Odwilż - wywiad z Katarzyną Wajdą. "Generalnie nie ma złych matek – są często matki samotne i sfrustrowane"
Odwilż, najnowszy polski serial kryminalny HBO kręcony między innymi w Szczecinie, zadebiutował na HBO Max w ponad 60 krajach. Czy powtórzy międzynarodowy sukces kultowej już w niektórych kręgach Watahy? Mieliśmy okazję porozmawiać z Katarzyną Wajdą, która gra w serialu główną role u boku takich aktorów jak Bogusław Linda, Sebastian Fabijański czy Piotr Żurawski.
Roger: Żona "Magika", żona Kruka, żona Romana - do tej pory byłaś zazwyczaj czyjąś żoną (śmiech), nie miałaś okazji nieść na swoich barkach całego serialu. W Odwilży grasz główną rolę policjantki, której mąż zmarł w niejasnych okolicznościach, a ona sama prowadzi śledztwo związane z morderstwem i zaginięciem noworodka, musząc jednocześnie opiekować się swoją córeczka, która przeżywa stratę ojca. To chyba znacznie większa presja?
Katarzyna Wajda: Tak, to ogromna presja, ale i szczęście, że takie wyzwanie, na które długo czekałam, w końcu przyszło. Fantastyczne podejście i precyzja Xawerego Żuławskiego, reżysera, sprawiły, że nie miałam żadnych obaw, że coś może pójść nie tak. Analizowaliśmy każdą scenę i razem budowaliśmy postać, którą grałam. Fantastyczne wyzwanie i jak na razie rola życia.
Z perspektywy czasu - lepiej gra ci się postacie drugoplanowe czy te, które są motorem napędowym całej produkcji?
Wiesz, praktycznie każdy aktor wolałby grać główne role, to jest zawsze marzenie. Choć uważam, że to zawsze zależy od propozycji, scenariusza. Ania Kruk, którą grałam, była dla mnie bardzo ważną postacią, która towarzyszyła mi przez wiele lat. To było piękne doświadczenie i przygoda, bo te drugoplanowe role też są przecież bardzo ważne.
Coraz więcej kobiet w polskich produkcjach kryminalnych gra mocne charaktery, że wspomnę chociażby Magdalenę Różdżkę w „Rojst '97”. Czy myślisz, że twoja serialowa historia, konieczność odbudowania się po stracie męża, odnalezienia w roli matki, która musi sama wychowywać dziecko jednocześnie pracując, może być inspiracją dla innych kobiet?
Myślę, że w serialu dotykamy trochę tematów tabu, które będą dla wielu kobiet ważne, np. takiego, że matka Polka zawsze da radę. Ale właśnie nie zawsze da. Kobieta może wiele, ale nie wszystko na raz. I serial jest również o tym, że są takie momenty, o których wstydzimy się mówić, kiedy nie jesteśmy w stanie być matkami w takiej najlepszej wersji, jaką chciałybyśmy być. Są chwile w życiu, i ja prywatnie również takich doświadczyłam będąc mamą, że pojawia się załamanie, zmęczenie, potworna samotność. To jest duże wyzwanie wychować człowieka, czuć odpowiedzialność za niego. Nikt nie jest idealny. Ważne, że kocha się te dzieci i chce się dla nich jak najlepiej.
A może część kobiet po prostu boi się, że zostaną przez społeczeństwo źle ocenione?
Spotykam się z mamami, które bardzo surowo siebie oceniają. I tak, społeczeństwo często bardzo surowo je ocenia. Jest taki termin „zła matka”. Myślę, że nie ma generalnie złych matek – są za to często matki zmęczone, samotne i sfrustrowane, potrzebujące oddechu i pomocy. Dziecko broi na ulicy, to zaraz ludzie myślą, „co pani robi, jak pani je wychowała”. A dzieci mają przecież swoje emocje, nie jest łatwo wychowywać maluchy w tym bardzo mocno przebodźcowanym świecie, pełnym śmieciowych bajek, śmieciowego jedzenia, mainstreamu. Kiedyś się mówiło, że potrzeba całej wioski do wychowania dziecka, i jest to po części prawda. Jak się wychowuje dzieci samemu, nie ma dziadka czy babci na stale, pomocy, bliskości ludzi, poczucia, że się żyje w domu wielopokoleniowym, to jest czasami bardzo ciężko. Jestem matką trzech chłopców, w pewnym momencie jeden był przy piersi, jeden w pieluszce, jeden czterolatek, to jest ogromne obciążenie.
Ale chyba to, że sama jesteś mamą, która miewała ciężkie chwile, pomogło ci w roli, którą odgrywasz w Odwilży?
Na pewno mi pomogło. Fakt, że mam emocjonalny kontakt z dziećmi, że sobie wyobrażam jakie emocje może wywołać strata dziecka, że mogę się odnieść do momentów, gdy mam z dziećmi lepszy czy gorszy kontakt, z tego mogłam jak najbardziej czerpać. Też ta rozłąka z dziećmi – najpierw na dwa miesiące, potem po lockdownie kolejne dwa miesiące, a na koniec jeszcze dokrętki. Były chwile, że musiałam dzieciaki zostawić tak na 100%, w ogóle ich nie widziałam. A gdy próbowałam, to tylko rozbijało to i ich i mnie. Odzywała się ta matka Polka, która musiała przyjechać do domu, nadrobić stracony czas, przez dwa dni gotując nie wiadomo ile obiadu, pójść z dziećmi tu i tam. A tak naprawdę byłam wykończona i kończyło się to wszystko źle, bo oni byli w swoim rytmie i pogodzili się z tym, że mnie nie ma. Musiałam się z tym pogodzić i ja, ale ta tęsknota za dziećmi nakręcała emocje, które mogła mieć w sobie serialowa Zawieja. I to pokazujemy w serialu. Zawieja stara się być perfekcyjna w swoim zawodzie policjantki, chce rozwiązać sprawę i odnaleźć zaginione dziecko, bo czuje, że może zrobi w życiu coś dobrze, doprowadzi do końca, a jednocześnie jest w depresji, żałobie i nie chce tej żałoby przeżyć. Przez te sześć odcinków Zawieja powoli się rozpada, zaczyna widzieć w sobie tą złą matkę, boi się, że dosięgnie dna. I cały czas musi godzić ciężką pracę, z opieką nad dzieckiem.
A jak współpracowało ci się z serialową Hanią? Dzieci nie zawsze odnajdują się na planie.
Hania była dzieckiem, które prowadził psycholog. Mieliśmy na planie specjalistkę, która się nią zajmowała od A do Z. I przeprowadzała ją przez wszystkie sceny, omawiała je z nią, odciągała w wolnych chwilach, by zajęła się czymś innym. Ona miała cały czas opiekę, to było bardzo ważne, że nie miałam tego ciężaru, że coś źle zrobię, nakrzyczę na nią w trakcie grania sceny, bo wiadomo, różnie może być z tak małym dzieckiem. Ale Marcelina, bo tak na imię ma nasza młoda aktorka, miała taką wyjątkową umiejętność, by być w swoich świecie. Miałam wrażenie, że miała zdolność, by się dystansować do wszystkiego. Rozumiała, że musimy pewne rzeczy zagrać. Chodziła po planie, zagadywała ludzi, bardzo na luzie do tego podchodziła.
Skoro wspominasz o planie - jak czułaś się w ogóle w Szczecinie? Zdjęcia wystartowały jakoś w zimie?
Tak, potwierdzam, było mi cały czas zimno (śmiech). Jedno z większych moich wyzwań zawodowych. Gdy budzik dzwonił o 5, 6 rano, wiedziałam, że mnie czeka wiele godzin na planie. Żyliśmy w Szczecinie, a graliśmy w komendzie zbudowanej na planie.
Czyli cała komenda, którą widzimy w serialu, była przygotowana specjalnie na jego potrzeby?
Tak, zbudowano ją w hali, w szczecińskim porcie. Klimat tego miejsca i fakt, że to wszystko stało przy wodzie, że pracowaliśmy w nieopatrzonych lokacjach, to było dla mnie coś zupełnie nowego. W serialu widzisz te mroczne, brudne strony Szczecina, widzisz przepiękne przestrzenie rodem ze skandynawskich kryminałów. Grając tam, weszliśmy mocno w klimat, mieszkaliśmy w jednym hotelu, kursowaliśmy codziennie z komendy do hotelu, z hotelu do komendy, mieliśmy swój zamknięty świat. Gdybyśmy kręcili to w Warszawie w studiu, a ja wracałabym normalnie do domu, to na pewno byłoby mi ciężej skupić się na postaci, jaką miałam stworzyć.
W kilku scenach widzimy jak przemierzasz okolice Szczecina policyjną łodzią. Sama chwyciłaś za stery?
Powiem ci tak. Bardzo, ale to bardzo chciałam robić wszystko sama. I faktycznie nie miałam kaskaderki. Była tylko dziewczyna, która w ogólnych ujęciach zastępowała mnie w scenach pościgów, bo było bardzo dużo dubli i naprawdę spore odległości do przebiegnięcia. Co do motorówki – jednego dnia przeszłam szkolenie, nawet się zaprzyjaźniłam z tamtejszą policją wodną. Wszystkie ujęcia na łódce to ja, powierzyli mi to, zaufali, nawet chcieli mi zaproponować przebranżowienie i pracę w Szczecinie (śmiech). Dostosowanie silnika do dna, cumowanie, ja się tego wszystkiego nauczyłam. Jeszcze żeby było ciekawiej, ta motorówka to była nówka sztuka, nieśmigana.
Niemiec płakał jak sprzedawał!
Jak przyszliśmy na plan okazało się, że dzień wcześniej policja ją zakupiła, jeszcze silnik był niedotarty, wszystko nowiutkie, pachnące, ściągali folie i plastiki, autentyczna policyjna motorówka, nic nie było stylizowane. Więc oni mieli rękę na sercu. Kamera była na łódce i z każdej strony mogli mnie kręcić. Był ze mną na pokładzie zawsze policjant, który kontrolował mnie, kładł się na pokładzie jak były ujęcia gdy płynę i przeważnie krzyczał – „wolniej, wolniej, bo się silnik nie dotrze!” (śmiech). Ale jak widziałam się z nim po dłuższej przerwie, to powiedział, że wszystko okej, łódka przeżyła, silnik się dotarł.
To skoro tak dobrze ci szło z łódką, a w serialu grasz policjantkę, to może konsultowałaś też rutynowe działania, procedury, zachowania policji?
Jak najbardziej. Na własne życzenie przeszłam szkolenie z bronią. Z szacunku do tego zawodu i widzów. Grałam policjantkę, więc nie mogło dojść do sytuacji, że nigdy nie trzymałam pistoletu i nie potrafię go przeładować czy strzelać. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, będąc w Warszawie, prosiłam o kogoś, kto pomoże mi z tym wszystkim. Jeździłam z policjantem na strzelnicę, na komendę, poznawałam jak ten świat działa. A same procedury – to było dla mnie równie ważne, a dla producentów upierdliwe (śmiech). Znając już niektóre aspekty pracy policji, potrafiłam powiedzieć podczas kręcenia scen: „nie, nie, tak by nie było, policja by tak nie zrobiła”. No i dzwoniłam z planu do znajomego policjanta opowiadając jaką mamy sytuację i co zrobiłaby w takim momencie policja. Z drugiej strony były też momenty, w których trzeba odpuścić, bo serial jest serialem i atrakcyjniejsze jest dla historii złamanie pewnych zasad. To też świadczy o naszej postaci. Zawieja kilka razy łamie zasady, wychodzi przed szereg i ta narracja była ważniejsza niż procedury.
Wspomniałaś o lockdownie – zapowiedź serialu Odwilż zbiegła się chyba chwilę potem z wybuchem pandemii?
Tak, to było bardzo trudne logistycznie dla produkcji. Testy, maski, obostrzenia. Zaczęliśmy kręcić serial przed pandemią i nagle, wracając po pół roku musieliśmy się dostosować do tych wszystkich ograniczeń. Chyba najcięższy był powrót na plan – te dwa, trzy dni po lockdownie. Po pół roku przerwy musiałam tak samo wyglądać, podtrzymać sprawność fizyczną, fryzurę, wagę i wejść ponownie w rolę swojej postaci. I gdy usłyszałam: „a pamiętasz tę scenę, w której jechałaś tam i tam i miałaś taką i taką emocje? No to teraz to gramy” (śmiech), to była taka wewnętrzna panika, że nie da się tak na pstryknięcie palcem do tego wrócić, a chciałam być autentyczna w tym co robię, by widz nie zauważył, że była tak długa przerwa.
Odwilż to zamknięty projekt, czy może jest szansa, że zobaczymy jeszcze w akcji Zawieję? Na przykład w drugim sezonie.
Nie wiem tego. A nawet jakbym wiedziała, to nie mogę ci nic powiedzieć (śmiech). Jest na pewno na to pole, zobaczymy jak zostanie odebrany pierwszy sezon. Skoro Wataha miała kilka sezonów to i tu myślę byłby potencjał.
Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za drugi sezon!
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych