Star Wars

Star Wars Jedi: Ocalały - bezpieczny sequel o niebezpiecznej rozgrywce

Krzysztof Grabarczyk | 05.06.2022, 11:00

Cal Kestis oficjalnie powrócił. Fabularnie po pięciu latach, w rzeczywistości wróci raptem po trzech. Respawn Entertainment potwierdza opracowanie gry wyłącznie na current-genach z pominięciem konsol starszej generacji. Przejście między generacjami zacieśnia się już coraz bardziej począwszy od Gotham Knights. Czas najwyższy. 

Gdy Zakon upadł w pięknym stylu przed ponad dwoma laty życzyliśmy sobie więcej takich upadków. Inspirowane Sekiro: Shadows Die Twice oraz stylem przygodowym ujętym w Uncharted/Tomb Raider z własnym bohaterem z dala od rodowodu Skywalkerów - dla licznych okazało się najciekawszym projektem tego mega-uniwersum od lat. Nie wszyscy mieli okazję zapoznać się chociażby z legendarnym Star Wars: KOTOR, więc Jedi: Fallen Order zdobył gromkie uznanie. Deweloper tym samym wyskoczył z tytanowych ramion (a szkoda, bo Titanfall 2 urzeka najlepszą kampanią FPSów od lat) i chwycił laserowy miecz, broń-ikonę. Samo umieszczenie bohateram ze świetlnym mieczykiem nie decyduje o sukcesie, kluczem jest odpowiednio przemyślana mechanika rozgrywki. Star Wars Jedi: Upadły Zakon w wyrafinowanym stylu użyło koncepcji najlepszej gry From Software. Wraz z Ocalałym idzie po więcej tego samego - chciałbym jednak nieco trudniej i mroczniej? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Coś z Yharnamu

Star wars

Pierwszy zwiastun w myśl tradycji "not actual gameplay" niechętnie rzuca światło na jakiekolwiek wskazówki w świetle nowości. A jednak coś dostrzegłem. U schyłku materiału z widoczną w cieniu sylwetką Cala umieszczono blaster, jak u Hana Solo. Wnioski są dwa: albo twórcy dodali broń wyłącznie w celach kosmetyczno-wizualnych, albo bohater skorzysta z broni podczas rozgrywki. Skoro tytuł romansuje z gatunkiem chorej głowy Miyazakiego, raczej o strzelaniu zza osłony winniśmy nie pisać. Skąd zatem pomysł by śródtytuł naznaczyć jakąkolwiek analogią do najbardziej zjawiskowego dziecka From Software? W Bloodborne do przełamania ataku przeciwnika stosowaliśmy broń palną. Ocalały raczej zupełnie nagle nie odwróci się plecami do gatunku, ponieważ zrodził się na jego systemowych fundamentach. Stąd nasze przypuszczenia są jednoznaczne - użycie pukawki na identycznym schemacie rodem z Bloodborne jest wskazane. 

Na chwilę obecną niczego więcej nie wiadomo poza początkowym zwiastunem. Lubię uniwersum stworzone przez Lucasa, obecnie kontynuowane przez komercyjnych gigantów Disneya. Dawanie szansy całkowicie nowym bohaterom bez koniecznych referencji do ikon (Luke i reszta gwiazd) wyjdzie tutaj jedynie na plus. To wypadkowa przemyślanej historii, świata przedstawionego, wykonania i przede wszystkim satysfakcjonującej rozgrywki. Upadły Zakon w niczym tutaj nie zawodzi, natomiast Respawn Entertainment udowadnia, że dawna waśń z Activision wyszła graczom na dobre - wpierw dwie odsłony Titanfall, teraz Gwiezdne Wojny dla pojedynczego odbiorcy. Reżyser projektu, Stig Asmusen nie zawiedzie. Tak, dobrze przeczytaliście. Ten sam człowiek został dawniej obarczony odpowiedzialnością za reżyserski sukces God of War III. Z tamtej przygody wspominam każdą walkę z bossem. Zrealizowana w iście olimpijskim stylu, finalizowała boskie starcie epickimi finisherami, ujęciami i niezłomnymi konsekwencjami dla tła narracji, czyli samego świata. Schodząc już z tego panteonu wspomnień warto przyjrzeć się zapewnieniom reżysera co do charakteru Ocalałego. 

Scenariusz przewiduje mroczniejsze fragmenty spięte wspomnieniami Cala i nowym, potężnym wyzwaniem. Dodajmy mechanikę wyjętą z Souls-like, mocniejszy design i otrzymamy interesującą zapowiedź. Nie martwię się ani trochę o warstwę graficzną i muzyczną. Część pierwsza zapewniła studiu potężną zdolność kredytową by zyskać przedpremierowe zaufanie graczy. Jedyne o co mógłbym poprosić twórców to większy nacisk na stawianie odbiorcy wyzwań. Zapanowała powszechna moda na trudniejsze produkcje, głównie dzięki From Software. Niezależnie od marki, pójście drogą Miyazakiego z miejsca budzi potężne zainteresowanie publiczności. Jedi: Upadły Zakon nieco wykroczyło poza schemat fundując mocny aspekt przygody. Każda odwiedzana lokacja budziła ciekawość. Nikt nie zapomniał o szczątkowych łamigłówkach. 

Ofensywa czy defensywa? 

Pytanie jest tendencyjnie postawione. Walka przy użyciu miecza świetlnego nawet w filmach opierała się na widowiskowym parowaniu. W grze robiła podobne wrażenie, do tego wzorem z Sekiro stała się zjawiskowo funkcjonalna. Nigdy wcześniej tak dobrze się nie pojedynkowało. Starcia z łowcami Jedi zapadły mi w pamięć i po ukończeniu przygody czułem lekki niedosyt. Takich przeciwników umieszczono tam zbyt mało. Co zaoferuje sequel? Interesującą historię, postacie, obłędne wykonanie dzięki przekierowaniu produkcji wyłącznie na obecną generację. Te rzeczy wiemy od chwili zapowiedzi. Chciałbym jednak czuć większe wyzwanie nie poprzednio. Gra potrafiła chwilami testować cierpliwość na najwyższym poziomie trudności. Stąd życzę sobie aby taki poziom trzymano tutaj, od początku. 

Skoro Respawn idzie za From Software - całkowita rezygnacja z ustawienia trudności starć nikomu nie zaszkodzi. Dzisiaj im większe wyzwanie oferuje dana gra - przykuwa znacznie większą uwagę. Dlaczego to zjawisko w ostatnim czasie tak się nasiliło? Gatunek prawdziwą hegemonię popularności zyskał po Sekiro, a to zasługa implementacji wyzwania. Youtuberzy zasypywali nas gradem materiałów pełnych nienawiści do gry w pozytywnym sensie. Chcę tego samego w Ocalałym. Marka i tak sprzeda grę niezależnie czy ta okaże się zbyt wymagająca dla miłośników gwiezdnego metaversu. Obecnie rządzi zasada "im trudniej, tym lepiej". Dzięki obecnym trendom panującym w branży, można czasem poczuć się jak w latach 90., gdy jako młodsi nie znaliśmy pojęcia łatwych czy trudniejszych gier. Wszystkie wymagały refleksu i cierpliwości. Tylko wtedy było to czymś zupełnie normalnym niż obecnie, po bombie casualgamingu. Ale to już materiał na inną historię. Na koniec pytanie do naszych Czytelników - chcecie aby Gwiezdne Wojny Jedi: Ocalały wyrwały Wam wszystkie komórki nerwowe? 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Star Wars Jedi: Ocalały.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper