Testujemy smartfon Huawei P50 Pocket. Jest śliczny, chociaż ma swoje wady
Do naszej redakcji trafił jeden z najbardziej wyjątkowych smartfonów na rynku. Najnowszy Huawei P50 Pocket to niewątpliwie śliczny, składany telefon. Nie jest pozbawiony wad, ale dla każdego miłośnika nowych technologii będą one do zaakceptowania. Sprawdziłem, jak ten sprzęt poradzi sobie w codziennym użytkowaniu, jak wypada z czasem pracy na baterii i przede wszystkim, czy trzeba obawiać się ciągłego otwierania i zamykania. Zapraszam na test.
Muszę przyznać, że w ostatnich miesiącach zdarzyło mi się ponarzekać na rynek smartfonów. Poprzedni rok nie przyniósł żadnych znaczących rewelacji w tym aspekcie i z niecierpliwością czekam, co zobaczymy w 2022. Jeszcze w styczniu testowałem najnowszego flagowca Huawei - model P50 Pro, który nie ustrzegł się pewnych wpadek, ale w ogólnym rozrachunku to śliczny i bardzo dobry smartfon z jednym z najlepszych ekranów na rynku. Dzisiaj podzielę się z Wami moimi wnioskami po kilkutygodniowych testach P50 Pocket. Składanego wariantu o wyjątkowym designie, pełnego ciekawych rozwiązań, ale piekielnie drogiego telefonu. Jego cena wynosi w tym momencie aż 6499 zł. To smartfon, który powinien spodobać się szczególnie płci pięknej. W mojej ocenie bardzo pasuje do delikatnych, kobiecych dłoni, szczególnie w połączeniu ze słuchawkami Huawei FreeBuds Lipstick. Niestety za takie cuda musimy zapłacić ogromne pieniądze.
Specyfikacja techniczna Huawei P50 Pocket:
- Ekran: wewnętrzny OLED 6,9”, 2790 x 1188 pikseli, 442 ppi, 120 Hz, HDR10+, 1,07 mld kolorów (10-bit) / zewnętrzny OLED 1,04", 340x340 pikseli, 60 Hz, 328 ppi, 16,7 mln kolorów
- Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 888 4G, 7 nm, max. 2,84 GHz
- SO: Android 11 (z wykorzystaniem Huawei Mobile Services 2.0 i EMUI 12)
- GPU: Adreno 660
- RAM: 8 GB
- Pamięć: 256 GB
- Bateria: 4000 mAh
- Wymiary: rozłożony 75,5 x 170 x 7,2 mm / złożony 87,3 x 75,5 x 15,2 mm
- Waga: 190 g
- Aparat tył: 40MP F/1.8, 13MP F/2.2 oraz 32MP F/1.8
- Aparat przód: 10,7MP F/2.2
- Porty i funkcje: 4G LTE, Wi-Fi 802.11ax, Bluetooth 5.2, A-GPS, akcelerometr, żyroskop, czujnik grawitacji, czujnik geomagnetyczny, czytnik linii papilarnych, USB typu C (ze wsparciem DP 1.2), NFC
Pod względem specyfikacji technicznej nie ma wielkich różnic względem flagowego P50 Pro, ale brakuje jednego oczka aparatu. Ilość pamięci RAM i przestrzeni na dane użytkownika jest taka sama. Obydwa modele napędza również ten sam procesor, Snapdragon 888 z brakiem wsparcia dla technologii 5G, co dziś może być dla wielu z Was problemem. Mamy za to kapitalny wyświetlacz wewnętrzny, świetny zewnętrzny, do tego największą wśród składanych smartfonów (tego typu) baterię i szybkie, 40W ładowanie. Taki zestaw powinien sprostać oczekiwaniom nawet bardzo wymagających użytkowników. O ile zaakceptują pewne kompromisy.
Wygląd i wykonanie - urzekający design to pierwsze, co rzuca się w oczy
To jeden z tych smartfonów, który kupujemy oczami. Jego nietypowy i bardzo oryginalny design może się podobać od pierwszych chwil. Zacznijmy jednak od zawartości pudełka. W środku, obok telefonu, znajdziecie też komplet dokumentów, 66W ładowarkę i plastikowe, przezroczyste, dwuczęściowe etui. Nie zwiększa jakoś znacznie grubości smartfona, ale może przyczynić się do jego idealnego stanu przez dłuższy czas. Samo urządzenie... no sami tylko spójrzcie na zdjęcia. Mnie ten design urzekł od samego początku. Czuć momentalnie, że to produkt Premium. Wariant, który przyjechał do naszej redakcji jest cały biało-perłowy ze srebrnymi akcentami. Obudowę wykonano z bardzo wysokiej jakości tworzywa sztucznego pokrytego wysokiej klasy szkłem o fakturze ceramiki, lśniącego niczym diament i przy okazji, dość śliskiego. Na przodzie wbudowano dwa okręgi, wzorem designu z P50 Pro. Jeden z nich jest zewnętrznym wyświetlaczem, a drugi skrywa w sobie trzy obiektywy aparatów oraz lampę doświetlającą. Nieznacznie, delikatnie wystającą ponad krawędź obudowy.
Boki urządzenia wykonano z błyszczącego, srebrnego aluminium. Po złożeniu, z tyłu znalazło się miejsce na nazwę marki "Huawei", a telefon wcale nie odstrasza swoją grubością. Ma raptem 15 mm, po rozłożeniu zaś rekordowo niewielkie 7,2 mm, co czyni go jednym z najcieńszych i przy okazji, najlżejszych flagowców na rynku (waży tylko 190g). Na prawej krawędzi ukryto włącznik z czytnikiem linii papilarnych oraz regulację głośności, a na lewym znajdziecie tylko miejsce na kartę SIM. Huawei P50 Pocket wyposażono w głośniki stereo i złącze USB-C (z obsługą DP1.2). Duże wrażenie robi specjalny mechanizm odpowiadający za rozkładanie smartfona. Działa pewnie i sztywno. Do tego stopnia, że ciężko mi było otworzyć telefon jedną ręką, chociaż nie jest to niewykonalne. Ale trzeba się trochę nagimnastykować. Co istotne, projekt został wykonany w taki sposób, by urządzenie składało się "na płasko", bez żadnej widocznej szpary pomiędzy ekranami. Wtedy dwie tafle telefonu stykają się ze sobą za sprawą aluminiowych ramek, a całość tworzy spójną i elegancką bryłę.
Względem największego konkurenta, czyli Galaxy Z Flip3 to spory krok naprzód w temacie designu i bezpieczeństwa ekranu, chociaż dalej niewielkie paprochy czy pyłki dostają się do wyświetlacza, szczególnie gdy nosimy telefon w kieszeni. Nie jest to jednak szczególnie uciążliwe. To, co zapewne chcecie wiedzieć, to czy widać zgięcie "szybki" po otwarciu telefonu. Rzecz jasna, widać, chociaż kompletnie nie rzuca się w oczy, gdy patrzymy na smartfona na wprost naszych oczu. Dopiero pod kątem można je wyraźnie zauważyć. Zarówno w samym wyglądzie jak i dotyku to zgięcie wymaga przyzwyczajenia, ale po kilku dniach kompletnie przestaje przeszkadzać. Na początku przesadnie zwracałem na nie uwagę. Co istotne, Huawei P50 Pocket możemy rozłożyć pod kątem 90 lub 130 stopni, choćby celem zrobienia zdjęcia z "naturalnym" statywem. Może to także pomóc przy wideorozmowach. Niestety, w przeciwieństwie do Galaxy Z Flip3, P50 Pocket nie blokuje się na tych kątach i to niekiedy prowadzi do pełnego rozłożenia. Trochę szkoda.
Gdy telefon jest całkiem rozłożony, wtedy srebrna zabudowa mechanizmu zginania z napisem Huawei całkowicie znika. Zamiast tego widać jednolitą, symetryczną bryłę ze srebrnym przedziałkiem na środku. Ekran wewnętrzny pokryto elastycznym tworzywem sztucznym. Dodatkowo zabezpieczono specjalną nanopowłoką, która chroni go przed uszkodzeniami. Wypełnia całość telefonu po rozłożeniu. Oczko aparatu do selfie ukryto w centralnym punkcie na górze matrycy. Huawei P50 Pocket po rozłożeniu jest praktycznie tak samo szeroki, jak Samsung Galaxy S21 Ultra i minimalnie od niego wyższy. Przy tym sporo cieńszy i lżejszy. To pełnoprawny i wygodny, chociaż duży telefon, ale skierowany właśnie dla tych, którzy cenią sobie możliwość złożenia go i zaoszczędzenia miejsca w kieszeni. Dla mnie to nadal pewien powiew świeżości, chociaż zginane smartfony dostępne są na rynku od kilku lat. Co ważne, nie należy obawiać się, że zawias po miesiącu czy dwóch będzie szwankować. Jest naprawdę wysokiej jakości i po kilku tygodniach nie stracił swojej sztywności ani trochę.
Codzienność użytkowania i radość z rozkładania smartfona
Huawei P50 Pocket ma zainstalowany system operacyjny Android 11 z nakładką EMUI 12 i wsparciem Huawei Mobile Services w wersji 2.0. Zasadniczo, niewiele to zmienia, bo dalej brakuje dostępu do usług Google i trzeba sobie z tym radzić na różne sposoby. Można ściągnąć specjalną aplikację GSpace, która pozwala stworzyć wirtualną platformę i z jej pomocą odpalić takie aplikacje jak GMail czy YouTube. Te działają poprawnie, chociaż niestety nie wysyłają powiadomień, co jest sporym utrudnieniem. Poza tym, można z nich na szczęście korzystać dokładnie tak, jak na telefonach pozostałych producentów, bez jakichkolwiek ograniczeń. Co ważne, YouTube wspiera funkcje abonamentu Premium. Nie odtwarza reklam i może działać przy zgaszonym ekranie.
Cieszy mnie, że Huawei bardzo aktywnie inwestuje w rozwój swojego wewnętrznego repozytorium aplikacji AppGallery. Znajdziemy tam nie tylko aplikacje praktycznie wszystkich banków dostępnych w Polsce, ale też tysiące innych, równie ważnych w kontekście codzienności. Możemy zainstalować Polsat Box Go, Lidl Plus, Empik, Tindera, Facebooka czy Messengera, Instagrama, WhatsAppa, to wszystko działa. Są aplikacje rozrywkowe, usługowe, jest mnóstwo narzędzi różnego rodzaju. Powoli, oprócz Google, korzystanie z telefonu Huawei niczym nie różni się (pod tym względem) od innych słuchawek z Androidem. Uruchomimy także dziesiątki przeróżnych gier (są nawet takie na wyłączność dla AppGallery), a jeśli czegoś we wbudowanym repozytorium zabraknie, wystarczy odpalić "Wyszukiwarkę Petal", która bazuje na bibliotekach serwisu APKPure i ściąga nam bezpośrednio instalatory aplikacji, które telefon następnie samodzielnie uruchamia. Działa to z możliwie jak najmniejszą ingerencją użytkownika, dlatego jest dość wygodne, aczkolwiek nie tak szybkie i przejrzyste, jak po prostu w ramach Google Play. Na szczęście AppGallery niczym się nie różni i tutaj wyszukanie, a następnie instalacja wybranego programu to kwestia kilkunastu sekund.
Sama nakładka EMUI 12 jest bardzo przejrzysta i wygodna. Mam wrażenie, że panel podręczny inspirowany jest nieco systemem iOS, ale dostęp do każdej funkcji telefonu mamy pod ręką. Olbrzymie wrażenie robi wewnętrzny wyświetlacz OLED o przekątnej 6,9" i bardzo wysokiej rozdzielczości. Do tego pełna, 10-bitowa matryca i niesamowite kolory oraz jasność przekraczająca 800 nitów. Pozwala to w zupełności na obsługę telefonu przy pełnym słońcu i nawet nie trzeba się wpatrywać, żeby cokolwiek dostrzec. Wyświetlacz ma 120 Hz odświeżanie, jest bardzo płynny, a duże wrażenie robi też wysoka, 300 Hz czułość dotyku. Huawei zastosował proporcje kinowe - 21:9 i dobrze sprawdzają się do oglądania filmów na YouTube czy Netflixie. Trudno mieć do tego ekranu jakiekolwiek zastrzeżenia. Wygląda i działa świetnie, kolory robią wrażenie (można je wyregulować w ustawieniach), a rozdzielczość jest aż nadto wystarczająca.
Zaraz po uruchomieniu telefonu, system instaluje bardzo dużo różnych aplikacji, które w założeniu w zdecydowanej większości są do usunięcia. Na pierwszym ekranie mamy bibliotekę książek, repozytorium AppGallery, Wyszukiwarkę Petal czy Mapy Petal (swoją drogą świetne i bardzo ładne) oraz motywy, książki, muzykę czy filmy. Te trzy ostatnie uruchamiam zwykle tylko na potrzeby testów, ale w ogóle z nich nie korzystam. Na kolejnym ekranie widać Lustro (dla kobiet), notatnik, Link Now, centrum zarządzania, szereg dodatkowych aplikacji od producenta (jak zegar, kalkulator, kalendarz) i dużą liczbę folderów. Widać to dobrze na zdjęciach. Każdy, kto nie chce korzystać z większości tych rzeczy, może na początku konfigurowania wybrać, co zainstalować, a co nie, lecz nie wpływa to na ogólny wygląd menu. Pojawiają się odnośniki do wszystkich aplikacji, ale nie są one ściągnięte i zainstalowane. Dalej niestety zaśmiecają system. Można je na szczęście w każdej chwili usunąć, lub przełączyć widok na klasyczne ułożenie ikon z szufladą (otwieraną przesunięciem palca od dołu do góry). Wtedy większość folderów znika z głównego ekranu. To pośrednie rozwiązanie problemu.
System operacyjny pozwala na dużą liczbę personalizacji i zmiany motywów. Działa to prosto i szybko. Możemy wybrać inny kształt i wygląd ikon, powymieniać tapety czy pobrać dodatkowe elementy z dużej biblioteki. W samych ustawieniach zmienimy natężenie i temperaturę kolorów, zmodyfikujemy rozmiar i grubość tekstu albo rozmiar wyświetlacza (ustawiając wielkość elementów). Opcji do zabawy jest sporo, chociaż nic ponad to, co widać u konkurencji. Aktualizacje systemu występują co kilka tygodni. Huawei zaimplementował też asystenta głosowego o imieniu Celia, który na ten moment wspiera czytanie tekstu ze zdjęcia, podstawową obsługę głosową, zakupy na podstawie fotografowanego elementu czy inteligentne przypomnienia. Świetnie, że coś takiego jest regularnie rozwijane i czekam z niecierpliwością na dalsze prace nad tym systemem.
A jak działa drugi, zewnętrzny ekranik? Jest świetny i wystarczający
Niewielki, zewnętrzny ekranik ma tylko 1,04" i rozdzielczość 340x340 pikseli, do tego 60 Hz odświeżanie. To jednak w zupełności wystarczające, by swobodnie korzystać z dodatkowych funkcji telefonu, bez potrzeby otwierania go. Oczywiście możemy odebrać połączenie otwierając smartfon, ale mamy też opcję naciśnięcia słuchawki na tym wyświetlaczu. Widać tu także aplikację Spotify z grafiką albumu i możliwością wyboru piosenki, pogodę, podgląd aparatu albo lusterko dla kobiet. Nie brakuje także wsparcia dla dziesiątek innych aplikacji. Całość sprawdza się kapitalnie, szczególnie sam aparat. Wystarczy zaznaczyć w ustawieniach opcje zrobienia zdjęcia po wykryciu uśmiechu i gotowe. Alternatywnie możecie nacisnąć przycisk od regulacji głośności albo dotknąć wyświetlacza. Przesuwając palcem w górę, możemy też włączyć nagrywanie. Co ciekawe, tuż przed zrobieniem fotki aktywuje się laserowy autofocus oznaczony fioletowym, krótkim światłem, położonym tuż obok lampy doświetlającej.
To ciekawe urozmaicenie, chociaż nie będzie podglądem nadchodzących wiadomości i nie pozwoli na odpisanie na SMS bez otwierania smartfona. Cieszy natomiast, że głośniki stereo działają nawet po zamknięciu urządzenia i nie przestają odtwarzać muzyki. Korzystanie z Huawei P50 Pocket wymaga przyzwyczajenia, ale po kilku dniach trudno jest wrócić do klasycznego smartfona i muszę przyznać, że ten drugi, malutki ekranik dawał mi bardzo wiele radości w codziennym funkcjonowaniu. Całkiem nieźle sprawdza się też bateria. Wbudowane ogniwo o pojemności 4000 mAh wystarczy na pełny dzień pracy. Gdy po godzinie 9:00 naładowałem je do 100%, przeprowadziłem wszystkie testy syntetyczne, potem porobiłem dziesiątki zdjęć testowych, a na końcu włączyłem kilka gier i regularnie korzystałem z komunikatorów, Facebooka czy przeglądarki internetowej. Bateria przed 19:00 miała jeszcze 38%, a to całkiem niezły wynik. Przy intensywnym użytkowaniu SoT dobija do 7h przy 120 Hz matrycy i ponad 9h przy 60 Hz częstotliwości odświeżania.
Trochę zastrzeżeń mam do wbudowanych głośników. Grają dobrze tylko wtedy, gdy dostaną ścieżki dźwiękowe w wysokiej jakości. Wysokie tony powodują wiele świstów i nieprzyjemnych przesterów, a dodatkowo nie radzą sobie najlepiej z wokalem komentatorów czy narratorów z wyższym głosem. Oglądałem na P50 Pocket jeden z meczy Ligi Mistrzów przez aplikację Polsat Box Go i musiałem wyraźnie ściszyć dźwięk, by jakość komentarza nie świdrowała mi uszu. Za to muzyka ze Spotify przy ustawieniu bardzo wysokiej jakości brzmi nieźle i można z powodzeniem włączyć jakiś utwór do sprzątania albo pracy fizycznej. Za sprawą ładowarki dołączonej do zestawu napełnimy baterię urządzenia od 1 do 100% w ok. 35 minut, a to bardzo dobry wynik. Muszę przypomnieć, że P50 Pocket nie wspiera 5G (z powodów politycznych), nie jest wodoszczelny (w przeciwieństwie do konkurencji) i nie ma złącza mini-jack, ale to akurat nikogo nie powinno dziwić.
Testy syntetyczne wypadają całkiem nieźle, chociaż do poziomu topowych flagowców bardzo daleko
Sercem smartfona jest ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 888, którego jeden rdzeń rozpędza się do 2,84 GHz (reszta działa wolniej). Całość wspiera 8GB szybkiej pamięci RAM i 256GB miejsca na dane użytkownika. Układ graficzny, Adreno 660, radzi sobie z grami bardzo przyzwoicie i do niego akurat nie mogę mieć większych zastrzeżeń. Ogólnie smartfon, podczas codziennych zadań nie zwalnia ani przez chwilę. Nie zacina się, nie sypie błędami i nie ma z nim najmniejszych problemów. Testy przeprowadziłem, jak zawsze, w najpopularniejszych benchmarkach. W Geekbenchu układ wypracował 894 punkty dla jednego rdzenia i 2926 dla wielordzeniowości, co daje nieznacznie gorszy wynik od Exynosa 2100 w Samsungu Galaxy S21 Ultra. W AnTuTu było już sporo słabiej względem topowych słuchawek - raptem 560876 punktów. W nadchodzących tygodniach pojawią się w sklepach urządzenia, które w tym teście wykręcą nawet ponad 1,1 mln jednostek, ale w codziennym użytkowaniu nie ma to większego znaczenia.
Wyniki z 3D Marka i GFXBench sprawdzicie na poniższych zdjęciach. Sprawdziłem też, jak radzi sobie wbudowana pamięć na dane użytkownika i tutaj jest rewelacyjnie. Androbench wskazał aż 1827 MB/s przy odczycie i 790 MB/s przy zapisie, a to jedne z najwyższych wyników na rynku. Wpływają na szybkość instalacji aplikacji czy zgrywania danych albo wczytywania kolejnych etapów w grach mobilnych. Telefon w najnowszych wersjach programów diagnostycznych nie jest jeszcze właściwie podpisany, w AnTuTu natomiast nie sposób zweryfikować wyników online, ale nie ma to wpływu na finalne rezultaty. Nie jestem zachwycony działaniem czytnika linii papilarnych. Niezależnie od zeskanowanego palca, wielokrotnie nie potrafił go odczytać, co wymusiło na mnie w końcu dodanie zdjęcia swojej twarzy. Huawei zdecydowanie musi nad nim popracować. Oczekiwałbym po telefonie za 6499 zł, że będzie dodatkowo jednym z topowych flagowców pod względem osiągów, ale P50 Pocket poszedł nieco inną ścieżką.
Jakość zdjęć jest bardzo wysoka, zdecydowanie może się podobać
Huawei P50 Pocket ma wbudowane cztery różne obiektywy. Trzy znajdują się na dedykowanej wyspie, wspierane przez 10,7 Mpix oczko do selfie. Matryca główna ma 40 Mpix z przesłoną F/1.8, do tego dołożono 13 Mpix obiektyw ultraszerokokątny (F/2.2 oraz 32 Mpix aparat Ultra Spectrum (F/1.8). Zdjęcia przy dobrym świetle są wysokiej jakości. Mają szeroką rozpiętość tonalną, brak większych szumów czy defektów. Odznaczają się wysoką szczegółowością. Sprawnie działa tryb ultramakro (który aktywuje się samodzielnie i ostrzy już z odległości 2,5 cm). Oprogramowanie miało czasami problemy z właściwym oznaczeniem fotografowanego obiektu czy przestrzeni, wskazując przy pełnym słońcu na śnieg. To występuje jednak tylko w przypadku uruchomienia wsparcia sztucznej inteligencji, która dodatkowo poprawia i wyciąga szczegóły ze zdjęć.
Nagrania są świetne, bardzo płynne i ustabilizowane. Maksymalna jakość z jaką możemy przygotować wideo to 4K przy 60 klatkach. Zachwyca też jakość zdjęć z aparatu szerokokątnego. Przy filmowaniu możemy dowolnie i płynnie regulować odległość od obiektu, w pełnej dostępnej skali, do sześciokrotnego zbliżenia. Zdjęcia nocne wypadają nieźle, ale bez szału. Smartfon ma szczególny problem z wyostrzeniem obiektów znajdujących się nieco dalej. Na szczęście nie ma zbyt wielu szumów. W pełnej ciemności, przy jednym, niewielkim źródle światła nie widać natomiast kompletnie nic. Samych trybów w aparacie jest całkiem sporo, w tym choćby innowacyjny wariant fluorescencyjny. Dalej to tylko "bajer" niż użyteczna funkcja, ale dla fanów fotografii mobilnych będzie jak znalazł.
Podsumowanie - to piękny smartfon dla świadomych odbiorców, dokładnie tak jak P50 Pro
Testowany dziś Huawei P50 Pocket to telefon stworzony dla miłośników pięknego designu i osób, które wobec technicznych aspektów telefonu nie mają wielkich wymagań. W cenie aż 6499 zł, ten smartfon nie jest ani najlepszy, ani najszybszy. Ma za to urzekający wygląd, bardzo wysoką jakość wykonania, fenomenalny wyświetlacz, dobrą jakość zdjęć i jest składany. Do tego duże wrażenie robi zewnętrzny ekranik. Super, że Huawei zadbało o to, by telefon składał się do jednej, pełnej bryły, bez żadnej szpary między ekranami. Piękne wykończenie, szybkie ładowanie i dość długi czas pracy na baterii (względem konkurencji) to jego niewątpliwie duże atuty.
Nie zmienia to faktu, że kwota 6499 zł jest zdecydowanie zbyt wysoka. Nie ma tutaj takich rozwiązań technicznych, które argumentowałyby aż tak kosmiczny wydatek. Ten telefon powinien wyraźnie stanieć i dopóki to się nie stanie, trudno mi go polecić. Oczywiście brakuje wsparcia dla 5G, nie ma też wodoszczelności, aparaty to nie jest najwyższa półka, a wydajność na początku 2022 roku pozostawia wiele do życzenia, chociaż w codziennym użytkowaniu nie sposób na P50 Pocket jakoś narzekać. Brak obsługi aplikacji od Google nieco doskwiera, ale sytuacja poprawia się po instalacji aplikacji GSpace (szczególnie, gdy wykupimy abonament, który kasuje reklamy w kwocie 9,46 zł za miesiąc). Nie działają jedynie Mapy Google (wyłączają się przy wyborze trasy) i musimy skorzystać z alternatywy. Huawei opracowało własne Mapy Petal i na szczęście są świetne (przynajmniej w Polsce, w okolicach Warszawy), więc tutaj nie ma się czego obawiać. Ode mnie zasłużone 7. Byłoby więcej, gdyby nie tak wysoka cena i oczywiste problemy marki Huawei, jak brak wsparcia 5G, co dziś wydaje się sporym brakiem, szczególnie w kontekście nadchodzących dwóch, trzech lat.
Galeria
Atuty
- Przepiękny design i bardzo wysoka jakość wykonania
- Kapitalny, 120 Hz, główny wyświetlacz OLED
- Otwieranie i składanie sprawia wiele frajdy, dodatkowo świetnie wygląda
- Bardzo dobry, użyteczny, zewnętrzny wyświetlacz OLED
- Dobry zestaw aparatów, szczególnie do nagrywania wideo (stabilizacja działa świetnie)
- Dwuczęściowe, plastikowe etui w zestawie
- Szybkie, 40W ładowanie od 1 do 100% w ok. 35 minut
- Ładowarka w zestawie (co nie jest dziś takie oczywiste)
- Dobrze i sprawnie działający system operacyjny (nie doświadczyłem żadnych błędów)
Wady
- Bardzo wysoka cena
- Brak wsparcia dla sieci 5G
- Brak jakiejkolwiek wodoszczelności
- Głośniki nie radzą sobie najlepiej z wysokimi tonami
- Brak wsparcia dla usług Google
- Nie ma żadnej blokady przy otwarciu pod kątem 90 czy 130 stopni
- Niektóre aplikacje należy wyszukać w agregatorze APK Pure i instalować ręcznie
- Wydajność trochę odstaje od flagowców w 2022 roku (w kontekście ceny)
Huawei P50 Pocket to piękny smartfon dla świadomych użytkowników, którzy dokładnie wiedzą, co dostaną i jak dużo za to zapłacą
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych