Horizon Forbidden West zasługuje na pełnoprawną kontynuację. Liczę na trylogię na miarę Mass Effect
Gdy zasiadałem do Horizon Forbidden West ani przez chwilę nie pomyślałem, że ta gra aż tak mnie pochłonie. Każdą kolejną aktywność wykonywałem z uśmiechem na twarzy, Zakazany Zachód niejednokrotnie mnie czymś zaskakiwał i szczerze powiedziawszy nie mogę doczekać się, aż będę mógł zagrać w trzecią część marki Horizon.
Miłe złego początki?
Zaczynając jednak od początku, moje doświadczenie z Horizon Zero Dawn nie należało do tych najbardziej udanych. O ile pod względem graficznym przez kilka dni od pierwszego uruchomienia produkcji zbierałem szczękę z podłogi (ba, nawet do dzisiaj uważam, że to zdecydowane TOP 3 najlepiej wyglądających gier na konsole PlayStation 4), tak w przypadku innych aspektów czułem spory zawód.
Początek przygody Aloy nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia. Protagonistka wydawała się miałka i do bólu przewidywalna, a jej przeszłość kompletnie mnie nie zaintrygowała. W pewnym stopniu była to na pewno wina zadań, które nie angażowały, a w większości przypadków skupiały się tylko na zabiciu kilku wrogo nastawionych maszyn i przeprowadzeniu rozmowy ze zleceniodawcą.
Same dialogi także były porażką. Słuchając ich czułem się, jakbym miał "przyjemność" być świadkiem konwersacji między dwójką naiwnych dzieciaków, które w dodatku stoją przez cały czas jak słup soli. Jeśli już wymieniam minusy Horizon Zero Dawn to grzechem byłoby nie wspomnieć właśnie o tychże animacjach postaci podczas rozmów. Czasami można było odnieść wrażenie, że nie potrafią one wykonywać żadnych gestów, tylko stać na baczność.
Pożądane poprawki
Wszystkie te wyżej wymienione bolączki "jedynki" zostały poprawione w Horizon Forbidden West. W dodatku tryb wydajnościowy pozwalający na rozgrywkę w murowanych 60 klatkach na sekundę przy zachowaniu naprawdę wysokiej jakości oprawy graficznej pozwolił mi jeszcze bardziej cieszyć się z walki. Można mówić wiele złego i dobrego o systemie starć z oponentami, ale jestem pewny, że z jednym każdy z nas się zgodzi: strzelanie w czułe punkty wrogów za pomocą wszelkiej maści broni jest zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące i przyjemne w 60, aniżeli 30 FPS-ach.
Wyprawa na Zakazany Zachód pozwoliła mi przekonać się, że wykreowany przez holenderskich deweloperów świat ma więcej do opowiedzenia, niż mogłem sądzić. Tym razem szczególnie urzekł mnie wątek główny, który uważam za jedną z ciekawszych historii, z jakimi miałem w ostatnich latach styczność - mimo tego, że tak jak wyżej podkreśliłem, Horizon Zero Dawn kończyłem w mękach. Gdy tylko ukończyłem parę misji głównych sięgnąłem nawet po przygotowany przez polski oddział PlayStation materiał, którego celem było przypomnienie sobie najważniejszych wydarzeń z pierwszej części IP.
W moim przypadku nawet nie było to do końca przypomnienie, a bardziej streszczenie książki, którą czytałem bardzo nieuważnie. Nawet mimo wielu prób początek przygody Aloy odrzucał mnie na każdym kroku i finalnie cieszę się, że sięgnąłem po ów filmik (jeśli także chcielibyście z niego skorzystać, tutaj zostawiam link przekierowujący do niego). Pozwolił mi on lepiej zrozumieć wiele wątków, które były w mniej czy bardziej nakreślony sposób kontynuowane w Horizon Forbidden West. I nie tylko te, ponieważ w przypadku tych dopiero rozpoczętych lepiej orientowałem się, kto i za co odpowiadał.
Sequel sequela doskonały?
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że wiele osób jeszcze nie zaczęło ekspedycji na Zakazany Zachód lub jest w jej trakcie. Nie chcąc spoilerować, a co za tym idzie, psuć wrażeń z zabawy, nie będę w tym miejscu wchodził w nawet najmniejsze szczegóły. Nadmienię wyłącznie, że bardzo mocno liczę na to, że Horizon Forbidden West dostanie tak świetny sequel, co Horizon Zero Dawn - rudowłosa wojowniczka wywodząca się z plemienia Nora nie powinna jeszcze przechodzić na emeryturę, ponieważ musi jak najszybciej ruszyć na następną, zapowiadającą się na jeszcze cięższą wyprawę, od której będzie zależał los wszystkiego, co kocha.
Uwaga na mały spoiler!
Pisząc o trzeciej części Horizon na myśl przychodzi mi od razu trylogia Mass Effect. Horizon Zero Dawn przedstawiło na swój sposób małe zagrożenie, przy Horizon Forbidden West mamy do czynienia z czymś, co jest niebezpieczne dla całej planety, więc co może przynieść "trójka"? Coś na miarę Żniwiarzy zagrażających całemu światu? Wiele na to wskazuje. Guerrilla Games ma pełne pole do popisu, a widząc postęp pod względem scenariusza poczyniony między pierwszym a drugim Horizonem jestem pewny, że twórcy nie zawiodą.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Horizon Forbidden West.
Uważam wątek główny Horizon Forbidden West za:
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych