Tych marek brakuje mi na VR. To mogłyby być prawdziwe hity
Wirtualna rzeczywistość to przyszłość i chyba nikt nie będzie się z tym stwierdzeniem spierał. Technologia ta daje nam największą styczność z futuryzmem i pozwala nam wejść do świata gier wideo tak bardzo, jak nic przedtem. W gruncie rzeczy można wręcz rzec, że przyszłość jest dziś. I to najlepsza laurka, jaką tylko mógłbym sprezentować w stronę VR-u. Cóż, to po prostu zasługuje na takie wyróżnienie.
I choć sama technologia sprawdza się w naprawdę szerokiej gamie przeróżnych branż - nie tylko ten gamingowej - to właśnie ona jest najbliższa naszemu sercu i ją chciałbym wziąć na tapet. Od wielu lat prężnie się rozwija, a najdobitniejszym dowodem na potwierdzenie tej tezy niech będzie to, iż pojawia się coraz więcej mniejszych studiów, a wręcz niezależnych twórców, którzy próbują swoich sił w tej odnodze gier wideo.
Kiedyś przedstawiłem już tytuły, jakie marzą mi się na PlayStation VR 2, aby jeszcze bardziej dodać mocy samej premierze kolejnej iteracji sprzętu od Sony. Teraz chciałbym natomiast zająć się nieco mniej oczywistymi markami, których po prostu brakuje mi w świecie wirtualnej rzeczywistości. A mają moim zdaniem potencjał, aby być prawdziwymi hitami, które będą sprzedawać konkretne headsety. Oto moje propozycje!
Rayman
Kilka dni temu opublikowałem mój wpis na temat najlepszych produkcji związanych z Raymanem i przyznam szczerze, iż nie spodziewałem się, że spotka się z tak dużym zainteresowaniem z Waszej strony. Być może więc nie jest to tak nieoczywista propozycja? Niemniej, bardzo chciałbym dostać pozycję w VR w podobnej formule do Astro Bota, ale w tak wybitnym świecie. Co myślicie? To mogłoby mieć sens.
Marvel’s Doctor Strange
Jest mnóstwo postaci z komiksów Marvela, które mogłyby trafić do formuły VR. Zresztą, dostaliśmy w takim wymiarze na przykład Iron Mana i cieszył się naprawdę ciepłym przyjęciem. A Doctor Strange, z tym całym wątkiem skakania między uniwersami, świetnymi mocami i bardzo zwariowanymi przeciwnikami, mógłby być strzałem w dziesiątkę. Zresztą, każdemu, kto widział choćby ostatni film MCU, nie muszę nic więcej pisać…
Okami
Uwielbiam ten klimat azjatyckich wierzeń, który zaoferowali nam twórcy Okami i choćby z tego powodu chciałbym móc zanurzyć się w tym dzięki technologii wirtualnej rzeczywistości. Na sequel produkcji nie liczę, ale może przynajmniej kolejne odświeżenie, ale skrojone właśnie pod specjalne gogle, które pozwalają nam przekraczać bariery technologii? Może tak niczym w Moss, ale z większym dynamizmem?
Sonic
A jeśli już o dynamice mowa, to nie potrafię zrozumieć, dlaczego wciąż musimy czekać na jakąkolwiek grę związaną z Superszybkim Jeżem na VR. Zdaję sobie sprawę, że niekiedy mogłoby to wywoływać wręcz zawroty głowy, ale taka symulacja prędkości naszego niebieskiego ziomka byłaby czymś bez wątpienia wyjątkowym. Bardzo chętnie spróbowałbym swoich sił, wbijając całym sobą na przykład do Green Hill Zone.
Dragon Ball
Nie mogę wręcz uwierzyć, że wciąż nie mamy gry w wirtualnej rzeczywistości z uniwersum Smoczych Kul. Wersja na Kinecta - choć miała sporo braków i czasem nie wyrabiała technologicznie - spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. Son Goku i spółka mogliby się okazać kapitalną opcją na wirtualną rzeczywistość i… Wreszcie moglibyśmy zrobić Ka-Me-Ha-Me-Ha, o którym marzyliśmy!
Yu-Gi-Oh!
W anime uwielbiałem to, że karty, które rzucali bohaterowie na planszę, wręcz ożywały. I właśnie tego brakuje mi w grach wideo. To dalej wyśmienite karcianki, ale jednak wizualnie nie mają tego magicznego wymiaru. A wirtualna rzeczywistość mogłaby to całkowicie przełamać i sprawić, że moglibyśmy poczuć, że bestie rzeczywiście ożywają i toczą pojedynki w sferze fantasty. Myślicie, że byłby to przepis na sukces?
Forza
Mamy coraz więcej wyścigów w wirtualnej rzeczywistości, które pozwalają nam symulować zasiadanie w kokpitach superszybkich wozów i to jest coś świetnego. Chciałbym jednak, aby pojawiła się natywnie taka możliwość w serii Forza, albowiem to ona obecnie zdaje się wyznaczać pewne standardy dla całego gatunku. Nie sądzę, aby prędko coś takiego powstało, ale wiara umiera ostatnia.
Silent Hill
Resident Evil w wirtualnej rzeczywistości okazał się kapitalnym przedsięwzięciem i pod pewnymi względami strzałem w dziesiątkę. Potrafił przerazić nawet największych twardzieli. A wyobraźcie sobie tylko, jak mógłby wypaść nowy Silent Hill w takiej formule! Kupiłbym na premierę, a potem pewnie odpuścił po pięciu minutach, będąc zachwycony tym, jak przerażony jestem! To ma sens i wierzę, że prędzej czy później się ziści.
Alien
Ostatnio odświeżam sobie wszystkie filmy z uniwersum „Obcego” i muszę przyznać, że jestem zafiksowany na punkcie pomysłu, aby poczuć się niczym bohaterowie, którzy byli swego czasu uwięzieni na Nostromo. Rozumiecie - poczuć dokładnie taki sam wymiar zaszczucia i sytuacji bez wyjścia. Gry - niekiedy lepsze, innym razem gorsze - wypadają pod tym względem całkiem ciekawie, ale brakuje tam jednak tej „fizyczności” wrażeń.
Przeczytaj również
Komentarze (19)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych