Resident Evil 4: Remake - tak bardziej kameralnie, bez tąpnięcia?
Capcomowscy wizjonerzy niechętnie dają nam odsapnąć od wiejskiego życia. Wpierw zafundowali nam bilet na wycieczkę ku rumuńskim włościom, z klasycznym podziałem miejsc - podniszczoną czasem wsią, zamczyskiem rządzonym przez krwawe diwy, garstką kopalni i fabryką. Brzmi tak jakby znajomo? Resident Evil: Village nieoficjalnie uznano za kameralną powtórkę z 2005 roku, gdy przyszło nam ratować uroczą Ashley Graham.
Minął kolejny rok, wydawca w myśl świeżej tradycji ponownie wziął się za renowację... Resident Evil 4! State of Play przyniosło jedynie dłuższy teaser, lecz na podstawie własnych doświadczeń z serią udało mi się wyciągnąć garść interesujących wniosków i nawet jedną przestrogę. Zabawy w proroka stały się modne, lecz posłużmy się koncepcją ostatnich dokonań studia w cieniu wielkich powrotów. Po Resident Evil (2002) nastała martwa cisza, więc projekt pozostawał samotnym cudem, perełką. po 17 latach doczekaliśmy kolejnego cuda, Resident Evil 2 (2019) by na dokładkę otrzymać Resident Evil 3 (2020). Trylogię obrano w nowe szaty. Z biznesowego punktu widzenia, japoński wydawca podjął decyzją najbardziej słuszną z możliwych. Resident Evil Code: Veronica choć pisanem rozbudowanym scenariuszem zdobyło najmniejszy elektorat ze wszystkich czołowych odsłon popularnego cyklu. Wybór najwyżej ocenionej gry franczyzy jako następny remake wydaje się logicznym rozwiązaniem. I arcypotężnym wyzwaniem.
"Over here, Stranger"
"Jeśli pytacie, czy chciałbym remake RE4, chciałbym. Liczę, że tym razem uda się poprawić fabułę" - stwierdził Shinji Mikami jeszcze w lutym br. Prace nad oryginalnym wydaniem Resident Evil 4 zapisały się w jego karierze mianem ostatnich dni czuwania nad rozwojem franczyzy. Własnoręcznie przejął cały projekt by wyprowadzić serię na inne tory. Ostatnia decyzja zrodziła jedną z najwyżej ocenionych gier w historii. Wzdłuż deewelopingu Mikami ostro romansował z Nintendo, więc dał sobie uciąć głowę jeśli tytuł kiedykolwiek trafi na inne platformy. Ciekawe jak mu się żyje bez "głowy na karku". Niemniej jego wkład w popularyzację gatunku oraz bogatej metamorfozie cyklu pozostaje nieoceniony. Od tamtych wydarzeń minęło już przeszło siedemnaście lat. Gatunek survival-horrorów postanowił jakby wrócić do korzeni, choć czyni to raczej za pośrednictwem segmentu AA, z oczywistymi wyjątkami (RE2, RE3, wcześniej obie odsłony The Evil Within). Po domknięciu nowej/starej trylogii decyzyjność Capcomu nie kończy się na Raccoon City.
Społeczność tylko licytowała się w przeświadczeniach co do kolejnej renowacji. Resident Evil 4 zakrawa na rekord liczbą przeniesień, portów, remasterów. Tytuł aktualnie jest dostępny na wszystkie platformy do grania. Choć tech-eksperci zgodnie nobilitują pierwszą wersję gry napisaną dla Nintendo GameCube. Charakterystyczne filtry, blur - to wszystko zostało surowo wycięte w dalszych edycjach misji ratunkowej Leona. Większość przeniesień bazuje na kodzie źródłowym wykorzystanym na potrzeby wersji PlayStation 2, gdy Mikami musiał uciąć sobie głowę. Ale to już było. Środowisko modderów nadal dba o techniczny rozwój RE4, gdyż co rusz obserwujemy narodziny inicjatyw wizualnie usprawniających grę. Prócz sfery wizualnej, cała reszta nadal wyśmienicie się broni fundując miodny gunplay, intensywność akcji, różnorodność lokacji, bardziej "hollywoodzkiego" bohatera z klasycznym podziałem na dobrych i złych. Samotna misja na ratunek pięknej córce prezydenta USA z pistoletem i garścią ziółek leczniczych w zapasie? Tak, kochamy to. Bardziej sugestywnej burzy w grach wideo również nie widywaliśmy do tamtej pory.
Czy renowacja zapewni zbliżoną świeżość wrażeń? Spoglądam teraz na oblicze Leona, ujęte w gustownej grafice promocyjnej, chociaż logo włączono w poczet dotychczasowych remontów (RE2, RE3). Szkoda, gdyż napis oryginalnej wersji prezentował się jakby "groźniej". Niemniej loga oceniać nie będziemy, więc wybaczę twórcom tę decyzję. Co do ujęcia głównego bohatera, nieodzownie kojarzy się z wersją postaci obecną w nieodżałowanym RE 3.5, czyli grze jaką Shinji Mikami od zawsze chciał stworzyć. Mariaż paranormalności, gotyckiego horroru i wewnętrznych lęków. Lata później zrozumiałem, że tym właśnie jest the Evil Within hołdujące owy koncept. Resident Evil 4 lekko spolaryzowało fanów dzieląc na dwie grupy - tradycjonalistów wyznających jedynie kameralny statyw oraz resztę gromko witających nowe standardy. Twórcy nie porzucą tak uniwersalnej perspektywy zrealizowanej na potrzeby gry. Skorzystali na tym przecież inni deweloperzy żwawo umieszczający kamerę nad prawym profilem postaci. Uniwersalna koncepcja, naturalnie obecna we współczesnej inkarnacji Resident Evil 4.
3.23.2023
Data, której nawet nie myślę zapisywać w podręcznym kalendarzyku gracza. Zakup jest kwestią totalnie oczywistą, faktem dokonanym. Zwiastun operuje mrokiem, migawkami znanych antagonistów (Osmund Saddler, Los Illuminados, Ganado na pierwszym planie) oraz sojuszników jak Louis Serra. Reżyser puścił również oczko w stronę klasyki, ponieważ trwający niespełna 2,5 minut ciąg zdarzeń opiewa często statycznymi ujęciami. Gdyby tylko w grze umieszczono wybór kamery. Capcom dał nam raz taką możliwość kiedy przeżywaliśmy raz jeszcze wycieczkę na spencerowskie włości podczas Resident Evil 5: Lost in the Nightmares. Tylko tyle i aż tyle. Deweloperzy lubują się we wszelakich Instagramach, gdyż Ella Freya (żywa wersja "nowej" Ashley Graham) obchodzi się tytułem instagwiazdki. Jej profil w ciągu dwóch dni od publikacji materiału wywindował w ilości obserwujących.
Capcom tym samym podsycił zainteresowanie młodszych graczy, niekoniecznie pamiętających faktyczny debiut Resident Evil 4. "Dama z Instagrama" skutecznie promuje ten "rimejk". Ilość memów nie zakrawa na taką zbrodnię jak przypadek Lady Dimitrescu, lecz aktywnie wzrośnie do momentu premiery. Wychodząc już poza ramy dzisiejszego oddziaływania mediów społecznościowych na postrzeganie rzeczywistości przez millenialsów, obecna wersja Ashley nawiązuje do dawnej przeszłości. Pisaliśmy często o zamiłowaniach Capcomu co do wykorzystania chowanych w szufladzie pomysłów. Strój córki prezydenta Stanów Zjednoczonych mocno odbiega od znanej z klasycznej wersji stylizacji. Zabłąkana panna Graham odziana jest bardziej jesiennie, dokładnie jak w pierwotnej wersji tamtej gry.
Resident Evil 4: Remake również korzysta ze wszelkich dobrodziejstw autorskiej technologii RE Engine. Nie obędzie się zapewne bez assetów obecnych w RE: Village. W końcu wieś wsi równa, prawda? W trakcie materiału dostrzec można przez moment dosłownie ociekający krwią symbol pasożyta Cadou, czyli biologicznego powodu wszystkich nieszczęść w poprzedniej odsłonie. Przed twórcami prawdopodobnie najtrudniejszy projekt w historii. Oryginalne wydanie stało liczną zawartością. Pierwsze ukończenie przygody zabierało przynajmniej 15 godzin życia. Remake ma to do siebie, że część rzeczy zmieni, być może część całkiem porzuci. Oby te cięcia nie okazały się drastyczne w stylu Resident Evil 3, powszechnie bojkotowanej za brak kilku ikonicnych lokacji oraz spłyceniu Nemesisa do roli oskryptowanego zjawiska. Wieś czy zamek pozostają, ale co z resztą? Czy intensywność akcji oryginału zostanie złagodzona na rzecz horroru? Pierwsze ujęcia właśnie świadczą o takiej zmianie. Nie brakuje Leona wspominającego noc w Raccoon City, hiszpańskiej folkowej nuty i tej samej sceny, gdy napotykaliśmy pierwszego Ganado. Cała reszta to wielka tajemnica. Przyszedł nam do głowy zgoła inny koncepty gry - podzielony na dwie części niczym Final Fantasy VII: Remake. To byłoby jednak zbyt okrutne, prawda?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil 4 (Remake).
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych