry, kto nie kojarzy Pszczółki Mai i ikonicznej wręcz piosenki Zbigniewa Wodeckiego? Domyślam się, że lasu rąk nie ujrzę. To natomiast bardzo dobrze, albowiem sama bajka (choć może powinienem napisać, że anime?) stanowiła cudowny wgląd w świat owadów, których przecież wcale nie znamy. W tamtym okresie było to coś ciekawego i uczyło, iż każde stworzenie może mieć swój mały świat.
Reksio
Znajomych nigdy za wiele, a nuda nie powinna trwać wiecznie. Taką maksymą zdawał się kierować psiak z klapniętym uszkiem, którego imieniem nazwano prawdopodobnie niezliczone czworonogi w naszym kraju. Przygody Reksia porywały w latach 90., choć produkcja bajki rozpoczęła się jeszcze w 1967! To pokazuje, że nie jedno, a kilka pokoleń dojrzewało wraz z tymi opowieściami.
Przeczytaj również
Komentarze (92)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych