Gramy w Kangurka Kao, który wraca w podskokach. To dobra wiadomość zwłaszcza dla młodszych graczy
Kangurek Kao to tytuł, który w 2000 roku trafił mocno w serca polskich fanów, gdy pierwsza gra z serii ujrzała światło dzienne. Jego powrót po latach budzi więc pozytywne emocje, zwłaszcza wśród wielbicieli klasycznych, trójwymiarowych platformówek. Bo Kangurek to nostalgiczna podróż w przeszłość - z bagażem wszystkich wad i zalet.
W nowe przygody Kangurka na specjalnym pokazie zorganizowanym w siedzibie dewelopera, miałem okazję zagrać wraz ze swoją córeczką, bo na event można było zabrać ze sobą dzieci. I ta pokoleniowa kooperacja doskonale wpisała się w narrację gry, wszak bohaterem produkcji jest syn słynnego Kangurka Kao, który odziedziczył imię po ojcu. Ssak rusza na poszukiwanie swojej siostry i oczywiście czeka go kolejna walka ze złem. Fabuła jest prosta, zwięzła, doskonała do śledzenia przez dzieciaki, wszak wydarzenia napędzają sceny z całkiem przyzwoitym, polskim dubbingiem, a do tego dialogi potrafią wywołać uśmiech nawet u taty. Oczywiście wierni fani też się uśmiechną pod nosem wyłapując smaczki i odniesienia do poprzednich przygód Kao, a nawet przyjdzie im spotkać starych znajomych.
Prawie jak Gołota
Choć moja córka nie miała zielonego pojęcia o wydarzeniach z poprzedniej odsłony, z zaciekawieniem śledziła kolejne animacje i dialogi ze spotkanymi zwierzakami. Nie ma więc konieczności poznania poprzedniej przygody, a dla najbardziej opornych w menu czeka specjalna encyklopedia, w której odblokowujemy różne informacje związane z fabułą i postaciami tego świata. Ba, jest nawet sklepik, w którym zakupimy różne elementy ubioru i aż szkoda, że w demie przybytek oferował dość ograniczoną liczbę kangurzych łachów, bo córa co chwila chciała kupować nowe akcesoria i musiałem omijać ów lumpeks szerokim łukiem.
Kao potrafi przywalić w nos swoimi bokserskimi rękawicami, system walki pozwala mierzyć się z całą masą przeróżnych pokrak przypominających żaby czy inne muchy całkiem fajnie animowanych. Nie zabrakło też zabawy bumerangiem, turlania się, odbijania pocisków ogonem i ciosów kończących. Cieszą choćby efekty graficzne pokroju komiksowego BOOM czy walki z bossami składające się z kilku faz, przy których trzeba już trochę pogłówkować. Jeszcze raz więc podkreślę - standard, nic oryginalnego, ale pasuje do formuły gry dla młodszych szkrabów idealnie.
Ale skoro wspomniałem, że to gra stworzona jest z myślą o młodszych wielbicielach cyfrowej rozrywki, nie ma też co oczekiwać wysokiego poziomu trudności, W ciągu dwóch godzin zabawy zginąłem może ze trzy razy i to tylko dlatego, że próbowałem wciskać nos w miejsca, w których nie powinienem się znaleźć sprawdzając choćby jak daleko jest w stanie popłynąć kangur i się nie utopić. To prosta, relaksująca wręcz produkcja, którą zaliczamy z biegu, ale oferująca całkiem sporo monet do kolekcjonowania i znajdziek, dzięki którym można spędzić na poziomach więcej czasu.
Wymasterowanie wszystkiego na 100% stanowi więc już jakieś wyzwanie i czasami po ukończeniu danego świata dziwiłem się jak dużo ominąłem. A warto dodać, że pojawiły się nowe wyzwania niczym z Tony Hawka. W deskorolkowej przygodzie zbieraliśmy na poziomach literki SKATE, w produkcji Tate, zgodnie z tytułem, jest to napis KAO. Z drugiej strony jeśli chcielibyście się zgubić w kolejnych etapach, to na trzeźwo raczej nie da rady. Nawet otwarte przestrzenie nie mają znamion półotwartego świata z prawdziwego zdarzenia.
Pokochać Kangurka
Warto zdać sobie sprawę z tego, że nie jest to wysokobudżetowa produkcja na miarę nowego Crasha czy kolejnych odsłon Mario. Nie jest ani tak rozbudowana, ani tak dopracowana jeśli chodzi o grafikę. Poziomy, które odblokujemy w głównym HUBie służącym jako nasza baza wypadowa są dość liniowe, ciężko też znaleźć tu tak kreatywne zagadki i mechaniki jak w platformówkach z Mario czy Kirbym, ale jest w tym jakiś taki przyjemny vibe z lat świetności trójwymiarowych zręcznościówek.
Kolorowe poziomy, przesympatyczni bohaterowie, responsywne i naprawdę przystępne sterowanie, w miarę dobrze działająca kamera, urozmaicające zabawę proste zagadki środowiskowe i zróżnicowane poziomy (wiadomo, musi być las, plaża, zima, jaskinie z lawą wliczając w to tropikalny HUB), sprawiają po prostu pozytywne wrażenie. Momentami gra nasuwa nawet skojarzenia z pierwszą odsłoną przygód Jaka i Dextera, a to chyba dobrze.
Kangurek Kao to tytuł, który potrafi zauroczyć, nawet jeśli mówimy o tytule AA z niezbyt skomplikowanymi mechanizmami. Jest to po prostu przesympatyczna gra, a córka co chwila pyta mnie, kiedy będzie mogła znowu zagrać króliczkiem. Tak, nazwała kangura królikiem, ale kto dziecku zabroni? ? Dla fanów harkorowych platformówek tytuł może okazać się zawodem tak pod względem wyzwania jak i skomplikowania, bądźmy tego świadomi, ale jeśli szukacie relaksującej platformówki w starym stylu, w którą będziecie mogli bez stresu zagrać ze swoimi dziećmi - atakujcie śmiało na premierę. Wasze pociechy zapewne przybiją kangurkowi piątkę. Moja córa może poświadczyć. Choć nie wiem czy aby nie przekupiono jej babeczkami, świeżo prażonym popcornem i układanką! Czyli ma coś z gamingowego dziennikarza ;)
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych