PlayStation Plus Deluxe - sen współczesnej nostalgii, czyli raj dla retromaniaków?
Żyjemy w czasach zintensyfikowanej retroaktywności. Pogoń za dawnymi, pozornie beztroskimi latami trwa w najlepsze. Jako uczestnik licznych grup społecznościowych opartych o cały retrogaming widzę jak wielu graczy mocno ucieka w nostalgiczną otchłań. Od wielu lat czynią to również wydawcy.
Najświeższym przykładem niechaj będzie kultowe Chrono Cross podniesione do obecnych standardów choć jakość odświeżeń w wykonaniu Square Enix często pozostawia co nieco do życzenia. Tymczasem Sony właśnie dość opornie rzuciło rękawice konkurencji w postaci nowych wersji abonamentu PlayStation Plus. Do aktualnej oferty dołączą niebawem warianty Essential (czyli aktualny), Extra oraz Premium. Dla fanów retro dość istotnym mógłby zostać ten ostatni. W naszym regionie jednak przyjmie nazwę Deluxe. Z uwagi na słabą dostępność usługi PS Now. Zamiast streamingu usługodawca proponuje opcję pobrania klasycznych gier z pierwszego oraz drugiego PlayStation. Brzmi to dość kusząco z uwagi na zachowawcze traktowanie przez Sony wstecznej zgodności od kilku lat. Zanim Microsoft mocno zmienił ten stan rzeczy.
W pogoni za Redmond
Konkurencja zawsze wymusza postęp. Microsoft w praktyce od kilku dobrych lat wyznacza pewne standardy na konsolowym rynku. Sony przemyka tutaj pod radarem dzięki dokonaniom wewnętrznych studiów PlayStation. Wprowadzenie płatnej subskrypcji było jednak najbardziej widoczną inspiracją zachodnich rozwiązań. Jesteśmy również świadkami coraz silniejszej amerykanizacji dywizji PlayStation, o czym pisaliśmy już wiele wpisów temu. Przecieki dotyczące potężnego działa w postaci Spartacusa okazały się jedynie sprytną fuzją PS Now oraz PS Plus. Nic więcej się w tej materii nie zmienia. Czy tego oczekiwaliśmy? Nie powinno się teoretyzować lecz sugerowana zawartość w praktyce nie wniesie zbyt wiele nowego. Jim Ryan jasno zakomunikował, że obecność nowości wydawniczych wpłynie negatywnie na kolejne gry zespołów potęgi zrodzonej niegdyś w umyśle Kena Kutaragiego. Sony bazuje na przywileju jakości. PlayStation 5 nadal pozostaje liderem w dziedzinie dedykowanych gier, lecz lwia część biblioteki jest dostępna również na poprzednią generację. Zdaje się, że przejście międzygeneracyjne dopiero w tym roku zamknie się na dobre.
Nie przewidziano już premier choćby dla PS4 datowanych na przyszły rok. Wieszcze głoszą we wszelakich dyskusjach, że weszliśmy na dobre w erę abonamentową. Ciężko się nie zgodzić, lecz zarówno Sony jak i wyłączone już dawno z wyścigu zbrojeń Nintendo niespecjalnie palą się z inicjatywą w stopniu równym działowi Xboxa z Philem Spencerem na czele. Wróćmy na moment do czasów PlayStation 3. Zanim Sony wyłączyło z produkcji model zgodny z software dla PS2, pojawiła się ostatnia wielka gra na tym systemie. God of War II (2007, Santa Monica Studio) nie tylko deklasował poprzednią grę lecz zepchnął na moment z tronu inne projekty Sony na urzędującej wówczas PS3. Aplikacja uruchomiona na pierwszej i zdecydowanie najbardziej pożądanej obecnie wersji konsoli działała lepiej. W późniejszych modelach nie zrezygnowano wprawdzie z możliwości uruchomienia klasyków PSX (nawet z płyty) lecz przypadek drugiej części trylogii Ducha Sparty powinien już wtedy dać osobom decyzyjnym nieco do myślenia. Sony porzuciło wspieranie wstecznej zgodności zachowując jedynie możliwość zakupu ze sklepu z poziomu PS3/PSP.
Jeszcze nie tak dawno sam Jim Ryan sugerował zamknięcie tej oferty, lecz społeczność zareagowała dość agresywnie i asertywnie. W tamtym okresie pojawiły się również dość interesujące przecieki o nowatorskim systemie nadawania automatycznych trofeów do starszych rocznikiem gier. Rozwiązanie śledziło postępy w rozgrywce i na tej podstawie generowało algorytm odpowiedzialny za klasyfikację trofeów (np. ukończenie gry, zebranie konkretnej ilości znajdziek, itd.). Nigdy więcej o tym nie usłyszeliśmy, natomiast wzmianki przepadły głęboko w odmętach Internetów. Sony stało się nieco zdeprawowane w kwestii kompatybilności. Generacja PS4 totalnie pominęła ten aspekt i dopiero po kilku latach firma rozpoczęła sprzedaż emulowanych gier w sklepie PlayStation. Xbox poszedł o krok dalej oferując nie tylko historyczne tuzy pokroju Ryu Hayabusy (ah, pierwsza Ninja Gaiden), lecz stosując ciekawą kosmetykę. Pogłoski dotyczące Spartacusa oraz lepszej wstecznej zgodności dały mi nadzieję na pewne, nostalgiczne marzenie, o czym dowiesz się scrollując kolejny akapit.
W Raccoon City i nie tylko
Wszyscy jesteśmy graczami, mamy własne zbiory i podzbiory wspomnień. Cykl Resident Evil zdefiniował moją grającą duszę. Z racji rdzennej przynależności do jasnoszarego pudełka, liczyłem na coś więcej niż tylko zwykłą emulację. Czy kiedykolwiek pomyślelibyśmy, że Resident Evil stanie się marką, która ma za sobą 26 lat tradycji? Setki a może nawet tysiące godzin spędzonych na niezapomnianych wycieczkach do Raccoon City i okolic. Klasyczna trylogia, znana z pierwszego PlayStation, to kawał historii gatunku. Nigdy nie zapomnimy tytanicznej pracy ówczesnego zespołu, który zdefiniował niejedno dzieciństwo. Powroty ze szkoły zimową porą, które częściej zamiast w podręczniku, kończyły się w helikopterze lub pociągu, kiedy leciwy DualShock dostarczał prymitywnych wibracji. Raz walka o jak najlepszy czas, niekiedy "knife-only" lub bez zapisu.
Wszyscy sami ustanawialiśmy własne rekordy, autorskie wyzwania, kiedy system osiągnięć w grach nie istniał nawet na papierze. To właśnie nasza ukochana seria ukształtowała chęć calakowania gier w głowie niejednego/niejednej z nas. Dzisiaj, po 25 latach istnienia marki, oryginalna trylogia to filar dziedzictwa. Capcom już wcześniej tworzył składanki legendarnych cyklów. Skoro mamy obecnie możliwość zagrania w Street Fighter 30th Anniversary Collection, czy adekwatnie Mega-Man, to czemu nie Resident Evil? Panie wydawco, czekamy na ten nostalgiczny powrót. Obecnie klasyczne RE1, 2, 3 są dostępne przy posiadaniu PlayStation 3, PSP lub PS Vita. Reszta to już kwestia retro. Zresztą, wymienione platformy już też.
Gdyby PlayStation Deluxe okazało się nowym spojrzeniem na retrogaming, klasyczna trylogia RE byłaby pierwszym kolektywem na mojej liście w pogoni za wspomnieniami. O popularności takiej formy grania i jej wartości świadczą aukcje internetowe. Kilka lat temu szydzono z PlayStation Classic mianując tę pazerną inicjatywę skokiem na kasę i wspomnienia graczy zamykając ogólnodostępny emulator w zminiaturyzowanej obudowie PlayStation. Dzisiaj, ceny urządzenia zakrawają na małą zbrodnię. Castlevania: Symphony of the Night czy bardziej rzadka, Castlevania: Chronicles osiągnęły niebotyczne ceny. Gdyby Sony stworzyło własną, cyfrową utopię retro podrasowaną do współczesnych standardów w zakresie kosmetyki oprawy i wciąż popularnego systemu trofeów - wielu graczy tamtego pokolenia chętnie sięgnę po kartę płatniczą. Na nic takiego się nie zanosi, a szkoda. Potęga nostalgii to długowieczna drukarka banknotów. Po złości można rzec, że nic nie stoi nie przeszkodzie by sięgnąć po emulator. To jednak nigdy nie będzie to samo. Wiedzą to nawet posiadacze imitacji w postaci PlayStation Classic. Inaczej otrzymujemy miks wszystkich usług abonamentowych w spójnej cenie. Czy to jakakolwiek motywacja? Z usprawnionym retrogamingiem - byłaby.
Przeczytaj również
Komentarze (67)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych